Jagiellonia Białystok spisuje się w tym sezonie fantastycznie i po dwunastu kolejkach jest liderem Ekstraklasy. Wiele zasłużonych pochwał zbierają poszczególni piłkarze i trener Adrian Siemieniec, ale na równie duże brawa zasługuje dyrektor sportowy Łukasz Masłowski. Praca, którą wykonuje w ostatnim czasie naprawdę imponuje.
Bez ryzyka wywołania burzliwej dyskusji można stwierdzić, że Masłowski to dziś najlepszy człowiek na tym stanowisku w Polsce obok Jacka Zielińskiego z Legii Warszawa. Zieliński ma wyżej zawieszoną poprzeczkę jakościową, ale jednocześnie dysponuje nieporównywalnie większym budżetem, pozwalającym wyciągać najlepszych zawodników od konkurencji (Marc Gual, Patryk Kun) czy postaci już doskonale znane w samej Legii lub polskiej lidze (Tomas Pekhart i Rafał Augustyniak czy mniej udani Carlitos i Makana Baku).
Gual na początek
Masłowski działa w zupełnie innych, znacznie skromniejszych realiach. Od początku swojej pracy w “Jadze” każdą złotówkę musiał przed wydaniem oglądać po kilka razy. Wespół z prezesem Wojciechem Pertkiewiczem musieli wiele spraw wyprowadzić na prostą, żeby w ogóle móc zacząć coś budować. Biorąc pod uwagę te kwestie, dotychczasowe osiągnięcia nowego dyrektora sportowego trzeba uznać za majstersztyk.
Oficjalnie pracę rozpoczął 1 marca ubiegłego roku, ale już w tygodniach poprzedzających angażował się w procesy transferowe i miał duży udział w sprowadzeniu Nareka Grigoryana. Reprezentant Armenii akurat okazał się niewypałem. Nie zdołał się zaaklimatyzować, rozegrał tylko trzy mecze w Ekstraklasie i po kilku miesiącach odszedł. Młody skrzydłowy potencjał jednak ma, co pokazują jego dalsze losy. Po nieudanym epizodzie w Polsce wrócił do Armenii, a pod koniec sierpnia przeszedł do mistrza Rumunii FCV Varul Constanta, przeciwko któremu nieco wcześniej wystąpił w barwach FC Urartu w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Pierwszym prawdziwym błyskiem Masłowskiego było sprowadzenie po kilku tygodniach działalności Marca Guala. Jagiellonia skorzystała z faktu, że po wybuchu wojny na Ukrainie nie mógłby on grać w barwach SK Dnipro-1. W Białymstoku Hiszpan spędził półtora roku, w czterdziestu występach zdobył 18 bramek, został królem strzelców, a eksplozja jego formy pod koniec zeszłego sezonu w znacznej mierze pozwoliła na zapewnienie sobie utrzymania. W tym samym okresie z Ukrainy ściągnięty został też Brazylijczyk Diego Carioca, ale on pograł w “Jadze” tylko trzy miesiące. Mimo dwóch goli i jednej asysty jakoś specjalnie nie zaimponował, trochę ogrzewając się w blasku Guala. Do dziś zresztą nie potrafi rozwinąć skrzydeł. Nie zrobił furory w Azerbejdżanie i na Węgrzech, więc wrócił do ekstraklasy ukraińskiej, gdzie też nie rzuca na kolana.
Znakomite ostatnie okienko
Latem 2022 strzałem w dziesiątkę okazało się wyciągnięcie Nene z Santa Clary. Nikt w całej Ekstraklasie nie uderza tak dobrze zza pola karnego. Jeśli 28-letni Portugalczyk trafia do siatki – a zrobił to już siedem razy – przeważnie oglądamy coś spektakularnego. Ma on oczywiście wiele innych atutów, dlatego praktycznie od początku jest pewniakiem w składzie, bez względu na zmiany trenerskie po drodze.
Zimą tego roku sprawdzili się Michal Sacek i Aurelien Nguiamba. Czech przychodził jako defensywny pomocnik i w tej roli był przyzwoity, ale rozkwitł dopiero po przesunięciu na prawą stronę obrony. Nguiamba został wypożyczony ze Spezii po wielu miesiącach bez grania. Trochę kazał na siebie czekać. Pod koniec sezonu wskoczył do wyjściowej jedenastki i mimo chwil dekoncentracji z piłką przy nodze, zebrał dobre recenzje. Na tyle dobre, że Jagiellonia czekała na niego przez całe lato i gdy stało się jasne, że we Włoszech nie ma przyszłości, we wrześniu pozyskała go na stałe.
Miał być najlepszym obrońcą w Madrycie. Dziś jest najlepszy w Ekstraklasie – Adrian Dieguez
Prawdziwym majstersztykiem Masłowskiego jest właśnie minione okienko: z siedmiu zakontraktowanych piłkarzy Nguiamba to i tak najmniejszy plus. Na tę chwilę nie ma tu żadnego pudła. Naranjo, Pululu i Marczuk dość szybko wywalczyli sobie plac, dają konkrety ofensywne, a i tak wydaje się, że najlepsze dopiero przed nimi. Dieguez zgodnie z oczekiwaniami dyrektora od razu został liderem defensywy. Nikt w lidze nie wyprowadza piłki tak jak on. Jarosław Kubicki miał być doświadczonym ligowcem, który nie przyjdzie tylko odcinać kuponów i tak się właśnie dzieje. Kristoffer Hansen został wypluty przez Widzew, którego szefowie być może już żałują tej decyzji. Zaraz potem zwolniony został Janusz Niedźwiedź, a wydaje się, że przy Danielu Myśliwcu taki zawodnik jak Norweg mógłby tylko zyskać. Zamiast tego Hansen świetnie zastępuje kontuzjowanego Jesusa Imaza: z Cracovią strzelił dwa gole i zaliczył asystę, z Lechem ponownie trafił do siatki.
Trudno jeszcze określić status Mateusza Skrzypczaka. Młody talent wyciągnięty z Lecha Poznań – mało kto kręcił nosem na taki ruch. Pierwszy pełny sezon w Ekstraklasie miał jednak bardzo słaby. Popełniał mnóstwo rażących błędów i nieco mniej widocznych w ustawianiu się. Aż trzy razy dostawał od nas notę “1”, co oznacza występ skandalicznie słaby. Tyle dobrze, że początkiem tego sezonu Skrzypczak podnosi swoje notowania. Nie zawsze dostaje plac od Adriana Siemieńca, ale gdy już tak się dzieje, raczej nie zawodzi. Przy Dieguezie chyba każdemu gra się łatwiej. Tutaj zatem decydujemy się na kategorię szarą, “do wyjaśnienia”.
Stojinović i Kupisz pod kreską
Poza Grigoryanem na minus Masłowskiemu można w tej chwili zapisać Dusana Stojinovicia i Tomasza Kupisza. Pierwszy przychodził z łatką dużego słoweńskiego talentu, lecz do tej pory nie przekonuje. To trochę casus Skrzypczaka, zawodnik rozwojowy, być może karta za jakiś czas się odwróci. Kupisz też na razie rozczarowuje. Zimą wrócił do Jagiellonii po blisko dziesięciu latach spędzonych we Włoszech i rozegraniu ponad dwustu meczów w Serie B. Swoje piętno odcisnął nieznacznie. Po przyjściu Siemieńca jest rezerwowym – z osiemnastu ligowych występów tylko ten na inaugurację obecnego sezonu (0:3 z Rakowem) był od początku. W pozostałych przypadkach chodzi przeważnie o wejścia na kilka lub kilkanaście minut. Bardzo możliwe, że doświadczenie Kupisza przydaje się w szatni, zapewne nie jest on piłkarzem mącącym atmosferę, ale czysto boiskowo spodziewaliśmy się więcej.
Zaraz po zatrudnieniu w “Jadze” Łukasz Masłowski mówił nam, że dają sobie w klubie trzy okienka na przebudowanie Jagiellonii. Ten okres już minął i efekty przechodzą chyba oczekiwania samych autorów tego projektu. – Nie chcemy do ostatniej kolejki drżeć o utrzymanie, tylko mamy być solidną drużyną środka tabeli, która cały czas potrafi wprowadzać i rozwijać młodych zawodników, a przy tym mieć kilku wartościowych piłkarzy mogących stanowić wzór dla tych chłopców – mówił Masłowski dla Weszło pod koniec lipca.
Podkreślał przy tym, że piłkarze sprowadzeni latem nie zajmowali pierwszych miejsc na liście potencjalnych wzmocnień. Tym bardziej doceniamy dziś, że praktycznie każdy z nich się sprawdza, a Jagiellonia Siemieńca robi furorę. Jest liderem i to grając bardzo widowiskową, ofensywną piłkę. Liczby pokazują, że nie ma tu żadnego przypadku, ta drużyna jako system znakomicie funkcjonuje. “Jaga” ma drugi najwyższy współczynnik expected goals dla bramek zdobytych (19.99) i trzeci najniższy dla goli straconych – 11.52. Biorąc pod uwagę, że Alomerović kapitulował już 17 razy (z czego 12 razy na wyjeździe), widać pole do poprawy. Z drugiej stracony, przy takim stylu gry przeważnie jest coś za coś.
Na tu i teraz Masłowski jako dyrektor sportowy Jagiellonii ma blisko 60-procentową skuteczność w transferach udanych, co należy uznać za kapitalny wynik. Aż się przypominają słowa Antoniego Łukasiewicza, że już 20 procent transferów na plus to dobry wynik…
Oczywiście nie zawsze wszystko będzie Masłowskiemu wychodzić. W Wiśle Płock miewał różne okresy. Z różnych względów nie wyszedł mu krótki pobyt w Widzewie. Nie ma jednak żadnego przypadku w tym, że dopiero co łączono go z Rakowem Częstochowa, a wcześniej mógł się przeprowadzić do cypryjskiego Arisu Limassol. To po prostu fachowiec.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Samiec-Talar: Każdy ma swoją drogę. Kiedyś byłem głupi, ale dojrzałem
- Anioł, diabeł, Josue
- Dwa lata ponad stan. Dlaczego praca Szulczka nie powinna powszednieć
- Mesanović: Podczas wojny ludzie chcieli po prostu żyć. Dziękuję rodzicom, że miałem piłkę
Fot. FotoPyK/Newspix