Reklama

Tanona: Nie takie Molde straszne

Paweł Tanona

Autor:Paweł Tanona

18 grudnia 2023, 19:01 • 9 min czytania 16 komentarzy

Los ponownie złączył ze sobą kluby z Polski i Norwegii. Tym razem w fazie pucharowej Ligi Konferencji zmierzą się ze sobą Legia Warszawa i Molde FK. Obie drużyny uniknęły w poniedziałkowym losowaniu najtrudniejszych rywali i mogą z optymizmem podchodzić do tego dwumeczu. Molde za sobą co prawda nieco słabszy rok, ale w Norwegii zakładają, że najgorsze jednak już za nimi.

Tanona: Nie takie Molde straszne

Molde FK zostało założone w 1911 roku, ale na pierwsze sukcesy musiało czekać kilkadziesiąt lat. Pierwszy ligowy medal wylądował na szyjach graczy MFK w 1974, kiedy to zakończyli rozgrywki na drugim miejscu za Vikingiem Stavanger. Pierwsze trofeum trafiło do gabloty w 1994 roku po wygranej w Pucharze Norwegii. Z kolei ostatnia dekada to najlepszy czas w historii klubu. Od 2011 roku Molde pięciokrotnie zdobywało mistrzostwo Norwegii, a od 2013 roku czterokrotnie triumfowało w krajowym pucharze.

W europejskich pucharach Molde wraca do fazy pucharowej po dwóch latach przerwy. W sezonie 2020/21 drużyna Erlinga Moe zajęło drugie miejsce w Lidze Europy za Arsenalem, a przed Rapidem Wiedeń i Dundalk. W 1/16 finału Molde poradziło sobie z Hoffenheim, a w 1/8 finału minimalnie lepsza okazała się być Granada. Przed rokiem MFK pierwszy raz grało w grupie Ligi Konferencji, gdzie zajęło trzecie miejsce w grupie i musiało uznać wyższość Gent i Djurgården.

Kryzys Molde

Molde miniony sezon Eliteserien zakończyło na piątym miejscu. W tym momencie musimy przypomnieć, że w Norwegii gra się systemem wiosna-jesień i Skandynawowie mają teraz bardzo długą przerwę od ligowego grania, ponieważ nowe rozgrywki rozpoczną dopiero w kwietniu. Podopieczni Erlinga Moe byli typowani do walki o mistrzostwo z Bodø/Glimt, więc pierwszy sezon od 2016 roku poza podium trzeba rozpatrywać w kategoriach ogromnego rozczarowania. Nawet w Norwegii mają problem, aby jednoznacznie określić, co było powodem tak słabego roku. Po porażce 1:4 z Tromsø, ale jeszcze przed ostatnimi rozstrzygnięciami w Europie i europejskich pucharach, Jesper Mathisen, ekspert stacji TV2, mówił tak:

– Jeśli zobaczymy, jakim składem Molde wychodzi na mecze i kto wchodzi z ławki, mówi nam samo, że ta drużyna gra znacznie poniżej możliwości i rozczarowuje. Ale jednocześnie mogą awansować do fazy pucharowej europejskich pucharów i wygrać Puchar Norwegii. To jest niesamowity paradoks. Nie mam analizy, dlaczego tak jest. Mam jednak nadzieję, że wiedzą to w klubie.

Reklama

Z kolei Anders Fostervold, legenda Molde, przyczyn szuka w odejściu Siverta Mannsverka i kontuzji Martina Linnesa. Dodatkowo, według niego, intensywność treningów była zbyt niska, co przekładało się na mniejsze zaangażowanie podczas meczów. Z drugiej jednak strony Molde zanotowało fatalne wejście w sezon – w pierwszych dziesięciu kolejkach Molde poniosło aż pięć porażek. Wtedy Mannsverk jeszcze był piłkarzem MFK, a Linnes był zdrowy.

Jeśli popatrzymy na kadrę pięciokrotnych mistrzów Norwegii, należy zgodzić się ze słowami Mathisena. Z takimi piłkarzami w składzie Molde powinno walczyć o znacznie wyższe cele, niż zaledwie piąte miejsce. Trudno jednak wszystko zrzucać tu na pech czy nieskuteczność, jeśli mówimy o perspektywie całego roku. Zwłaszcza że to drużyna, od której więcej goli strzeliło tylko Bodø/Glimt, miała piątą defensywę w stawce i zachowała czyste konto w 1/3 meczów.

Jak gra Molde?

Lepiej było jednak w innych rozgrywkach. W eliminacjach Ligi Mistrzów Molde dotarło do fazy-play-off, gdzie minimalnie przegrało z Galatasaray, ale zostawiło po sobie bardzo dobre wrażenie. Norwegowie zagrali jedne z najlepszych 180 minut w sezonie i mogli odczuwać ogromny niedosyt. W fazie grupowej Ligi Europy Molde dwukrotnie przegrało z Bayerem Leverkusen, a zderzenie z liderem Bundesligi było bardzo bolesne.

Z Karabachem Molde pokazało swoje dwie twarze. Fatalny mecz wyjazdowy i bardzo dobre 90 minut u siebie, które jednak skończyło się stratą gola na 2:2 w doliczonym czasie gry. I właśnie to spotkanie idealnie charakteryzuje tegoroczne MFK. Z kolei w meczach ze szwedzkim Häcken Norwegowie byli o klasę lepsi, pewnie wygrywając oba spotkania. Na otarcie łez graczom z Aker Stadion pozostał Puchar Norwegii, gdzie w końcówce meczu finałowego wyszarpali zwycięstwo piłkarzom Bodø/Glimt. Tym samym Molde zapewniło sobie grę w europejskich pucharach latem.

Od początku 2022 roku Erling Moe preferuje grę w ustawieniu 3-5-2. Molde opiera swoją ofensywę głównie na wahadłowych. Kristoffer Haugen i Martin Linnes bardzo dobrze sprawdzają się w tej roli. Obaj w przeszłości byli bocznymi obrońcami, więc w fazie obrony i w pojedynkach fizycznych dają sobie radę, uwielbiają też grać do przodu, co przekłada się na liczne dośrodkowania i strzały. We wszystkich tegorocznych rozgrywkach Haugen strzelił sześć goli i zanotował 12 asyst, z kolei Linnes sześciokrotnie wpisywał się na listę strzelców i trzy razy asystował. On jednak opuścił dużą część drugiej połowy sezonu. Zastępujący go Mathias Løvik nie był aż tak przebojowy, co przełożyło się na mniejsze zagrożenie z prawej strony boiska.

W 2022 Molde radziło sobie znacznie lepiej w szybkich atakach, co zawdzięczało obecności Davida Fofany. W wielu sytuacjach MFK mogło ustawiać się niżej i błyskawicznie transportować piłkę do Iworyjczyka albo zagrywać mu piłkę na wolne pole, gdzie młody napastnik wygrywał większość pojedynków biegowych. Odejście Fofany do Chelsea sprawiło jednak, że Molde zaczęło mieć problemy. Pojawiły się kłopoty z przodu, gdzie sprowadzony w miejsce Fofany Veton Berisha ma zupełnie inną charakterystykę. Wolniejsze przejścia z obrony do ataku sprawiły, że Molde częściej musiało grać atakiem pozycyjnym, gdzie miało problemy z przebiciem się przez nisko ustawioną obronę rywali. Najczęściej kończyło się to właśnie dograniami do boku i dośrodkowaniami któregoś z wahadłowych.

Reklama

Jednocześnie Molde zaczęło mieć większe problemy w obronie. Łatwiej było ich skontrować, przestrzenie między graczami były większe, a do tego same umiejętności obrońców zaczęły pozostawiać sporo do życzenia. Defensorzy wielokrotnie gubili krycie albo przegrywali kluczowe pojedynki. To wszystko złożyło się, że Molde było jednak mniej efektywne w ataku, a z tyłu łatwiej było ich ukłuć. Pytanie tylko, czy Erling Moe będzie w stanie to naprawić podczas okresu przygotowawczego. Jeśli mu się to uda, a w lutym Molde zacznie przypominać swoją wersję z 2022 roku, zadanie Legii stanie się trudniejsze.

Smutna historia Magnusa Wolffa Eikrema

Centralną postacią drużyny jest Magnus Wolff Eikrem. We wrześniu 2022 po długiej walce z rakiem zmarła jego partnerka Berit Ingeborvik Talseth. O jej chorobie nie wiedział nikt z drużyny i ze sztabu trenerskiego, a Eikrem, za jej nakazem, nie opuszczał żadnego meczu. Już po śmierci narzeczonej wyznał mediom, że wielokrotnie grał w meczach, w których nie miał najmniejszej ochoty grać. Kiedy Talseth zmarła, wszystkie mecze w Eliteserien poprzedzono minutę ciszy.

W lidze zagrał on nieco ponad 30% możliwych minut, a i tak zakończył sezon z bilansem sześciu goli i ośmiu asyst. Eikrem jest jednym z najlepszych techników w lidze, ma świetny przegląd pola i potrafi dograć na centymetry. 33-latek zmaga się jednak z cukrzycą, co uniemożliwia mu już granie wszystkiego od deski do deski, stąd w tym sezonie tylko raz zagrał od pierwszego do ostatniego gwizdka. Kiedy jednak jest na boisku, potrafi zrobić z piłką wiele, dlatego pomocnicy Legii czeka kluczowe zadanie – zostawiać mu jak najmniej przestrzeni.

Człowiek-instytucja i jego ludzie

Trener Erling Moe to człowiek instytucja. W Molde pracuje od 2005 roku. Zaczynał jako koordynator grup juniorskich, następnie przez lata stał u boku kolejnych trenerów w roli asystenta, a po odejściu Ole Gunnara Solskjæra do Manchesteru United pod koniec 2018 roku, został pierwszym szkoleniowcem. To też tłumaczy, dlaczego 53-latek ma tak mocną pozycję w klubie i nawet słabszy ligowy sezon nie postawił żadnego znaku zapytania nad jego głową. Ciekawą przeszłość i powiązania ma też kilku graczy. Casper Øyvann zagrał pięć meczów w futsalowej reprezentacji Norwegii, Kristian Eriksen do niedawna łączył grę w piłkę z pracą w przedszkolu, do czego zamierza wrócić po zakończeniu kariery. Z kolei Martin Ellingsen jest siostrzeńcem Liv Grete Skjelbred, trzykrotnej medalistki olimpijskiej i ośmiokrotnej medalistki mistrzostw świata w biathlonie.

Niewiadomą pozostaje dyspozycja napastników. Veton Berisha, za którego Molde zapłaciło ponad trzy miliony euro, okazał się całkowitym niewypałem. 28-latek rok zakończył z pięcioma golami w lidze i jednym w Pucharze Norwegii, którego wbił V-ligowemu Surnadal. Jest to gracz o zupełnie innej charakterystyce niż David Fofana, więc to kolejne zadanie dla Erlinga Moe, aby znaleźć dla niego odpowiednią rolę, ponieważ Berisha w przeszłości wielokrotnie pokazywał, że jednak potrafi grać w piłkę. Z kolei Fredrika Gulbrandsena, który wrócił do Molde po dekadzie wojaży po Europie, jesienią trapiły urazy, widać po nim było braki fizyczne. Jednak jeśli 31-latek w całości przepracuje zimę, może być kluczową i groźną postacią drużyny. Dużą stratą dla Molde będzie z kolei nieobecność Emila Breivika, który złamał nogę podczas finału Pucharu Norwegii.

Gorzej jest jednak z tyłu. Tak jak wspomnieliśmy, obrona Molde zaczęła popełniać więcej błędów, co poskutkowało większą liczbą straconych bramek. Do tego Erling Moe ma do dyspozycji nieliczną grupę środkowych obrońców. Anders Hagelskjær i Eirik Haugan w wielu sytuacjach są zapalnikami i brakuje im po prostu jakości. Najbardziej doświadczony Martin Bjørnbak wygląda dobrze w defensywie, ale ma problemy przy grze piłką. Najbardziej obiecująco z całego towarzystwa prezentuje się ściągnięty latem z Tromsø – Casper Øyvann. Co ciekawe, 24-latek był planem B i na Aker Stadion sprowadzono go, kiedy wysypał się transfer Ariela Mosóra z Piasta Gliwice. Sprawiło to, że w wielu jesiennych meczach na środku obrony ustawiano Martina Ellingsena, nominalnego środkowego pomocnika, który wiele miesięcy przez kontuzje nie grał w piłkę. Środek obrony to definitywnie pozycja, na którą Molde potrzebuje wzmocnień na już i należy się spodziewać, że tutaj może dojść do największych ruchów w okresie poprzedzający mecz z Legią.

Szanse Legii są spore

Można sobie zadawać pytanie, jak Molde będzie wyglądało fizycznie, ponieważ, tak jak wspomnieliśmy, będą oni w trakcie przerwy między sezonami. Przygotowania MFK rozpocznie 8 stycznia i po kilku dniach poleci na obóz do Algavare, gdzie ma odbyć się jeden sparing. Po powrocie do kraju, czeka ich sparing z Kristiansundem, a następnie, na początku lutego, kolejny obóz – tym razem w Portugalii. Tam MFK zagra sparingi z FC Kopenhagą, FC Mitdjylland i Silkeborgiem. Erling Moe w ten sposób chce wyeliminować błędy sprzed dwóch lat, kiedy źle przygotował drużynę do fazy pucharowej Ligi Europy. Wtedy MFK co prawda wyeliminowało w 1/16 finału Hoffenheim, ale kosztowało to jego podopiecznych wiele zdrowia.

Jak w przypadku wielu skandynawskich ekip, Molde rozgrywa swoje mecze na sztucznej murawie. W przeszłości na Aker Stadion położona była co prawda naturalna trawa, ale została ona zaorana i wymieniona na syntetyk kilka miesięcy po dwumeczu Legii z Molde w 2013 roku. Jest to jednak trochę inna murawa, niż ta ze stadionu Bodø/Glimt. Na Aker Stadion piłka chodzi znacznie wolniej niż w Bodø, co na pewno jest mniejszym utrudnieniem dla przyjezdnych.

Czy Molde jest przeciwnikiem w zasięgu Legii? Oczywiście. Mają za sobą gorszy sezon ligowy, ale jednocześnie w Molde wszyscy zdają sobie sprawę, że taki rok nie może się powtórzyć. Dlatego można być pewnym, że podczas meczu z Legią będą bardzo zdeterminowani. Jednak jeśli Legia zagra na takim poziomie, na jakim przyzwyczaiła nas w tym sezonie w Europie, szanse na awans do 1/8 finału są spore.

Czytaj więcej o Lidze Konferencji:

Fot. Newspix

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

16 komentarzy

Loading...