Finansowanie klubów z miejskiej kasy było tematem przewodnim „Weszłopolskich”. Głos w tej sprawie podniósł prezes Korony Kielce Łukasz Jabłoński, który w swoich działaniach stawia na transparentność.
Czy Korona Kielce istniałaby bez miasta?
Łukasz Jabłoński: Na tym etapie nie.
A jest szansa, żeby w ogóle istniała?
Oczywiście, że tak. Jestem pewny, że jeśli zrealizowalibyśmy dwa sensowne transfery, taka pomoc nie byłaby potrzebna.
Czy trwają poszukiwania inwestora dla Korony?
Kielce mają o tyle złe doświadczenia, że trafiły na inwestora, który nie poprowadził klubu w należyty sposób. Weszła spółka dość mocno zadłużona. Jeśli jednak pozwolicie, wrócę do jednej sprawy. Uznaje się miejskie dotacje za pewnego rodzaju patologię. Doszedłem do przykrego wniosku, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest brak społecznego zaufania, co się dzieje w tych klubach. Każdy zespół pozostaje inny, dlatego powołam się jedynie na przykład Korony Kielce i mogę wprost powiedzieć, że społeczeństwo nie miało w ogóle zaufania do tego, co dzieje się wewnątrz klubu. Przyznawanie racji faktu, że finansowanie drużyny z miejskiej kasy jako patologię w takich wypadkach jest w pełni zasadne.
Czy nie jest tak, że po prostu kluby nie stać, żeby występowały w danej lidze? Jeśli nie mamy pieniędzy, żeby występować w Ekstraklasie, to może lepiej się do niej nie pchajmy?
Każdy klub znajduje się na innym etapie funkcjonowania, rozwoju, czy też niedorozwoju, bo takie ekipy też istnieją i przez moment Korona była tego świetnym przykładem. Źródła przychodów są banalnie proste. Po pierwsze zarobki z ligi. Druga sprawa to zarobki komercyjne, czyli wpłaty od sponsorów. Trzecia to przychody z dnia meczowego. Czwarta to transfery wychodzące. Piąta to działalność handlowa, czyli jak funkcjonuje klub kibica. W poszczególnych kanałach ustaliłem sobie cele, by z roku na rok zwiększać przychody. Zadawałem sobie pytanie, czy ludzie w Koronie nie powinni się uwstecznić, czyli wrócić do II ligi, wyczyścić tę spółkę i zacząć z czystą kartą, ale nie wiem, czy nie byłaby to droższa droga do wyczyszczenia. Niespodziewanie zrobiliśmy awans do Ekstraklasy, przez co otworzyliśmy sobie drogę do sponsorów. Pomijając wszystko, uważam że zrobiliśmy wiele kroków, by w każdym z tych źródeł były wzrosty.
Ile Korona otrzymała od miasta?
Jeśli mamy się rozliczać, to zróbmy to, sumując cały sezon. I tak Korona w sezonie 2022/23 otrzymała 7,5 mln złotych. Z tego 3,5 mln poszło na spłatę zaległych zobowiązań. Mogę śmiało powiedzieć, że pozostała część poszła na akademię, bo pierwszy zespół Korony zarabia na swoje wszelkie potrzeby. W listopadzie 2020 roku miasto odziedziczyło dług w wysokości 19 mln złotych. Przychodząc do klubu, zrobiłem audyt i inne zobowiązania księgowe i powiedziałem wprost, że ta spółka nie powinna funkcjonować.
Jak zatem Korona funkcjonuje, bo zapewniał Pan, że klub nie będzie brał pieniędzy od miasta?
Dziś Korona została dokapitalizowana kwotą 6,7 mln złotych, ale tak jak wspominałem na początku, jeśli wydarzą się dwa transfery, a ta kwestia nie jest niemożliwa, to z tej kwoty zrobią się trzy miliony. Trzeba sobie jednak zadać pytanie, jaki koszt wsparcia z miejskiej kasy jest społecznie akceptowalna?
I jaka to jest kwota?
To jest płynna kwestia, bo jeśli nie ma społecznego zaufania, to nie powinna wpłynąć żadna złotówka. Na przykład do Pogoni Szczecin wpływa sześć milionów z miasta i nikt temu nie przeczy.
Czyli powinny być referenda w miastach na ten temat?
Bez przesady. Ale też nie wiem, jaka kwota byłaby akceptowalna, bo 11 z 18 klubów Ekstraklasy korzysta z takiego wsparcia, tylko że o niektórych mówi się źle. Tylko te kluby, które nie zapewniają zaufania, budzą niepokój.
Czy jest możliwe jakieś systemowe rozwiązanie na to, by dawać jakiś procent, czy określoną kwotę na kluby?
Myślę, że Polacy są na tyle sprytni, że i tak znaleźliby obejście na taki przepis.
Jak Wodociągi Kieleckie, swoją drogą świetnie działające.
Chciałem, żeby mnie wsparli, ale nic z tego nie będzie.
Ale Targi Kielce finansują Koronę w kwocie miliona złotych.
Nie potwierdzam, to niższa kwota.
Czy Korona Kielce wykorzystała moment społecznego zaufania i właśnie wtedy, kiedy szło, napisała list intencyjny z prośbą o wsparcie?
Miałem do zrealizowania dwie sprawy. Awansować do Ekstraklasy i doprowadzić do samofinansowania klubu. Z drugiej kwestii się nie wywiązałem. Niestety nie mam innych pomysłów, które wdrożyłem na naprawę tego, dlatego poszedłem do prezydenta i wprost powiedziałem, że wyczerpały mi się pomysły. Wiedziałem, że nie mamy zadłużeń natychmiastowej spłaty, dlatego do niego poszedłem. Prezydent stwierdził, że w najczarniejszym scenariuszu do dalszego istnienia klubu nie ma innego, lepszego rozwiązania niż wsparcie spółki. Tylko z tego powodu powstała uchwała intencyjna. To nie było wykorzystanie momentu.
W tamtym momencie dojścia do ściany chciałem zrezygnować, ale nie zrobiłem tego z dwóch powodów. Czuję zobowiązanie względem kibiców, którzy przez cały okres mojej pracy dawali mi wsparcie. To mnie niosło i w dalszym ciągu tak jest. W zasadzie trudno mi odejść z tego klubu, dlatego w nim jestem. Czuję też osobiste zobowiązanie do Pawła Golańskiego, Darii Wollenberg, Kamila Kuzery, Tomka Wilmana, Marka Mierzy i wielu innych osób, z którymi dźwigamy ciężar istnienia Korony.
Sandecja. Spalarnia pieniędzy z Nowego Sącza [REPORTAŻ]
A jak pan reaguje na takie transparenty jak te w kierunku radnego Brauna, którego obrażono, mówiąc, że za próby zniszczenia Korony, czeka go polityczny koniec. Czy nie wytworzy się atmosfera i samonapędzające się koło politycznych manipulacji?
Wyjaśniliśmy wszystkie tematy z radnym Braunem i nie ma między nami żadnych nieporozumień. Do tego na stadionach jest wolność i nie mam zamiaru ingerować w to, co kibice wieszają.
Za przekleństwa nie będzie Pan podwyższał cen na trybunach?
Nie opiniuję działań innych prezesów, dlatego chciałbym dokończyć jedną kwestię z poprzedniego pytania. Nie jestem słupem ani figurantem w tym klubie, jak wiele osób na początku sądziło. Ja podejmuję decyzje i nimi można sterować, dlatego uważam, że z ludźmi wokół Korony wyrobił się wzajemny szacunek.
Z ostatniego raportu za poprzedni sezon wynika, że 87% przychodów Korony idzie na płace. Zalecany pułap to 70%. Jaki jest zatem pomysł prezesa na redukcję tej kwoty?
W pewnych aspektach są to dane deklaratywne i możliwe, że podane są wynagrodzenia całości klubu. Niemniej jednak ten poziom dotyczy przede wszystkim drużyn aspirujących do udziału w europejskich pucharach. Chciałbym, żeby tak stało się z Koroną, ale daleka droga przed tym.
Jak zatem wygląda perspektywa wyjścia z tego?
Myślę, że to złożony proces w całej polskiej piłce. Podnosi się poziom, ale nie ma sposobu, jak z niego wyjść. Moim priorytetem jest doprowadzenie do bilansowania się klubu na poziomie akceptowalnym społecznie. Wynagrodzenie względem finansowania całościowego jest dla mnie sprawą drugorzędną.
Skąd decyzja, żeby chodzić na sesje rady miasta i odpowiadać na pytania o finansowanie Korony?
Uważam, że mam na tyle cywilnej odwagi, żeby stanąć przed radnymi i powiedzieć czego oczekuję, a także przyznać się do swoich błędów. Umiem się też pochwalić z tego, z czego jestem zadowolony i myślę, że zagwarantowałem dużo transparentności. Poza kwestiami handlowymi kibice, a także radni wiedzą wszystko o tym klubie i nie mam z tym problemu. Nie przychodzę na sesje, żeby sprzedać ściemę. Jak wnoszę wniosek o podwyższenie kapitału, nie mówię: „Bogdan, daj”, tylko przedstawiam szereg argumentów, wyliczeń, więc to nie dzieje się na pstryknięcie palcem. Traktuję to bardzo poważnie i tylko dlatego to robię.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Czołówka nie ma ochoty na punkty, a Śląsk wciąż głodny…
- Chyba tylko Pogoń jest w stanie przegrać taki mecz
- Trela: „Kiereś won” jako symbol niepotrzebnie kreowanej dramaturgii
Fot. Newspix