Na powrót do kadry czekał trzy lata. Gdy wychodził na murawę w starciach z Finlandią oraz Ukrainą, miał na swoim koncie zaledwie kilka spotkań w Eredivisie. Od tamtej pory rozegrał ich już ponad siedemdziesiąt. Wrócił do gry po poważnej kontuzji. Został jednym z kapitanów Heerenveen. Poprawił wyprowadzenie piłki i grę głową. Dziś Paweł Bochniewicz ponownie puka do reprezentacji Polski – czy zasłużył w końcu na prawdziwą szansę?
Poszukiwany profil
Podczas październikowego zgrupowania kadry, Michał Probierz sugerował, że średnia wzrostu w naszej kadrze jest zwyczajnie… zbyt niska. Tania wymówka? Możliwe. Szczególnie że chodziło wówczas o porównanie Bartosza Slisza (179 cm) z Patrykiem Dziczkiem (182 cm). Przyjmijmy jednak na moment, że w naszej kadrze faktycznie brakuje wzrostu, co rzutuje później na obronę stałych fragmentów gry.
Pod tym względem Bochniewicz wydaje się idealnym wzmocnieniem. 194 centymetry wzrostu, imponująca skuteczność wygranych pojedynków główkowych i umiejętność wykorzystania swoich warunków w ofensywie (w tym sezonie Eredivisie zdobył dwie bramki – obie głową) przemawiają na jego korzyść.
– Bochniewicz dobrze wkomponował się w Heerenveen. Super się tam zadomowił, tak samo jego żona. Kibice bardzo go szanują, stał się jednym z kapitanów drużyny. Jest też kilka cech, w których Paweł znajduje się w ścisłej czołówce ligi – na przykład gra głową i skuteczność pod bramką rywali jako obrońca – tłumaczy nam Dawid Batko, ekspert od Eredivisie.
Przez ostatni rok dwukrotny reprezentant Polski zanotował średnią 3,8 wygranych pojedynków główkowych na 90 minut gry. W sezonie 2022/23 wykonał na holenderskich boiskach dokładnie 74 wybicia piłki głową, znajdując swoje miejsce także w czołowej trójce najsilniejszych graczy ligi według serwisu ESPN (obok Tobiasa Lauritsena i Edsona Alvareza, który odszedł do Anglii za blisko 40 milionów euro).
Na papierze, profil 27-letniego defensora jest więc spójny z wizją gry Michała Probierza. Jeszcze nie tak dawno Bochniewicz odnalazłby się w słynnej „Dośrodkovii”. Ba, byłby jej podstawowym zawodnikiem. Szczególnie że w szatni Heerenveen zajmuje miejsce obok… Pelle van Amersfoorta.
– Często rozmawiamy na temat Ekstraklasy. On śledzi Cracovię, a ja Górnika. Opowiadał mi, jak mu się żyło w Polsce. Mówił, że tęskni za Krakowem, bo zakochał się w tym mieście. Siedzimy obok siebie, więc mamy okazję porozmawiać o meczach Ekstraklasy i o tym, co sądzimy o niektórych zawodnikach – przyznawał w rozmowie z TVP Sport.
Żarty żartami, ale jak sprawa wygląda pod względem taktycznym? Tu z pomocą przychodzi nam ponownie Dawid Batko:
– Heerenveen grywało już formacjami z trójką i czwórką z tyłu. W obu Paweł prezentował się na podobnym, solidnym poziomie. Nie będzie miał więc problemów, żeby wkomponować się w jakikolwiek system. Co ważne, zarówno w „trójce” jak i w „czwórce” Polak jest obrońcą centralnym, kierującym blokiem defensywy – dodaje nasz ekspert.
W praktyce oznacza to, że Bochniewicz jest dyrygentem obrony „Fryzyjczyków” – reguluje tempo gry, decyduje czy drużyna ma wyjść do pressingu i jak wysoko broni w danym momencie meczu.
Duża odpowiedzialność.
Lider z wyboru
No właśnie, odpowiedzialność… W głośnym wywiadzie dla „Meczyków” z początku września, Robert Lewandowski zasugerował, że nasza kadra cierpi na brak osobowości. Objawia się to w najprostszych boiskowych sytuacjach. Jesteś na pozycji? Krzyknij, pokaż się do gry. To banał, ale w obecnej sytuacji musimy zaczynać od podstaw.
Bochniewicz – na szczęście – nie ma takiego problemu. Być może nawet wręcz przeciwnie. W swoim klubie pełni rolę jednego z kapitanów. Jest lubiany przez kibiców i szanowany w mediach. Niejednokrotnie pojawiał się bowiem przed kamerami po przegranych starciach. Nie zrzucał odpowiedzialności na innych. Trzymał ciśnienie. Dorobił się także przydomka „Pa-wall”, odnoszącego się do jego reakcji na linii bramkowej (od początku sezonu już dwukrotnie ratował swoją drużynę w ten sposób przed utratą gola). Charakterologicznie, może być więc wartością dodaną.
„Wolałbym być w tej drużynie i przegrać w Mołdawii, niż nie być w niej w ogóle” – mówił Paweł Bochniewicz kilka tygodni temu na łamach „PN”. Takie podejście jest potrzebne w drużynie narodowej, powołanie Probierza trafiło pod właściwy adres. pic.twitter.com/fuqKZ2walI
— Przemysław Pawlak (@Przemek_Pawlak) November 10, 2023
Rzecz jasna, 27-latek ma swoje ograniczenia. Jednym z nich jest motoryka. Nieraz sam śmiał się, że w bocznych strefach boiska obraca się niczym „Batory w porcie”. Na pozycji centralnego środkowego obrońcy, jest to jednak aspekt, który można przykryć czutką, dobrymi warunkami fizycznymi i ustawieniem, czego najlepszym przykładem jest kapitan OGC Nice – Dante. W wieku czterdziestu lat Brazylijczyk pozostaje jednym z najlepszych defensorów w lidze francuskiej, podążając śladami legendarnego Vitorino Hiltona.
Poza tym umówmy się, duet Bednarek – Glik również do najszybszych nie należał. Problem tkwi w innej kwestii. Pod względem straconych bramek, obrona Heerenveen należy do jednej z najgorszych w lidze, a sam Bochniewicz nie jest w szczytowej (choć dobrej) dyspozycji. Powinien zostać powołany już wcześniej – fakt, ale obecnie skorzystał na beznadziejnej sytuacji kadrowej. Zresztą, do tematu reprezentacji zawsze odnosił się w bardzo delikatny sposób:
– Po przegranych meczach czasami widzę, jak ludzie piszą, że ktoś się nie nadaje i szkoda, że nie ma tego i tamtego. Zawsze tak jest, było i będzie. Oczywiście, że chciałbym grać w reprezentacji Polski, ale na takie opinie nie zwracam uwagi. Bo gdybym był na miejscu grających, ci sami kibice pewnie pisaliby, że „ten Bochniewicz się nie nadaje” i „weźcie tych, których nie było”. Trzeba na to patrzeć z dystansem. Czasami jest to miłe, gdy ktoś pisze, że mógłbym zagrać w kadrze, ale wszystkich takich opinii nie można brać na poważnie – tłumaczył w rozmowie z TVP Sport.
Nie pompujmy więc przesadnie balonika, Bochniewicz nie zbawi naszej kadry podczas jednego zgrupowania. Sprawa jest jednak prosta – skoro i tak szukamy kwadratowych jaj, włączając do dyskusji o powołaniach Aleksa Ławniczaka i Miłosza Trojaka, warto sięgnąć po pewniejsze rozwiązanie. Szczególnie że wydaje się ono całkiem logiczne.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Wraca Bednarek, wyleciał Milik. Co kombinuje Michał Probierz?
- Dlaczego Bułka czy Grabara nie mogą rywalizować z Drągowskim na uczciwych zasadach?
- Stracone pokolenie. Dlaczego tak trudno o nowy kręgosłup reprezentacji
- Pierwszy cios i leżymy na deskach. Polacy od lat nie potrafią odwracać losów spotkań
Fot. Newspix