Reklama

Ligowa nowość. Raków nie podbił Szczecina

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

12 listopada 2023, 17:53 • 5 min czytania 22 komentarzy

Jakkolwiek brutalnie to brzmi, Pogoń Szczecin ugrała właśnie pierwszy ligowy punkt z Rakowem na swoim stadionie, od kiedy ten awansował do Ekstraklasy w 2019 roku. „Medaliki” miały miażdżący bilans przy Twardowskiego (wciąż mają, ale już nie jest to stuprocentowa skuteczność). Pięć meczów i pięć zwycięstw. Tak było aż do dziś. Jak z jakimś ligowym słabeuszem, którego odprawienie z kwitkiem to formalność, a nie jednym z ligowych potentatów, z którym miało się iść łeb w łeb, rzucać rękawice Lechowi i Legii z taką samą częstotliwością. I to, powtórzmy, na jego obiekcie.

Ligowa nowość. Raków nie podbił Szczecina

Pogoń przerwała tę fatalną passę. Sześć meczów, pięć zwycięstw i jeden remis. Tak jest teraz. Nieco lepiej – ale niewiele lepiej – „Portowcy” radzili sobie w meczach wyjazdowych. Raz nawet wygrali, jeszcze w Bełchatowie. Dwa razy też zremisowali (raz w Bełchatowie i raz w Częstochowie). Mistrz Polski od długiego czasu w Bełchatowie już przecież nie gra, mówimy o naprawdę dawnych czasach.

Dziesięć meczów. Jedno zwycięstwo. Trzy remisy. To łączny bilans Pogoni w meczach z rywalem z Częstochowy w ostatnich latach.

Słabiutko.

Ale dziś został postawiony krok w stronę obrony szczecińskiego stadionu.

Reklama

Rozmach Pogoni. Biczachczjan i Grosicki parli po gola

Dawid Szwarga nie mieszał zbyt wiele w składzie, który zagrał w czwartek w Lizbonie. Dokonał jedynie dwóch zmian, wypuścił Cebulę i Piaseckiego (za Nowaka i Crnaca). Czy żałował? Prawdopodobnie tak, w ten sposób można interpretować aż trzy roszady, do których doszło w przerwie (weszli Kovacević, Drachal i Nowak). Trudne sytuacje wymagają zdecydowanych reakcji. Ta reakcja była bez dwóch zdań zdecydowana. A sytuacja naprawdę trudna, choć połowa zakończyła się wynikiem 0:0.

„Portowcy” mogli wyliczać w przerwie, ile bramek powinni zdobyć w tej pierwszej odsłonie. Jedną? Dwie? Może trzy? Piłkarze ze Szczecina mogli przeklinać Kovacevicia, który jest ostatnio w zjawiskowej formie (dziś zawodnik meczu bez cienia wątpliwości), a trener Gustafsson kłaść im do głów formułki w stylu „gramy swoje” czy „niczego nie zmieniamy, w końcu wpadnie”.

I wpadło.

Ale najpierw Rakowowi.

Zanim do tego doszło, Pogoń pokazała rozmach godny najlepszych momentów tej drużyny. Biczachczjan dwoił się i troił. Zaskakujący strzał z prawej nogi, który bramkarz zbija na róg. Próba z dystansu. Setka, gdy Jean Carlos zbił piłkę pod jego nogi, lecz Kovacević rewelacyjnie obronił. Rozprowadzenie akcji, po której strzelał Koulouris. Zejście do środka i strzał. Absurdalny kiks, który wylądował na głowie Wahlqvista, a Szwed trafił w słupek. Zaskakujące krótkie rozegranie wolnego do Grosickiego, po którego strzale cały Raków stał jak wryty. To ciekawe akcje, jakie były dziełem tylko samego aktywnego Ormianina. I to jedynie w pierwszej połowie.

To on miał na nodze najlepszą akcję „Portowców”, ale ją zmarnował. Równie aktywny był Grosicki. Napędzał akcje. Chciał je kończyć. Harował też w defensywie. Raz po raz oglądaliśmy go, jak wygarnia piłkę spod nóg czy to Jeana Carlosa, czy Yeboaha, czy Drachala. Fantastyczny „magic touch” zaliczył Kurzawa, pięknym dzióbnięciem wyłożył piłkę do Gorgona, ten strzelił jednak w golkipera „Medalików”. Choć nic nie wpadło, ta ofensywa była naprawdę świetnie naoliwiona. Prawie jak przy 5:0 z Lechem albo szalonym meczu z Legią (3:4).

Reklama

Raków wraca do meczu

Nastawienie na drugą połowę? Identyczne. Minęło ledwie trzydzieści sekund, a Kovacević dwa razy blokował akcję przed polem karnym – najpierw zatrzymał wychodzącego sam na sam Biczachczjana, później przyjął na ciało uderzenie Koulourisa, unikając przy tym zagrania ręką. Wciąż jednak nie wpadało. Zaczęło za to wpadać Rakowowi. Po piętnastu minutach drugiej połowy trafił do siatki trzy razy, z czego rzecz jasna tylko jeden gol został uznany.

Pierwszy? Samobój po wrzutce Berggrena, który jednak był na spalonym. Drugi? Uznany. Największe brawa przy tej akcji należą się Koczerhinowi – znakomicie przyjął sobie piłkę piętą, szybko oddał do wychodzącego na wolne pole Nowaka, zaprezentował kozacką technikę i błyskawiczne myślenie. Trzeci? Znów Nowak pokonał Cojocaru, lecz autor podania, Piasecki, znalazł się wcześniej na spalonym. Skoro docenialiśmy Pogon za połowę, w której zaprezentowała taki rozmach, to co powiedzieć o Rakowie? Jak gdyby nigdy nic wrócił do tego meczu i jeszcze naprężył muskuły. A nic tego przecież nie zapowiadało.

No bo niby co? W pierwszej połowie częstochowianie sprawili zagrożenie jedynie po strzale Cebuli w bramkarza, a cała akcja wzięła się od straty Gorgona. A tu wychodzą na prowadzenie i pokazują, że dalej chcą rządzić w Szczecinie. Pogoń jednak szybko się podniosła. Biczachczjan spuścił z tonu, rozkręcał się za to Grosicki. Próbował dwa razy sprzed pola karnego – raz Kovacević obronił przed siebie, potem na róg. Wyszło mu najlepiej wtedy, gdy poszukał kolegi – konkretne Gorgona, który tylko dopełnił formalności po znakomitej wrzutce z prawej strony.

Takie mecze to żywa reklama Ekstraklasy. Jakości mieliśmy aż nadto. W żadnej sekundzie tego spotkania się nie nudziliśmy. Byli oczywiście piłkarze, którzy niczego wielkiego nie grali. Byli też tacy, którzy popełniali gafy – jak Berggren (straty w pierwszej połowie), Plavsić (łatwo ograny przy golu), Racovitan (prawie strzelił sobie samobója) czy Koulouris (niska jakość wykończenia przy dwóch okazjach). Ale nikogo nie oceniliśmy poniżej czwórki, co pokazuje, jaką jakość miało to spotkanie. Najwyższa nota wędruje do Kovacevicia, który zawodowo ratuje Rakowowi tyłek. To golkiper warty naprawdę dużych milionów.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Brutalna weryfikacja. Okolie za mocny dla Różańskiego

redakcja
3
Brutalna weryfikacja. Okolie za mocny dla Różańskiego

Ekstraklasa

Komentarze

22 komentarzy

Loading...