Bartosz Slisz w ciągu ostatnich miesięcy przeszedł olbrzymią przemianę, którą w kontekście Ekstraklasy możemy porównywać chyba tylko do długo wyczekiwanej eksplozji formy Filipa Marchwińskiego. Pomocnik Legii z zawodnika głównie od destrukcji, asekurowania kolegów i podawania do najbliższego stał się zawodnikiem znacznie bardziej przydatnym w ofensywie i napędzaniu ataków, potrafiącym odważnie ruszyć z piłką do przodu i zdobyć przestrzeń. Takie rzeczy nie dzieją się przypadkowo. Co więc wpłynęło na tę metamorfozę?
– Od początku na treningach zdradzał duży potencjał i w meczach czasami też, ale nie było w tym ciągłości. Każdy kolejny trener jednak miał do niego cierpliwość i najczęściej go wystawiał – mówi nam Marcin Szymczyk z Legia.net, który z bliska mógł obserwować postępy poczynione przez chłopaka z Rybnika.
Jak Bartosz Slisz stał się lepszym piłkarzem
Slisz przyszedł na Łazienkowską zimą 2020 z Zagłębia Lubin. Padały różne kwoty tego transferu. Dziś przeważnie mówi się o 1,8 mln euro, co oznacza, że to nadal najdroższy zakup w historii naszej ligi – bez podziału na transfery z rynku zewnętrznego i wewnętrznego.
Nic dziwnego, że od początku oczekiwano względem niego wielkich rzeczy, na co on sam raczej nie do końca był gotowy. W Zagłębiu był “odkurzaczem” (tak o nim mówił potem Czesław Michniewicz) w defensywie, który od czasu do czasu pokazał coś ciekawszego z przodu. To wystarczało. W Legii już nie. To sprawiało, że kibice regularnie czuli poirytowanie jego grą.
U Vukovicia i Michniewicza ewolucja Slisza przebiegała powoli. – To był proces, nie stało się to z miesiąca na miesiąc. Prawdziwą przemianę przeszedł po przyjściu trenera Runjaica, co łączy się też z rozpoczęciem współpracy z psychologiem. Kosta wręcz kazał mu ciągle grać do przodu, bo widział, że to potrafi i kwestią czasu jest jego przełamanie. Postęp poczynił niesamowity, podobnie zresztą jak cały zespół Legii. Jedno jest z drugim powiązane, ale ta przemiana ma właśnie twarz Bartosza Slisza. Kosta na tym wszystkim postawił swoją pieczątkę. Taki jest jest styl, niczego nie robi doraźnie. Coś sobie zaplanuje i konsekwentnie przez kilka miesięcy do tego dąży podczas treningów – tłumaczy Marcin Szymczyk.
I dodaje: – Slisz wreszcie uwierzył, że w meczach może robić to samo, co na treningach. A to nie takie proste, żeby znaleźć przełożenie. W końcu mu się udało i dziś jest jednym z liderów Legii. Moim zdaniem mówimy o poziomie reprezentacyjnym. Nie wiem, czy obecnie na pozycję “szóstki” znajdziemy kogoś w lepszej formie.
Psycholog i długa rozmowa z Runjaicem
Sam zainteresowany zawsze miał przekonanie, że stać go na więcej piłkarskich elementów w jego grze. – Lubię czasami wykonywać tą czarną robotę i nie przeszkadza mi występowanie na boisku właśnie w takiej roli. Myślę jednak, że mam czasem więcej do zaoferowania niż myślą niektórzy ludzie. Potrafię dać dużo drużynie jeśli chodzi o ofensywę, zdobywając na przykład bramki. Z charakterystyki jestem zawodnikiem defensywnym, ale chętnie i coraz śmielej biorę udział w akcjach pod bramką naszych rywali – akcentował już w marcu 2021 w rozmowie z oficjalną stroną “Wojskowych”.
Slisz w wywiadach podkreślał, że na początku kadencji Runjaica odbył z nim długą, dwugodzinną rozmowę podczas obozu, która bardzo go podbudowała. Mimo to początki nie były najłatwiejsze. W 3. kolejce ubiegłego sezonu Legia przegrała 0:3 na stadionie Cracovii i w kolejnych trzech spotkaniach Slisz pełnił rolę rezerwowego. To właśnie wtedy rozpoczął współpracę z psychologiem sportowym Kamilem Wódką. Bardzo ją sobie chwali, choć przekonuje, że tamten trudniejszy moment nie był kluczowy, że się na nią zdecydował i zamierzał to zrobić tak czy siak.
– Stałem się dojrzałym zawodnikiem, wyeliminowałem proste błędy, które popełniałem, otworzyłem głowę na granie do przodu. Sporo nad sobą pracuję, nie tylko podczas treningów na boisku – nabrałem pewności, na pewne rzeczy spojrzałem z większym dystansem – opowiadał w kwietniu na łamach “Przeglądu Sportowego”.
Josue i zmiana ustawienia
Oprócz tego Slisz zapewnia, że odciął się od komentarzy w mediach społecznościowych i stawia już sobie raczej cele krótkoterminowe zamiast długoterminowych, które kiedyś miał rozpisane na karteczce przyczepionej do lodówki. W odreagowaniu boiskowego stresu pomaga mu też… granie w padla, w Legii tworzy mocny duet z Patrykiem Sokołowskim.
Z boku wydaje się, że dużo daje mu obecność Josue, który pomaga młodszemu koledze w podejmowaniu odważniejszych decyzji, podobnie jak kiedyś Danijel Ljuboja zwiększył poczucie własnej wartości u Miroslava Radovicia.
Szymczyk: – Ljuboja z Radoviciem nadawali na trochę innych falach, byli przyjaciółmi. Jeden na drugiego miał wpływ, czasami również w złą stronę. Tutaj wydaje mi się, że po prostu Sliszowi służy granie w coraz lepszym otoczeniu. Jeżeli dzień w dzień trenujesz i grasz z kimś takim jak Josue, robisz postępy. To akurat dość naturalne. Na pewno jednak Josue chwilami mocno pompował Slisza na treningach i go chwalił, podpowiadał różne rzeczy, ale pamiętam też swego czasu treningi, na których mocno go opieprzał.
Z pewnością 24-latkowi pomogła zmiana ustawienia z bazowego 3-5-2 na 3-4-2-1, które Legia od tego sezonu przeważnie stosuje. Grając w środku pola z Josue i Kapustką Slisz, musiał zabezpieczać większość szerokości boiska. Dziś, gdy obok siebie ma tylko jednego środkowego pomocnika (najczęściej Elitima), a Josue jest ustawiony wyżej, koncentruje się przede wszystkim na prawej stronie. Do tego Legia atakuje wysoko, często stosuje odważny pressing i w efekcie Slisz najczęściej przebywa teraz na połowie przeciwnika.
Dobrze obrazują to jego heat mapy z meczów Ekstraklasy (źródło: Sofascore).
Tak wyglądała ona za sezon 2021/22.
Tak za sezon 2022/23.
A tak wygląda po dziewięciu meczach tego sezonu.
Widać różnicę, prawda?
Większa otwartość na ludzi
Slisz wciąż nie imponuje liczbą goli czy asyst (w ubiegłym sezonie nie zdobył żadnej bramki), ale gra znacznie efektowniej i odważniej, potrafi zdobywać teren z piłką przy nodze.
– Kiedyś bardziej koncentrowałem się na liczbie przebiegniętych kilometrów, dziś interesuje mnie liczba sprintów czy biegów szybkich. Wiem, że swoje i tak wybiegam – tłumaczył w “Przeglądzie Sportowym”.
– Z piłkarza, który był hejtowany i wyszydzany przez kibiców, stał się gościem, którego głównie się chwali. W tej chwili rzadko pojawiają się słowa krytyki pod jego adresem, wszyscy już traktują go z respektem. Ale jeszcze z półtora roku temu dominowały opinie, że to przepłacony transfer i nic z niego nie będzie – mówi Marcin Szymczyk.
– Ta przemiana jest wielopoziomowa i dotyczy także jego podejścia pozaboiskowego, prywatnych kontaktów. Kiedyś był skryty, nieufny, małomówny, unikał kontaktu z mediami i osobami nieznajomymi, a teraz sam chętnie podchodzi, zagaduje, żartuje. Stał się znacznie bardziej otwartym człowiekiem – podkreśla.
Kiedy kasowy transfer?
Jeszcze w sierpniu 2022 Slisz był łączony tylko z Girondins Bordeaux, które spadło z francuskiej ekstraklasy, znajdowało się w opłakanej kondycji finansowej i bardziej byłoby zainteresowane wypożyczeniem z opcją wykupu niż natychmiastowym transferem definitywnym. Dziś takie próby zostałyby wyśmiane. Wydawało się, że tego lata może dojść do sprzedaży na Zachód. Piłkarz w kilku wywiadach przyznawał, że czuje się już gotowy na zagraniczny transfer, a w marcu Paweł Zimończyk z reprezentującej go agencji FairSport nie ukrywał na Weszło, że w najbliższym, czyli właśnie letnim okienku, powinna nadejść oferta satysfakcjonująca i klub, i zawodnika.
Jak widać, Slisz nigdzie się nie ruszył. Marcin Szymczyk mówi nam, że według jego wiedzy żadnej oficjalnej oferty Legia nie otrzymała. Z naszych informacji wynika jednak, że takowe były. Składał je turecki Trabzonspor, ale najwyraźniej proponował za mało.
– Myślę, że to dobre i dla klubu, i dla samego zawodnika. Czasami lepiej jeszcze pograć i spokojnie przygotować się do wyjazdu. Zimą Kosta i dyrektor Jacek Zieliński powiedzieli, że ich zdaniem byłoby optymalnie, gdyby Slisz jeszcze przynajmniej przez rok pograł w Legii. I wychodzi na to, że mieli rację, Bartek w tym roku zaliczył największy progres. Teraz zaczyna się tworzenie gruntu pod rozmowy na temat nowego kontraktu. W klubie chcieliby go przedłużyć co najmniej o rok [wygasa w grudniu 2024, red.], żeby nie tylko odzyskać zainwestowane 1,8 mln euro, ale jeszcze dobrze na tym zarobić. To nie są łatwe rozmowy, każda strona ma swoje argumenty, ale myślę, że się dogadają. Transferu spodziewałbym się raczej po zakończeniu tego sezonu – podsumowuje Szymczyk.
Na razie niech Bartosz Slisz dalej się promuje, zwłaszcza poprzez europejskie puchary. Kolejny krok może wykonać już w czwartek wieczorem na stadionie AZ Alkmaar.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Szturm po napastników. Szymon Włodarczyk na taśmie produkcyjnej
- Trela: Baseballowa rewolucja. Jak AZ Alkmaar zaczęło zarabiać miliony
- Epopeja radomska. Constantin Galca chce i nie chce pracować w Radomiaku
- Czesław Michniewicz i Arabia Saudyjska – co poszło nie tak?
Fot. FotoPyK