Halo, Pucharze Polski, gdzie podziałeś niespodzianki? Najfajniejsze historie turnieju tysiąca drużyn to te, w których nasze największe kluby wyjeżdżają z niczym ze stadionów ekip grających w niższych ligach. Tymczasem kończymy 1/16 bez żadnej sensacji. Resovia nawet nie próbowała skrzywdzić dziś Jagiellonii. Widzew na luzie wygrał z Wisłą Puławy.
Warta pewnie opędzlowała czwartoligową Stal Brzeg. Arka nie dała się Polonii Bytom. Legia nie odpadła w Tychach. Pachniało sensacją w meczu rezerw warszawskiej drużyny, ale Korona uratowała się w dogrywce, tak jak i Raków uratował się w dogrywce z ŁKS-em, Górnik z Zagłębiem Sosnowiec i Stal Mielec z trzecioligową Garbarnią. Zawisza i Lech to fajny mecz kibicowsko, ale skończyło się 4:0 dla „Kolejorza”. Puszcza Niepołomice odpadła ze Stalą Rzeszów, to zawsze porażka ekstraklasowicza z pierwszoligowcem, ale czy widząc jak radzi sobie ten beniaminek, to jest to w ogóle zaskoczenie? Jeśli już, to naprawdę niewielkie.
Co innego, gdyby w 1/16 wygrała druga z rzeszowskich drużyn. Jagiellonia jest niesamowicie rozpędzona. Wdowik i jego lewa noga zdają się nie zatrzymywać. Siemieniec to kolejny z trenerów młodego pokolenia, który jest na fali. Nikt w Ekstraklasie nie strzela więcej bramek. Resovia też ostatnio świętowała spory sukces. We wtorek rzeszowska rada miasta przegłosowała dofinansowanie na budowę nowego stadionu, o którego od dłuższego czasu doprasza się środowisko pierwszoligowca (obecnie gra na obiekcie Stali). Nowa arena ma kosztować 164 miliony złotych. Wszystko zdaje się być już na ostatniej prostej.
Klimat do fajnego meczu bez dwóch zdań był.
I co? Obie drużyny wyglądały tak, jakby nie za bardzo chciało im się dziś grać. Jagiellonia uznała, że da z siebie minimum, żeby gładko przejść do następnej rundy bez przemęczania się (co okazało się bardzo mądrą strategią). Resovia? To do niej musimy kierować pretensje. Nie pokazywała praktycznie nic. Jakieś pojedyncze szarpnięcia i tyle. Polowała na nogi białostoczan. W 71. minucie dostała prezent. Świeca w pole karne z lewej strony. Defensorzy Jagi stoją i patrzą, jakby nie wierzyli, że z takiej piłki coś może się urodzić. Ale Eizenchart zgrywa. Tam Bąk ma miejsce. Kopie tak mocno, że nie ma czego zbierać. Gol kontaktowy, robi się 1:2. Dobre dwadzieścia minut do końca.
No i te dwadzieścia minut pokazało, że to trafienie na 1:2 to czysty przypadek i nic więcej. Resovia nie zaliczyła żadnego zrywu. Odpaść z Pucharu Polski z wiceliderem Ekstraklasy, to żaden wstyd. Ale mieć taki mecz i pokazać tak niewiele? Trochę szkoda.
Jeśli mielibyśmy opowiedzieć o całym spotkaniu za pomocą pojedynczych obrazków, to byłby to gole Naranjo. Oba strzelone z absolutnie mininalnym nakładem sił. Przy pierwszym piłkarz Jagi okiwał bramkarza (a w zasadzie to obok niego przebiegł), by później kopnąć do pustej bramki (a w zasadzie to tylko dzióbnąć piłkę, by ta się doturlała). Drugie trafienie? Dostawił głowę jakby od niechcenia, bo piłka zaczęła lecieć w jego kierunku (nie jest do końca jasne, czy Kupisz wrzucał, czy strzelał). Jak z kilkuletnim synem na orliku, a nie drużyną z zaplecza Ekstraklasy. W końcówce Naranjo wyłożył jeszcze piłkę do Marczuka, który przyklepał wynik strzałem do pustej siatki.
Przy pierwszym golu Wasiluk stracił piłkę we własnym polu karnym, z tego wzięło się całe zagrożenie. Przy ostatnim Pindroch podał piłkę do rywala.
Skandalicznie mało pokazała dziś Resovia.
Resovia 1:3 Jagiellonia Białystok
71′ Bąk – Naranjo 20′, 57′, Marczuk 90′
WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI:
- Gra 11 na 10, dogrywka i udało się! Stal ograła trzecioligowca, hurra!
- Rekord frekwencji w Tychach pobity, na boisku biła Legia [REPORTAŻ]
- Pogoń błagała Podbeskidzie o porażkę, ale Górale pokazali charakter i odpadli
Fot. FotoPyK