Reklama

Owen i Del Piero na boisku, a na trybunach hula wiatr. Co się (nie) wydarzyło w Tychach?

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

20 listopada 2023, 17:12 • 7 min czytania 19 komentarzy

W minioną sobotę w Tychach była możliwość obejrzenia z wysokości trybun Michaela Owena, Alessandro Del Piero, Marco Materazziego czy Luisa Garcii. Trzeba przyznać, że kozackie zestawienie nazwisk. A wy co, nie wiedzieliście? Dobra, nie martwcie się – mało kto wiedział.

Owen i Del Piero na boisku, a na trybunach hula wiatr. Co się (nie) wydarzyło w Tychach?

O 13:30 gwiazdy urządzały pokazowy trening z młodzieżą, natomiast o 15 grały mecz z Polską Biznes Ligą. Wielkie postaci uzupełniali bohaterowie naszych boisk – między innymi Szymon Marciniak.

Nie ma więc wątpliwości – obsadę zebrano taką, że mimo listopadowej pogody frekwencja mogła być naprawdę solidna. No i właśnie: „mogła”, ale nie była, bo trybuny w trakcie imprezy wyglądały tak:

Reklama

Istnieje duża szansa, że gdyby Owena z Del Piero zapakować w tyski autobus, to w trakcie jednej pętli zobaczyłoby ich więcej mieszkańców (nawet gdyby był to autobus nocny). Ostatni mecz GKS-u z Lechią zgromadził blisko cztery tysiące widzów, kiedy tam grają jednak Radecki i Śpiączka, a nie zdobywca Złotej Piłki, mistrzowie świata i triumfatorzy Ligi Mistrzów, których obejrzało — według relacji, nazwijmy to, świadków, maksymalnie 500 osób.

Gdzie więc leżał problem?

Jak już zostało wspomniane, mało kto o tej imprezie wiedział. Przemek Michalak, nasz dziennikarz, który mieszka w Tychach, mówi:

Promocja zerowa, żadnych banerów na mieście czy maili do redakcji, nic w necie, żadnych spotów. Dopiero dosłownie na kilkadziesiąt godzin przed eventem poszły w kilku miejscach komunikaty prasowe. Ogólnie najgorsza promocja, jaką kiedykolwiek widziałem, raczej kitranie się niż wychodzenie na zewnątrz, jakby jakiś klub biznesmenów sobie imprezę zrobił na stadionie. Jeżeli ktoś się nie dowiedział kuluarowo zawczasu lub totalnym przypadkiem, to praktycznie nie miał szans się tam zjawić.

A jeden ze szczęściarzy, „Arcadio — o futbolu”, który pojawił się na stadionie – czyli znacząco podniósł frekwencję – pisał na swoim fanpejdżu:

– Było to niezwykłe sprowadzić takie gwiazdy i zgromadzić przy tym widownię jak na meczu okręgówki. Zastanawiam się tylko teraz, czy nieumyślnie można to rozreklamować aż tak nieudolnie, czy jednak faktycznie nikomu specjalnie nie zależało, żeby takie wydarzenie dobrze wypromować? Po prostu wiedział ten, kto ma wiedzieć, grupa biznesmenów wynajęła sobie stadion, ściągnęła gwiazdy, zagrała z nimi w piłkę, a potem wszyscy poszli wspólnie na bankiet. A i żeby nikt nic nie mówił – przyjechało też trochę dzieciaków. Tak to niestety można wszystko odebrać. (…) Gwiazdy uczestniczące w wydarzeniu na swoich socialach o meczu nic nie wspominały (widocznie nie miały takiego zapisu). W promocję nie włączyło się też miasto Tychy, a impreza nie miała również żadnych wielkich patronów medialnych, choć dobrze, że w niektórych większych portalach sportowych pojawił się chociaż jeden wpis o wydarzeniu. Wprawdzie zaledwie na trzy dni przed meczem, ale dobre i to, bo inaczej na stadionie pewnie byłoby ze 100 osób.

Reklama

Wpisów tego typu dziś – czyli daleko po fakcie – znajdziecie sporo. Ludzie chętnie na ten mecz by się wybrali, ale żeby mogli to zrobić, powinni o nim wiedzieć. Przyznajmy: to dość kluczowy element przy planowaniu wolnego czasu.

Wejdźcie sobie na stronę wydarzenia – MeczLegend.pl. Wygląda to przecież jak trójkowa praca zaliczeniowa na informatykę w podstawówce. Chcesz kliknąć w podstronę „plan wydarzenia” – nie da się. W „komunikaty medialne” – nie da się. W „strefę VIP” – nie da się. Można za to zobaczyć, jak Materazzi, Owen czy Del Piero zapraszają na mecz na fanpejdżu organizatora, który śledzi 1570 osób. Czyli to tak, jakby światowe gwiazdy futbolu przemawiały wyłącznie do ludności Zakliczyna (niedaleko Tarnowa, 1656 mieszkańców)

Po drugie na frekwencję mogły też wpłynąć ceny biletów, które najtańsze nie były – po 100 złotych dla dzieci i młodzieży szkolnej, dla reszty po 200 i 250. Wiadomo, sporo, ale mimo wszystko: gdyby ktoś o tym meczu wiedział, mógłby się szarpnąć. A tak można było ustalić wejściówki na dwa i pięć złotych, frekwencja znacząco na tym by nie zyskała.

Co ciekawe w pierwotnej wersji na mecz mieli przyjechać Roberto Carlos, Fernando Morientes czy Luis Figo, ale najwyraźniej strony się nie dogadały. Ponadto nijakość informacyjna jest taka, że niektóre media jeszcze dziś wśród uczestników wymieniają Radosława Majewskiego, a Majewskiego tam nawet nie było.

Absurd goni absurd.

O co w tym wszystkim chodzi? Mecz został zorganizowany przez Fundację Safe Server Solutions. W jednym z nielicznych artykułów prasowych przekazywali: – Mecz jest projektem Fundacji Safe Server Solutions, która skupia się na wspieraniu młodych zawodników uprawiających niedofinansowane w Polsce dyscypliny sportowe. Dzięki waszemu wsparciu, będziemy mogli stworzyć lepsze perspektywy dla tych utalentowanych młodych sportowców, umożliwiając im rozwój w dziedzinach sportowych, które kochają.

Zadzwoniliśmy do Łukasz Krasińskiego, CEO Safe Server Solutions, by o całej sprawie opowiedział.

Ma pan wiedzę, jaka była frekwencja tego eventu?

Nie. Dużo rzeczy się wysypało – mieli być inni gracze, na szybko załatwialiśmy zastępstwo. To był pierwszy event, rozpoczynający cykl. Media późno mogły wystartować z informacjami. To wszystko traktujemy testowo, większe wydarzenie odbędzie się w kwietniu.

Ale żadnej kampanii reklamowej? Szczerze – nic o tym meczu nie słyszałem.

Tydzień przed byliśmy w TVP, TVP2, TVP3, mówiono o tym w dziennikach. Można zobaczyć też informacje o wydarzeniu na YouTube. Nie wiem, gdzie pan szukał informacji, bo to zależy od tego, gdzie kto szuka.

Przecież nie tylko ja o tym nie wiedziałem – wielu ludzi wskazuje na brak informacji.

Podstawowe pytanie: gdzie kto szukał. My mieliśmy dostępną telewizję, śląskie portale, gazety. Artykułów było mnóstwo.

Dobrze. A powodem niskiej frekwencji mogły być też wysokie ceny biletów?

Na pewno nie. Sprowadzenie tak wartościowych zawodników to są grube miliony złotych. Na Narodowy również są bilety po 250 złotych, a dla mnie nie grają tam żadne gwiazdy. Tutaj rozmawiamy o piłkarzach, którzy zdobywali mistrzostwo świata czy Złotą Piłkę. Czy w Polsce są takie osoby? Ja takich nie widzę. Chcemy dobrego przekazu dla dzieciaków, chcemy im pokazywać zawodników, którzy osiągali największe sukcesy. Z całym szacunkiem dla naszych zawodników – w Polsce ich nie ma.

Tak, ale 200-250 złotych to dla przeciętnego Kowalskiego spory wydatek.

Uważam, że jest pan w błędzie. Złożyć skład z takich zawodników to grube miliony, a ktoś musi za to zapłacić. Kolejny event będzie już inaczej wyglądał, ale ceny będą podobne. I jeśli wtedy pan zadzwoni, to mogę zagwarantować, że będzie pełny stadion. Od grudnia startujemy z pełnym marketingiem, przedstawimy dwie gwiazdy i to są moim zdaniem dwie największe gwiazdy tamtej dekady.

W kwietniu ten event, tak?

Tak. Ogólnie w przyszłym roku będą trzy-cztery, pierwszy planujemy na kwiecień.

Skoro ogłaszacie pierwsze gwiazdy w grudniu, to znaczy, że wyciągacie wnioski?

Tak.

Czyli zgadza się pan ze mną, że marketing sobotniego wydarzenia nie był dobry?

Był za późno, ale ostatecznie się odbył. Współpracujemy z TVP, nawiązujemy współpracę z Grzesiem Krychowiakiem. Trzeba wziąć pod uwagę, że robimy to pierwszy raz.

Kto był sponsorem tego wydarzenia?

Całość środków została przekazana przez Safe Server Solutions.

*

Z jednej strony da się zrozumieć organizatorów, którzy w ostatniej chwili musieli podmieniać Carlosa na Owena i trudno im było informować, kto w tym meczu w ogóle zagra. Z drugiej – Carlosa zmieniono na Owena, a nie na Araka, tymczasem marketing – nawet błyskawiczny – w ogóle nie istniał. Krasiński mówi, że artykułów było mnóstwo, ale jednak idziemy o zakład, że więcej ludzi nie wiedziało o tym wydarzeniu, niż było tych artykułów. Zresztą strona internetowa powstawała niezależnie od obecności Carlosa, Morientesa czy Del Piero i Owena. A na końcu i tak wygląda tragicznie, więc Safe Server Solutions kompletnie położyło ten temat i tyle.

W kwietniu ma być kolejny event, więc pozostaje życzyć powodzenia, by ekipa wyciągnęła wnioski. Zapewnienia są takie, że impreza powstaje w całości z prywatnych środków, toteż nie narzekamy na rozrzutność, ale panowie chyba nie chcą się bawić w piątkę. Jeśli znów przyjadą takie gwiazdy, a dołoży się do tego odpowiednie rozpowszechnienie wydarzenia, to po prostu dostaniemy fajną imprezę. A o to przecież w tym wszystkim chodzi.

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

19 komentarzy

Loading...