Walizkę pakuj, ubierz się w klubowy dres. Po świętach czeka cię kilka dni odpoczynku, a później słoneczna Turcja. Zapomnij jednak o wakacjach. Trening dwa razy dziennie, mecze międzypaństwowe, kilka tygodni pracy pod tureckim słońcem (a czasem w deszczu) i powrót do mroźnej Polski. Zagraniczne obozy, głównie tureckie, to jednak nie jest pozycja obowiązkowa. Przykład? Puszcza Niepołomice. Jedyny beniaminek, który nie zimuje w strefie spadkowej machnął rękę na egzotyczną delegacje. Przygotowuje się w Polsce. Ale jak? Ale tak można? Przybliżamy kulisy.
Oczywiście Turcja, gdzie wybiera się również trzecioligowa Wieczysta, to niejedyny kierunek dla polskich klubów. Piast i Stal wybrały Hiszpanię, Śląsk przygotowuje się w Chorwacji z krótkim przystankiem w Austrii. Na wyjazd zdecydowało się aż osiem klubów 1. Ligi. Drugoligowy Stomil wybrał Dubaj. Puszcza jako jedyny klub Ekstraklasy została w Polsce. Pytamy: dlaczego?
Jedyni, którzy zostali
– Z tego, co wiem, to na pewno jakieś plany były, ale została podjęta decyzja, że zostajemy – tłumaczy w rozmowie z nami Tomasz Tułacz, trener beniaminka. – Wdrażamy takie środki, by być dobrze przygotowanym do rozgrywek, pracując na własnych obiektach albo korzystając z innych rozwiązań.
Kilka dni ekipa z Niepołomic spędziła w Skierniewicach. Praca pod balonem, sparing z tamtejszą Unią, powrót do Małopolski.
– Powiem uczciwie, że nie było w planach wyjazdu do Skierniewic, ale mroźny tydzień zmusił nas do reakcji i działań na szybko. Dzięki uprzejmości Unii Skierniewice korzystaliśmy z boiska pod balonem, mieliśmy optymalne warunki do trenowania. Teraz pracujemy na własnych obiektach, a niebawem wyjeżdżamy do miejsca, gdzie będziemy trenować na na naturalnej murawie – słyszymy.
Jak udało nam się ustalić, głównym powodem, dlaczego Puszcza zdecydowała się w Polsce pozostać, są koszty takiego wyjazdu. Beniaminek kalkulował i stwierdził, że to jednak znacząco nadwyręży budżet, który jest zresztą najmniejszy ze wszystkich klubów Ekstraklasy. W poprzednich latach drużyna Tomasza Tułacza również zostawała w Polsce, jednak brak zagranicznego wyjazdu pierwszoligowca nie budził zaskoczenia. Teraz jest inaczej.
Zespół pracuje na pełnych obrotach, a zdjęcia z ostatniego sparingu z Garbarnią Kraków w prawdziwie śnieżnej aurze pokazują, że mrozy beniaminkowi nie straszne. W końcu Żubry – stworzenia gruboskórne.
– W drużynie nie ma mowy o rozluźnieniu. Zdajemy sobie sprawę, w jakim jesteśmy miejscu, co przed nami i jak trudno będzie z realizacją naszego celu, jakim jest utrzymanie. Chłopcy są w pełni zmobilizowani, pokazują to też wyniki badań, które robimy na bieżąco. Jestem bardzo zadowolony z pracy wykonanej przez zespół – dodaje Tułacz.
– Optymizm budujemy na tym, że w tym okresie wykonaliśmy 100% pracy, jaką zaplanowaliśmy. Liczę jeszcze, że dojdzie dwóch zawodników, którzy obecnie borykają się z urazami – przekonuje trener Puszczy.
Z małoznaczących plusów, obóz w kraju to właśnie okazja, by przystosowywać się do trudnych warunków pogodowych, których można spodziewać się podczas pierwszych kolejek rundy wiosennej. Trzeba także zerwać z mitem, że w Turcji nieprzerwanie świeci słońce.
Ostatnio wspominaliśmy zresztą o kuriozalnym sparingu Lecha Poznań. Od poniedziałku ligowcy w Turcji nie mogą jednak narzekać na pogodę – temperatura pokazuje co najmniej dwudziestkę, nie ma wahań. W porównaniu z poprzednimi latami jest zdecydowanie lepiej.
Jeśli chodzi o klimat, to bezkonkurencyjna jest Hiszpania, którą wybrał ponownie Piast i w tym roku także Stal Mielec. Tam jednak bazy treningowe pozostawiają dużo do życzenia, jest także spora dysproporcja finansowa między lepszymi a słabszymi hotelami.
Chorwacja, gdzie przebywa drużyna Śląska, to także niemalże gwarant idealnych warunków. Sprawdzamy – temperatura waha się między ośmioma a czternastoma stopniami. Opadów – brak.
Jedyny – i znaczący minus – to bazy treningowe. Te nie dojeżdżają. Zupełnie inaczej jest w Turcji.
Pakiet: Platinum
Czym więc urzeka naszych ligowców Turcja? Zapytaliśmy Roberta Stachurę, który organizuje zagraniczne zgrupowania od ponad dziesięciu lat, z czym się wiąże planowanie takiego obozu. Jakie są koszty, jak to wygląda od kulis?
– Orientacyjnie zgrupowania zaczynają się od 75 euro za osobę, jeżeli mówimy o profesjonalnych ośrodkach i boiskach. Ceny sięgają nawet 240 euro, tutaj mówimy już o tych najlepszych hotelach – mówi w rozmowie z nami Stachura. – W pakietach wliczony jest wynajem boiska treningowego, wyżywanie w formie bufetu, transport na obiekty treningowe, pralnia, sale do masażów, konferencji, do spotkań. Wszystko, czego zawodnicy i sztab potrzebują, mają pod ręką.
Dla przykładowego klubu, gdzie zawodnicy i sztab liczą 50 osób, dwutygodniowy obóz oznacza wydatek w wysokości 52,5 tys. euro. W przeliczeniu na złotówki, to około koszty w wysokości 230 tys. zł.
– Wszystko jest planowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Wygląda to tak, że kto jest pierwszy, ten lepszy. Zdarza się, że kluby na ostatni moment czegoś szukają, ale wtedy wszystko jest przebrane – słyszymy.
Raport z Turcji: Czekając na MVP. Luis Fernandez wraca do treningów z Lechią
Jeśli chodzi o standard, konkretne warunki, to występuje w Turcji pełna gama obiektów. Cena determinuje komfort, warunki, to czy boiska treningowe są przy hotelu, czy trzeba dojeżdżać autokarem.
– Najtańsze hotele w Turcji mają odpowiedni poziom. W Polsce trudno byłoby o takie warunki – naturalna trawa itd. Im jest tańszy hotel, tym jest więcej drużyn, wiadomo – po jakimś czasie szybciej się zużywa. Te najtańsze oferty też są w porządku, kluby z niższymi budżetami są zadowolone, obiekty i hotele są w dobrym stanie. Jest wybór jedzenia, przestronne pokoje i możliwość sparingów z drużynami z zagranicy.
– Jeśli chodzi o wybór, to dużo zależy od trenerów, niektórzy chcą mieć boiska treningowe tuż przy hotelu, innym nie przeszkadza dojazd – dodaje Stachura.
W Turcji na najlepsze warunki może liczyć Jagiellonia, Legia, Lech, Raków i Cracovia. Za jakość jednak trzeba dopłacić. Jak opowiada Stachura, na przestrzeni ostatnich lat ceny znacząco poszły w górę. Wpływ ma na to galopująca inflacja. – W szczególności w ostatnim roku. Teraz wszystkie hotele zdrożały o 20-30%. W przeszłości zdarzały się programy lojalnościowe czy długoterminowe umowy na linii hotel – klub, ale przez inflację Turcy boją się podpisywać kontrakty na kilka lat. Każdego roku klub wysyła zapytanie, jest robiona wycena i w ten sposób jest to załatwiane. Nie ma tak jak wcześniej, kiedy można było liczyć na stałe zniżki, na kilkuletnią pracę z danym hotelem. Teraz to się im nie opłaca.
Towarzystwo (nie)mile widziane
Obiektów w Belek nie jest znowu cała masa. Mówimy o kilkunastu hotelach spełniających określone standardy.
Oba kluby Ekstraklasy wybierające jedno miejsce na przygotowania, to także żadna sensacja. Przykładowo Zagłębie Lubin śpi w tym samym miejscu, co Cracovia. – Dostałem sporo telefonów od moich znajomych z Lubina, żeby w wolnej chwili pogadać i wypić kawkę. Nie będzie jednak na to czasu – żartował chociażby nowy prezes „Pasów”, Mateusz Dróżdż, na powitalnej konferencji.
Piłkarze różnych klubów Ekstraklasy może i nie będą wpadać na siebie w korytarzu, jednak mówimy o bardzo dużej liczbie klubów przygotowujących się w Turcji do rozgrywek.
Zapomnijcie o Polsce. Nad Bosforem w styczniu i w lutym przebywa towarzystwo międzynarodowe, egzotyczne, przeróżne.
I bardzo dobrze! Możliwość konfrontacji z drużynami z zagranicy to bowiem kolejny argument po stronie plusów, dlaczego dobrze jest wyjeżdżać. W teorii – drużyna może zmierzyć się z zachodnim pomysłem, trenerzy mogą podpatrzeć, coś zaszczepić w swoim zespole. W praktyce – dla ekstraklasowych szkoleniowców „to podróż w nieznane”. Los na loterii. Raz mierzysz się z częściowo rezerwowym składem, innym razem konfrontacja z ekipą, gdzie część piłkarzy jest testowanych, a nazwiska sprawdzasz przed meczem na Transfermarkcie.
Kto jednak przyjeżdża do Turcji na przygotowania? – Mówimy o gigantycznym zainteresowaniu – przyjeżdżają drużyny z Iranu, Kuwejtu, Korei, Chin. Są też drużyny z Rosji, mają tutaj pozwolenie na przyjazd…
– Z Rosji? – pytamy.
Mamy w pamięci chociażby ostatnie informacje w sprawie sparingu Slovanu Bratysława, który miał w planach zagrać mecz kontrolny z Dynamem Moskwa. Do spotkania na szczęście nie dojdzie, ale sama koncepcja i ogłoszenie przez asystenta słowackiego klubu, Lubosa Bezkovsky’ego było na tyle obrzydliwe, że nakazuje zgłębić temat.
– Przyjeżdżają tutaj, trenują, mieszkańcy nie mają z nimi problemów. Na wakacje przyjeżdżają też turyści i nie widzę, żeby mieli jakiś zakaz. Turcja to w zasadzie jedyny kraj w Europie, który ich otwarcie przyjmuje. Rosyjskich klubów jest naprawdę wiele – opowiada Stachura.
Spojrzenie, nazwijmy to “czysto-biznesowe” organizatorów może (i powinno) nas oburzać. Nie wolno nam zapominać co od blisko dwóch lat dzieje się w Ukrainie. Umierają ludzie, przepadają majątki. Ktoś rzuci, że co mają piłkarze związanego z wojną? To nie jest wymyślona fraza, tak naprawdę powiedział dyrektor generalny wspomnianego Slovana. Darujemy przytoczenie nazwiska.
Najwięcej plusów stoi więc pod kierunkiem tureckim, niewątpliwie najczęściej obleganym przez kluby Ekstraklasy. Powód jest prosty – cena jest adekwatna do jakości.
W tym roku wyłamała się Puszcza, ale nie dlatego że nie boi się zimy, tylko nie może nadwyrężać budżetu. Może to i lepiej? Jeśli zespół z Niepołomic się utrzyma, to będziemy mogli mówić w następnym roku, że zagraniczny wyjazd to nie jest gwarant sportowego wyniku.
Cenny argument dla każdego prezesa klubu, którego exel świeci na czerwono.
WIĘCEJ O PRZYGOTOWANIACH POLSKICH KLUBÓW W TURCJI:
- Nowy zawodnik Warty Poznań? Klub testuje go w Turcji
- Sztylka: Moje zwolnienie ze Śląska? Zero klasy i profesjonalizmu
- “Babiarz, grzej się!”, czyli dlaczego Warta miała na boisku trenera
Fot. Newspix