Reklama

Legia i Radomiak na minus. Lech i Korona na plus | Niewydrukowana Tabela

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

22 grudnia 2023, 17:28 • 8 min czytania 23 komentarzy

Czas na ostatnią w tym roku „Niewydrukowaną Tabelę”. Na początku omówimy spotkania 19. kolejki oraz zaległy mecz Cracovia – Legia, a później przejdziemy do podsumowania.

Legia i Radomiak na minus. Lech i Korona na plus | Niewydrukowana Tabela

Jedną kontrowersję mieliśmy w derbach Dolnego Śląska. Chodzi o starcie w powietrzu między napastnikiem Zagłębia Juanem Munozem i bramkarzem wrocławian – Rafałem Leszczyńskim. Hiszpan po całym zdarzeniu padł na murawę sygnalizując, że było przewinienie. Tymczasem powtórki pokazały coś zupełnie innego. Golkiper Śląska piąstkuje i jest pierwszy przy piłce. Gracz Miedziowych na dobrą sprawę nie został nawet trafiony. Leszczyński trochę oparł na nim swoją drugą rękę. Sędzia Jarosław Przybył nie dostrzegł przewinienia, podobnie jak jego asystenci na VAR: Piotr Urban i Marek Arys. To była dobra decyzja.

Reklama

Dwie kolejne kontrowersje miały miejsce podczas prawdziwej strzelaniny: Puszcza Niepołomice – Jagiellonia Białystok 3:3. Pierwsza dyskusyjna sytuacja poprzedziła pierwsze trafienie dla nominalnych gospodarzy. Michal Sacek stracił futbolówkę na rzecz Mateusza Cholewiaka. Zawodnik beniaminka dopadł do pressingu, zablokował podanie tak, że piłka trafiła do Artura Siemaszkę, a ten po chwili strzelił gola. Tak na dobrą sprawę jest dostępna tylko jedna powtórka całego zajścia. Z niej nie do końca można stwierdzić czy Cholewiak faulował. Jeżeli tak, to przewinienie było bardzo subtelne. Wiemy jednak, że na ławce Jagi były duże pretensje o tę akcję.

O ile tam można było mieć jakieś wątpliwości, o tyle nikt nie powinien mieć takich przy kolejnej sytuacji. Tutaj sędzia Bartosz Frankowski słusznie podyktował karnego za faul Jose Naranjo. Hiszpan zupełnie niepotrzebnie machnął nogą i trafił nią w Romana Jakubę z Puszczy. Ten nawet nie był w stanie przyjąć piłki, a hiszpański skrzydłowy Jagi kopnął go. Być może nawet Naranjo delikatnie musnął futbolówkę czubkiem buta, ale wcześniej trafił w nogę przeciwnika. Głupota piłkarza Jagiellonii, bo zrobił to w momencie, kiedy rywal nie panował nad piłką. Inna sprawa, że Jakuba dość teatralnie upadł. „Jedenastka” się jednak należała. Naranjo dał pretekst. Arbitrzy na VAR: Wojciech Myć i Radosław Siejka nie zmienili boiskowej decyzji. Przychylamy się do takiej oceny.

I jesteśmy przy największej kontrowersji i niestety największym błędzie 19. kolejki. Chodzi o spotkanie Radomiak – Lech (2:2) i zdarzenie z 74. minuty, kiedy goście prowadzili jeszcze 2:0. Leonardo Rocha zgrał piłkę głową w kierunku Dawida Abramowicza i ten po chwili został powalony na murawę pod naciskiem Bartosza Salamona. Wszyscy koncentrowali się na tym, że obrońca Lecha położył się ciałem na rywala. Tymczasem w tej sytuacji był faul, ale zupełnie gdzie indziej. Otóż do kontaktu między zawodnikami dochodzi w zasadzie w trzech miejscach. Salamon trafia zawodnika Radomiaka: kolanem w udo (okolice mięśnia dwugłowego), goleniem w łydkę i czubkiem buta w okolice pięty.

Reklama

Jak widać na powyższym screenie sędzia Daniel Stefański nie mógł tego widzieć, bo wszystko najlepiej było widoczne zza bramki. Pytanie jednak, co zrobili w tej sytuacji arbitrzy na VAR: Damian Kos i Bartosz Heinig? Wiemy, że sytuacja była analizowana. Ostatecznie sędziowie z wozu ocenili, że był… spalony. W Lidze+ Extra nałożyli swoje linie i wyszło, że ofsajdu nie było. Wyszedł jeden wielki wielbłąd zespołu sędziowskiego.

Tej decyzji nie da się obronić w żaden sposób. Radomiak został pozbawiony karnego. Musimy więc zweryfikować wynik meczu. Zgodnie z zasadami „Niewydrukowanej” gospodarze dostają dodatkowego gola i dostają dwa punkty extra. Jedno „oczko” zabieramy gościom z Poznania.

Przenosimy się do Łodzi na pojedynek „Czerwonych Latarni”, gdzie trzeba wyjaśnić dlaczego Niebiescy nie wykonywali karnego po starciu: Engjella Hotiego (ŁKS) z Arturem Pląskowskim (Ruch). Otóż ten drugi kopnął pierwszego. Wcześniej pomocnik łodzian wygrał walkę o pozycję.

Pierwotnie sędzia Krzysztof Jakubik wskazał na „wapno”, ale po konsultacji z siedzącymi w wozie Jarosławem Przybyłem i Arkadiuszem Kamilem Wójcikiem zmienił zdanie. I całe szczęście! Arbiter przyznał się do swojego błędu. Brawo, nie zawsze jest to zasadą!

Teraz jesteśmy już pod Jasną Górę, gdzie sędzia Tomasz Musiał aż trzykrotnie musiał biegać do monitora. Pierwszy raz zrobił to, kiedy trzeba było ocenić czy Jakub Konstantyn pomagał sobie ręką (w tym konkretnym przypadku przedramieniem lub okolicą bicepsa) przy przyjęciu piłki.

Tak w istocie było, co jeszcze potwierdza grafika z przepisów gry w piłkę. To wytyczne IFAB:

Zgodnie z tym obrazkiem to było przewinienie. Szkoda, bo Korona wyprowadziła kapitalną akcję z dużą liczbą podań, co skończyło się trafieniem. Niestety dla gości, anulowanym.

Nie był to koniec kontrowersji w tym spotkaniu. W doliczonym czasie wydawało się, że kielczanie będą wykonywali rzut karny. Wszystko przez to, że Adnan Kovacević zablokował łokciem strzał głową Adriana Dalmau.

Gdyby trzeba było rozsądzić tylko na zasadzie tych klatek z góry, to „jedenastka” dla Korony byłaby pewna. Arbitrzy na VAR dopatrzyli się jednak, że w momencie walki o pozycję Dalmau stratował Władysława Koczerhina. Zespół sędziowski miał rację. To był faul zawodnika gości.

Nie było to koniec dyskusyjnych sytuacji, bo w samej końcówce Raków miał rzut karny po tym, jak piłkę ręką dotknął Miłosz Trojak. Defensor Korony zrobił to we własnej szesnastce. Ante Crnac chciał go minąć przyjęciem futbolówki, a ten ratował się nieprzepisowym zagraniem. Fabian Piasecki ostatecznie zmarnował „jedenastkę” (dobitkę też) i mecz zakończył się jednobramkową wygraną mistrzów Polski.

Sytuację powyżej przytaczamy, bo bardzo podobna miała miejsce w meczu Legia – Cracovia (2:0) i sędzia Łukasz Kuźma nie podyktował karnego dla Pasów. VARowcy: Paweł Malec i Konrad Sapela nie wyprowadzili go z błędnego przekonania.

Dlaczego akcje z Częstochowy i Warszawy są do siebie podobne? Bo w obu napastnicy zyskali przewagę przyjęciem piłki i gdyby nie zagranie ręka rywala, to doszliby do okazji strzeleckiej. Patryk Makuch z Cracovii i Crnac mieli kontrolę nad futbolówką, przez co oszukali przeciwnika przyjęciem, które było od razu zwodem. Przy Łazienkowskiej Steve Kapuadi ratował się zagraniem ręką. Jej ułożenie – podobnie jak Trojaka – nie było naturalne. To musiało być „wapno”, ale nie było.

Legia wygrała ostatecznie 2:0, więc ten jeden karny nie zmieniłby ostatecznie rozstrzygnięcia. Niemniej Cracovia dostaje punkt w „sędzia zaszkodził”, a Legia w „sędzia pomógł”.

W tym meczu została podyktowana „jedenastka”, ale na korzyść gospodarzy. W zasadzie nie jest to kontrowersja, ale fajny przykład. Kamil Glik powiększył obrys swojego ciała. Dodatkowo ręka i ramię nie były ustawione naturalnie. Dlatego sędzia Kuźma słusznie zdecydował o podyktowaniu karnego.

Trzy kolejne sporne akcje miały miejsce w zaległym meczu Cracovia – Legia (2:0). Pierwsza to przypadkowe nastąpnięcie, którego dopuścił się Yuri Ribeiro względem Karola Knapa. Portugalczyk zrobił to totalnie nieumyślnie. Wygląda na to, że w ogóle nie widział zawodnika Pasów. Co więcej, w okolicy obu panów nie było piłki. Sędzia Karol Arys nie dopatrzył się tu przewinienia i też jesteśmy bliżej takiej decyzji.

Następna omawiana akcja to potencjalny karny dla Legii. Potencjalny, ale gdyby został podyktowany, to w świetle obowiązujących przepisów byłby niesłuszny. Przede wszystkim Arttu Hoskonen naturalnie trzyma ręce i ramiona. Okolicznością łagodzącą jest też bardzo bliska odległość w jakiej znajdował się względem Fina Marc Gual. Ponadto w przeciwieństwie do sytuacji z udziałem Crnaca i Makucha tutaj napastnik Legii nie miałby żadnej kontroli nad futbolówką po swoim zagraniu. Można też odnieść wrażenie, że dosłownie nastrzelił piłką w rękę rywala. Poza tym piłka leciała w kierunku innych obrońców Cracovii. To wszystko sprawia, że sędzia Arys dobrze ocenił całe zdarzenie i nie podyktował „jedenastki” dla wicemistrzów Polski.

Ostatnia sporna historia, to starcie przy linii bocznej Juergena Elitima z rezerwowym gospodarzy Pawłem Jaroszyńskim. Kolumbijczyk chciał szybko złapać piłkę, żeby wyrzucić ją z autu i wpadł w rozgrzewającego się lewego obrońcę Pasów. Ten doskonale wiedział, gdzie znajduje się zawodnik Legii i szturchnął go łokciem w okolice klatki piersiowej. Nie było to klasyczne uderzenie łokciem, bo zabrakło odpowiedniej dynamiki i siły. To nierozsądne zachowanie rezerwowego, za które powinien otrzymać żółtą kartkę. Tak finalnie się nie stało, co jest drobnym błędem sędziego Arysa. Elitim w tej sytuacji przyaktorzył, bo łokieć Jaroszyńskiego wylądował w okolicach klatki piersiowej, a piłkarz Legii złapał się za twarz.

To tyle jeżeli chodzi o kontrowersje z ostatnich w tym roku meczów. Jedyna weryfikacja wyniku: spotkanie Radomiak – Lech (2:2). Wychodzi na to, że John van den Brom powinien kończyć przygodę z Kolejorzem porażką.

Podsumowanie

Jesienią najwięcej punktów po błędnych decyzjach sędziów i VAR straciły Legia i Radomiak. U nas wicemistrzowie Polski traciliby jednak również dziewięć punktów w tabeli do Śląska, bo błędy arbitrów zabrały wrocławskiemu liderowi dwa oczka. W podobnej sytuacji do WKS-u są jeszcze: Zagłębie Lubin i Stal Mielec, które również są dwa „oczka” w plecy.

Najwięcej na wpadkach rozjemców zyskała Korona Kielce, bo cztery punkty. Drugi w tej klasyfikacji jest poznański Lech (trzy pkt extra), a następne: Jagiellonia, Górnik Zabrze i Ruch Chorzów (po dwa).

Największy błąd sędziów w minionej rundzie był autorstwa Damiana Sylwestrzaka. Chodzi o druą żółta kartkę dla Josue w meczu Piast – Legia (1:1). Tam był faul „widmo”, bo to legionista był faulowany. Komisja Ligi anulowała ten kartonik, ale legionistom nikt nie dodał dwóch punktów, które bezpowrotnie uciekły. Drużyna z Warszawy musiała grać w Gliwicach ponad 48 minut w osłabieniu.

Jeszcze ciekawa statystyka z Canal+. Okazuje się, że sędziowie w tym sezonie i tak popełniają mniej błędów niż w poprzednich sezonach na tym etapie rozgrywek.

O ile te błędy arbitrów boiskowych są w jakimś sensie wkalkulowane, o tyle wpadki tych przy VAR (w dobie używania technologii) są już jakimś kuriozum.

Wiele wskazuje na to, że wiosną polska Ekstraklasa będzie mogła testować nowy protokół VAR. Będzie można na przykład weryfikować zasadność drugiej żółtej kartki. Dzięki temu taki wielbłąd jak ten z Josue nie powinien się już przytrafiać. Inne ligi wprowadzają ogólnodostępność ścieżek audio rozmów sędziów z asystentami VAR, tak aby podejmowane decyzje były słyszalne zarówno dla kibiców na stadionach, jak również dla telewidzów. To może wpłynąć na większe zrozumienie arbitrów, ale także atrakcyjność spotkań. Fajnie by było gdyby również u nas coś takiego zostało wprowadzone od nowej rundy.

Poniżej sprawdzajcie ostatnią „Niewydrukowaną Tabelę” w tym roku. Z tym cyklem wracamy w lutym przy okazji pierwszej kolejki Ekstraklasy w rundzie wiosennej.

WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE:

Screeny/grafiki: Canal+ Sport, Canal+ Online

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

23 komentarzy

Loading...