Reklama

Pójdzie śladami Darwina Nuneza i Enzo Fernandeza? Benfica znów rozbiera latynoski rynek

Dominik Piechota

Autor:Dominik Piechota

06 stycznia 2024, 16:10 • 3 min czytania 2 komentarze

O tym, jak doskonałe rozeznanie w południowoamerykańskim rynku mają skauci Benfiki, pokazały nam już dziesiątki transferów. Ostatnimi majstersztykami są Darwin Nunez kupiony za 34 mln euro i sprzedany do Liverpoolu za 85 mln oraz Enzo Fernandez sprowadzony za 44 mln, by zarobić na nim 121 mln od Chelsea. Materiałem na podobny transfer jest 20-letni napastnik Marcos Leonardo, który dopiero co zanotował historyczny spadek z Santosem do drugiej ligi brazylijskiej. Niełatwy w prowadzeniu, ale niezwykle utalentowany Brazylijczyk może pójść podobną drogą.

Pójdzie śladami Darwina Nuneza i Enzo Fernandeza? Benfica znów rozbiera latynoski rynek

O tragicznym pierwszym w historii spadku Santosu obszernie i ciekawie pisał już Bartłomiej Rabij. W tym tekście od razu podkreślał: „Każdy, kto oglądał Santos w 2023 wie, że skarbem drużyny jest Marcos Leonardo, za którego teraz, po spadku, Europejczycy zapłacą więcej niż 20 mln euro odrzucone latem. Piłkarz już chce wyjechać na Stary Kontynent, a jego agent jest po rozmowach z brazylijskim dyrektorem sportowym Arsenalu, Edu Gasparem”.

I rzeczywiście 20-latek rozmawiał z Arsenalem i wieloma innymi klubami, lecz ostatecznie wylądował w portugalskiej Benfice za 18 milionów euro plus znaczące bonusy dla Santosu, jeśli odpali w Europie. A wiele – na czele z jego umiejętnościami – wskazuje, że może być kolejnym historycznym ruchem klubu z Lizbony. Santos ma bogatą historię sprzedaży talentów na czele z Neymarem, Rodrygo czy Robinho, a Marcos Leonardo ma wszelkie zdolności, by jego nazwiska też zaczęło coś znaczyć na Starym Kontynencie.

Reklama

Świetna technika, wykończenie obiema nogami, dobra główka, kapitalne wyjście na wolne pole, agresywny profil napastnika, który będzie zmorą dla obrońców. To wszystko sprawia, że Benfica od razu wpisała mu klauzulę w wysokości 150 milionów euro. Ryzyko jest jednak spore, bo 20-letni Brazylijczyk ma swoje oczywiste wady takie jak problemy z dyscypliną. Jest chłopakiem trudnym w prowadzeniu i mającym dość krótki lont.

W trudnym momencie sezonu, gdy Santos walczył o utrzymanie, spóźnił się 20 minut na trening, a koledzy oskarżyli go, że jest pijany albo co najmniej wczorajszy. W szatni oczywiście doszło do sprzeczki z trenerem i innymi zawodnikami, Marcos był wściekły o takie zarzuty i nie mógł się uspokoić. Tamte sceny mocno zszargały obraz wcześniejszego idola kibiców Santosu. Mógł odchodzić jako bohater, a ostatecznie zostanie zapamiętany za prowadzenie negocjacji w brzydkim stylu i spadek z płonącymi samochodami zawodników wokół stadionu.

18 milionów za Marcosa Leonardo to i tak promocja. Cena znacząco spadła po spadku do drugiej ligi i negatywnej prasie po występkach Brazylijczyka. Jeśli wszyscy w Europie mówią o jego rodakach Vitorze Roque czy Endricku, to Marcosowi Leonardo też należy się sporo uwagi. Tym bardziej, że akurat on podejmuje się bezpieczniejszego kroku, czyli trafia do klubu prawdopodobnie najlepiej promującego latynoskie talenty na kontynencie. Benfica historię takich transferów ma bardzo bogatą, a Enzo Fernandez czy Darwin Nunez to tylko najświeższe przykłady.

Reklama

Początkowo mama Marcosa zabraniała mu grać w piłkę, bo uważała, że jest to sport przeznaczony dla „przestępców i łajdaków”. Tata nieco na złość swojej partnerce zapisał go do lokalnej drużyny i zachęcał do treningów. Trzeba jednak oddać jego rodzicielce, że jest jakieś ziarnko prawdy w jej słowach. Jeśli lubicie zwariowanych, szurniętych i szalenie utalentowanych latynoskich napastników, być może takich w stylu Darwina Nuneza czy Luisa Suareza, to na pewno przypadnie wam do gustu gra Marcosa Leonardo. Dostępny w lidze portugalskiej już od stycznia!

WIĘCEJ O REPREZENTACJI BRAZYLII:

Fot. SL Benfica

Kiedy tylko może, ucieka do Ameryki Południowej, żeby złapać trochę fantazji i przypomnieć sobie, w jak cywilizowanym, ułożonym świecie żyjemy. Zaczarowany futbolem z krajów Messiego i Neymara, ale ciągnie go wszędzie, gdzie mówią po hiszpańsku albo portugalsku. Mimo że w każdym tygodniu wysłuchuje na przemian o faworyzowaniu Barcelony albo Realu, od dziecka i niezmiennie jest sympatykiem wielkiej Valencii. Wierzy, że piłka to jedynie pretekst, aby porozmawiać o ważniejszych sprawach dla świata, wsiąknąć w nową kulturę i po prostu ruszyć na miejsce, aby namacalnie dotknąć tego klimatu. Przed ołtarzem liga hiszpańska, hobbystycznie romansuje z polskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

2 komentarze

Loading...