Reklama

Obidziński: Zysk Rakowa z gry w Europie to okazja do reinwestycji w młodych zawodników

Maciej Wąsowski

Autor:Maciej Wąsowski

30 listopada 2023, 10:28 • 10 min czytania 18 komentarzy

Przed dzisiejszym meczem Rakowa ze Sturmem Graz porozmawialiśmy z prezesem częstochowskiego klubu – Piotrem Obidzińskim, który przyznał między innymi, że z tytułu startu w europejskich pucharach mistrzowie Polski będą mieli ponad 10 mln euro po stronie przychodów. Gra w Europie to też jednak koszty. Dla przykładu: 200 tys. euro to tylko przeloty, a cała logistyka i organizacja to nawet 1 mln euro. Kosztem jest również obecna kadra pierwszego zespołu. Prezes RKS zaznaczył jednak: – Jest tutaj wzrost, ale całościowo mówimy o kilkunastu procentach względem poprzedniego sezonu.

Obidziński: Zysk Rakowa z gry w Europie to okazja do reinwestycji w młodych zawodników

Pojawił się też wątek poszukiwań nowego dyrektora sportowego. Cała rozmowa poniżej. Zapraszamy.

***

Przed Rakowem mecz jesieni, jeżeli chodzi o spotkania w fazie grupowej Ligi Europy. Tylko zwycięstwo w Grazu przedłuży szanse na waszą grę wiosną w Lidze Konferencji. Macie tego świadomość?

Piotr Obidziński (prezes Rakowa Częstochowa): Tak, aczkolwiek przed nami jeszcze dwa spotkania, bo zmagania w grupie zakończymy 14 grudnia w Sosnowcu, kiedy podejmiemy Atalantę. Zagramy na nowej murawie, za co dziękuję zaangażowanym w ten proces. Potencjalnie jest więc sześć punktów do zdobycia. Faktycznie jednak mecz ze Sturmem zagramy jako pierwszy i jest on kluczowy, żeby przedłużyć naszą europejską kampanię.

Reklama

Za wami osiem meczów w eliminacjach Ligi Mistrzów (pięć zwycięstw, dwa remisy i porażka). Do tego cztery starcia w Lidze Europy (trzy porażki i remis). Ostatnia wygrana w Europie miała miejsce sześć spotkań temu. 15 sierpnia pokonaliście na wyjeździe Aris Limassol 1:0. Raków jest zmęczony kampanią w Europie?

Nie nazwałbym tego zmęczeniem, to bardziej nowe doświadczenie. To czas, z którego trzeba jak najwięcej wyciągnąć i wiem, że tak się stanie w przypadku naszej drużyny. Dla mnie osobiście nie jest obce niepokojące uczucie krótkiego momentu po przebudzeniu, kiedy się zastanawiam: „Gdzie dziś jestem?”. Od kilkunastu lat żyję na walizkach i wiem, że z czasem to poczucie może być przyjemne. Coś podobnego z uwagi na dużą liczbę meczów i sporo podróży mogą przeżywać teraz nasi zawodnicy.

Ta europejska droga ma też wymierny efekt finansowy. Pamiętam, że po wygranej w Limassol z Arisem było pewne, że klub zarobi przynajmniej 8,63 mln euro. Dodatkowe pieniądze mieliście też dostać z tzw. „market pool”, czyli wpływów z rynku telewizyjnego. Szacowano wtedy, że sumarycznie dostaniecie ponad 10 mln euro. Tak faktycznie się stanie?

Przede wszystkim rozdzielmy przychody od zysków. Mogę już jednak powiedzieć, że przychody razem z „market pool” wyraźnie przekroczą 10 mln euro. Oczywiście dzięki temu, że awansowaliśmy do fazy play-off eliminacji Ligi Mistrzów, a teraz gramy w grupie Ligi Europy. Jednak po pierwsze, pamiętajmy o kosztach. Logistyka związana z organizacją meczów wyjazdowych i domowych poza Częstochową to znaczące wydatki. Po drugie, inflacja jest zjawiskiem globalnym. Koszty są wyższe niż można było je planować na przykład rok temu. Nie ma jednak co ukrywać – zysk się pojawi. Mamy zatem unikalną okazję reinwestować je w strategiczne projekty i w młodych zawodników. Trzeba też mieć na uwadze, że Raków musi zarządzać poziomem zobowiązań wobec spółki matki – firmy „x-kom”. Stwierdzanie: „Raków zarobił 10 mln euro na europejskich pucharach” jest zatem nieuprawnione.

Poza tym ten sezon to nie tylko pieniądze od UEFA. Równolegle do profesjonalistów na boisku mamy profesjonalny zespół na zapleczu, co owocuje nowymi, wielokrotnie większymi przychodami sponsorskimi. Liczymy to z bonusami za rozgrywki europejskie. Ci sami ludzie sprawili, że mamy też większe wpływy z dnia meczowego. Dzieje się to także dzięki spotkaniom europejskich pucharów w Sosnowcu. Co prawda, ponosimy tam większe koszty niż przy graniu w Częstochowie, ale możemy tam przyjąć większą liczbę kibiców. Niestety, mecze przy Limanowskiego przy obecnej pojemności nie dają nam w zasadzie zysku, nawet przy zazwyczaj pełnych trybunach. Nasi kibice mimo dojazdów pojawiają się na ArcelorMittal Park, dopisuje też frekwencja wśród ludzi biznesu. Dlatego zyski z grania w Sosnowcu przekroczą milion złotych. To pokazuje jaki Raków ma potencjał.

Jak jesteśmy przy stadionie, to pan widzi jakąś perspektywę, w której Raków będzie rozgrywał mecze europejskich pucharów w Częstochowie?

Reklama

Perspektywa jest. Zobaczymy, w którą stronę pójdą negocjacje w tej sprawie władz państwowych i miejskich. Pamiętajmy, że jesteśmy w okresie międzywyborczym. Konsekwentnie pokazujemy wartość Rakowa ponad podziałami, żeby wola między państwem i miastem w sprawie stadionu Rakowa była wspólna. Rozstrzygnąć ma się czy rozbudowywany będzie obecny obiekt, czy od podstaw zostanie zbudowany nowy. Naprawdę wszyscy w klubie od właściciela, przez zarząd i inne osoby pracujemy nad sprawami infrastruktury klubu w zasadzie non-stop. Nie chodzi tylko o stadion, ale również o obiekty treningowe i rozwój akademii.

Co zwiększyło w tym sezonie koszty klubu, patrząc stricte na europejskie puchary?

Oczywiście logistyka i organizacja. Dużo jednak oszczędzamy dzięki temu, że wszystko staramy się organizować sami – bez firm zewnętrznych. Taką będziemy mieli przy okazji zimowego obozu w Turcji. Wracając do kosztów, to licząc z play-off Ligi Mistrzów i fazą grupową Ligi Europy do tego momentu same przeloty na cztery wyjazdy wyniosły ponad 200 tys. euro. Hotele, transport, treningi to drugie tyle. Mecze domowe w Sosnowcu to dla nas również koszt i to nie tylko wynajmu stadionu. Dochodzą dojazdy, transporty i hotele. Wszystkie sprawy organizacyjno-logistyczne podczas naszej europejskiej kampanii nie zamkną się pewnie w kwocie 1 mln euro.

Pierwszy mecz ze Sturmem (0:1) w Sosnowcu zakończył się zwycięstwem gości z Austrii.

Żeby awansować do fazy grupowej największym kosztem jest pewnie drużyna. Wasza obecna kadra jest dużo droższa w stosunku do tej z poprzedniego sezonu?

Wbrew pozorom wzrost całej listy płac nie jest jakiś dramatycznie duży. Jest tutaj wzrost, ale całościowo mówimy o kilkunastu procentach względem poprzedniego sezonu.

Czyli to nie było pójście „va banque”? Takie przepłacenie, żeby tylko dojść do grupy?

Nie, absolutnie. Całościowo ostatnie, letnie okno byłoby pewnie tańsze gdyby chociażby nie kontuzja Iviego Lopeza w pierwszym sparingu w trakcie letnich przygotowań. To było 27 czerwca z Puszczą Niepołomice (4:0 – przyp. red.) w Arłamowie. Ivi zerwał wtedy więzadła krzyżowe. To ważny gracz naszej ofensywy i trzeba było go zastąpić. Najlepszą opcją, wedle naszej analizy, był transfer Johna Yeboaha ze Śląska. Dla budżetu było to natychmiastowe obciążenie, ale wierzymy, że pod każdym względem: sportowym i strategicznym takie rozwiązanie było po prostu rozsądne.

Yeboah to w tej chwili najwyższy transfer w historii Rakowa. Jego wykup faktycznie kosztował 1,5 mln euro?

W umowie jest klauzula poufności. Nasz „Jaś”, jak to Johna nazywają kibice, ma 23 lata i uważam, że jego pozyskanie to inwestycja dla klubu.

Drugi duży koszt z lata to Sonny Kittel. Cała operacja z jego pozyskaniem – kontrakt plus kwota za podpis miała zbliżyć się do miliona euro…

Sonny to świetny piłkarz i człowiek, a z mojej perspektywy ten transfer się zwrócił. Możemy dziś mówić o 10 mln euro przychodów, bo właśnie Sonny strzelił gola na 3:2 w domowym meczu z Karabachem. Gdyby nie to trafienie, to mogłoby nas nie być w fazie play-off Champions League i teraz w Lidze Europy. Zostałaby nam Liga Konferencji i ponad połowa mniej przychodów.

Jasne, ale nie powie mi pan, że nie mieliście większych oczekiwań w stosunku do Kittela.

Od stawiania oczekiwań piłkarzom są trenerzy. Ja staram się patrzeć na sport przez pryzmat długoterminowej strategii klubu. Kończący się rok kalendarzowy, jak i rok finansowy – w czerwcu po sezonie – zamierzamy zamknąć zyskiem. Jak wspominałem, trzeba też pamiętać, że w dużej mierze klub operuje na nie swoim kapitale.

Rozumiem, że chodzi o pożyczki właścicielskie od Michała Świerczewskiego?

Naszą spółką matką jest „x-kom”, którego właścicielem jest Michał. Wielką przewagą i koniecznością w piłce jest dostęp do bufora kapitałowego, ale powinien to być tylko bufor. Zatem długiem trzeba zarządzać, ale też nie zapominać o inwestycjach w przyszłość. A co to oznacza? Powiedział o tym Michał Świerczewski latem – inwestowanie w młodych perspektywicznych zawodników. Musimy zapewnić takim graczom odpowiednie warunki sportowe, a oni jednocześnie będą budować wartość drużyny.

Piotr Obidziński i właściciel Rakowa – Michał Świerczewski.

Kimś takim jest Ante Crnac? Według Transfermarkt zapłaciliście za niego Slavenowi Belupo 1,3 mln euro, a mówimy o napastniku, który ma 19 lat. Będziecie teraz sprowadzać podobnych zawodników?

Tak, ale nie zawsze będziemy płacić takie odstępne. Drogą Rakowa na pewno nie będzie branie doświadczonych blisko 30-letnich albo starszych zawodników na wysokie pensje. Nie będziemy się bawić w takie dożywotnie kontrakty, żeby za wszelką cenę osiągać jak najlepszy wynik w krótkim terminie. To jest droga donikąd. Oczywiście, rozumiem, że są kluby, które z wielu powodów stać na taką strategię. My jednak powinniśmy iść swoją drogą i klubów, które bazują na perfekcyjnym skautingu zarówno do pierwszej drużyny jak i do akademii. Dlatego z mojej perspektywy prezesa zarządu największym priorytetem klubu w tej chwili jest zrekrutowanie odpowiedniej osoby na stanowisko dyrektora sportowego.

Nowy dyrektor pojawi się u was przed zimowym oknem? A może będziecie działać bez dyrektora, ale w porozumieniu z nim, bo trafi on do was nieco później. Jest już wybrany konkretny człowiek?

Rekrutujemy kompetencje, a nie osoby. Z tego dopiero wyłoni się jedna lub dwie osoby, a dopiero potem model pracy.

No, ale kiedy wybierzecie nowego dyrektora? Może ktoś jest już wybrany? Przygotowania do zimowego okna już trwają. Na pewno toczą się rozmowy z potencjalnymi nowymi zawodnikami i ich agentami.

Cytując Jose Mourinho: „If I speak, i will be in big big trouble and i don’t want to be in big big trouble”. Nie chcę powiedzieć za dużo.

Wojciech Cygan w „Weszłopolskich” mówił, że kompetencje dyrektora sportowego po odejściu z klubu Robert Grafa rozdzieliście na kilka osób. To nie rodzi jakichś problemów?

Niedużo, bo wykreował się nam dość klarowny i efektywny podział. Mamy mocnych negocjatorów od rynku polskiego i zagranicznego – jesteśmy jako zarząd i rada nadzorcza grupą o bardzo szerokich doświadczeniach i umiejętnościach. Dodatkowo jest jasna wizja po stronie Michała Świerczewskiego. To wszystko nie zmienia faktu, że dyrektor sportowy w naszym klubie jest potrzebny. Jak mówiłem – rekrutujemy kompetencje zarówno strategiczne jak i operacyjne. Dyrektor musi rozumieć strategię klubu, o której już dziś mówiliśmy, ale jednocześnie musi ją umiejscowić w realiach organizacyjno-finansowych. Osobna kwestia to wkład intelektualny i pomysł na grę pierwszego trenera dotyczący konkretnie spraw piłkarskich i sportowych. Jednocześnie ważne jest, aby negocjowane umowy były jak najkorzystniejsze finansowo dla klubu, biorąc pod uwagę interes Rakowa teraz, ale również przyszłościowo. Także technicznie – żeby same rozmowy czy negocjacje przebiegały sprawnie i efektywnie. To bardzo konkretne wymagania.

Biorąc pod uwagę starty innych polskich klubów w fazach grupowych Ligi Europy czy Ligi Konferencji z ostatnich lat, na pewno kalkulowaliście, że po rundzie jesiennej możecie mieć stratę do lidera Ekstraklasy. Śląsk ma obecnie nad wami osiem punktów przewagi. Sytuacja w lidze jest jakimś rozczarowaniem?

Bez wątpienia pozostajemy w walce o najwyższe cele. A niedzielny mecz ze Śląskiem teraz okazuje się bardzo ważny. Tam będzie pełny stadion – liczę na prawdziwe piłkarskie święto. Przed sezonem nikt nie spodziewał się, że nasz najbliższy ligowy rywal będzie tak wysoko w tabeli. Piłka pisze piękne nieprzewidziane historie.

Nadchodzące zimowe okno to też możliwy czas odejść z klubu. Vladan Kovacević w „Kanale Sportowym” i Fran Tudor w rozmowie na Weszło otwarcie mówili, że myślą o odejściu…

Vladan i Fran mają ogromny wkład w ostatnie sukcesy Rakowa i to w perspektywie kilku lat. W tej materii zastałem w klubie relacje wręcz przyjacielskie. Zatem cokolwiek się wydarzy, będzie to raczej poprzedzone obustronnym porozumieniem i dogadaniem wszystkiego w dobrej atmosferze. To musi być korzystne zarówno dla zawodników, jak i dla klubu. A to, że każdy może odejść, musimy jak najbardziej rozważać – na tym też polega piłka.

Vladan Kovacević i Fran Tudor.

Pan już to mówił w „Kanale Sportowym” i potwierdzał to również Wojciech Cygan w „Weszłopolskich” – zimą nie należy spodziewać się zbyt dużej liczby transferów przychodzących do klubu. Nawet wliczając w to potencjalne odejścia wspomnianej dwójki?

Mam nadzieję, że na to pytanie odpowie niedługo dyrektor sportowy swoimi zrekrutowanymi kompetencjami. Nie sądzę abyśmy kadrę poszerzali. Mamy zespół zaprawiony w bojach. Chcemy walczyć o obronę tytułu mistrza Polski. Nie zapominamy też o Pucharze Polski, bo zwycięzca obecnej edycji wywalczy sobie miejsce z automatu w eliminacjach Ligi Europy. To wyraźnie podnosi rangę Pucharu Polski.

Patrząc na to wszystko z mojej strony ogranizacyjno-finansowej muszę powiedzieć, że zakwalifikowanie się do fazy grupowej, któregoś z pucharów w każdych dwóch z trzech lat, jest minimum dla wypełnienia planów rozwojowych. Chodzi tu też o finanse, bo wtedy nie musielibyśmy korzystać z zewnętrznych buforów. A to jest spójne ze wspomnianą strategią klubu, a za tym musi iść świetna działalność skautingowa.

Zimą będzie więcej „odejść” niż „przyjść”?

Zobaczymy. Logicznym ruchem pod kątem wspomnianej wizji byłoby jeszcze większe zbliżenie akademii z pierwszą drużyną. Stąd mogłyby się pojawić transfery do rezerw, ale takie z czytelną perspektywą debiutu w „jedynce”. To jedna ze ścieżek, którą będziemy proponować niektórym młodym zawodnikom. Stricte pod pierwszy zespół będziemy oczywiście myśleć o różnych ruchach. Opcją są na przykład wypożyczenia z opcją wykupu latem. Kilka możliwości wzmocnień jest.

Rozmawiał MACIEJ WĄSOWSKI

WIĘCEJ O RAKOWIE:

Fot. Newspix

Rocznik 1987. Urodził się tego samego dnia, co Alessandro Del Piero tylko 13 lat później. Zaczynał w tygodniku „Linia Otwocka”, gdzie wnikliwie opisywał m.in. drugoligowe losy OKS Start Otwock pod rządami Dariusza Dźwigały. Od lutego 2011 roku do grudnia 2021 pracował w „Przeglądzie Sportowym”, gdzie zajmował się głównie polską piłką ligową. Lubi pogrzebać przy kontrowersjach sędziowskich, jak również przy sprawach proceduralnych i związkowych. Fan spotkań niższych klas rozgrywkowych, gdzie kibicuje warszawskiemu PKS Radość (obecnie liga okręgowa). Absolwent XXV LO im. Józefa Wybickiego w Warszawie i Wyższej Szkoły Dziennikarskiej im. Melchiora Wańkowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

18 komentarzy

Loading...