Reklama

Prawdziwa twarz Stanislava Levy’ego

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

16 listopada 2023, 10:56 • 7 min czytania 40 komentarzy

To żaden The Social One, Sułtan Ołomuńca czy inny Denaturowy Midas. Kultowe już podszywki w komentarzach na Weszło wyprzedziły postać sympatycznego skądinąd Czecha. Nie jest to więc rozmowa o szamotaninach, bimbrach i fioletowych ambrozjach. Czym różni się Czech od Polaka? Jak reaguje na słowa Sebastiana Mili, że „dołował zespół” i „obrażał ludzi”? W jakich okolicznościach wypowiedział słowa: „To nie jest, kurwa, drużyna, to są pozoranty!”? Kto wygra mecz Polska-Czechy w eliminacjach Euro 2024? Na te i na inne pytania odpowiada były trener Śląska Wrocław, a jeszcze dawniej reprezentant Czechosławacji, Stanislav Levy. 

Prawdziwa twarz Stanislava Levy’ego

Czym różni się Czech od Polaka?

Ech, bardzo trudne pytanie. Różnica nie jest wyraźna, charaktery narodowe są bardzo podobne. Czeskim piłkarzom czy trenerom nie jest przesadnie trudno odnaleźć się w Polsce.

Niektórzy uważają, że Czesi są mniej buntowniczy od Polaków. 

Nie sądzę, żeby była to prawda.

Reklama

Czesi nie są bardziej ugodowi?

Nie dostrzegam po prostu wielkiej różnicy. Czechom blisko jest do Polaków, a Polakom do Czechów.

Ma pan dobre wspomnienia z Polską?

Dobre, wciąż utrzymuję kontakt z ludźmi Śląska Wrocław. I nie tylko, bo znam się też z innymi trenerami z Polski.

Zdziwiony jest pan, że Śląsk jest liderem Ekstraklasy? W maju mówił pan w Przeglądzie Sportowym: „Kiedy oglądam ich spotkania, nie widzę drużyny. Są zawodnicy, ale nie ma zespołu”. Sytuacja diametralnie wręcz się zmieniła. 

Nie spodziewałem się, że Śląsk będzie liderem tabeli. Wiedziałem jednak, że zacznie grać lepiej niż w poprzednim sezonie Ekstraklasy. To już wtedy była dobra drużyna z ciekawymi piłkarzami. Wielką zagadką jest dla mnie, dlaczego aż tak nieudany był dla niej ten miniony rok, bo stać ich było na dużo więcej niż bicie się o utrzymanie.

Reklama

Różnie ocenia się za to pana rządy w Śląsku Wrocław. Z jednej strony finał Pucharu Polski, trzecie miejsce w Ekstraklasie i zwycięski dwumecz z Club Brugge w eliminacjach Ligi Europy, a z drugiej zwolnienie po ośmiu meczach z rzędu bez zwycięstwa. 

Pierwszy sezon w Śląsku uważam za bardzo udany. Mieliśmy świetny zespół, wielu zdolnych piłkarzy. Potem zmienili się prezes i dyrektor sportowy, wyniki się pogorszyły…

Rafał Grodzicki opowiadał mi kiedyś o panu: „Bardzo szczery i prawdomówny człowiek. To, co powiedział, zawsze było święte. Trzymał się swoich słów i zasad”.

Słyszę od dawnych podopiecznych ze Śląska, że byli zadowoleni z mojej roboty.

Podobno dużo kazał im pan biegać. 

Wychodzę z założenia, że kondycja jest równie ważna jak technika.

Sebastian Mila mówił w Canal+Sport zgoła inaczej niż Grodzicki: „Potrafił tak dołować zespół, że mi było niektórych szkoda. Rozumiem reprymendę i sam ją czasem dostawałem. Ale on przychodził i obrażał ludzi. Trener Lenczyk był bardzo rygorystycznym oraz wymagającym szkoleniowcem, ale nie niszczył ludzi. Levy tak”.

Nie doszło to do mnie. Nie ma sensu tego roztrząsać. Niespecjalnie interesują mnie jego słowa. Wstyd, że jako kapitan zespołu nie miał odwagi do mnie przyjść i powiedzieć tych słów krytyki w twarz. Może powinien przemyśleć, czy zawsze zachowywał się jak profesjonalista. Piłkarzem był za to znakomitym.

Szerokim echem w środowisku odbił się też pana słynny cytat: „To nie jest, kurwa, drużyna, to są pozoranty!”. 

Graliśmy ważny dla układu tabeli mecz z Piastem Gliwice. Gola na 2:3 straciliśmy w doliczonym czasie gry. Zdenerwowałem się, rzuciłem coś w złości, nikogo nie miałem zamiaru obrazić.

Jakiś czas temu mówił pan, że zajmuje się „obserwacją piłkarzy i oglądaniem meczów praktycznie na całym świecie” dla szwajcarskiej firmy. To aktualne?

Jestem stałym ekspertem czeskiego dziennika „Sport”, a także telewizyjnym współkomentatorem przy Lidze Europy i Lidze Konferencji. Skautingiem wciąż się zajmuję, ale okazjonalnie, już nie na pełen etat.

Reprezentacja Czech jest w kryzysie?

W październiku przegraliśmy 0:3 z Albanią i wygraliśmy 1:0 z Wyspami Owczymi po rzucie karnym. Na reprezentację i selekcjonera Jaroslava Silhavy’ego spadła w Czechach duża i zasłużona krytyka. Stworzyła się wokół tej drużyny atmosfera dużej presji. Wymagania są spore, bo w kadrze gra zdolne pokolenie piłkarzy. Jest nóż na gardle, nie ma miejsca na kolejne potknięcie w tych eliminacjach.

Mówi pan, że to „zdolne pokolenie piłkarzy”. Słabsze jednak od tych z 1996 czy 2004 roku?

Problemem nie są talent czy umiejętności tych zawodników, bo tego nie brakuje, ale nieumiejętność właściwego złożenia ich w zespół. Tu brakuje poukładania, dobrania odpowiedniej taktyki na konkretny mecz.

Kto jest liderem tej reprezentacji?

Tomas Soucek i Vladimir Coufal z West Hamu. Obaj mają doświadczenie z Premier League, najlepszej ligi w Europie. Reszta kadry też przyjeżdża z silnych klubów. Brakuje nam tylko najlepszego napastnika – kontuzjowanego Patrika Schicka.

Ktoś może Schicka zastąpić?

Jest czterech czy pięciu niezłych środkowych napastników, ale to sprawa i decyzja Silhavy’ego, na kogo z nich postawi.

Silhavy był w pewnym momencie zwalniany. Pisało się, że zastąpić mógłby go Marek Papszun. W Czechach to był głośny temat?

Plotkowało się, pisali o tym dziennikarze. To było w momencie, kiedy sromotnie przegraliśmy z Albanią i bardzo słabo zagraliśmy z Wyspami Owczymi. Na Silhavy’ego wylała się olbrzymia krytyka. Ostatecznie utrzymał posadę, również dlatego, że Polska dwukrotnie nie potrafiła pokonać Mołdawii. Czesi w końcu los tych eliminacji dalej mają w swoich rękach.

Za co Silhavy zbiera największą krytykę?

To wielopoziomowe, dostaje się nie tylko selekcjonerowi, ale też prezesowi związku. Presja na awans jest duża, naprawdę duża.

Jak gra jego reprezentacja Czech? To bardziej defensywa czy ofensywna drużyna?

Dlatego tak bardzo krytykuje się sztab selekcjonera Silhavy’ego, że nie jest do końca jasne, jak ta reprezentacja Czech właściwie ma grać w piłkę. Nie ma klarownej struktury.

Przed eliminacjami pewnie wszyscy w Czechach zakładali, że awans na mistrzostwa Europy będzie formalnością, prawda? W Polsce też tak na to patrzono. Na Euro 2024 zagra prawie pół kontynentu, z grupy wyjść miały dwie reprezentacje – akurat Polska i Czechy…

Tak, wszyscy myśleliśmy, że łatwiej nam pójdzie. Sam się na tym łapię. Wydawało się, że trafiliśmy do jednej z najsłabszych eliminacyjnych grup, więc Czesi i Polacy nie będą mieli większego problemu z bezpośrednim awansem. Albania zrobiła jednak bardzo duży postęp…

W Czechach uważa się, że reprezentacja Polski jest w jeszcze większym kryzysie niż reprezentacja Czech?

Widziałem wszystkie mecze Polaków na mundialu w Katarze. Awansowaliście na mistrzostwa świata, wyszliście z grupy, ale w słabym stylu, nie oglądało się tego przyjemnie, zgrzytały zęby, doszło do zmiany selekcjonera, wszystko się posypało. Czy jesteście w większym kryzysie? Pewnie tak, ale myślę też, że Polska ma bliźniacze problemy do reprezentacji Czech.

Co pan ma na myśli?

Ostatnio z Mołdawią nie potrafiła przełożyć boiskowej dominacji na strzelenie większej liczby goli. Skończyło się rozczarowującym jednym punktem. Do tego czasu wciąż wszystko miała w swoich rękach. Wystarczyło wygrać, a niemal na pewno awansowałaby do Euro, a tak sytuacja się skomplikowała.

Poznał pan Michała Probierza?

Spotykaliśmy się nie tylko w meczach Ekstraklasy, gdy ja prowadziłem Śląsk, a on GKS Bełchatów czy Lechię Gdańsk, ale też gdy obserwował zawodników w Chorwacji czy na obozie w Turcji. Mam o nim dobre zdanie jako o trenerze. Nie ma przypadku w tym, że został selekcjonerem reprezentacji Polski. Na razie potrzebuje czasu, buduje coś swojego, ratuje też te eliminacje po nieudanej kadencji Fernando Santosa…

Santos przyznał ostatnio, że nie czuł się w Polsce szczęśliwy. Nie zaangażował się ani emocjonalnie, ani merytorycznie. Uważa pan, że selekcjonerem narodowej drużyny powinien być krajowy trener?

Zupełnie nie, wiele topowych reprezentacji doskonale sobie radzi pod zagranicznymi selekcjonerami. Najważniejsza nie jest narodowość, a zaangażowanie trenera w dany projekt. Nie wypada do swoich obowiązków podchodzić po macoszemu, lekceważąco, bez serca. Pracowałem w kilku zagranicznych miejscach, losem wszystkich klubów żyłem dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Kto jest faworytem – Czechy czy Polska?

Polacy są w gorszej sytuacji, bo ich awans zależy od wyników innych reprezentacji. Czesi mają prościej, wystarczy im zwycięstwo albo remis, to duża motywacja.

Atutem czy wadą reprezentacji Czech jest brak jednej światowej gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego?

To prawda, nie ma u nas nikogo wielkości Lewandowskiego, ale jest za to równy zespół, kolektyw, to też można wykorzystywać jako atut.

Jest w Czechach radość, że Lewandowski jest ostatnio w słabszej formie?

A tego nie wiadomo, czy jest w słabej formie, wyjdzie w praniu podczas meczu. To topowy napastnik, nie można przecież założyć, że nagle przestał być groźny, głupie by to było.

Nie doczekaliście się takiej gwiazdy od końca kariery Petra Cecha…

Wcześniej byli jeszcze Pavel Nedved i Karel Poborsky. Mówiłem już jednak, że ta reprezentacja Czech ma dobrych piłkarzy. Brak awansu na Euro 2024 to byłaby kompromitacja.

Co stanie się, jeśli dojdzie do tej kompromitacji i Czesi nie zagrają na Euro?

Przy ewentualnej porażce nie czeka tej reprezentacji żadna wymiana pokoleniowa, bo drużyna składa się w większości z młodych zawodników. Albo doświadczonych, ale wciąż w kwiecie piłkarskiego wieku. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że brak awansu będzie wiązał się ze zmianą na ławce trenerskiej. I tak, na pewno będzie to kompromitacja.

Czytaj więcej o reprezentacji Polski:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
9
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

EURO 2024

Piłka nożna

Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Jakub Radomski
9
Taras Romanczuk: Sprawę z Marczukiem pokazano specjalnie, by złamać Jagiellonię [WYWIAD]

Komentarze

40 komentarzy

Loading...