Chciałoby się napisać – w końcu! Kalendarz startów Igi Świątek oraz Magdy Linette pokrywa się już od lat, ale dopiero jutro po raz… pierwszy zagrają przeciwko sobie w turnieju singla. Młodsza z Polek na pewno będzie chciała uniknąć kolejnej “przedwczesnej” porażki, po tym, jak potknęła się w Tokio. Bez wątpienia przystąpi do meczu w Pekinie w roli faworytki. Ale jednego Linette odmówić nie można: naprawdę potrafi grać na azjatyckiej ziemi.
Jak przyjrzymy się historii startów Magdy oraz Igi, to wyjdzie nam, że pierwsza w zawodach WTA występuje od 2013, a druga od 2019 roku. Oczywiście poza narodowością dwójkę tenisistek różni bardzo wiele. Lista sukcesów Świątek jest znacznie dłuższa. Na dodatek mimo tego, że Polki darzą się sympatią, trudno, żeby w związku z różnicą wieku, innymi doświadczeniami czy współpracą z innymi trenerami, były bliskimi przyjaciółkami. Ich nadchodzący mecz nie będzie zatem pełen historii, podtekstów i smaczków.
Inna sprawa, ze obie nie omijają żadnych turniejów wielkoszlemowych czy zawodów rangi WTA1000, zatem: jak to jest, że ani razu w ciągu tych kilku sezonów nie spotkały się na korcie? Odpowiedź jest prosta – to czysty przypadek. Pamiętamy, jak swego czasu Iga często mierzyła się z Darią Kasatkiną (aż pięć pojedynków w 2022 roku). Ale bywa też tak, że drabinki różnych zawodów po prostu nie chcą “spleść” ze sobą danych postaci.
– Jakoś się omijały, to prawda – mówi nam Adam Romer, redaktor naczelny magazynu “Tenisklub”. – Fajnie więc, że wreszcie zagrają. I fajnie, że obie wydają się znajdować w wysokiej formie. Umówmy się, Magda miała dość słaby sezon, nie licząc Australian Open. I dopiero niedawno wróciła na właściwe tory. W Kantonie grała w finale, a w Pekinie zdążyła już wygrać z Wiktorią Azarenką. To są dobre wyniki. Iga natomiast w Pekinie wygląda na lepiej grającą zawodniczkę niż w Tokio.
To faktycznie rzecz, którą warto podkreślić. Linette miała znakomity początek sezonu, bo półfinał Australian Open to był jej zdecydowanie największy sukces w karierze. Niedługo później awansowała zresztą do czołowej dwudziestki rankingu WTA. Ale w dalszej części sezonu prezentowała się co najwyżej przeciętnie. Trudno wyróżnić jeden turniej rozgrywany wiosną czy wczesnym latem, z którego mogła być zadowolona. Przełom nastąpił dopiero w Azji – gdzie w turnieju w Kantonie dotarła aż do finału.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
Nie ma zresztą co ukrywać: Linette potrafi grać w Azji. To na tym kontynencie rozegrała swój pierwszy finał WTA w karierze (2015, Tokio). To też tam wygrała swój drugi i jak na razie ostatni turniej WTA (2020, Hua Hin).
– Magda lubi grać w Azji? Tak, choć to nie przypadek – opowiada Romer. – Swego czasu miała w Kantonie swoją bazę treningową. Dużo tam przebywała, za czasów treningów z Izo Zuniciem. Czuję się dobrze w Chinach, podobnie zresztą jak w Chorwacji, gdzie też mieszkała.
Natomiast co do Igi: trudno ukrywać, że Polka nie jest obecnie w życiowej formie. W Tokio zdołała wygrać tylko jeden mecz, po występie w US Open też pewnie oczekiwaliśmy od niej więcej. Z drugiej strony: jej dyspozycja w trwającym turnieju w Pekinie nie wyglądała źle. Stąd być może warto wstrzymać się z obawami.
– Czy porażka Igi oznaczałaby kryzys? Czy ja wiem? – mówi Romer. – Wszystkim się wydaje, że Iga musi cały czas wygrywać. Może trafić się jednak taki turniej w Tokio, w którym faktycznie zagrała słabiej. Kibice często uważają, że ona powinna albo wygrać turniej, albo przynajmniej być w finale, żeby była mowa o udanym występie. Ale tenis jest takim sportem, w którym praktycznie nie da się utrzymać wysokiej formy przez cały sezon. Nawet najlepszym zdarzają się wpadki. Mam wrażenie, że ona te tygodnie między US Open a turniejem w Tokio przepracowała ciężko. Zrobili sobie z Tomkiem Wiktorowskim taki mini okres przygotowawczy. I widać, że ta forma stopniowo idzie do góry. W porównaniu do turnieju w Japonii: teraz się lepiej rusza, jest mniej rozregulowana.
Tak więc: Iga zapewne będzie chciała udowodnić, że jej dyspozycja idzie w górę i jeszcze w tym sezonie nie można jej skreślać. A Magda będzie grała pod mniejszą presją i to w dobrze znanym jej kraju. Czego zatem możemy oczekiwać po jutrzejszym meczu? Pytamy raz jeszcze Adama Romera:
– Ja spodziewam się dobrego widowiska. Bo z jednej strony będziemy mieli dziewczynę, która gra ofensywny tenis, narzuca swoje warunki. A z drugiej zawodniczkę, która dobrze się czuje w obronie. Może być więc tak, że Iga będzie atakować, a Magda się bronić. I obie będą czuły się w tych rolach komfortowo. Aczkolwiek proszę się mnie nie pytać o wynik. Cieszmy się tym, że będziemy mieli Polkę w ćwierćfinale ważnego turnieju.
Iga Świątek oraz Magda Linette wyjdą na kort w Pekinie w środę po godzinie 10 czasu polskiego.
Czytaj więcej o tenisie:
- Od Kłapouchego do “najlepszego trenera w historii”. Brad Gilbert wrócił i prowadzi Coco Gauff do sukcesów
- Juan Carlos Ferrero i Carlos Alcaraz. Jak były mistrz stworzył nowego geniusza
- Powrót po ciąży, wygrane dla Ukrainy. Elina Switolina podbijała Wimbledon
- Przekleństwa, rzucanie rakietami i wygrany Wimbledon. Jak Federer z gniewnego dziecka stał się mistrzem
Fot. Newspix.pl