Po fantastycznej akcji w doliczonym czasie gry Kajetan Szmyt zdobył bramkę, którą zapewnił Warcie punkt w starciu z Pogonią Szczecin. Na początku drugiej połowy otrzymał jednak żółtą kartkę, która wykluczy go z gry w ostatnim w tym roku spotkaniu Zielonych. Oznacza to, że jego występ przeciwko Portowcom może być ostatnim meczem w barwach poznańskiego klubu. 21-latek ma zostać sprzedany w styczniu za co najmniej milion euro.
I to w zasadzie ostatni moment, by Warta zarobiła na swoim wychowanku tyle, ile realnie jest wart. Jednocześnie poznański klub chce pokazać, że potrafi nie tylko wprowadzać piłkarzy do seniorskiej piłki, ale również promować ich do reprezentacji i sprzedać z zyskiem za granicę. Kajetan Szmyt ma być modelowym przykładem, jak Zieloni zamierzają pracować z młodzieżą i papierkiem lakmusowym ich legitymizacji na rynku. Pod względem finansowym nie są w stanie rywalizować z bogatszymi ekipami. Mogą ich jednak przekonać pomysłem na rozwój indywidualny.
Transfer Szmyta to element strategii
– Rynek transferowy, zwłaszcza zagraniczny, ma to do siebie, że trzeba budować swoją historię sprzedażową. Kajetan na pewno jest dziś zawodnikiem, którym interesuje się wiele klubów. Chcemy pokazać, że są piłkarze, którzy za istotne kwoty mogą wypływać z Warty na szersze wody i będą w nich swobodnie pływać. Jak najbardziej, jest to element naszej strategii – powiedział w rozmowie z nami prezes Warty Artur Meissner.
„Warta lubi startować jako underdog, ale nie czujemy się już kopciuszkiem Ekstraklasy”
To jednak temat na osobny artykuł, my skupimy się jednak na 21-latku, którego kariera wystrzeliła błyskawicznie. Jeszcze w grudniu Szmyt ma udać się ze swoim agentem na rozmowy do Hiszpanii. Wciąż pozyskanie pomocnika rozważa Lech Poznań, choć to temat odleglejszy niż jeszcze latem. Wtedy łączono go również z klubami MLS. Pomocnik jest przekonany do wyjazdu za granicę, co pasuje również Warcie, która chce budować swoją pozycję na rynku.
Jak zatem budowano Kajetana Szmyta?
34 mecze bicia w denko ketchupu
Pomocnik zadebiutował w Warcie jako 16-latek. Szansę gry w I lidze dał mu Petr Nemec, ale w ciągu dwóch rund spędził na boisku zaledwie jedenaście minut, dlatego wypożyczono go najpierw do drugoligowego Górnika Polkowice, następnie trzecioligowej Nielby Wągrowiec, by w sezonie 2021/22 ponownie wylądował w Polkowicach. Miał już wtedy za sobą pierwsze mecze w Ekstraklasie, gdzie pozwolił mu wystąpić Piotr Tworek. Prawdziwą szansę dał mu jednak dopiero Dawid Szulczek.
I niemal od początku pod wodzą aktualnego szkoleniowca Zielonych pokazywał dużą jakość. Brylował przede wszystkim pod względem szybkości i przebojowości. Odważnie wchodził w dryblingi, co szczególnie było widać na tle bardzo schematycznie grającej Warty. Stał się wyróżniającą techniczną perełką, która jednak bezpośrednio nie ciągnęła swojego zespołu do przodu. Nie strzelał bowiem goli i nie notował asyst.
Na debiutanckie trafienie w Ekstraklasie czekał 34 mecze, czyli połowę dotychczasowej kariery. Rozegrał bowiem łącznie 69 spotkań dla Zielonych. Duża w tym zasługa Szulczka, który metodycznie wystawiał Szmyta w podstawowym składzie. Był niczym nałogowy pożeracz frytek z ketchupem. Choć czerwony sos nie chciał wylecieć z tuby, on stale uderzał w jej denko, aż w końcu pomidorowa maź eksplodowała z ogromną siłą i wylewała się przez kolejne miesiące. W drugiej połowie swojej ekstraklasowej kariery zdobył dziewięć bramek i zaliczył cztery asysty. Jego pozycja w zespole rosła. Szkoleniowiec zrzucał na jego barki coraz większą odpowiedzialność. Oddelegował go m.in. do wykonywania rzutów karnych. I z tą presją Szmyt sobie doskonale radził.
W dwa lata od III ligi do reprezentacji
– Kajtek to nasza perełka. To, że strzela rzuty karne, świadczy o tym, jaką ma pozycję w zespole oraz że jego mentalność jest na wysokim poziomie. To zawodnik, który potrafi wziąć na siebie dużą odpowiedzialność za wynik. Przede wszystkim w ostatnich meczach zapewnił nam punkty. W spotkaniu z Widzewem zanotował asystę po świetnej akcji, a tydzień wcześniej z Piastem strzelił gola po przepięknym rajdzie. Jestem pewien, że w przyszłości będzie świetną reklamą Warty i akademii Warty, której jest wychowankiem – powiedział w rozmowie z “Przeglądem Sportowym Onetem” Szulczek.
Zaowocowało to regularnymi powołaniami do młodzieżówki, gdzie jest wiodącą postacią, a także do pierwszej kadry. Co prawda był jednym z wielu ligowców, którzy otrzymali szansę od selekcjonera Fernando Santosa na obcowanie z seniorską reprezentacją Polski podczas długiego czerwcowego zgrupowania, ale sam fakt był również docenieniem jego dokonań w całym poprzednim sezonie. Nawet zawodnik nie spodziewał się, że jego kariera może potoczyć się tak szybko. W czerwcu 2021 roku grał przeciwko Unii Swarzędz w drugiej grupie III ligi, natomiast dwa lata później trenował z pierwszą kadrą reprezentacji Polski .
– Nie myślałem o treningach z pierwszej kadry. Nie spodziewałem się tego, ale byłem z tego zadowolony i bez wahania tam pojechałem – mówił na łamach “TVP Sport”.
Czołowy drybler
To wszystko sprawiło, że latem o Szmycie zrobiło się bardzo głośno. Parol zagiął na niego Lech, ale Warta odrzuciła propozycję, która odbiegała pod względem finansowym od jej oczekiwań. Finalnie Kolejorz poszedł w narrację, że woli stawiać na swoich wychowanków w tym m.in. Filipa Wilaka (wystąpił w 11 meczach, strzelając dwa gole), a Szmyt pozostał w zielonej części Poznania. I zaczął wyglądać, jak piłkarz, dla którego Warta stała się za mała.
Pozostaje najlepszym strzelcem zespołu, ale cztery z sześciu goli to zasługa wykorzystanych jedenastek. Pierwszą bramkę z gry zdobył dopiero pod koniec października. Była to jego najlepsza z możliwych reakcji na stratę miejsca w składzie. Szmyt trafił do siatki w starciu 13. serii gier z Piastem Gliwice. Od siódmej do dziesiątej kolejki zaliczył aż cztery występy, za które przyznaliśmy mu “trójkę”. A tydzień wcześniej siedział jednak przez większość meczu na ławce ze Stalą Mielec. Widząc obniżkę formy swojego piłkarza, trener Szulczek pozostawił go w rezerwie po raz pierwszy od pół roku.
To też pokazuje, że szkoleniowiec umiejętnie rotuje rolą 21-latka w drużynie, by jego wysokie umiejętności nie były detronizowane przez schematyczny, nastawiony na defensywę system. Od tego sezonu Szmyt zaczął grać bliżej środka boiska. Nie jest już typowym skrzydłowym, który szarżuje przy linii bocznej i każdą akcję kończy dośrodkowaniem. Operując w większym tłoku, ma więcej okazji do wchodzenia w dryblingi. Poprawił wobec tego ich liczbę, ale spadł mu jednocześnie wskaźnik skuteczności, choć i tak plasuje się w czołówce Ekstraklasy. Znajduje się na podobnym poziomie, co Wahan Biczachczjan, Daisuke Yokota czy Ernest Muci. 21-latek poprawił również swoje markery motoryczne. Przebiega o dwa kilometry więcej niż w poprzednim sezonie i wykonuje blisko trzy sprinty więcej. Pobił również swój rekord najwyższej prędkości o dwa kilometry na godzinę.
Poniżej ligowej średniej
Patrząc na jego szczegółowe statystyki, widać jednak, że Szmyt plasuje się w większości parametrów poniżej ligowej średniej i tak pozostanie, jeśli dalej będzie grał w Warcie. Pomimo prób rozwijania pomocnika, styl gry preferowany przez Szulczka niemal do minimum ogranicza podejmowanie ryzyka w ofensywie. Zabija się przez to kreatywność 21-latka, który i tak pokazał, że spętany kajdanami taktyki, potrafi pokazać coś ekstra. I tę ekstra wartość Zieloni wyceniają na co najmniej milion euro.
Ile finalnie trafi do klubowej kasy? Tego nie można jednoznacznie stwierdzić, bo pomimo wartości rynkowej rodem z transfermarkt.de, wynoszącej 1,5 mln euro, Warta może zainkasować ciut mniej niż milion. W grę mogę bowiem wejść procenty od kolejnego transferu, a także fakt, że za półtora roku Szmytowi wygasa kontrakt. Jeśli nie uda się go sprzedać zimą, jego realna wartość w nowym sezonie znacznie spadnie, nawet jeśli zaliczy kolejną udaną rundę w Ekstraklasie.
Wszystko wskazuje więc na to, że piękne trafienie z meczu z Pogonią Szczecin było ostatnim autorstwa Szmyta w barwach Warty. Wcześniej otrzymał bowiem żółtą kartkę i będzie pauzował w starciu z Górnikiem Zabrze. Transferu oczekuje piłkarz, a także klub. Znalazł się również kupiec. Czy to najwyższy czas, żeby 21-latek odszedł z zespołu Zielonych? Tak. Czy to czas, żeby opuścił Ekstraklasę? Niekoniecznie, ale każdej ze stron zależy na tym, żeby do tego ruchu doszło i tak działa wolny rynek, więc nie zamierzamy przypominać wywrotowej idei Dariusza Mioduskiego o transferach wewnątrz ligi. Szmyt zrobił bowiem wszystko, by wyjechać za granicę i już nic nie stoi na przeszkodzie, by wydarzyło się to w styczniu.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Hansen: Frustrowałem się w Widzewie. Wiedziałem, że dobre dni przyjdą [WYWIAD]
- O trenerze, który chce zmieniać życia. Jak Siemieniec podniósł Jagę?
- Sonny Kittel znowu poza kadrą Rakowa. Wiemy, co się dzieje
Fot. Newspix