Reklama

Czas podsumowań. Żegnamy rundę jesienną Ekstraklasy [ZAPOWIEDŹ 19. KOLEJKI]

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

15 grudnia 2023, 12:33 • 12 min czytania 4 komentarze

Trudno w to uwierzyć, ale niestety to prawda. Przed nami ostatni weekend z Ekstraklasą w tym roku. Kolejką numer 19. zakończymy rundę jesienną i na niemal dwa miesiące pożegnamy się z naszą ligową młócką. Pożegnanie to przychodzi z trudem, bo zwyczajnie pierwsza połowa sezonu stała na zaskakująco wysokim poziomie, działo się sporo, w zasadzie każda kolejka czymś nas zaskakiwała i – co najważniejsze – znacznie częściej pozytywnie niż negatywnie. Przyszedł więc czas, aby podsumować po krótce to, co działo się jesienią w każdym z klubów. Kto zaskoczył, kto zawiódł, kto stanął na wysokości zadania, a kto nie dowiózł. Tak więc, zapraszamy na naszą zapowiedź 19. kolejki Ekstraklasy. 

Czas podsumowań. Żegnamy rundę jesienną Ekstraklasy [ZAPOWIEDŹ 19. KOLEJKI]

19. KOLEJKA EKSTRAKLASY: ZAPOWIEDŹ

GÓRNIK ZABRZE – WARTA POZNAŃ (15.12, GODZ. 18:00)

Ostatnią kolejkę rundy jesiennej rozpoczniemy w Zabrzu i trzeba powiedzieć sobie szczerze, że akurat w tym mieście nic się nie zmienia. Jak zawsze panuje tam przede wszystkim chaos organizacyjny. Prezydent Mańka-Szulik dba o to, aby rotacja w gabinetach była regularna – tylko w ostatnich dniach klub stracił prezesa i dyrektora sportowego. Atmosfera nie jest więc najlepsza. Lukas Podolski w najnowszym wywiadzie udzielonym “Dziennikowi Zachodniemu” nie gryzł się w język i podsumował to wprost: “Nie ma prezesa, dyrektora, nie płacą na czas. Na szczęście na boisku w miarę to wygląda, a patrząc na całą otoczkę nawet super”. I trudno się z byłym reprezentantem Niemiec nie zgodzić. Jan Urban szyje z tego, co ma i jak to bywało już w poprzednich sezonach – wychodzi mu to naprawdę całkiem nieźle. Początek był trudny, ale obecnie zabrzanie trzymają się w środku tabeli, a ostatnio mogą się nawet pochwalić serią trzech zwycięstw z rzędu. Wynik nieco ponad stan.

W Warcie jest z kolei na odwrót. O ile w gabinetach raczej jest spokojnie (choć ostatnio również doszło do zmiany prezesa), sytuacja jest stabilna, żadne skandale nie zaburzają działania całego klubu, to na boisku zgadza się niewiele. Dawid Szulczek, podobnie jak Jan Urban, robi co może. Jego kadra nie należy do najmocniejszych, musiał całkowicie dostosować taktykę do zawodników, których posiada. I raczej jest to taktyka na wskroś defensywna. Grę poznaniaków momentami ogląda się naprawdę z bólem, raczej polega to na zabijaniu meczów, ale trzeba przyznać, że jest to całkiem skuteczne. Tym sposobem udało się już urwać punkty Legii, Pogoni czy Rakowowi. Sytuacja w tabeli jest niepokojąca, ale Warta może pokładać nadzieję na utrzymanie głównie w słabości swoich rywali. Niestety na wiosnę ciężarów jeszcze dojdzie, bo z klubem pożegna się Kajetan Szmyt, czyli bez wątpienia największa gwiazda zespołu.

ZAGŁĘBIE LUBIN – ŚLĄSK WROCŁAW (15.12, GODZ. 20:30)

Zagłębie Waldemara Fornalika, to jeden z tych zespołów, którego ocena przychodzi najtrudniej. Runda jesienna w wykonaniu lubinian miała bardzo różne oblicza. Początek był naprawdę obiecujący, udawało się trzymać blisko czołówki, więc my znów daliśmy się nabrać.  Niestety szybko wszystko zaczęło się sypać. Był nawet taki moment, że pozycja trenera bardzo mocno osłabła, przebąkiwano gdzieniegdzie o możliwym zwolnieniu, ale ostatecznie udało mu się obronić. Wydaje się, że siódme miejsce, które obecnie zajmują Miedziowi, odzwierciedla ich potencjał. Raczej jest to wszystko, na co stać ich w tym momencie.

Reklama

O Śląsku natomiast nie trzeba zbyt wiele pisać, bo napisano o nim już w zasadzie wszystko. Zasłużony lider, niewątpliwie jedno z największych zaskoczeń tego sezonu. Gdyby w trakcie tego poprzedniego ktoś powiedział, że wrocławianie na koniec rundy jesiennej kolejnego będą na pierwszym miejscu w tabeli, to można by było mu powiedzieć jedynie, żeby puknął się w głowę. Jacek Magiera dokonał jednak niemożliwego, stworzył potwora z drużyny, która kilka miesięcy temu utrzymała się tylko i wyłącznie dzięki słabości Wisły Płock. Czapki z głów.

PUSZCZA NIEPOŁOMICE – JAGIELLONIA BIAŁYSTOK (16.12, GODZ. 15:00)

Ku zaskoczeniu wielu osób, Puszcza Niepołomice okazała się być najlepszym z beniaminków. Oczywiście jesteśmy dopiero na półmetku sezonu, więc nie wiadomo, czy taki stan utrzyma się do końca, ale na ten moment nic nie wskazuje na to, żeby ŁKS albo Ruch miał wyprzedzić dzielne Żubry. Pomysł Tomasza Tułacza, oparty głównie na stałych fragmentach gry, pozwolił mu podbić pierwszą ligę, a teraz pozwala mu walczyć w Ekstraklasie. Pomimo tego, że wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, jak gra Puszcza, to i tak wciąż kolejne drużyny nabierają się na tę samą sztuczkę. I w ten sposób ekipa z Małopolski opuściła w ostatnim czasie strefę spadkową, a przecież jeszcze kilka tygodni temu byliśmy pewni, że przezimuje w niej komplet beniaminków.

Z Jagiellonią jest podobnie, jak ze Śląskiem – o tej ekipie powiedziano już wszystko. Białostoczanie są chyba jeszcze większym zaskoczeniem niż wrocławianie. Trener Adrian Siemieniec z niemal identycznego składu, jaki miał do dyspozycji w zeszłym sezonie, a nawet osłabionego, bo nie zapominajmy, że latem stracił najlepszego strzelca – Marca Guala, stworzył drużynę grającą najlepszą piłkę w Ekstraklasie. Grę Jagiellonii ogląda się wielką przyjemnością. Trudno uwierzyć, że ci sami zawodnicy, którzy jeszcze kilka miesięcy temu kopali się w czoło, dziś potrafią pokazać naprawdę efektowną piłkę. Wciąż niewykluczone, że to właśnie drużyna trenera Siemieńca przezimuje na pozycji lidera, bo do prowadzącego Śląska traci zaledwie jeden punkt, a w ten weekend czeka ją nieco łatwiejsze zadanie.

WIDZEW ŁÓDŹ – POGOŃ SZCZECIN (16.12, GODZ. 17:30)

W Łodzi jesienią wydarzyło się sporo. Widzew, który oglądamy obecnie, znacznie różni się od tego, który oglądaliśmy na początku sezonu. Przede wszystkim dlatego, że na początku września pożegnano się niewątpliwie z najważniejszą postacią w klubie w ostatnich latach, czyli trenerem Januszem Niedźwiedziem. Niewątpliwie nie było to łatwe, bo był to człowiek, który po latach przywrócił RTS-owi Ekstraklasę, czego wcześniej nie potrafiło dokonać kilku innych szkoleniowców. Łodzianie od początku sezonu wyglądali jednak marnie, więc nie mogło skończyć się inaczej. Niedźwiedzia zastąpił Myśliwiec, czyli kolejny trener z młodego pokolenia, niewątpliwie utalentowany, który dyskusję na temat piłki wnosi na zupełnie inny poziom. Z pewnością ma pomysł na drużynę, ale jego wprowadzanie w życie nie idzie łatwo. Na efekty trzeba jeszcze trochę poczekać.

Reklama

Chyba nie będą to zbyt mocne słowa, jeżeli powiemy, że Pogoń Szczecin to jeden z największych zawodów rundy jesiennej, zaskoczenie niewątpliwie negatywne. Szczecinianie przeżywali już w tym sezonie bardzo trudne chwile. Rozpoczęli od kompromitacji w europejskich pucharach, a i w lidze od początku nie wyglądało to najlepiej. W pewnym momencie atmosfera stała się na tyle gorąca, że zaczęły się rozmowy pod płotem z kibicami, Kamil Grosicki był zmuszony nagrać słynne wideo, na którym stwierdza, że jest wkurzony, a Jens Gustafsson wydawał się być już naprawdę o krok od zwolnienia. Portowcom udało się jednak otrząsnąć, choć o stabilizacji trudno mówić. Z jednej strony potrafili przegrać 3:4 z Legią w szalonym meczu, w dodatku grając w przewadze, ale następnie byli w stanie też rozbić Lecha 5:0. Ostatnio jednak znów wpadli w dołek, mają serię czterech ligowych meczów bez zwycięstwa, więc stołek, na którym siedzi szwedzki szkoleniowiec znów jest rozgrzany do czerwoności. Jeżeli z Widzewem również nie uda się wygrać, niewykluczone, że do rundy wiosennej Pogoń przystąpi z kimś innym u steru.

RADOMIAK RADOM – LECH POZNAŃ (16.12, GODZ. 20:30)

Radomiak to drugi obok Górnika Zabrze klub, w którym tej jesieni działy się dziwne rzeczy. Wszystko to było związane z byłym już trenerem radomskiego klubu Constantinem Galką, którego odejście nastąpiło w bardzo burzliwych okolicznościach. Rumun na końcowym etapie pracy skłócił się z zarządem klubu, w pewnym momencie oznajmił zawodnikom, że zwyczajnie nie chce już z nimi pracować, choć jednocześnie kibicom mówił, że odchodzić nie zamierza. Generalnie – kabaret. Dziś na szczęście Galki już w Radomiu nie ma, jest natomiast znany z pracy jako asystent w Lechu czy Rakowie Maciej Kędziorek. Radomiak utrzymuje się w górnej połowie tabeli, co trzeba uznać raczej za sukces. Standardowo – radomianie radzą sobie nieźle w ofensywie, ale zupełnie inaczej wygląda to w defensywie. Do wiosny raczej nic się w tej kwestii nie zmieni.

W przypadku Lecha można mówić o drugim obok Pogoni Szczecin negatywnym zaskoczeniu. Oczywiście Kolejorz jest na trzecim miejscu w tabeli, tuż za dwójką kozaków, czyli Śląskiem i Jagiellonią, więc nie można tutaj mówić o jakiejś wielkiej tragedii, ale mimo wszystko można było oczekiwać znacznie więcej. Szczególnie, że przecież drużyna Johna van den Broma nie gra w pucharach, bo skompromitowała się na etapie eliminacji dostając bęcki od Spartaka Trnawa. Skoro więc poznaniacy nie grają w Europie, to można było od nich oczekiwać, że gładko będą sobie radzili w lidze. Ale nic bardziej mylnego. Nad Rakowem i Legią, którzy w Europie grali, Kolejorz ma zaledwie trzy punkty przewagi, ale wspomniana dwójka ma po jednym meczu zaległym, więc zaraz ta przewaga może stopnieć całkowicie. Po porażce sprzed tygodnia z Piastem Gliwice bardzo gorąco zrobiło się wokół trenera van den Broma, kibice domagają się jego zwolnienia już teraz, żeby nowy szkoleniowiec mógł przepracować zimowy okres przygotowawczy. Holender również sobie nie pomaga, nie dopuszczając do siebie jakiejkolwiek krytyki. Niewykluczone jednak, że zarząd ma podobne spojrzenie co kibice i faktycznie mecz z Radomiakiem może być dla Holendra ostatnim w roli trenera Lecha. A jeżeli nie uda się wygrać, to nawet można być pewnym, że tak właśnie będzie.

ŁKS ŁÓDŹ – RUCH CHORZÓW (17.12, GODZ. 12:30)

Zdecydowanie najmniej ekskluzywne spotkanie 19. kolejki zostanie rozegrane w Łodzi, a zmierzą się w nim dwaj beniaminkowie, dwie drużyny z dna tabeli. O jednych i drugich trudno cokolwiek powiedzieć, a już na pewno trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Oczywiście nie powinno się niczego przesądzać na tym etapie sezonu, ale najprościej mówiąc, nikt zdziwiony nie będzie, jeżeli te dwie ekipy ekspresowo wrócą do pierwszej ligi.

W Łodzi i Chorzowie sytuacja jest niemalże identyczna. Kiepska gra od pierwszej kolejki, jakieś efektowniejsze momenty można policzyć na palcach jednej ręki. W obu klubach zmieniono już trenerów i w obu klubach kompletnie nic to nie zmieniło. W ŁKS-ie Piotr Stokowiec zastąpił Kazimierza Moskala. Kazimierza Moskala, który miał się nauczyć na błędach i nieco inaczej podejść do kolejnej przygody w Ekstraklasie. Niestety nic podobnego się nie stało. 56-latek popełnił dokładnie te same błędy, które popełniał wcześniej i tym samym już go w klubie nie ma, a łodzianie okupują dno tabeli w zasadzie nieprzerwanie od początku sezonu. Jeżeli chodzi o Ruch, to tam może rewolucji nie było, bo trenera Skrobacza zastąpił jego asystent Jan Woś. W przypadku chorzowian od początku było wiadomo, że będzie ciężko i jest ciężko. Od początku sezonu odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo i to – a jakże – nad ŁKS-em. Zobaczymy, czy na koniec rundy uda się tej sztuki dokonać drugi raz.

RAKÓW CZĘSTOCHOWA – KORONA KIELCE (17.12, GODZ. 15:00)

Obecny sezon Rakowa będzie oceniany głównie przez pryzmat ich przygody w Europie. Częstochowianie znajdują się obecnie pod ostrzałem po tym, jak skomrpomitowali się w starciu z Atalantą. A i tak trudno mówić tylko o starciu z Włochami, bo zero celnych strzałów we wszystkich sześciu pierwszych połowach w fazie grupowej Ligi Europy również chluby nie przynosi. Mimo wszystko szacunek należy się już za sam awans do pucharów i to, że nawet było blisko Ligi Mistrzów. Częstochowianie zrobili to, czego nie udało się Lechowi Poznań, a mimo to nie odstają w Ekstraklasie. Niewątpliwie mogło być lepiej, ale niewykluczone, że jeszcze będzie. Drużyna Dawida Szwargi w pucharach na wiosnę nie zagra, więc będzie mogła się skupić tylko i wyłącznie na lidze. Szanse na obronę mistrzostwa niewątpliwie wzrosną.

O Koronie zbyt wiele dobrego powiedzieć nie można. Kielczanie radzą sobie podobnie, jak radzili sobie w zeszłym sezonie. Balansują więc gdzieś na granicy utrzymania. Ich gra na pewno nie zachwyca, ale potrafią robić swoje, bazując przede wszystkim na wielkim zaangażowaniu i czymś w rodzaju team spirit, które stworzył trener Kamil Kuzera. Koroniarze potrafią dzięki temu postawić się silniejszym przeciwnikom, ale mają problem w starciach z tymi mniej ekskluzywnymi. Tym samym urywali już punkty Śląskowi czy Jagiellonii, a w dodatku potrafili wyeliminować Legię z Pucharu Polski, ale z drugiej strony zdarzyło im się przegrać z ŁKS-em czy zaledwie zremisować z Ruchem. Nie można więc wykluczyć, że z nieco podrażnionym ostatnimi wydarzeniami Rakowem będą w stanie przynajmniej powalczyć.

LEGIA WARSZAWA – CRACOVIA (17.12, GODZ. 17:30)

Podobnie jak w przypadku Rakowa, sezon Legii będzie oceniany głównie przez pryzmat pucharów. Z tą jednak różnicą, że tutaj będzie to ocena pozytywna, bo Legioniści stanęli na wysokości zadania i awansowali do 1/16 finału Ligi Konferencji Europy. I to pomimo tego, że mieli bardzo trudną grupę. Gra w pucharach na wiosnę może jednak zwiastować spore ciężary w Ekstraklasie, które pojawiły się już ostatnio. Od początku października wicemistrzowie Polski wygrali zaledwie dwa ligowe mecze, zdobyli dziewięć na 27 możliwych punktów, co jest wynikiem wręcz zatrważającym. Ostatnia porażka z Koroną w Pucharze Polski i zaledwie remis z ŁKS-em sprawiły, że Runjaić znalazł się pod ostrzałem kibiców, sporo było głosów, że jego misja powinna się zakończyć. Teraz prawdopodobnie zamilkną dzięki wygranej z AZ i wywalczeniu awansu, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że wiosną mogą wrócić. Przed Runjaiciem sporo pracy w zimowym okresie przygotowawczym, żeby nauczyć drużynę nieco lepiej radzić sobie z grą na dwóch frontach.

Cracovia to kolejne ogromne rozczarowanie tego sezonu. Świadczy o tym już sam fakt, że drużyna Jacka Zielińskiego znajduje się w strefie spadkowej, w której według wszelkich przewidywań miało się znaleźć trzech beniaminków. Przezimowanie na dnie tabeli byłoby dla krakowian wielkim ciosem. Żeby do tego nie doszło trzeba jednak zapunktować w meczu z Legią i to na wyjeździe. Łatwe to z pewnością nie będzie, gościom niedzielnego spotkania pozostaje więc liczyć jedynie na zmęczenie gospodarzy czwartkowym pojedynkiem w pucharach. Niewątpliwie w Cracovii obecnie trwa bardzo trudny okres, bo do słabej postawy drużyny trzeba jeszcze dołączyć problemy zdrowotne Janusza Filipiaka. Za Pasami niezwykle przykra jesień.

PIAST GLIWICE – STAL MIELEC (18.12, GODZ. 19:00)

Jeżeli chodzi o Piasta, to oczywiście trzeba powiedzieć o jednym – o remisach. Gliwiczanie stali się tej jesieni obiektem drwin, ponieważ za nic w świecie nie chcieli ani wygrać, ani przegrać żadnego z meczów. Łącznie aż 12 razy podzielili się w tym sezonie punktami, co nie jest jeszcze rekordem Ekstraklasy, ale wszystko przed nimi. Do 19 remisów Pogoni Szczecin z sezonu 1993/94 wciąż mogą dobić, choć swoją niezwykłą serię sześciu remisów z rzędu przerwali w zeszły weekend, pokonując niespodziewanie Lecha Poznań. Było to dopiero trzecie zwycięstwo podopiecznych trenera Vukovicia, przez co zajmują dopiero 12. pozycję w tabeli i trzeba tutaj mówić o rozczarowaniu. Być może jednak pokonanie Kolejorza będzie jakimś przełomem. Przekonamy się już w poniedziałek.

O Stali Mielec natomiast można się wypowiadać raczej w pozytywach. I to pomimo tego, że w pewnym momencie tam też było gorąco, a trener Kiereś wydawał się być jedną nogą poza klubem. Ekipa z Podkarpacia jest wyjątkowo nierówna. Przypomina to trochę przypadek Korony Kielce, bo tutaj również były efektowne zwycięstwa z Legią czy Pogonią, ale też porażki z Wartą czy właśnie kielczanami. Różnica jest jednak taka, że mielczanie punktują w miarę regularnie, co jest wielką zasługą m.in. Ilji Szkurina, który niespodziewanie zdołał wejśc w buty Saida Hamulicia, a przecież wydawało się to niemożliwe. W Mielcu ewidentnie mają czutkę do snajperów. Białorusin z ośmioma bramkami na koncie jest drugi w klasyfikacji strzelców. W dodatku potrafi zagrać naprawdę bardzo efektownie, podobnie jak jego koledzy z ofensywy. Wideo z jednym z trafieniem Szkurina w meczu z Pogonią Szczecin zrobiło karierę w mediach społecznościowych i to nie tylko wśród Polaków, choć tam piękna była cała akcja, a w szczególności asysta Jaunzemsa.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Ekstraklasa

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

4 komentarze

Loading...