Po meczu Śląska Wrocław z Legią Warszawa fraza “Piotr Samiec-Talar” na pewno zdecydowanie częściej pojawiała się w wyszukiwarkach internetowych. 21-letni skrzydłowy WKS-u strzelił bramkę oraz zaliczył dwie asysty, z czego jedną wyjątkowej urody. Ale to nie żaden świeżak, bo w Ekstraklasie zadebiutował pięć lat temu za kadencji Tadeusza Pawłowskiego. Od tamtej pory we wrocławskim środowisku był określany dużym talentem, jednak lata mijały, a kibice wątpili, czy coś z niego będzie aż do teraz. Porozmawialiśmy z Piotrkiem właśnie o tej drodze do obecnego sezonu, kulisach pracy z Jackiem Magierą, presji i głupocie w życiu nastoletniego piłkarza, strachu w czasie gry o utrzymanie w lidze, zmianach mentalnych u siebie i w całym zespole, własnych atutach czy uprawianiu różnych dyscyplin w sportowej rodzinie. Zapraszamy.
Co się u ciebie zmieniło, że w tym sezonie tak dobrze wyglądasz? Efekt Jacka Magiery?
Na pewno. Praca z takim trenerem jak Jacek Magiera to wielkie wyróżnienie dla każdego sportowca. Pracuje z nami wielopłaszczyznowo. Oprócz zajęć czysto piłkarskich dużo czasu poświęca na przygotowanie mentalne. Często z nami rozmawia, wspiera, pyta, jak się czujemy, jakie mamy potrzeby i tak dalej. Dostałem duży kredyt zaufania. Bardzo się z tego cieszę. Jednocześnie wiem, że ten kredyt nie będzie trwał wiecznie, dlatego staram się odwdzięczać dobrą grą, realizacją działań taktycznych, golami i asystami w każdej nadarzającej się ku temu okazji. Poza tym zbieram doświadczenie, dojrzewam piłkarsko. Im więcej będzie dobrych występów, tym bardziej buduję swoją pewność siebie. Wierzę, że mecz z Legią będzie kolejnym krokiem do przodu w mojej przygodzie z piłką nożną.
Przyjeżdża Legia, na stadion przychodzi 40 tysięcy ludzi, grasz od 1. minuty. Czułeś stres?
Bardziej ekscytację. Nie będę ukrywał: od dziecka marzyłem, żeby wziąć udział w takim meczu. Wyszedłem na boisko z przekonaniem, że to jest ten dzień, to jest ta chwila, która może być kluczowa dla mnie, dla drużyny i całego piłkarskiego Śląska. Byłem pewny swoich możliwości, dałem z siebie wszystko i cieszę się, że dołożyłem cegiełkę do tego magicznego zwycięstwa.
Podglądałeś trochę Messiego? Ta asysta do Schwarza w jego stylu. Klasa światowa.
Dziękuję bardzo za miłe słowa. Nie lubię grać zachowawczo, na tzw. “alibi”. Zawsze staram się grać odważnie, do przodu, szukać prostopadłych piłek, które mogą kolegom otworzyć drogę do bramki. Tego oczekują od mnie trenerzy i koledzy z drużyny.
Tak jak gra na pozycji skrzydłowego. Wreszcie masz zdefiniowaną pozycję. Kilka lat temu można było podciągać cię pod napastnika.
To prawda. Pozycja napastnika w Ekstraklasie jest dość specyficzna. Co prawda zarówno Erik jak i ja jesteśmy zawodnikami ofensywnymi, jednak Erik oprócz wspaniałych umiejętności piłkarskich posiada fantastyczne warunki fizyczne. Zbiera dużo piłek, rozdziela je, ciągle walczy z obrońcami, grając tyłem do bramki. Ja natomiast najlepiej czuję się na skrzydle, ewentualnie na “dziesiątce”, będąc przodem do bramki, wchodząc w strefę obronną przeciwnika z głębi pola. Lubię grę kombinacyjną.
Na tym skrzydle w Śląsku zawsze była niezła rywalizacja. Musonda, Płacheta, Pawłowski, Yeboah… Tam trudniej było o minuty, a ty przez pierwsze kilka lat w pierwszym zespole łapałeś ogony. Zapowiadano, że jesteś dużym talentem, ale kibice wątpili w twój rozwój.
Na pewno trochę to siedziało z tyłu głowy. Sam narzucałem na siebie dużą presję. Zawsze chciałem coś potwierdzać i udowadniać. Każdy z wyżej wymienionych zawodników ma swoje atuty. Najważniejsze dla mnie jest to, że wreszcie mogłem pokazać swoje. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy kibice byli zniecierpliwieni. Cieszę się, że w końcu mogłem dać im wiele radości. Czuję olbrzymią satysfakcję. Wierzę, że będą dalej mnie wspierać w każdym momencie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby takich występów było jak najwięcej.
Odważnie, fajnie. Wpisuje się to w twój charakter i słowa w jednym z wywiadów, że kiedyś chciałbyś wygrać Ligę Mistrzów.
Za marzenia nie karzą! Trzeba mierzyć wysoko.
Powiedziałeś, że trener Magiera ci zaufał. Tylko tyle pozwoliło ci odpalić w Śląsku? Czy za tym kryje się coś więcej?
Mogę dołożyć jeszcze pewne aspekty treningowe, które pomagają mi w rozwoju. Trener skupia się nad tym, żeby poprawić moją skuteczność. Dużo rozmawiamy i pracujemy indywidualnie zarówno z trenerem Magierą, jak i jego asystentami. Też dzięki temu staję się lepszym piłkarzem. Duży nacisk kładziemy na moją decyzyjność. Sztab pokazywał mi, że wybory, które podejmuję na boisku, mogą być bardziej trafne. Czasami zdarza mi się grać niecierpliwie, niepotrzebnie pchać piłkę na siłę do przodu. Pracujemy nad decyzyjnością, szybkością myślenia i żebym nie bał się grać nieszablonowo.
Lecisz na totalnym flow czy w wolnym czasie zdarza ci się analizować swoją grę?
Każdy na swojej pozycji ma dodatkowe analizy. Trenerzy przekazują nam wiele składowych. Podpowiadają, jak w danej sytuacji lepiej się ustawić. Korzystam z tego, bo to kolejna rzecz, która pozwala stawać się lepszą wersją samego siebie.
Jakie są twoje najmocniejsze cechy na pozycji prawoskrzydłowego?
Gra między liniami, podania prostopadłe i diagonalne, drybling, strzał. Tego ostatniego w obecnym sezonie jeszcze nie pokazałem, ale przyjdzie na to czas.
Myślałem, że wspomnisz jeszcze o szybkości.
Może być, choć nie jest na takim poziomie jak u Przemka Płachety czy Dennisa Jastrzembskiego.
Patrząc na swój powolny rozwój w ostatnich latach, licząc nieudane wypożyczenia do Widzewa czy GKS-u Katowice, widzisz w tym naturalną kolej rzeczy? Czy jednak coś dało się zrobić inaczej?
Poznałem nowe środowisko, inne metody pracy, różnych zawodników, trenerów i style gry. Starałem się doświadczać nowych rzeczy. Oczywiście, że były gorsze momenty i chwile zwątpienia. Ale nie było załamki. To były tylko momenty w życiu, które pomogły mi być lepszym zawodnikiem, człowiekiem. Mam nadzieję, że ten ostatni mecz z Legią jest tego przykładem i początkiem czegoś większego. Każdy ma swoją drogę. Nigdy się nie poddałem. Zawsze będę wierzył w siebie.
Ale szczerze: potrafiłeś obrażać się na rzeczywistość, że grasz bardzo mało w Śląsku czy innych miejscach?
Kilka lat temu tak się zdarzało. Od dłuższego czasu mam świadomość, że obrażaniem się robię tylko sobie krzywdę. Kiedy czujesz, że zasługujesz na grę, to udowodniaj to na każdym kroku, na każdym treningu. Wcześniej czy później twoja postawa i determinacja zostanie doceniona, a kwaśna mina, obrażanie się czy arogancja już niekoniecznie.
Kiedyś powiedziałeś coś, co dla kogoś mogło zabrzmieć arogancko. Miałeś bodajże 16 lat i zestawiłeś grę w juniorach z seniorami. Zaznaczyłeś, że bardziej interesuje cię gra z pierwszym zespołem, bo młodsi grają wolniej, na wiele kontaktów. Już wtedy byłeś pewny siebie.
Świadomość, że po prostu łatwiej się gra, bo jeśli obok ciebie biegają tacy piłkarze jak Erik Exposito, Patrick Schwarz czy Nahuel Leiva, jest łatwiej. Na pewno nie chciałem być arogancki. Miałem na myśli to, że w lepszym zespole, wśród lepszych zawodników, samemu się zyskuje.
Mówiłeś też, że gdybyś mógł, wziąłbyś od Roberta Lewandowskiego grę plecami do bramki. To pewnie już nieaktualne, ale może z Erika warto teraz czerpać, gdyby przyszło ci zagrać awaryjnie na “dziewiątce”? Choćby jeśli chodzi o przemianę mentalną, bo umiejętności miał zawsze.
To prawda. To inny profil zawodnika, bazujemy na innych rzeczach, ale Erik na pewno ma wiele cech, które chciałby mieć każdy napastnik. „Zastawka”, drybling, przyjęcie piłki, strzał, gra głową… Naprawdę mocny zestaw. Na ten temat można się rozgadać.
I pan kapitan.
Dokładnie, pan kapitan.
W Śląsku miałeś różnych trenerów z różnymi podejściami do młodych zawodników. Od Tadeusza Pawłowskiego, który dał ci zadebiutować, przez Vitezslava Laviczkę, po Jacka Magierę. Widzisz podobieństwa u trenera Pawłowskiego i Magiery, jeśli chodzi o pracę z młodzieżą?
Każdemu trenerowi, z którym miałem przyjemność pracować w Śląsku Wrocław, bardzo wiele zawdzięczam. Jednak ciężko mi porównywać trenerów, bo z każdym z nich spotkałem się w różnych etapach mojego rozwoju. Jeśli chodzi o różnicę, jedyne co przychodzi mi do głowy to fakt, że z trenerem Pawłowskim nie grałem nigdy w siatkonogę, a z trenerem Jackiem Magierą miałem przyjemność rywalizować i na szczęście prowadzę dość pewnie.
Trener Magiera potrafi dać tzw. mocną zjebkę?
Tak, zdecydowanie. Ale zawsze jest to merytoryczne, tzn. poparte argumentami. Akurat trener Magiera dokładnie wie, kiedy zganić, a kiedy pogłaskać. Potrafi tym bardzo dobrze zarządzać, ponieważ psycholog z niego nie lada.
A ciebie o co męczy najczęściej?
Powtarza ciągle: Piotrek, skuteczność, skuteczność i jeszcze raz skuteczność.
Działa, bo masz już dwa gole i pięć asyst.
To kwestia tego, czy się tym zadowalać, czy jednak chcieć więcej. Wiem, że na boisku należy być pazernym. Trenerzy też wymagają tego ode mnie i to jest fajne. Ja chcę więcej, dlatego powiem, że mam tylko dwa gole i tylko pięć asyst.
W takim razie myślisz o tym, co może być za jakiś czas? Jakieś większe ambicje?
Nie stawiam sobie jakichś konkretnych celów. Skupiam się na treningu i najlepszym przygotowaniu do kolejnego meczu. Była Legia, udało się ją pokonać, super, ale pracujemy dalej. Przed nami kolejny sprawdzian, tym razem z Ruchem.
Chodzi o to, że jeśli takich meczów będziesz miał więcej, zaczną się szumy transferowe.
Nie myślę w tym momencie o takich rzeczach. Najważniejszy jest trening, potem mecz, potem znowu trening i tak dalej. Zależy mi tylko na tym, żeby potwierdzać to co potrafię i pomagać drużynie w osiąganiu celów.
Słyszałem, że ty w ogóle jesteś trochę sportowym freakiem.
Tak, ja ten zawsze aktywny. Na wakacjach nie wysiedzę na leżaku, muszę coś robić. Lubię tenis ziemny, stołowy, padel, bilard, nawet szachy i wiele innych rywalizacji sportowych.
To pewnie zasługa taty sportowca, byłego piłkarza znanego w środowisku wrocławskim.
Zdecydowanie tak. Moi rodzice są nauczycielami wychowania fizycznego. Oprócz tego tata jest trenerem piłki nożnej.
Jakie wartości ci wpoił? Nakierowywał na piłkę?
Przede wszystkim zawsze był w trudnych momentach. Wspierał mnie i budował moją pewność siebie. Kiedy szło mi lepiej, usuwał się w cień, ale zawsze pilnował, żebym nie osiadał na laurach, tylko ciężko pracował. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Był moim pierwszym trenerem. Wymagał ode mnie więcej, był w stosunku do mnie bardziej stanowczy, ale to wynikało z tego, że nie chciał, aby ktoś pomyślał, że jak tato jest trenerem, to mam łatwiej.
Przez prawie pięć lat od debiutu w Śląsku przeżyłeś tutaj różne momenty. Była walka o puchary, potem gra o utrzymanie, a teraz być może o najwyższe cele. Widzisz od wewnątrz, że w dużej mierze podobny zespół, który pół roku temu walczył o byt w Ekstraklasie, zmienił się mentalnie?
Muszę powiedzieć o naprawdę dużej zmianie. W poprzednim sezonie nauczyliśmy się tylu rzeczy, że naturalnie teraz z nich korzystamy. Choćby nauka wychodzenia z bardzo trudnych momentów była istotna. Udawało nam się, co podbudowało nas w dalszej perspektywie, czyli teraźniejszości. Jesteśmy mocni mentalnie.
Czuliście strach?
Tak, natomiast on nie wszedł do głów na tyle mocno, żeby zwątpić w utrzymanie w lidze. Każdy czuł gigantyczną presję. To było po nas widać. Granie z takim ciężarem nie jest proste, ale wyszliśmy z opresji i być może dlatego jesteśmy teraz zupełnie inną drużyną. Trudno złamać naszą pewność siebie. Dla mnie ten okres kilku ostatnich lat to wyłącznie wartość dodana. Nauczyłem się reagować na różne emocje, wydarzenia, sytuacje boiskowe. Te wszystkie przeżycia mnie zmieniły. Po drodze w Śląsku przewinęło się też wielu bardzo doświadczonych zawodników, którzy chcieli dzielić się wiedzą. To też pomagało.
Łukasz Broź, z którym miałeś okazję przeciąć się w Śląsku, powiedział mi raz w wywiadzie, że młodzi piłkarze niekoniecznie przykładali się do takich rzeczy jak prewencja przed kontuzjami czy dbanie o siebie, tak jak powinni. Jak było u ciebie? Zdarzało ci się wcześniej być leniem i bazować tylko na talencie?
Przyznam szczerze, że na początku brakowało u mnie tej dodatkowej pracy. Pierwszy rok, może półtora, miałem taki, że doświadczeni zawodnicy coś mówili, ale to wpadało do jednego ucha i wypadało drugim. Miałem wtedy 17 lat. Dziś po czasie mogę uczciwie powiedzieć, że po prostu byłem głupi. Po dwóch latach w pierwszej drużynie dotarło do mnie, jak ważne są niby małe, ale jednak wielkie rzeczy. To właśnie te detale decydują, w którą stronę idziesz jako piłkarz.
Skrajnie dbasz o te detale czy dajesz sobie jeszcze luz, na przykład z dietą?
Dieta to mega ważna kwestia tak samo jak sen, który jest najlepszym sposobem regeneracji po intensywnych treningach. Ale wiedząc o tym, jednocześnie zostawiam sobie trochę luzu, bo gdybym totalnie zamknął się w sztywnych ramach, głowa nie byłaby do końca wolna i świeża.
Gdzie leży twój sufit?
Mam nadzieję, że wysoko, że gdzieś tam w chmurach. Uważam, że jeszcze dużo pracy przede mną. Gdybym czuł, że dosięgnąłem sufitu, to znaczy, że nie byłbym w stanie już pomóc drużynie. Stałbym w miejscu, albo szedłbym w dół. Zdaję sobie sprawę, że trzeba kuć żelazo, póki gorące. Żeby nie zadowalać się tym, co mam, tylko przeć do przodu. Po dobrą grę, po zwycięstwa Śląska, po bramki, po asysty. Po marzenia.
Śląsk jest w stanie obronić podium? Jak podchodzicie w szatni do tego, co się dzieje?
Teraz myślimy o meczu z Ruchem. Jedziemy do Chorzowa walczyć o zwycięstwo. Tyle mogę powiedzieć! Pokora, ciężka praca, chłodna głowa i twarde stanie na nogach.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Częściej piekło, rzadziej niebo. Saga właścicielska w Śląsku Wrocław [REPORTAŻ]
- Renesans Śląska. Odżyli kibice, odżył stadion
- Magiera: – Nauczyłem się mieć gdzieś to, co ktoś sobie pomyśli
- Sprawa jest prosta – Exposito to MVP lata w Ekstraklasie
Fot. Newspix