Do tegorocznego turnieju w Cincinnati Iga Świątek miała patent na Coco Gauff. W siedmiu spotkaniach, jakie rozegrały obie tenisistki, nie oddała Amerykance ani seta. Ale w półfinale na własnej ziemi, wreszcie lepsza okazała się młodsza z nich, która potem w świetnym stylu sięgnęła po zwycięstwo w US Open. Dzisiejszy mecz w Pekinie był ich pierwszym od tamtych wydarzeń. Jeśli ktoś jednak spodziewał się długiego, zaciętego starcia – mniej więcej takiego, jak wczorajsze spotkanie Igi z Caroline Garcią – mógł się rozczarować. Polka wróciła bowiem do przeszłości i znów ograła Coco w wielkim stylu. Tym samym zameldowała się w finale turnieju w Pekinie!
Ten mecz był nie tylko rewanżem za Cincinnati, ale też konfrontacją dwóch ostatnich mistrzyń US Open. To Świątek wygrała przecież w Nowym Jorku rok temu i to schedę po niej przejęła Gauff, wygrywając tam przed niespełna miesiącem. Dzisiejsze starcie było również zmaganiami dwóch triumfatorek turniejów wielkoszlemowych z tego sezonu – Iga w końcu, już niemal tradycyjnie, zgarnęła tytuł na Roland Garros. Innymi słowy: to spotkanie, które zapowiadało się wyjątkowo dobrze. Tym bardziej, że Coco pozostawała niepokonana od 16 spotkań, z kolei Iga powoli wracała na najwyższy poziom swojej gry, co udowodniła meczami z Magdą Linette (szybkie zwycięstwo 6:1, 6:1) i wspomnianą Garcią (trzysetowy triumf po fantastycznym spotkaniu: 6:7, 7:6, 6:1). Fani mieli więc pełne sprawo oczekiwać wielkich emocji.
Ale ich nie dostali. Iga Świątek miała bowiem inne plany.
Właściwie od samego początku zarysowała się przewaga Polki. Coco już w pierwszym gemie serwisowym musiała bronić dwóch break pointów. Wtedy zrobiła to skutecznie, ale kilka minut później – nie. Iga przełamała ją po świetnym returnie, potem utrzymała serwis, a na koniec raz jeszcze przełamała Amerykankę. Z przewagą 5:1 sprawę spokojnie doprowadziła do końca i wygrała 6:2. Spokój zresztą w grze Polki był o tyle większy, że ta po raz kolejny znakomicie serwowała. Pod tym względem jej dyspozycja w Chinach wygląda fantastycznie, zresztą był to jeden z kluczowych elementów w jej zwycięstwie z Caroline Garcią (również bardzo dobrze, a do tego mocno, serwującą tenisistką).
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Ale nie tylko o serwis chodziło. Iga grała dziś tenis dominujący. Była nastawiona na przejmowanie inicjatywy, agresywne zagrania, którymi rozstawiała Amerykankę po kątach (dosłownie). Coco była zmuszona biegać z narożnika do narożnika. I choć to akurat zawodniczka, która to potrafi, w większości wymian nie była w stanie ani na moment zyskać przewagi sytuacyjnej, by dobrze skontrować zagrania Polki. Te były po prostu zbyt precyzyjne. Iga doskonale czuła dziś odległość na korcie, a przez to raz za razem udowadniała Gauff, że Amerykanka nie ma z nią szans.
Jeśli ktoś oczekiwał, że coś zmieni się wraz ze startem drugiego seta, szybko zrozumiał, że tak nie będzie. Świątek kolejne przełamanie zaliczyła już w pierwszym gemie tej partii. Dwa kolejne gemy później Coco poprosiła o przerwę medyczną, wskazując na problemy z ręką. Ale ani jej nie pomogła interwencja lekarzy, ani Idze nie zaszkodziła wymuszona przerwa. Polka nawet na moment nie spuściła z tonu, ba, zdawało się nawet, że jeszcze bardziej Gauff przycisnęła. W dodatku nadal znakomicie pilnowała własnego podania, nie dając rywalce choćby jednej szansy na przełamanie. A że sama dorzuciła jeszcze jednego breaka – w dziewiątym gemie drugiego seta, a ostatnim całego spotkania – no to obraz dominacji był kompletny.
Cały mecz trwał ledwie 79 minut, a gdyby nie pomoc medyczna dla Amerykanki, czy nieco dłuższa niż normalna przerwa między setami, Iga wygrałaby jeszcze szybciej. Dziś po prostu nie była w zasięgu Coco Gauff, a kto wie, czy jakakolwiek tenisistka byłaby zdolna ją pokonać. To była bowiem Polka w najlepszej dyspozycji, grająca piękny, skuteczny i dominujący tenis.
Dla Świątek finał w Pekinie to siódmy mecz o tytuł w turniejach WTA w tym roku. Do tej pory wygrała cztery: w Dosze, Stuttgarcie, na Roland Garros i w Warszawie, ale też przegrała dwa rangi 1000, w których wzięła udział. W Dubaju lepsza od niej była Barbora Krejcikova, z kolei w Madrycie Aryna Sabalenka.
W Pekinie, gdzie liczymy na przełamanie w tej kwestii, Iga zagra albo z Jeleną Rybakiną, albo z Ludmiła Samsonową. Mecz tych dwóch tenisistek właśnie trwa.
Iga Świątek – Coco Gauff 6:2, 6:3
Fot. Newspix
Czytaj więcej o tenisie: