To musiało skończyć się katastrofą. Jeszcze przed meczem klubowa telewizja Realu wypuściła filmik, w którym padła jasno sformułowana sugestia, że niejaki arbiter Ricardo de Burgos Bengoetxea zawsze gwiżdże przeciwko „Królewskim”. Sędziowanie w La Lidze stoi na żenująco niskim poziomie, więc na murawie Ramon Sanchez Pizjuan wystawiona została farsa.
Koniec meczu, 1:1. De Burgos Bengoetxea otoczony przez wianuszek piłkarzy Realu i Sevilli. Machają rękami doświadczeni – Jesus Navas i Toni Kroos, jakieś pretensje mają młodsi – Boubakary Soumare i Brahim Diaz. Brakowało jeszcze tylko, żeby w furii do boju ruszył Carlo Ancelotti, którego decyzje 37-letniego arbitra już w czasie meczu wzburzały na tyle, że porzucał wszelkie konwenanse, wyskakiwał z trenerskiej strefy i z krzykiem wbiegał na główną płytę boiska.
Sędziowskie bagno
Sędzia Bengoetxea kompromitował się po całości. Tu nie zauważył raczej ewidentnego rzutu karnego, tam nie dostrzegł oczywistego rzutu rożnego, gdzieś indziej nie potrafił zatrzymać akcji, choć sam przestał za nią podążać (sic!). Najgorsze było jednak to, że każdą swoją decyzją podpalał i tak gorącą już atmosferę meczu.
Kiedyś Tito Vilanova tak scharakteryzował Mateu Lahoza, archetyp wszystkich partaczy wśród hiszpańskich arbitrów: „Sędzia może pomylić się przy rzucie karnym, nie zauważyć spalonego, wypaczyć wynik, ale on jest wyjątkowy. Swoim zachowaniem zmienia przebieg i obraz całej gry”.
Cóż, wypisz-wymaluj: Bengoetxea.
Smutne, że to tylko urywek większej historii. La Liga pogrążona jest w olbrzymim sędziowskim kryzysie. Pal licho, że kardynalne błędy to codzienność ligowych boisk w Hiszpanii, bo wciąż bulwersuje przecież sprawa Negreiry, który w przeszłości pełnił funkcję wiceszefa Komitetu Technicznego Arbitrów, a w latach 2001-2018 pobrał od Barcelony ponad sześć milionów euro poprzez swoje firmy w zamian za usługi doradcze w zakresie sędziowania….
Bagno!
Główki Ramosa
Szkoda, że w takich okolicznościach skupić nie można było się na przykład na występie Sergio Ramosa przeciwko swojemu Realowi Madryt. Byłaby to niewątpliwie kapitalna historia, gdyby piłka po jednej z dwóch główek wiekowego stopera znalazła drogę do siatki Kepy Arrizabalagi. Zabrakło niewiele, ale zamiast tego Ramos łapał się za chabety z Antonio Rudigerem i rozdzielał kolegów po przepychance między Viniciusa Junior a Orjanem Nylandem.
Vini wcześniej zmarnował kilka okazji i skiepścił kilka dryblingów, więc generalnie od pewnego czasu zajmował się przede wszystkim szukaniem zaczepki. Podobnie zresztą jak zwykle mniej zmanierowany Rodrygo. Inna sprawa, że trudno się piłkarzom Realu dziwić. Sędzia Bengoetxea zarżnął ten mecz. Nie zmieniła tego nawet lepsza końcówka Sevilli. Jakby dobrze się zastanowić: to naprawdę godne pożałowania, że tak utalentowanym piłkarzom w hicie kolejki jednej z dwóch najlepszych lig świata gwiżdże sędzia, który w Polsce miałby problem, żeby dostać nominację na spotkanie zaplecza Ekstraklasy.
Sevilla 1:1 Real Madryt
Alaba 74′ sam. – Carvalaj 78′
Czytaj więcej o sędziowaniu w La Lidze: