Reklama

Kielce zdobyte! Wielki sukces Wisły Płock

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

20 grudnia 2023, 23:21 • 4 min czytania 8 komentarzy

W roku, w którym Wisła Płock wygrała ostatni mecz w Kielcach, Adam Małysz kończył sportową karierę, Robert Kubica miał poważny wypadek Skodą, a Tomasz Adamek krzyżował rękawice z Witalijem Kliczko. Nafciarze nie byli w stanie pokonać odwiecznego rywala na wyjeździe od maja 2011! Gdy już to zrobili, to z przytupem – jedną bramką, po golu Michała Daszka zdobytym w ostatnich sekundach spotkania.

Kielce zdobyte! Wielki sukces Wisły Płock

Cztery czerwone kartki, siedemnaście dwuminutowych kar (!), pierdyliard przerw w grze w efekcie czego pierwsza połowa trwała… 48 minut. Oglądając to spotkanie długimi momentami człowiek miał wrażenie, że to nie mecz piłki ręcznej, a raczej gala MMA, którą można by było reklamować hasłem typu: “Hala Legionów. Ostateczne starcie.” Jedni i drudzy wyszli na parkiet z tą samą myślą: nie dać się złamać rywalowi. Jedni i drudzy musieli przez pełnych 60 minut rywalizować nie tylko z mocnym przeciwnikiem, ale i z własnymi nerwami. O tym, że nie jest to łatwe, przekonał się Arkadiusz Moryto, zawodnik absolutnie wybitny, skrzydłowy światowej klasy, który… nie trafił z sześciu metrów do pustej bramki. Rzucił piłkę kozłem, tak nieprecyzyjnym, że ta odbiła się od parkietu, a następnie od poprzeczki. Coś nieprawdopodobnego. Niespotykanego.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Kielcom należą się brawa, bo mimo takich wpadek walczyły do końca. Industria straciła najpierw Artsema Karaleka, a potem Tomasza Gębalę, czyli dwóch kluczowych obrońców. Obaj wylatywali z parkietu za czerwone kartki. Były to duże osłabienia, ale nie złamały hartu ducha gospodarzy, którzy zdołali wyjść z beznadziejnego wyniku 18:24 do remisu 28:28. 

Wisła była jednak jeszcze lepsza. Przede wszystkim – miała Marcela Jastrzębskiego. O tym, że świat potrafi wyprodukować wybitnego sportowca z 2003 rocznika, wiedzą wszyscy, którzy śledzą w tym sezonie Real Madryt i Jude’a Bellinghama. To skala globalna, a w lokalnej szalał dziś jego rówieśnik, bramkarz Nafciarzy. 

Reklama

W pierwszej połowie odbił 42% (!) rzutów rywali, co przy takiej rywalizacji jest wynikiem fenomenalnym. I nawet jeśli w drugiej odsłonie nieco obniżył loty, to właśnie jego kapitalne interwencje z premierowych 30 minut okazały się dla płocczan kluczowe. Podobnie jak gra Mirsada Terzicia. Facet ma 40 lat, a na parkiecie w obronie prezentuje entuzjazm nastolatka, rozgrywającego pierwszy zawodowy sezon. Nigdy nie odpuszcza, co dziś niesamowicie pomogło gościom. Szczególnie, że jeszcze w pierwszej połowie czerwoną kartkę obejrzał inny ważny defensor – Abel Serdio.

Wisła jednak nie pękła, w czym wielki udział miał też Miha Zarabec. Były środkowy THW Kiel w pierwszej połowie “ciągnął” całą ofensywną grę Nafciarzy. W drugiej – podobnie jak Jastrzębski – nieco przysiadł, ale wtedy za kierownicę złapał Gergo Fazekas, kolejne złote dziecko z rocznika 2003. Złapał jest tu w sumie słowem-kluczem, ponieważ Węgier niesamowicie gra 1 na 1, w związku z czym kieleccy obrońcy wielokrotnie musieli się uciekać do chwytania go w pas, żeby jakkolwiek sobie z tym gościem poradzić. 

Wisła przyjechała do Kielc pokrzepiona triumfem w Lidze Mistrzów nad europejskim potentatem, czyli Veszprem. 7 grudnia w Orlen Arenie padł wynik 37:30. Ta wygrana ewidentnie pozwoliła uwierzyć Nafciarzom, że Hala Legionów także jest do zdobycia. Zrobili to, a architektem spajającym cały sukces jest oczywiście Xavi Sabate. Hiszpański szkoleniowiec prowadzi klub od 2018 roku i momentami zachowuje się tak, jakby misją jego życia było odebranie Industrii mistrzostwa Polski. Odniosłem takie wrażenie kilkanaście miesięcy temu, gdy rozmawiałem z nim przed jednym z treningów płocczan. Zaangażowanie, z jakim opowiadał o tej rywalizacji, było takie, jakby wychował się w Płocku lub w Kielcach, a nie na Półwyspie Iberyjskim. Pozostali zagraniczni zawodnicy Wisły pokazali dziś podobną ambicję.

Efektem wygrana, która sprawia, że może to być najciekawszy sezon od lat – przypomnę, że w obecnych rozgrywkach powracamy do fazy play-off. Co oznacza, że mistrzem Polski będzie ta drużyna, która wygra dwa mecze o złoto.

Czyli w najlepszym wypadku kibiców handballa czekają jeszcze cztery starcia na linii Wisła – Industria: najpierw rewanż w Orlen Arenie w fazie zasadniczej, a potem ewentualne trzy finały! Jeśli będą to tak emocjonujące starcia, jak to dzisiejsze, wiosną 2024 roku w Płocku i Kielcach próżno będzie szukać dorosłych kibiców piłki ręcznej bez siwych włosów na głowie.

Reklama

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka ręczna

Komentarze

8 komentarzy

Loading...