Reprezentacja Iranu była bardzo przyjemnym przeciwnikiem w premierowym meczu Polski na mistrzostwach świata piłki ręcznej kobiet. W końcu na takich imprezach dobry start potrafi napędzić zespół na dalsze spotkania i utrzymać odpowiednią atmosferę w drużynie. A w grupie z Niemkami, Japonkami oraz właśnie zawodniczkami Bliskiego Wschodu, te ostatnie uchodziły za najsłabsze rywalki Polek. W dzisiejszym meczu przewidywania co do siły rywalek sprawdziły się w stu procentach. Biało-Czerwone rozgromiły Iran 35:15 i mogą spokojnie przygotowywać się do starć z poważniejszymi zespołami.
– Na pewno Iran jest zespołem z trochę niższej półki. Trzeba będzie się odpowiednio skoncentrować i wygrać. Oczywiście, wszystkie mecze na mistrzostwach mają swoje zasady i nie mówię, że któryś będzie łatwy, jednak z Iranem mamy obowiązek wygrać. Pozostałe ekipy są na podobnym poziomie, przez co wszystko może się zdarzyć. Uważam, że zarówno my, Japonia, jak i faworytki, czyli Niemki, mamy szansę na pierwsze miejsce. To będzie bardzo ciekawa grupa – mówiła Monika Kobylińska, cytowana przez oficjalną stronę Związku Piłki Ręcznej w Polsce.
Skoro same zawodniczki nie ukrywały tego, że z Irankami powinny sobie poradzić, to można było oczekiwać, że pierwszy mecz Biało-Czerwonych w duńskim Herning zakończy się ich zwycięstwem. I będzie to raczej spotkanie z cyklu tych, w których faworytki na spokojnie będą kontrolować wydarzenia na boisku. Jeżeli bowiem podopieczne trenera Arne Senstada pragną zakończyć turniej w najlepszej ósemce – o czym także mówiły – to właśnie w taki sposób powinny rozstrzygać zmagania z rywalkami znajdującymi się o klasę niżej.
MECZ-FORMALNOŚĆ
I cóż, od początku spotkania widać było nie różnicę, a istną przepaść klas. Po nieco ponad dwóch minutach nasze rodaczki wygrywały już 3:0. Rywalki nie tyle, że rzucały niecelnie. One prawie w ogóle nie sprawdzały czujności w bramce Adrianny Płaczek. Mało tego, w pewnym momencie sama polska bramkarka skarciła zespół z Iranu. Musicie bowiem wiedzieć, że szczypiornistki z Iranu cały czas atakowały siedmioma zawodniczkami z pola. Stąd kiedy w końcu Płaczek wreszcie dane było złapać piłkę w ręce, bez zastanowienia przymierzyła w bramkę rywalek. A że bramkarka przeciwniczek nie zdołała wrócić na posterunek, to Adrianna trafiła na 6:0. Tym sposobem Płaczek miała na koncie jedną bramkę, a reprezentacja Iranu – żadnej. Co wiele mówiło o wydarzeniach na boisku.
Naprawdę nie chcemy tutaj pastwić się nad zawodniczkami z Bliskiego Wschodu. Zdajemy sobie sprawę z tego, że kobiety w Iranie nie mają łatwego życia, stąd ogromnym wyróżnieniem dla tych dziewczyn jest sam udział w światowym czempionacie. Jasne, oglądając ich poczynania można było pomyśleć o serii memów z cyklu „Jak oni się tam znaleźli?”. Ale też od pierwszych minut trudno było oczekiwać od tego zespołu, by nawiązał z Polską wyrównaną walkę. Zatem może dla odmiany pochwalmy za coś dzisiejsze przeciwniczki Polek. Ich bramkarka zaliczyła kilka niezłych interwencji. Ponadto Fatemeh Merikh trafiła ładną bramkę z karnego, pokonując Barbarę Zimę efektownym lobem.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Ze względu na przebieg spotkania trudno też cokolwiek napisać o postawie Biało-Czerwonych. No bo co, że próbowały różnych akcji? Albo że trener Senstad rotował ustawieniem? Przecież taki to był mecz, że tego wszystkiego należało próbować. Moglibyśmy się przyczepić do tego, że nasze kadrowiczki prowadząc 11:2 zaczęły grać na za dużym luzie. A czasami wręcz po prostu nieodpowiedzialnie. Ale dajcie spokój, krytykowanie Polek za to, że w pewnym momencie ich przewaga stopniała do „zaledwie” sześciu bramek, byłoby niepoważne. Ostatecznie pierwszą połowę Polska kończyła z dziesięcioma golami różnicy.
CZAS NA PRAWDZIWE WYZWANIA
Nad drugą połową nie ma się co specjalnie rozwodzić, bo szybko zamieniła się w to, co pierwsza. Czyli trening strzelecki reprezentacji Polski, z drobnymi elementami freestyle’u. Najlepiej na boisku bawiła się Magda Balsam, która znalazła drogę do bramki rywalek aż 7 razy. Niewiele gorsza od Balsam była Dagmara Nocuń, która rzuciła bramkę mniej. W dodatku wspomniana już Barbara Zima najwyraźniej pozazdrościła zdobyczy strzeleckiej Adzie Płaczek. Sama też postanowiła sobie postrzelać i nawet wygrała tę nietypową rywalizację polskich golkiperek, bo trafiła dwukrotnie.
Ostatecznie Biało-Czerwone zwyciężyły 35:15 i podobnie jak w pierwszej części spotkania, w drugiej także nie oddały inicjatywy przeciwniczkom. W następnym spotkaniu, które odbędzie się w sobotę o 20:30, ekipa Arne Senstada zmierzy się z reprezentacją Japonii. Wygrana w spotkaniu z filigranowymi reprezentantkami Kraju Kwitnącej Wiśni z pewnością nie przyjdzie im tak łatwo. Dziś w meczu z Niemkami Azjatki wprawdzie przegrały, ale tylko jedną bramką (30:31). Zatem drogie panie, koniec spotkań przypominających ćwiczenia – czas na poważną grę.
Polska – Iran 35:15 (18:8, 17:7)
Fot. Newspix