Reklama

W ostatnim meczu na Euro 2024 Polska pokonała rewelację turnieju

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

15 stycznia 2024, 19:42 • 3 min czytania 4 komentarze

Dobra wiadomość? Polscy piłkarze ręczni zagrali swój najlepszy mecz na Euro 2024. A co za tym idzie wygrali pierwsze spotkanie na tym turnieju, w dodatku z jego rewelacją, czyli Wyspami Owczymi. Zła informacja? Ten triumf nic wielkiego nam nie dał – po zdecydowanych porażkach z Norwegią i Słowenią było jasne, że bez względu na wynik dzisiejszego starcia nie wejdziemy do drugiej rundy.

W ostatnim meczu na Euro 2024 Polska pokonała rewelację turnieju

Jeśli chodzi o liczbę ludności, Wyspy Owcze mieszczą się gdzieś między… Rumią a Białą Podlaską. Okazuje się jednak, że nawet mając nieco ponad 52 tysiące mieszkańców można stworzyć mocną drużynę w piłce ręcznej. Przekonali się o tym Słoweńcy, którzy męczyli się na Euro 2024 z Farerami przez 50 minut, zanim ich pokonali (32:29) i – przede wszystkim – Norwegowie. Jedna z najlepszych drużyn świata zremisowała z underdogiem 26:26. Na trzy minuty przed końcem spotkania Skandynawowie prowadzili z rywalami trzema bramkami i chyba wtedy poczuli, że już jest po zabawie. Cóż, los ich skarcił. A właściwie zrobili to niesamowicie waleczni Farerzy, niesieni w każdym grupowym meczu dopingiem pięciu tysięcy ludzi. To też pokazuje głód sukcesów sportowych w tym kraju – do Niemiec wybrało się około 10% jego populacji!

Liderem drużyny jest Elias Ellefsen a Skipagotu, czyli chłopak pochodzący z wyspy liczącej… 26 osób. To nadzwyczajny talent – MVP i najlepszy snajper zeszłorocznych MŚ do lat 21. Obecnie gra w jednej z najlepszych drużyn globu, czyli THW Kiel. W starciach ze Słowenią i Norwegią trzymał całą grę ofensywną swojego zespołu. Z Polską też wyglądał dobrze – Bartek Bis nie radził sobie z nim tak bardzo, że w 9. minucie miał już na swoim koncie… dwie dwuminutowe kary za faule na Skipagotu.

Drugą wielką osobowością z Wysp Owczych jest Oli Mittun. To z kolei zawodnik z rocznika 2005, który dwa lata temu został wybrany najlepszym szczypiornistą mistrzostw Europy do lat 18.

Jeśli do tego duetu dodamy kilku innych solidnych graczy (jak chociażby bezlitośnie masakrujący nas dziś z rzutów karnych Hakun West Av Teigum z Fuechse Berlin), okazuje się, że Wyspy Owcze zbudowały całkiem dobrą w skali Europy reprezentację, która była… faworytem meczu z Polską – w poprzednich dwóch spotkaniach w Niemczech Farerzy zagrali dużo lepiej niż Biało-Czerwoni.  

Reklama

Nasi, mimo że nie mieli już szans na awans, nie zamierzali jednak w poniedziałek odpuszczać. W pierwszej połowie błyszczał między innymi Jakub Skrzyniarz, który odbił osiem rzutów rywali. W ataku brylował za to Piotr Jędraszczyk. Zawodnik Gwardii Opole wreszcie złapał odpowiednią dynamikę, której brakowało mu w starciu ze Słowenią. W ofensywie pomagał mu Szymon Sićko, wyróżniający się zarówno mocnym rzutem z II linii, jak i dokładnymi podaniami na koło. To wszystko starczyło na wynik 15:15 do przerwy. 

W drugiej połowie Skrzyniarz nie odbijał już piłek tak spektakularnie, za to Sićko wszedł na jeszcze wyższy poziom. Ostatecznie zakończył mecz z bilansem 10 goli na 11 rzutów co jest rewelacyjnym wynikiem. To właśnie Szymon i odrodzony po chorobie Michał Daszek ponieśli nasz zespół do wygranej. W zdobyciu dwóch punktów pomogło też niewątpliwie zmęczenie Farerów. W ostatnim kwadransie meczu widać było, że zacięte boje ze Słowenią i Norwegią dały się wyspiarzom we znaki. Polacy to wykorzystali, dzięki czemu nie zajęliśmy w grupie D ostatniego miejsca. Nie oznacza to oczywiście, że turniej w Niemczech był dla nas udany. Pierwsze dwa spotkania pokazały, że przed Lijewskim i jego zawodnikami jeszcze ogrom pracy, by doszlusować do europejskiej czołówki…

Polska – Wyspy Owcze 32:28 (15:15)

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka ręczna

Komentarze

4 komentarze

Loading...