Sześć i pół miliona euro za Yeboaha, dwadzieścia za Højlunda i trzynaście milionów za Emeghę. Prawie czterdzieści baniek w europejskiej walucie. Tyle Sturm Graz zarobił na sprzedaży napastników przez ostatnie dwa lata. Kolejnym złotym strzałem ma być Szymon Włodarczyk. 20-latek trafił do miejsca, w którym snajperzy czują się jak na taśmie produkcyjnej.
Szymon Włodarczyk w Sturmie Graz
Fabryka napastników
Jedenaście miesięcy i dwadzieścia bramek. 21-letni wówczas Kelvin Yeboah bardzo szybko podbił swoją wartość z miliona euro (za mniej więcej tyle przyszedł z WSG Tirol) do sześciu i pół miliona (tyle zapłaciła za niego Genoa). Ruszył lawinę sprzedażową, choć nie wszystko na to wskazywało. – Mówiłem mu, że nie powinien decydować się na ten transfer ze względu na to, że Genoa walczyła o utrzymanie. Uważaliśmy, że jest dla niego jeszcze zbyt wcześnie ze sportowego punktu widzenia – wyznaje w rozmowie z „Transfermarkt” Andreas Schicker, dyrektor sportowy Sturmu.
Miał rację. Yeboah nie strzelił żadnego gola w lecącej z włoskiej ligi Genui. Po spadku z Serie A, na jej zapleczu, trafił tylko raz. Przeniósł się do Augsburga, tam również zanotował tylko jedno trafienie. Teraz próbuje swoich sił we francuskim Montpellier. Odchodził w styczniu 2022 roku, ledwie półtora roku temu. Nikt już za nim nie wzdycha. W międzyczasie tyle się wydarzyło.
Niespełna dwa miliony euro. Tyle kosztował Austriaków Rasmus Højlund wyciągnięty z ławki rezerwowych FC Kopenhaga. Imponował w sekcji U-19 duńskiego klubu, strzelił w niej piętnaście bramek w jednym sezonie. W dorosłej drużynie zaliczył tylko pięć trafień, wszystkie w Lidze Konferencji bądź eliminacjach do niej. Ustrzelał drużyny z Gibraltaru, Słowacji, Białorusi i Turcji, czyli europejski drugi sort. – Uznaliśmy, że Rasmus będzie dla nas idealny ze względu na jego szybkość, fizyczność i zdolność do atakowania piłki z głębi – przyznaje Christian Ilzer, trener Sturmu.
Sprawdź ofertę FUKSIARZA na europejskie puchary. Zwycięstwo Rakowa po kursie 2,40
Dostrzegł w nim konkretne cechy, a nie bilans bramek. I opłaciło się. Trzy pierwsze mecze, cztery gole. Piłkarz, który mógł liczyć wcześniej tylko ogony lub występy przeciwko słabeuszom w pucharach, nagle jest porównywany do Erlinga Haalanda, którego doskonale pamiętają kibice austriackiej Bundesligi (zaczynał w Red Bullu Salzburg). Momentalnie stał się gwiazdą dużego kalibru. W Sturmie wytrwał jedynie siedem miesięcy, zdobył w tym czasie dwanaście bramek. Wykupiła go włoska Atalanta. Cena: dwadzieścia milionów euro.
W sierpniu tego roku, a więc po zaledwie sezonie w Italii, Manchester United wyłożył za niego siedemdziesiąt pięć milionów euro. Sturm z kolei sięgnął po kolejnego napastnika z rocznika 2003. Emanuel Emegha odbił się od Royalu Antwerpia. Zagrał dla niego jedynie dwadzieścia dwie minuty. Sturm znów dostrzegł coś więcej. Zapłacił ponad trzy miliony euro. Po jedenastu miesiącach i dziesięciu trafieniach skasował trzynaście milionów euro. Dziś Emegha broni barw francuskiego Strasbourga.
A Sturm postawił na kolejnego snajpera z rocznika 2003.
Jest nim Szymon Włodarczyk.
Gonitwa za Red Bullem
Rywal Rakowa Częstochowa w Lidze Europy to obecnie druga siła austriackiej piłki. Red Bull Salzburg z oczywistych powodów zdaje się być niedościgniony. Sturm w ostatnich dwóch sezonach stawał na drugim stopniu podium. Jest pomostem pomiędzy nieosiągalnym gigantem i resztą stawki – Austrią, Rapidem i LASK Linz.
– Nasz cel na sezon? Tak długo mieć w zasięgu klub z Salzburga, jak to tylko możliwe. Ale na tym etapie nie ma sensu wypowiadać im wojny – mówił w zeszłym roku dyrektor sportowy klubu Włodarczyka. – Z pewnością jesteśmy już o krok bliżej od nich. Naszym problemem ostatnio zawsze było to, że tracimy punkty przeciwko teoretycznie słabszym przeciwnikom – analizuje.
Rzeczywiście. Bezpośrednie mecze wychodzą Sturmowi nadspodziewanie dobrze. Dopiero co dwa tygodnie temu „die Schwoazn” zremisowali u siebie z Red Bullem 2:2. Na tym etapie rozgrywek są jedyną niepokonaną drużyną w austriackiej lidze. Red Bull stracił już punkty z Blau Weiss Linz, któremu swoją drogą Włodarczyk wpakował dwie bramki. Poprzednie lata? Od sezonu 21/22: trzy wygrane Sturmu, dwa remisy, pięć zwycięstw Red Bulla.
Na koniec zeszłego sezonu klub z miasta Arnolda Schwarzeneggera tracił do lokalnego hegemona tylko siedem oczek. To najmniejsza różnica punktowa pomiędzy pierwszym i drugim zespołem od czasu kampanii 14/15, gdy Bundesliga grała jeszcze w zupełnie innym formacie. Jak w wizji dyrektora sportowego: ostatnio kontakt był trzymany naprawdę długo.
– Oczywiście każdy chce zdobywać tytuły, ale dobrze jest wyznaczyć sobie inne cele – opowiada Schicker wyzbywając się wszelkich złudzeń na dogonienie klubu z Salzburga. – Konsekwentnie podążamy jasną ścieżką. Chcemy stopniowo wznosić nasz klub na wyższy poziom pod względem ekonomicznym i infrastrukturalnym. Nie zamierzamy pędzić jak błyskawica. Stawiamy na solidne podstawy, abyśmy mogli regularnie brać udział w fazie grupowej europejskich pucharów – czytamy w rozmowie z Transfermarkt.
Dyrektor sportowy, Andreas Schicker, pracuje w Sturmie od maja 2020 roku. Opowiada, że swoją najważniejszą decyzję podjął chwilę po zatrudnieniu. Nie przedłużył kontraktu trzynastu zawodników. – Miałem odwagę rozpocząć rewolucję, choć nie miałem wtedy żadnego nazwiska – przekonuje niemieckich dziennikarzy. Trener, Christian Ilzer, również pracuje nieprzerwanie od 2020 roku. Gdy zaczynał, wartość składu Sturmu szacowano na czternaście milionów euro. Dziś wynosi ona ponad czterdzieści milionów.
Ambiwalentny sezon w Ekstraklasie
Lato 2023 roku. Szymon Włodarczyk z dziewięcioma bramkami na koncie i występami w kadrze U-21 wie, jak duże zainteresowanie budzi na europejskim rynku. W wyrobieniu marki pomaga mu współpraca z Lukasem Podolskim. Mistrz świata bierze go pod skrzydła. W rundzie jesiennej notuje cztery asysty przy golach młodzieżowca. Oddaje mu rzuty karne.
Włodarczyk opowiada o tym w „Foot Trucku”. Wziął piłkę w meczu ze Śląskiem Wrocław, samemu zgłaszając akces do wykonania jedenastki. Spogląda na „Poldiego”, by uzyskać aprobatę. Ten energicznie zagrzewa młodego kolegę. Gdy później Robert Dadok chce podejść do rzutu karnego, Niemiec staje mu na drodze. „Zostaw, niech młody się uczy”, rzuca do skrzydłowego, po czym do stojącej futbolówki podchodzi snajper z rocznika 2003.
Włodarczyk strzela w swoim pierwszym sezonie Ekstraklasy dziewięć bramek. Daje się zaprezentować jako lis pola karnego, który ma wielką łatwość w dochodzeniu do sytuacji. W samej grze nieszczególnie się przydaje. Zdarza się mecz, w którym Bartosch Gaul ściąga go już w przerwie, mimo że ma na swoim koncie trafienie. Niemiecki szkoleniowiec nie jest zadowolony z pressingu w wykonaniu młodzieżowca. Wytyka mu się bilans bramkowy. Często dochodzi do sytuacji (jak tata), ale też rzadko strzela (jak tata). Z dziewięciu bramek w sezonie aż cztery padły po jedenastkach.
Gdy zimą interesował się nim New York Red Bull, wielu chciało wypchnąć go z Górnika, obawiając się, że imponujący bilans bramkowy (siedem trafień po rundzie jesiennej) nie jest wypadkową dobrej gry i może się nie powtórzyć. Faktycznie: nie powtarza się. Sam piłkarz wskazuje jako powód w rozmowie z „Foot Truckiem” to, że narzucał na siebie zbyt dużą presję. Jesienią stał się objawieniem, wiosną chciał iść za ciosem i przyciągnąć jeszcze większe kluby niż amerykański oddział stajni Red Bulla.
To akurat mu się nie udało.
Ale dziś raczej nie narzeka.
Piorunujące wejście do Sturmu
W „Foot Trucku” opowiada, że gdy usłyszał o zainteresowaniu Sturmu, od razu przypomniał sobie zagraniczny artykuł o austriackim klubie. Fabryka napastników. Tak brzmiał jego tytuł. Wertował, sprawdzał, analizował. Wszystko się zgadzało. Długo się nie zastanawiał.
Polski napastnik wydaje się być materiałem na podobną historię, co Yeboah, Højlund czy Emegha. Też nie przychodzi jako wielka gwiazda, choć to drugi największy wydatek w dziejach Sturmu. Austriacy raczej nie ponoszą ryzyka finansowego. Sporo zarobili w ostatnim czasie. Kolejne trzy miliony mają spłynąć na ich konto po transferze Højlunda do Manchesteru United, bo w umowie transferowej zagwarantowali sobie procent od przyszłego transferu.
W młodym Włodarczyku dostrzeżono konkretne cechy. Ruch na wolne pole. Eksplorowanie przestrzeni przy dośrodkowaniach. Sturm nie jest drużyną stawiającą na posiadanie piłki. Chce jak najszybciej przedostać się pod pole karne rywala. Włodarczyk ma nieustannie pressować. Po odbiorze piłki: szukać sobie miejsca. – Szczerze mówiąc, to nie myślałem, że będzie aż tak dobrze – przekonuje piłkarz w „TVP Sport”. Zaczął jeszcze lepiej niż Højlunda. W swoim debiucie, meczu pucharowym, załadował trzy gole. Dwa pierwsze mecze ligowe to dwie bramki, z Austrią i LASK-iem. Trzy mecze, pięć trafień. Potem ustrzelił dwa razy Blau Weiss Linz. I wyhamował. We wrześniu nie trafił do siatki już ani razu.
– Sprzedawanie zawodnika za takie pieniądze nie będzie naszą codziennością, ale przemawia to za obraną przez nas drogą – tonował nastroje Schicker po transferze Højlunda. Oczywistym jest, że kolejnym drogo sprzedanym zawodnikiem przez Strum ma być właśnie Włodarczyk. Po to wjechał na austriacką taśmę produkcyjną.
Sprawdź ofertę FUKSIARZA na europejskie puchary. Zwycięstwo Rakowa po kursie 2,40
WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH:
- Zastaw się, a postaw się. Jak Galatasaray wróciło do Europy
- Panie Taylor, jak nie umiesz, to nie sędziuj
- Marco Burch – wielki talent naznaczony życiowymi udrękami
Fot. newspix.pl / FotoPyK