Deontay Wilder znany jest ze swoich nokautów, z ekscentrycznych zachowań przed walkami, z megalomanii, z chęci posiadania “trupa w rekordzie”, a jeszcze jakiś czas temu również z posiadanego pasa federacji WBC. Co skłoniło go do boksowania? Jaki na to wpływ miała jego córka? O czym marzył? Warto poznać go nieco lepiej przed jutrzejszą galą w Arabii Saudyjskiej.
– Cały obraz miałem zamglony, byłem wystraszony. Doświadczyłem krótkoterminowej utraty pamięci po walce z Wilderem w 2021 roku. Gdy byłem już w domu, cała moja głowa pokryła się guzami rozmiarów piłki do tenisa i nie pamiętam do teraz, ile razy traciłem równowagę – napisał Tyson Fury w swojej autobiografii o rewanżowym starciu z Wilderem.
Deontay Leshun Wilder urodził się 22 października 1985 roku w Tuscaloosa w stanie Alabama. W liceum jego ulubionymi sportami były futbol amerykański i koszykówka.
Podobnie jak wszystkie tamtejsze dzieciaki, dorastał marząc o zielonym boisku na stadionie Bryant-Denny. Miał trzy siostry i młodszego brata, który później poszedł w jego ślady i został pięściarzem. Urodził się w bardzo wierzącej rodzinie, sam co tydzień regularnie pojawiał się w kościele. Po ukończeniu szkoły średniej uczęszczał do Shelton State Community College, lecz nigdy nie uczył się zbyt dobrze.
– Wszystko kręci się wokół [futbolowej] drużyny Alabamy. Jako dziecko, twoje nadzieje i marzenia koncentrują się na grze dla tych chłopaków – mówił Wilder o swoim dzieciństwie.
Dorosłość uderzyła go jednak szybko i mocno, a on jeszcze wówczas nie potrafił trzymać gardy. W okolicach 2005 roku 20-letni Wilder związał się z Helen Duncan. 20 marca tego samego roku na świat przyszła ich córka – Naieya.
Narodziny dziecka przerwały jego marzenia o futbolu, bowiem u dziewczynki zdiagnozowano rozszczep kręgosłupa. Wyniszczające i bardzo kosztowne schorzenie. Naieya z determinacją godną zawodowego pięściarza zadziwiła wszystkich, gdy zaczęła oddychać samodzielnie w momencie, w którym “powinna” potrzebować respiratora, oraz gdy porzuciła chodzik na rzecz zajęć gimnastycznych. To zmobilizowało młodego ojca do podjęcia najważniejszej walki w swoim życiu. Walki, w której nie był faworytem, bowiem po drugiej stronie stały złe prognozy lekarzy i stosy rachunków za leczenie. Deontay Wilder porzucił więc studia i zaczął łapać się każdej możliwej pracy. Został kelnerem w sieciówce Red Lobster, dorabiając także jako kierowca ciężarówki w Greene Beverage.
Christina Knight, specjalistka ds. obsługi w Red Lobster, była świadkiem jego rozmowy kwalifikacyjnej. Opowiadała później, że kiedy powiedział kierownikowi, że szuka drugiej pracy, aby zapewnić opiekę medyczną swojej córce z powodu diagnozy rozszczepu kręgosłupa, dostał momentalnie zielone światło. Knight dodała, że Wilder umieścił zdjęcie Naieyi w pobliżu swojego stanowiska w kuchni, aby przypominało mu ono, dlaczego pracuje na dwóch etatach.
W Greene Beverage najpierw zajmował się samą pracą magazynową. Młody mężczyzna imponował swoimi warunkami fizycznymi, które pozwalały mu pracować ciężej. Zamiast ładować od 10 do 12 skrzynek z butelkami piwa jak inni, Wilder ładował 14 skrzynek na wózek. Potem 16. Po kilku miesiącach poprosił o pozwolenie na zostanie kierowcą ciężarówki. Była to szansa na zarobienie większych pieniędzy i zdobycie potencjalnego zabezpieczenia pracy, ponieważ komercyjne prawo jazdy w tamtym okresie było na wagę złota.
Jaką osobą był wtedy Wilder?
– W Greene Beverage Co. jego dawni szefowie i współpracownicy uśmiechają się na wspomnienie tego młodego mężczyzny. Powiedz jego imię w Red Lobster, a mężczyźni i kobiety zaczną opowiadać historie o jego oddanym, ale również beztroskim podejściu do pracy. Wszyscy promienieją dumą i wzruszeniem na myśl o jego drodze od ciężko pracującego absolwenta college’u do medalisty olimpijskiego – czytamy na portalu tuscaloosanews.com.
– Był po prostu kimś, komu trzeba było kibicować. W dzisiejszych czasach kibicujemy wielu sportowcom… ale on jest kimś więcej niż tylko dobrym sportowcem. Był dobrym człowiekiem, zanim jeszcze założył rękawice. To ekscytujące widzieć, jak przytrafia się to takiemu facetowi – mówił Chuck Tucker, menedżer Greene Beverage i ostatni przełożony Wildera w firmie.
Dwa etaty to było jednak wciąż za mało, dlatego 21-letni wówczas Wilder zaczął widzieć świat w coraz ciemniejszych barwach i w tamtym okresie poważnie rozważał popełnienie samobójstwa.
– Nie myślisz o tym, jaki wpływ to będzie miało na twoją rodzinę, twoją córkę i tak dalej… W tym stanie umysłu po prostu stajesz się samolubny, pochłania cię ból wewnętrzny i zewnętrzny, który w takim momencie odczuwasz – wspominał później.
“The Bronze Bomber” potrzebował czegoś niezwykłego, co natychmiastowo poprawi jego sytuację. Koszykówka i futbol amerykański to były już dla niego zamknięte drogi, lecz razem ze swoim przyjacielem wpadli na pomysł, aby spróbować właśnie w ringu.
– Nie miałem pojęcia o tym sporcie i o tym, jak to działa. Myślałem, że każdy, kto wchodzi na ring, zarabia dużo pieniędzy. Nie wiedziałem, że to proces. Wiedziałem za to, że mam wystarczające umiejętności, dobre ręce, zalążek nabytej na ulicy wprawy – mówił.
Mniej więcej w tamtym okresie Wilder nawiązał kontakt z trenerem, który szukał talentów. Jay Deas był na początku bardziej zainteresowany przyjacielem Deontaya, lecz pierwsze treningi zmieniły jego zdanie. Zmieniły też świat Wildera.
– Kiedy wszedłem na salę bokserską, to była miłość od pierwszego wejrzenia. Wiedziałem, że to właściwe miejsce dla mnie. To była muzyka dla moich uszu. Widzieć worki treningowe, sparingi chłopaków, słyszeć ich rozmowy towarzyskie. To był ten jeden moment, w którym uświadamiasz sobie, że to jest to, co chcesz robić – wspominał.
Co ciekawe, trener, który zaprowadził Wildera pierwszy raz na salę bokserską, był u jego boku aż do zdobycia mistrzostwa świata wagi ciężkiej. Czy od początku widoczny był aż taki potencjał? Trener Deas w pierwszej chwili uważał Wildera za imponujący, atletyczny i wysoki okaz fizyczny, lecz wówczas bardziej chciał poznać jego wnętrze:
– Przychodziło do nas wielu ludzi z różnych środowisk. Niektórzy z nich mieli prawdziwy potencjał sportowy. Ale to nie jest łatwy sport. Spotkałem wielu ludzi, którzy przychodzą i mówią, że chcą robić to, tamto i jeszcze to. Ale kiedy dowiadują się, ile to pracy, nie są już tak zainteresowani. Ale on był. Pracował tak samo ciężko, gdy nie wiedział, że go obserwuję, jak wtedy, gdy wiedział, że na niego patrzę. I to było niezwykłe – opowiadał.
Deontay Wilder łączył w tamtym czasie treningi z pracą na dwóch etatach.
– Nie mam pojęcia, jak mógł robić to, co robił i nadal pracować – mówiła Yolanda Ball, pracownica restauracji Red Lobster.
– Wiedziałeś, że był zmotywowany. Wiedziałeś, że ma córkę, którą próbuje się zaopiekować. Boks był jego najlepszą szansą – mówił Tucker.
Lee Munsell, recepcjonistka w Greene Beverage, opowiadała, że docenia nie tylko sukces Wildera, ale także jego sposób patrzenia na świat: – To najbardziej mnie przekonuje w Deontayu… Cokolwiek robi, ma poczucie, że właśnie tak ma się stać i jest we właściwym miejscu, wspierany przez Boga – mówiła.
Zaledwie trzy lata zajęło Wilderowi zdobycie mistrzostwa USA w wadze do 91 kg i wygranie turnieju “Złotych Rękawic”, gdzie pokonał w finale faworyzowanego mistrza świata kadetów Isiaha Thomasa. Na zawodowym ringu od 2008 roku do 2014 stoczył 32 walki i… wszystkie wygrał przez nokaut.
– Postawiłem sobie za cel tylko 10 lat w tym zawodzie. Jeśli kiedykolwiek poczuję, że nie ma już niczego do nauczenia się, nie chcę już tego robić. Zawsze chcę się uczyć. Przechodzić od dobrego do świetnego. A kiedy stanę się świetny, chcę przejść od świetnego do wspaniałego. Do genialnego. Zawsze są jakieś poziomy, a ja chcę osiągnąć je wszystkie – mówił.
Pięściarz w tamtym okresie nie kupił sobie jeszcze publiczności. Zadawano pytania – czy potrafi wytrzymać więcej niż kilka rund? Ma mocną szczękę? Kiedy ktoś poważny wreszcie go przetestuje?
Odpowiedź przyszła w 2015 roku, gdy naprzeciwko Wildera stanął rywal z wówczas najwyższej półki – Bermane Stiverne. Stawką był pas WBC.
– To będzie walka, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Nie jestem taksówkarzem. Nie jestem bokserem jednego uderzenia. To jest prawdziwa walka – mówił przed starciem rywal Wildera.
“The Bronze Bomber” postanowił odpowiedzieć na wszystkie rzucane mu pytania i przeboksował ze Stiverne pełen dystans, wygrywając pewnie po jednogłośnej decyzji. Został mistrzem i zadedykował swoje zwycięstwo córce oraz Muhammadowi Ali, który tego dnia kończył 73 lata.
– Nazywam ring dżunglą, w której jestem lwem. Sposób, w jaki się poruszam, sposób, w jaki myślę, sposób, w jaki widzę ciosy, zanim nadejdą. Zanim moi trenerzy coś mi powiedzą, ja już to widzę. Zanim osiągnę swój szczyt, będę siłą, z którą trzeba się liczyć. Będę prawdziwą bestią. Wciąż jestem dzieckiem w grze. Poszedłem na siłownię w wieku 20 lat. Oficjalnie zacząłem boksować w wieku 21 lat. Mam teraz 29 lat i nic mi się nie dzieje. Wciąż jestem świeży. Dobrze wyglądam, dobrze brzmię, dobrze się odżywiam. Jestem zdrowy. Będzie dobrze, stary. Nie mogę się doczekać. To dla mnie ekscytujący czas – opowiadał w tamtym okresie.
– Ludzie mówili mi: lepiej miej kontrakt w ręku. Kiedy wejdzie na podium, będzie zawodowym bokserem, a ktoś przyleci i go ukradnie… Nigdy nie podpisałem kontraktu. Po prostu nigdy nie przyszło mi do głowy, że miałoby to sens. Zawsze byłem wobec niego lojalny, a on zawsze był lojalny wobec mnie – mówił o swoim podopiecznym Deas.
Deontay Wilder bronił pasa po raz pierwszy w swojej rodzinnej Alabamie, starciu z Ericem Moliną, które odbyło się 13 czerwca 2015 roku. W walce pełni dominował mistrz, który kilkukrotnie powalał rywala, aż wreszcie dokończył dzieła zniszczenia w dziewiątej rundzie, nokautując pretendenta. Po zwycięstwie docenił swojego rywala:
– Byłem naprawdę zaskoczony, że ciągle wstawał i dalej napierał. Wiele osób mówiło, że nawet nie zdoła podjąć próby, że nie przetrwa. Było wiele głosów wątpiących, ale pokazał dużo serca i potrzebowałem właśnie takiego wojownika do walki w Alabamie.
Późniejsze szlaki Wildera są już znane wszystkim fanom boksu. Zmasakrowanie Johanna Duhaupasa, nokaut roku na Arturze Szpilce po którym Wilder modlił się w myślach o życie rywala, wygrana z Chrisem Arreolą, z Geraldem Washingtonem, kolejny raz ze Stiverne, którego tym razem odprawił pięknym nokautem w pierwszej rundzie, z Luisem Ortizem, pozwalając mu marzyć aż do dziesiątej rundy…
Aż nadszedł czas wielkich wojen z Tysonem Furym, które już zapisały się w historii boksu jako legendarne starcia.
Deontay Wilder do dziś stoczył w zawodowym boksie 46 walk. Wygrał 43 z nich, a pozostałe “plamy” w postaci dwóch porażek i jednego remisu sprawił mu ten sam człowiek – właśnie Tyson Fury.
Wiler obecnie 38 lat, więc dziś już wiemy, że nie dotrzymał swojego słowa o zakończeniu kariery po dekadzie – jest to zresztą przypadek wielu pięściarzy. Na 2024 rok Amerykanin też ma już wielkie plany i ochoczo podsyca plotki o potyczce z Anthonym Joshuą:
– Nie mogę tego oszacować dokładnie, ale to jest możliwe. Wydaje mi się, że jest duża szansa na taki pojedynek – mówi.
Teraz przed nim jednak ważniejsze zadanie. Już jutro w Arabii Saudyjskiej zmierzy się z Josephem Parkerem w co-main evencie gali Day of Reckoning, na której zawalczy też… Joshua.
Fot. Newspix