Halo, halo! Ludu ekstraklasowy! Zakładamy fanklub lewej nogi Bartłomieja Wdowika z Jagiellonii Białystok. Zapisujcie się, dzwońcie po rodzinie, piszcie po znajomych, biegajcie po sąsiadach, nikomu dowodów osobistych chować przy tym nie musicie, czym prędzej i jak najszybciej, palec pod budkę, bo za minutkę zamykamy budkę.
Dwudziestotrzylatek to kapitalny przypadek. Zgromadził w tym sezonie już pięć bramek, wszystkie po stałych fragmentach gry. Ze Śląskiem trafił z rzutu karnego. Z Widzewem, Górnikiem i Cracovią ładował po rzutach wolnych. A teraz z Zagłębiem dokręcił z rzutu rożnego, mało tego – korner posłużył mu też do asystowania przy golu głową Mateusza Skrzypczaka.
Fanklub Wdowika
Wdowik to jedno z największych odkryć tego sezonu Ekstraklasy. Już w minionych latach miewał niezłe momenty, ale aktualnie spokojnie może kandydować do miana kandydata na MVP startu rozgrywek. Czterokrotnie umieszczaliśmy go w Kozakach, z Zagłębiem zapracował na ocenę „8”, więc niemal na pewno po 12. kolejce znajdzie się tam po raz piąty. Liczby jako lewy obrońca kręci piękne: pięć goli, dwie asysty i trzy asysty drugiego stopnia. Z jedenastu dotychczasowych występów ligowych w aż ośmiu (!) wyglądał przynajmniej bardzo dobrze.
Z trybun oglądał go Michał Probierz, który awaryjnie powołał go do reprezentacji Polski na zgrupowanie przed meczami z Wyspami Owczymi i Mołdawią. Selekcjoner czuje, że to duży talent, do tego na pozycji, na której kadra problemy ma jakoś od czasów Adama Musiała i Zygmunta Anczoka. Nie twierdzimy, że Wdowik poukłada ten wielopokoleniowy galimatias, ale należy docenić jego rozwój pod okiem Adriana Siemieńca.
Złota jesień Jagiellonii
Mecze Jagiellonii odpala się z przyjemnością. Chyba na dobre skończyły się lata marazmu spod znaku rządów Iwajło Petewa, Bogdana Zająca, Piotra Nowaka, Macieja Stolarczyka czy drugiej kadencji Ireneusza Mamrota. Ofensywa śmiga aż miło, „Miedziowi” zostali zmieceni z planszy. Co najmniej dwa gole strzelić mógł bardzo aktywny Jarosław Kubicki. Jose Naranjo fatalnie przestrzelił w stuprocentowej sytuacji po wyłożeniu Afimico Pululu. Dominik Marczuk zalutował z dystansu w słupek. Głodny gry Kristoffer Hansen wjeżdżał w obronę ruletką…
Klasa.
Miło, że taki występ Jagi całkowicie oddala dyskusję od absurdalnych decyzji sędziego Frankowskiego, które niewątpliwie gospodarzy premiowały. Arbiter nerwowy był już na samym początku, kiedy odgwizdał jedenastkę przy pojedynku Aleksa Ławniczaka z Kubickim. Wtedy jeszcze przed błędem uratowała go konsultacja z VAR-em. Co jednak Frankowski zobaczył pół godziny później, gdy Makowski ścierał się w szesnastce z Kubickim? Nie wiadomo. Patrzył w ten monitor, patrzył, patrzył, patrzył i patrzył, aż Pululu huknął z wapna. Mocno szemrane to było. Będziemy to wszystko tłumaczyć w Niewdrukowanej Tabeli.
Jagiellonii niczego ujmować nie można. Po zwycięstwach z Puszczą, Widzewem, Ruchem i Górnikiem przestrzegaliśmy przed popadaniem w hurraoptymizm, próbka była niewystarczająca. Ostatnie tygodnie – 2:0 z Legią, 4:2 z Cracovią, 3:0 z Zagłębiem – potwierdzają jednak, że Jagę spokojnie nazywać można rewelacją jednej trzeciej sezonu Ekstraklasy.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Magiera: – Nauczyłem się mieć gdzieś to, co ktoś sobie pomyśli
- Z Armenii, ale swój. Jak Biczachczjan lewą nogą i uśmiechem zdobył Szczecin
Fot. Newspix