Reklama

Hiszpański sen, który nigdy się nie spełnił. Czwartoligowiec bliski sensacji w Pucharze Króla

Piotr Rzepecki

Autor:Piotr Rzepecki

06 grudnia 2023, 21:35 • 3 min czytania 2 komentarze

Hiszpanie przecierali oczy ze zdumienia. Klub z czwartego szczebla – Villanovense – był bardzo bliski wyeliminowania Realu Betis z 1/32 finału Pucharu Króla. Kopciuszek wyszedł na prowadzenie po pięknej, indywidualnej akcji 23-letniego Israela Cano. Tak, też o nim wcześniej nie słyszeliśmy. Ale ta bramka… nie powstydziłby się niej sam Leo Messi.

Hiszpański sen, który nigdy się nie spełnił. Czwartoligowiec bliski sensacji w Pucharze Króla

Właśnie dla takich meczów stworzono krajowe puchary. Ten w Hiszpanii ma piękną i bogatą tradycję. Te rozgrywki zostały założone w 1903 roku na cześć króla Filipa VI. W meczu Villanovense – Real Betis królem mógł zostać za to pomocnik gospodarzy. Zwie się Israel Cano.

23-letni piłkarz dał prawdziwy popis, kiedy po godzinie gry wpadł w pole karne, mijając z dziecinną łatwością kupionego za 8 mln Luiza Henrique czy znanego szerszej publiczności Hectora Bellerina. Nie dał mu rady też Sokratis Papastathopoulos, były obrońca Borussii Dortmund czy Arsenalu. Cano trafił do siatki, minąwszy tę trójkę i otworzył kopciuszkowi bramy do piłkarskiego raju. Te zaczęły się zamykać jednak w 89 minucie…

Reklama

Pachniało sensacją w Pucharze Króla. Klub z czwartej ligi prawie wyrzucił Real Betis

Po bramce na 1:0, co można było przewidzieć, rozpoczął się prawdziwy napór gości z Sewilli. Szarpali, atakowali, uderzali z właściwie każdego możliwego miejsca. Wydawało się, że Betis wróci do gry po uderzeniu Aitora Ruibala, ale bramkarz gospodarzy, Lazaro, był jak w transie.

Później jednak skapitulował. I to dwukrotnie. W 89. minucie wyrównał Marokańczyk Abde Ezzalzouli, a w doliczonym czasie gry Betis do kolejnej rundy Pucharu Króla wprowadził Borja Iglesias.

I po balu. Nie spełni się piękny sen kopciuszka.

Ale jesteśmy przekonani, że nazwa „Villanovense” pojawi się w każdej szanującej się hiszpańskiej gazecie sportowej. Wielka szkoda, zwłaszcza z uwagi na akcję bramkową Cano. Chłopaka, który… grał dla Betisu, ale dla drugiej drużyny.

Nie grał w swojej karierze wyżej niż na trzecim szczeblu w Hiszpanii, ale dziś przez kilkadziesiąt minut mógł się poczuć jak gwiazdor strzelający w El Clasico. Utarł nosa byłemu pracodawcy. Spowodował, że ten prawie się skompromitował. Ale, właśnie. Kluczowe słowo – „prawie”.

Betis gra dalej. Wyszarpany awans pewnie smakuje gorzko, jak herbata, do której ktoś nawciskał zbyt dużo soku z cytryny. Niby jest okej, ale wolisz tego uniknąć. Na szczęście dla faworyta, bramy do raju, które uchyliła sobie ekipa Villanovense, zostały w ostatniej chwili zamknięte. Klucz wypieprzony. Ale dla nas – miłośników futbolowego romantyzmu – wielka szkoda. Dzisiejsza piłka potrzebuje takich historii.

Reklama

WIĘCEJ O HISZPAŃSKIEJ PIŁCE:

Fot. Newspix

Urodził się dzień po Kylianie Mbappe. W futbolu zakochał się od czasów polskiego trio w Borussi Dortmund. Sezon 2012/13 to najlepsze rozgrywki ever, przynajmniej od kiedy świadomie śledzi piłkarskie wydarzenia. Zabawy z kotem Maurycym, Ekstraklasa, powieści Stephena Kinga.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”

Kamil Warzocha
0
Gikiewicz ostro do byłego kapitana Widzewa. „Mogę mu chusteczki wysłać”
1 liga

Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Jakub Radomski
8
Trenował w Legii, teraz jest wielką nadzieją Lecha. „Rozumie grę lepiej od Linettego”

Suche Info

Komentarze

2 komentarze

Loading...