Pewnie nie wiecie, ale funkcję CEO i sekretarza generalnego w International Football Association Board (w skrócie IFAB), czyli Międzynarodowej Radzie Piłkarskiej, piastuje… Polak. Ta instytucja ustala przepisy gry w piłkę nożną. Wszelkie nowinki, takie jak wprowadzenie VAR czy zmiana interpretacji zagrań piłki ręką, to właśnie ich robota. O planowanych modyfikacjach porozmawialiśmy z szefem IFAB – Lukasem Brudem. W zasadzie to Łukasz, który wyjechał z Polski z rodzicami do Niemiec w wieku 8 lat, a teraz jest „szychą” w strukturach międzynarodowego futbolu. – Cieszę, że w końcu mogłem z kimś porozmawiać po polsku o mojej pracy – mówi Brud.
Wyszła z tego spora rozmowa. Na początku chcieliśmy się tylko dowiedzieć, czy w naszej Ekstraklasie będą wprowadzane jakieś zmiany i to już od początku nowej rundy. Szczegóły poniżej. Zapraszamy!
***
Słyszałem plotki, że IFAB może dawać warunkowe zgody poszczególnym ligom i federacjom na wprowadzanie testowych zmian w protokole VAR. W przypadku polskiej Ekstraklasy mówi się, że VAR mógłby rozstrzygać na przykład o tym, czy należy pokazać drugą żółtą kartkę. Faktycznie jest na to szansa?
Lukas Brud (szef IFAB): W tym momencie nie ma planów, żeby w najbliższym czasie zmieniać protokół VAR. Mogę jednak przyznać, że wewnątrz naszej organizacji zaczęliśmy proces sprawdzania tego, jak funkcjonuje system VAR. Dzisiejsze regulacje i protokół funkcjonują w obecnym kształcie od siedmiu lat. Zastanawiamy się czy warto i czy trzeba wprowadzać jakieś zmiany. Mamy świadomość, że czasem praca VAR wzbudza emocje i frustracje, kiedy pojawiają się trudne do oceny sytuacje. Być może wynika to z braku odpowiedniej komunikacji i błędów w czasie szkoleń sędziów, piłkarzy czy trenerów. Czasami brakuje świadomości i zrozumienia tego, jak VAR tak naprawdę funkcjonuje i kiedy można go użyć.
A co z tymi żółtymi kartkami? To wejdzie w życie czy to na razie tylko plan?
Jeżeli chodzi o rozstrzyganie przyznania drugiej żółtej kartki, to wiemy o tym pomyśle i znamy argumenty pomysłodawców. Przedstawili nam je. Obecnie nie ma jednak żadnych planów, żeby zmieniać coś w naszych przepisach, regulaminach i protokole.
Zazwyczaj różne nowinki i wytyczne związane z przepisami wdraża się przed nowym sezonem ligowym. Dzieje się to latem – na przełomie czerwca i lipca. Powtarzam jednak, w tym momencie nie mamy konkretnych planów i żadnych podjętych decyzji na temat zmian w protokole VAR. 2 marca jako IFAB mamy Annual General Meeting (coroczne walne zgromadzenie – przyp. red.). To właśnie podczas tego spotkania może się zacząć proces wprowadzania zmian w przepisach. Mamy też nasz wewnętrzny deadline na proponowanie modyfikacji. W tym roku wypada on 31 stycznia. W dużym skrócie wygląda to tak, że na bazie różnych wniosków i obserwacji poszczególni członkowie IFAB, zgłaszają różne propozycje zmian w przepisach.
Jakiś czas temu FIFA zgłosiła się do nas, żeby zastanowić się nad tym czy nie warto dokonać jakichś zmian w protokole VAR. Była na ten temat nawet wstępna konsultacja. Po pierwszym spotkaniu nie wyglądało jednak na to, żeby coś przełomowego się wydarzyło. Było dużo kontrargumentów przeciwko różnym pomysłom. Myślę, że będziemy kontynuować ten proces i będziemy się nadal konsultować z FIFA. Nie ma jednak wewnętrznego przekonania w IFAB, że naprawdę musimy coś zmienić za wszelką cenę. Temat drugich żółtych kartek był bardzo duży w Polsce.
W ostatniej rundzie w Ekstraklasie mieliśmy przynajmniej kilka jaskrawych i oczywistych błędów sędziów…
Tak, wiem o tym. Widzieliśmy klipy. Tylko jako IFAB musimy patrzeć na przepisy gry w piłkę nożną globalnie. Nic nie będziemy zmieniać, jeżeli jakiś problem dotyczy małego regionu, jednego kraju, jednej federacji, jednej czy nawet dwóch lig. Nasze decyzje mają wpływ na cały świat. Na całym globie mamy ok. 100-110 federacji, które już mają VAR albo go właśnie wprowadzają. Jedna decyzja IFAB wpływa na wszystkich. W temacie rozstrzygania drugich żółtych kartek nie ma u nas przekonania, że trzeba coś zmienić. Nie można powiedzieć, że obecne brzmienie protokołu VAR jest ewidentnie złe lub błędne. Dlatego nie będziemy tego ruszać, bo realny problem z tym konkretnym zagadnieniem ma tylko jeden kraj. Trzeba szukać rdzenia i początku tego problemu. To federacja, w tym przypadku polska federacja, ma z tym kłopot. Polacy muszą sobie z tym poradzić i znaleźć powód występowania błędów w tym aspekcie. Tym trzeba się zająć na etapie szkoleń dla sędziów.
Zbigniew Boniek i Lukas Brud podczas spotkania w PZPN (2017 rok)
A VAR może kiedyś decydować o anulowaniu żółtej kartki czy jej przyznaniu?
Żółte kartki to jest bardzo skomplikowany temat. Jeżeli zdecydowalibyśmy się na zmianę i rozstrzyganie przez VAR o ich przyznaniu, to konsekwencje byłyby gorsze od obecnego stanu. Wydłużyłby się czas gry. Osobiście uważam, że zrodziłoby to jeszcze więcej kontrowersji i poczucia niesprawiedliwości. Byłoby więcej pretensji.
Dla tej sprawy nie ma łatwego i idealnego rozwiązania. Jest dużo teorii i pomysłów, ale one mogą doprowadzić do kolejnych komplikacji. W innych krajach temat drugich żółtych kartek nie był tak duży, jak w Polsce. Oczywiście jako IFAB widzimy, co się dzieje i dyskutujemy na ten temat. Nie jest to jednak problem globalny. W takich sytuacjach nie podejmujemy działań zbyt pochopnie. Bardziej staramy się rozwiązać temat, dyskutując z daną federacją. Trzeba sprawdzić, co tak naprawdę jest źródłem problemu. Być może brakuje zrozumienia i dialogu na linii: sędziowie, zawodnicy, trenerzy i kluby. To nie jest tak, że temat rozstrzygania żółtych kartek przez VAR był poruszany tylko przez sytuacje w polskiej lidze. Dyskusje na ten temat pojawiały się wcześniej. Więcej argumentów jest jednak przeciwko takiej zmianie niż za nią. Nie wykluczam jednak, że kiedyś jakaś podobna modyfikacja wejdzie w życie. Wątpię jednak, żeby wydarzyło się to w najbliższym czasie, czyli na przykład od początku przyszłego sezonu.
Razem do 1060 zł
- Wpłać min. 50 zł i postaw swój pierwszy zakład w aplikacji Fuksiarz.pl
- Jeśli trafisz to wygrana jest twoja, w przeciwnym razie otrzymasz zwrot 50 zł w gotówce
- Oferta tylko dla użytkowników Weszło
18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.
A jak wygląda sprawa z komunikowaniem decyzji sędziów po analizie VAR? Są kraje, w których arbitrzy już teraz tłumaczą kibicom na stadionie i widzom przed telewizorami, dlaczego podjęli taką a nie inną decyzję.
Temat zaczął się już ponad rok temu. Daliśmy zgodę FIFA na testowanie tego projektu. Międzynarodowa federacja prowadzi proces implementacji VAR niemal od samego początku. Przez pierwsze cztery lata robiliśmy to jako IFAB, ale przekazaliśmy te kompetencje FIFA, bo my zajmujemy się bardziej tym, czego nie ma jeszcze w regułach gry. Kiedy coś zawarto w przepisach, to jest to bardziej po stronie FIFA. I dlatego FIFA zajęła się wprowadzeniem tego na poziomie turniejów międzynarodowych.
Największym problemem okazał się język i sposób mówienia. Na turniejach typu mistrzostwa świata kobiet czy mężczyzn w różnych kategoriach wiekowych są sędziowie z różnych krajów. Bardzo często jest tak, że arbitrzy między sobą porozumiewają się swoim ojczystym językiem. Znają oczywiście angielski, ale rozmawianie sędziów z zawodnikami czy komunikacja między arbitrami, a przemawianie „na żywo” do 40-50 tysięcy osób na stadionie to zupełnie dwie inne rzeczy. Jest to wyzwanie. Trzeba to robić w odpowiedni sposób. FIFA dostała od nas zgodę na testowe publikowanie komunikacji przez dwanaście miesięcy. Zaczęło się to na Klubowych Mistrzostwach Świata przez MŚ U-20 w Argentynie, MŚ Kobiet w Australii i Nowej Zelandii, a ostatnią imprezą były MŚ U-17 w Indonezji.
Jak długo trwa proces uzyskania takiej zgody na publikowanie komunikacji sędziów?
Całkiem niedawno razem z FIFĄ zdecydowaliśmy również, że federacje krajowe i poszczególne ligi będą mogły to wprowadzić, ale będą musiały pytać nas jako IFAB o zgodę. Nadal jesteśmy w trakcie testów. Na tym etapie wszystko musi być przez nas akceptowane. Chcemy utrzymać pewną kontrolę i porządek nad tym, co kto robi i implementuje. Mamy specjalne wytyczne na temat tego, jak prowadzić taką publiczną komunikację sędziów od strony technologii. Istnieje specjalna prezentacja FIFA na ten temat. Wbrew pozorom to nie jest aż tak skomplikowane. Technologia już w zasadzie istnieje i jest dostępna wszędzie tam, gdzie jest stosowany VAR. My i FIFA pokazujemy odpowiednie procesy. Według mojej wiedzy pierwsze ligi już zaczęły to robić. Dzieje się to od dwóch tygodni, bo zgodę na testy otrzymały Portugalia i Meksyk. W najbliższych tygodniach pojawi się to też we Francji, Belgii czy USA. I w kilka innych krajach i ligach.
A jak będzie z polską Ekstraklasą? Ja mam sprzeczne informacje w tym temacie. Polska federacja czyli PZPN i część środowiska, chciałaby wprowadzić jawną komunikację VAR. Z tego co wiem, to przeciwne jest środowisko sędziów.
Polska wie wszystko w tym temacie. I ma świetne doświadczenie i wyczucie we wprowadzaniu VAR. Nie wiem czy będzie to wprowadzać już teraz od początku nowej rundy. Decyzja jest po polskiej stronie. Wprowadzenie tej komunikacji to jest proces, na który trzeba się przygotować. Kluczowe jest przeszkolenie sędziów. To nie jest tak, że takie szkolenie będzie trwało weekend. Potrzeba na to czasu. Wprowadzenie czegoś takiego od nowego sezonu jest dużo łatwiejsze i prostsze niż wdrażanie w trakcie trwających rozgrywek czy nawet po przerwie w nich. Większość federacji krajowych i lig, która się z nami kontaktowała, nie będzie tego wprowadzać teraz, tylko dopiero od nowego sezonu.
Meksyk jest tutaj wyjątkiem, bo u nich właśnie zaczęły się nowe rozgrywki. Oni byli wdrożeni w ten projekt od dawna. Byli na bieżąco informowani o testach FIFA przeprowadzanych na wspomnianych już turniejach mistrzowskich. Przygotowania do uruchomienia tego w Meksyku trwały przez dobrych kilka miesięcy. Portugalia zaczęła ligę wcześniej, ale oni też bardzo długo się do tego przygotowywali. Nie chcemy nikomu robić presji. Każda federacja musi być odpowiednio przygotowana, a jej sędziowie przeszkoleni przed upublicznieniem komunikacji VAR. W tym momencie nie mogę panu powiedzieć, jak wygląda sytuacja Polski. To jest decyzja, którą federacja musi podjąć sama.
Według mojej wiedzy decyzji po polskiej stronie jeszcze nie ma…
Dla wielu lig to jest bardzo świeży i nowy temat. Nie powinno być tutaj pośpiechu. Pierwszy raz na szeroką skalę wprowadzono tę innowację na ubiegłorocznych mistrzostwach świata kobiet. Wcześniej stosowano ją również na Klubowych Mistrzostwach Świata i MŚ U-20, ale niewiele osób zwróciło na to uwagę.
Powtarzam, trzeba przygotować się technologicznie i przeszkolić sędziów. Arbitrzy muszą mówić w odpowiedni sposób. Nie mogą wypowiadać się w żargonie sędziowskim, bo to ma być język bardziej zrozumiały dla wszystkich widzów. Liczy się efekt. Przy początkowych meczach na tych imprezach mistrzowskich sędziowie mówili: „Po sprawdzeniu sytuacji na VAR i po obejrzeniu powtórek, podejmujemy decyzję o podyktowaniu karnego”. W tym momencie na całym stadionie podnosiła się wrzawa i dalej nikt nie słuchał tego, co dalej mówił sędzia. Dlatego jako IFAB zmieniliśmy kolejność informacji. Najpierw sędzia ma powiedzieć, co dokładnie widział, a dopiero później zakomunikować finalną decyzję. Dla przykładu: „Zawodnik numer 6 w czerwonej koszulce faulował piłkarza numer 10 w polu karnym. Doszło do kontaktu w okolicy pięty. Dlatego muszę zmienić decyzję i podyktować rzut karny”.
Jest tutaj dużo szczegółów. Każde słowo będzie ważyć. Osobiście uważam, że lepiej jest to wprowadzić od początku nowego sezonu. To jest jednak moje prywatne zdanie. Każda liga i federacja zrobi, co uważa za stosowne. Powtarzam, nie ma przymusu i presji.
Wnętrze wozu VAR używanego w Ekstraklasie.
Publiczne komunikowanie decyzji sędziowskich będzie trochę zaczerpnięte z NHL, NFL czy NBA? W USA od dawno jest to praktyką.
Trochę tak. Liczymy też, że kibice trochę bardziej zrozumieją, że sędzia to człowiek. Ma swój głos, sposób mówienia i osobowość. Podobają się nam różne filmy dokumentalne, gdzie głos sędziów jest nagrywany i puszczany kibicom. Wiem, że w Polsce jest emitowany serial o sędziach. W innych krajach są podobne produkcje. Mam nadzieję, że będzie to wpływać na popularyzację sędziowania, podobnie jak publiczne komunikowanie decyzji podejmowanych na VAR. Generalnie w Europie i na świecie jest bardzo duży problem z niewielką liczbą osób chętnych do sędziowania meczów. Wpływa na to poziom chamstwa, który pojawia się zwłaszcza na niższych poziomach rozgrywkowych. Jako IFAB będziemy z tym walczyć i planujemy wprowadzać różne modyfikacje chroniące arbitrów i to na różnych szczeblach rozgrywek.
Cały czas duże emocje wzbudza ocena zagrania piłki ręką. Czy IFAB planuje tutaj jakieś kolejne zmiany w interpretacji?
Raczej nie. Zmiany dotyczące zagrania piłki ręką były wprowadzanie w ostatnich latach rok po roku. Musieliśmy to tak szybko modyfikować, bo trzeba było stworzyć definicję takiego zagrania, kiedy nie było intencjonalne. Czasami mamy do czynienia z zagraniami przypadkowymi, ale mają one duży wpływ na grę. To było złe, bo daliśmy zbyt duże pole sędziom do różnej interpretacji poszczególnych zagrań. Obecne wytyczne są bardziej OK i są dla sędziów bardziej przejrzyste. Najważniejsze jest szkolenie. Trzeba pokazywać przykłady, klipy i trzymać się jednych wytycznych. Dużą role mogą tutaj odegrać turnieje mistrzowskie, typu mistrzostwa świata czy mistrzostwa Europy. One mogą wskazywać drogę. Największym problemem przy ocenie zagrań ręką jest ta dowolność, jaką mają arbitrzy. Dla jednego jedno zagranie jest niezgodne z przepisami, a dla drugiego jest już zgodne i nie podyktuje na przykład rzutu karnego. Interpretacja jest tutaj bardzo szeroka. Trzeba robić wszystko, żeby ją ujednolicić. Tutaj właśnie największe zadanie do wykonania jest podczas szkoleń sędziowskich. Podkreślę jednak głośno, na razie nie są planowane żadne zmiany w ocenie zagrania piłki ręką.
A myślicie o tym, żeby wprowadzić challenge wzorem tenisa czy siatkówki? Trenerzy mieliby prawo sprawdzić jakąś sytuację na VAR.
Ten temat był rozważany jeszcze przed początkiem projektu VAR. Rozpatrywano wtedy czy nie lepiej wprowadzić system sprawdzania sytuacji na wniosek trenerów, zamiast wprowadzić dwóch asystentów VAR, śledzących cały czas dane spotkanie – tak jak mamy obecnie. Na końcu doszliśmy jednak do wniosku, że i tak ktoś spoza boiska musiałby sprawdzać kontrowersyjne akcje. Sędzia boiskowy nie miałby do tego technicznych możliwości. Trzeba przecież wybrać najlepsze ujęcie czy najlepszą kamerę do oceny danej sytuacji.
Challenge rozwlekałby mecz. Nam nie zależy na tym, żeby wprowadzać dodatkową rozrywkę w trakcie spotkania. Przecież trenerzy mogliby w sposób taktyczny wstrzymywać grę. Cały zamysł VAR dotyczy tego, żeby podejmowane decyzje były jak najbardziej sprawiedliwe i obiektywne. Sędziowie czasami nieumyślnie popełniają błędy i projekt VAR ma to niemal maksymalnie ograniczyć. Zdarza się przecież, że jakiś arbiter był źle ustawiony lub czegoś po prostu nie widział. Czasami naprawdę sędzia nie ma możliwości, żeby coś dostrzec.
Piłka to naprawdę bardzo dynamiczny sport. Przy obecnych przepisach VAR i liczbie kamer mamy możliwość, żeby sędziowie VAR i AVAR sprawdzali jak najszybciej daną sytuację, żeby podjąć finalnie najlepszą decyzję. Pamiętajmy też, że trener nigdy nie będzie widział poszczególnej sytuacji tak samo jak VAR. Szkoleniowcy nie mają dostępu z ławki do tylu kamer, ujęć i powtórek. Są po prostu dalej od sytuacji niż sędziowie na boisku. Dlaczego więc jakiś trener miałby lepiej widzieć jakieś akcje? Challenge nic realnego nie wniesie, bo finalnie i tak sędziowie mieliby rację. Po prostu sztucznie przedłużane byłyby spotkania.
Czasami zdarza się, że mimo tych wszystkich kamer, sędziego głównego, sędziego VAR i AVAR podejmowana jest zła decyzja. Może wtedy przydałby się taki challenge?
To jeszcze inaczej. OK, przyjmijmy, że wprowadzamy challenge. Na pewno pamięta pan zagranie piłki ręką Thierry’ego Henry’ego w meczu barażowym o awans na mundial 2010: Francja – Irlandia (1:1 – przyp. red.). Irlandczycy zostali w domu, a Francuzi zakwalifikowali się na turniej. Przyjmijmy, że wtedy mieliśmy już wszystkie kamery, które teraz są. W centrum VAR siedzą osoby, które sprawdzają powtórki. Mamy ten cały obecny „setup”. I co? Nie można tego użyć w takiej ewidentnej sytuacji, bo Irlandczycy nie mają już challenge’u? Każdy by przecież narzekał, że sytuacja jest ewidentna.
Ja to wszystko rozumiem. Mnie zastanawia, dlaczego nie można dorzucić challenge’u do obecnego kształtu systemu VAR?
A piłkarze, trenerzy i ludzie na ławkach rezerwowych mają jakieś supermoce i widzą więcej niż sędziowie, którzy są w swojej dziedzinie specjalistami? Przepraszam, że mówię tak sarkastycznie, ale tak to widzę. Sędziowie na VAR widzą wszystko lepiej na powtórkach. Dlaczego trenerzy lub członkowie sztabów mieliby coś lepiej widzieć niż sędzia? Dla mnie to nie jest logiczne podejście do sprawy. Challenge to jest zupełnie inna filozofia – bardziej rozrywka. OK, ja rozumiem, że czasami może być taka potrzeba, że ktoś chce coś sprawdzić za wszelką cenę, a sędziowie nie widzą sensu. Pamiętajmy tylko, że challenge obecnie jest stosowany w takich dyscyplinach sportu jak tenis i siatkówka. W tych sportach jest mnóstwo naturalnych przerw w grze. W piłce nożnej chcemy tego unikać.
Można by było pójść trochę tropem tenisa i siatkówki, tylko proszę mnie zrozumieć – obecny VAR zwraca uwagę na każdy oczywisty błąd. Oczywiście takie są założenia. Do tego nie jest potrzebny challenge. VAR ma sprawdzać i zmieniać decyzję, kiedy jest jawna niesprawiedliwość i pewny błąd. Powtarzam: challenge to dla mnie dodatkowa rozrywka. To nie jest filozofia VAR. Sprawiedliwość i słuszność decyzji jest tutaj nadrzędna i najważniejsza.
Na koniec musimy wyjaśnić jedną sprawę raz na zawsze, bo dużo słyszałem plotek na ten temat. Rozumiem, że pan jest Polakiem, bo świetnie pan mówi po polsku?
Tak, jak najbardziej. Urodziłem się w Gdyni. Dziękuję w ogóle, że pan o to pyta, bo pierwszy raz mam okazję o tym mówić publicznie. Jakoś świetnie po polsku nie rozmawiam, ale się staram…
Bez przesady. Mówi pan naprawdę płynnie.
Dziękuję. Dla mnie mówienie po polsku o sprawach związanych z VAR i sędziowaniem jest bardzo trudne, bo na co dzień wypowiadam się na te tematy po niemiecku lub po angielsku. Wracając do pańskiego pytania, urodziłem się w Gdyni i cała moja rodzina – podobno 99,7% – to Polacy. Jak miałem osiem lat rodzice wyprowadzili się do Niemiec. Tam też dorastałem.
Ma pan polski paszport?
Mam dwa: niemiecki i polski. Tylko, że polski jest od dość dawna nieważny. Ostatnio nawet komuś pokazywałem nasz, polski paszport i mam tam straszne zdjęcie, bo mam na nim chyba z dziesięć lat. No mój polski paszport jest już nieważny ze 20 lat. Muszę się przejść do konsulatu i wyrobić nowy.
Ścisłe kierownictwo IFAB.
A jak pan trafił do IFAB? Pewnie niewiele osób w naszym kraju wie, że Polak jest jedną z najważniejszych osób w organizacji, która ustala przepisy gry w piłkę nożną.
Dużo pomógł mi wolontariat w trakcie mistrzostw świata w Niemczech w 2006 roku. W ten sposób trafiłem do FIFA. Wtedy przeprowadziłem się do Szwajcarii i pracowałem w strukturach FIFA. W okolicach 2014 roku IFAB dostał propozycję, żeby stworzyć wspólną administrację zajmującą się przepisami gry. Zostałem zapytany przez FIFA, czy chciałbym prowadzić IFAB. Tak to się odbyło. Nie była to jakaś specjalna droga. Po prostu takie były decyzje innych ludzi. Można powiedzieć, że moich szefów. No i dlatego Polak jest „szychą” w IFAB (śmiech).
Wie pan, ale nawet duża liczba ludzi ze środowiska piłkarskiego nie ma takiej świadomości…
Bo to naprawdę nie jest ważne. Fajnie, że ktoś się interesuje moją pracą i dziś mogę coś panu opowiedzieć. Moje zajęcie jest ciekawą przygodą. Jest to też przywilej, ale także duża odpowiedzialność. Dla mnie to jest nobilitacja, że mogę pomagać całej piłce nożnej poprzez naszą organizację. Ja nie mam żadnych ambicji, żeby przebijać się w strukturach i dochodzić na szczyt. Nie chcę rządzić, chcę pomagać. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że za dużo w piłkę nożną nigdy nie grałem. Dla mnie sportem numer jeden jest bardziej koszykówka. Nawet dziś będę grał ze znajomymi mecz. W IFAB koncentruje się na tym, żeby sędziowie mogli podejmować jak najlepsze decyzje, żeby mieli do tego jak najlepsze warunki. Odpowiadam też za to, żebyśmy mieli jako IFAB jak najwięcej wiedzy i informacji. Zbieram testy, szkolenia czy pomysły na przyszłość. Mamy też różnych ekspertów. Najlepszym przykładem jest David Elleray.
Były świetny angielski sędzia m.in. Premier League czy Ligi Mistrzów.
Dokładnie. Młodsi kibice mogą go skojarzyć z pierwszej sceny serialu dokumentalnego o Davidzie Bekhamie na Netflix’ie, kiedy padła ta piękna bramka zza połowy boiska. Prowadził tamto spotkanie.
Ja się zajmuję bardziej organizacją pracy. David jest jednym z wielu ekspertów, którzy z nami współpracują. My jako IFAB chcemy podejmować jak najlepsze decyzje dla całej dyscypliny. Pilnuję tego, żeby były one jak najbardziej sprawiedliwe i słuszne. W tej całej układance ja naprawdę nie jestem ważny. Ale cieszę, że w końcu mogłem z kimś porozmawiać po polsku o mojej pracy w IFAB.
Rozmawiał MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O SĘDZIOWANIU I VAR:
- Wyciek rozmów z VAR-u w Hiszpanii. Zawiadomiono policję
- Portugalia testuje nowe rozwiązanie. Kibice będą słyszeć rozmowy arbitrów
- Nadchodzi rewolucja w funkcjonowaniu VAR w Polsce
Fot. YouTube/FIFA, Twitter, IFAB, Newspix,