Reklama

Jak TikTok nie zrujnował kariery Victora Osimhena

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

03 października 2023, 09:33 • 6 min czytania 13 komentarzy

Dwadzieścia sekund. Na celowo chałupniczej grafice głowa Victora Osimhena umieszczona jest obok kokosa: „I’m not a boy and I’m not a girl, I’m a coconut”. Ponad 180 tysięcy serduszek. Zmodulowany dziecięcy głos mówi: „Gimme penalty please! Thank you, you give me penalty”, Nigeryjczyk nie trafia rzutu karnego z Bolonią. Prawie 500 tysięcy serduszek. Moda na bezmyślny rechot uderza w napastnika Napoli. I rozpętuje się burza.

Jak TikTok nie zrujnował kariery Victora Osimhena

John Owan Enoh, minister sportu w Nigerii, w oficjalnym trybie wyraził swoje zażenowanie TikTokami wrzucanymi z oficjalnego konta Napoli. Mówił o „wielkim smutku i rozczarowaniu”. Zapowiadał „przedsięwzięcie dyplomatycznych kroków w relacji z państwem włoskim”. Tego nie wymyśliłby Monty Python. W tym nie zagrałby wczesny Adam Sandler. Ale cóż, taki mamy świat.

Jak TikTok nie zrujnował kariery Osimhena?

Klaustrofobiczne ulice Neapolu są czarne od brudu. Śmieci wypełzają z przepełnionych kubłów. Pety przykleją się do podeszwy. Nocą wszędzie roi się od szemranych typów. Zaleca się zapiąć plecak, opróżnić kieszenie, wzrok wbić w chodnik, nie wychylać się, uważać tylko, żeby nie zostać staranowanym przez vespę. Reszta kraju pogardza tym regionem Włoch. „Jesteście brudnymi południowcami!”, tak niedawno przywitano Napoli na stadionie w Weronie. Bogatsza północ nabija się z biednego południa, że nie ma pojęcia, do czego służy muszla klozetowa, że w wannie robi sobie ogródek, że w łóżkach śpi po pięć osób, że chodzi cała umorusana i ubłocona, że jest nędzna, licha i żałosna.

Neapolitańczycy ponoć błyskawicznie rozpoznają swoich. Diego Maradonę mają za „Il dio del calcio” również dlatego, że urodził się w Villa Fiorito, przeludnionych i biedackich slumsach w prowincji Buenos Aires. Osimhen ulepiony jest z niemal bliźniaczej gliny. Na świat przyszedł w Olusosun, dzielnicy biedoty w nigeryjskim Lagos. Miejsce to słynie z 20-hektarowego wysypiska śmieci. Ponoć jednego z największych w Afryce. Dziennie trafia tam 10 tysięcy ton śmieci z 500 kontenerów. Mówią, że „smród wykręca bebechy”. Tamtejsza społeczność określana jest mianem „padlinożerców”.

Osimhen po tym upiornym wysypisku śmieci, które nie tylko paskudnie cuchnie, ale też wydziela toksyny, zanieczyszcza środowisko i regularnie płonie, grasował za dzieciaka, stamtąd też pochodzą jego pierwsze piłkarskie korki. Nawet nie pamięta, kiedy umarła mu matka, tym bardziej że kilka miesięcy później ojciec stracił pracę i trzeba było pracować. Chłopiec sprzedawał więc wodę kierowcom stojącym na światłach, sąsiadkom nosił toboły, byle tylko – jak to określiła jego rodzima gazeta TheCable – „przetrwać na obszczanej i obsranej ulicy”.

Reklama

W tekście „Sen o Victorze. Ewolucja welociraptora” przytaczaliśmy nawet zgrabną anegdotkę: „Ubóstwo odbiło się na nim tak bardzo, że kiedy po mistrzostwach świata U-17 posypały się oferty z Europy, po prostu wybrał tę, która gwarantowała najwięcej kasy. Osimhena nie interesowała perspektywa transferu do Manchesteru City czy Arsenalu, skoro VfL Wolfsburg proponował wyższą pensję i do tego pracę w fabryce Volkswagena dla jego najbliższych”.

To etos bardzo włoski: „najważniejsza jest familia”. Victor Osimhen w rodzinne strony zresztą chętnie wraca. Najlepszym dowodem minione lato, kiedy zawitał w Olusosun. Nieprzypadkowo tak często porównuje go się w Afryce do George’a Weaha. Aktualnie słusznie krytykowany prezydent Liberii wywodził się ze slumsów Clara Town w Monrowii, bagiennego obszaru nękanego chorobami i dramatycznym przeludnieniem, gdzie 75 tysięcy mieszkańców korzystało z 11 publicznych toalet.

Przetrwali tylko najsilniejsi. Przede wszystkim: on. Talent miał wielki. Na chwilę zachłysnął się nawet europejską sławą, tym celebryckim blichtrem Monako, Paryża, Mediolanu i Londynu. Zarabiał grubą kasę i żył za grubą kasę. Szybko się otrząsnął. Nie zapomniał, skąd pochodzi, dalej żył luksusowo, ale zaczął inwestować w poprawę poziomu życia w ojczyźnie. Dbał też o wyniki reprezentacji. Grał, trenował, sponsorował. Pod jego wodzą rodzima kadra znalazła się o krok od awansu na mistrzostwa świata 2002. Niedawno Weah mówił, że „jest dumny z osiągnięć Osimhena”.

Osimhen prześcignął Weaha w liczbie goli strzelonych w Serie A. Złotej Piłki jeszcze nie zdobył, ale Jose Peseiro, selekcjoner reprezentacji Nigerii, twierdzi, że go na to stać. Czy ma rację? Trudno powiedzieć. Na pewno 24-letni snajper jest wyśmienity. W poprzednim sezonie strzelił 31 goli w 39 meczach i poprowadził Napoli do pierwszego mistrzostwa Włoch od 33 lat, a właściwie nie po prostu od 33 lat, a od 33 lat pełnych cierpienia, smutku i upokorzeń, bo tak to lubią w tej części Italii przedstawiać.

W czasie karnawału dzieci z Kampanii przemalowywały sobie twarze na czarno i nakładały na nie maski charakterystyczne dla Osimhena. Młoda pisarka Sabrina Efionayi, urodzona w Nigerii, ale wychowana w Neapolu, bulwersowała się wówczas w mediach społecznościowych, że „włoska ignorancja wobec aktów rasistowskich wykracza poza granice jej zrozumienia”, bo takie zabawy nie mają nic wspólnego z „wspieraniem idola”. Natychmiast ripostował Roberto Mancini, wtedy jeszcze selekcjoner reprezentacji Włoch: „Tam, gdzie niektórzy widzą rasizm, ja dostrzegam piękno. Sport to przede wszystkim więzi, te dzieciaki są dla mnie gigantami, bo ukochanemu piłkarzowi potrafią powiedzieć: kocham!”. Tak, to prawda, Nigeryjczyk został idolem w Neapolu. Jeszcze nie na miarę Maradony, Argentyńczykowi nikt nigdy nie dorówna, ale to była namiastka uwielbienia, Paolo Sorrentino mógłby nakręcić o tym drugą część „Ręki Boga”.

Reklama

I wtedy konto Napoli na TikToku opublikowało te swoje nieszczęsne „I’m not a boy and I’m not a girl, I’m a coconut” i „Gimme penalty please! Thank you, you give me penalty”. Osimhen poczuł się wyśmiewany przez własnego pracodawcę. Z Instagrama skasował wszystkie zdjęcia w klubowej koszulce. Jego agent wystosował oświadczenie z mocnymi słowami o „niestosowanym kpiarstwie”, „godzeniu w wizerunek klienta” i „prawie do podjęcia działań prawnych”.

Ludzie podzielili się na trzy obozy. Pierwszy przekonywał, że oburzenie piłkarza to absurd, bo trzeba wybitnie nie rozumieć specyfiki TikToka, żeby oburzyć się na taki śmieszny (sic!) trend. Drugi obóz doszukiwał się w zachowaniu zawodnika drugiego dna, bo lato nie przyniosło rozwiązań w sprawie przedłużenia jego kontraktu, a Aurelio De Laurentiis (prześwietla go aktualnie włoska prokuratura, bo miał wystawiać fikcyjne rachunki w związku z zyskami na transferze… Victora Osimhena z Lille w 2020 roku) prężył muskuły, że sprzedaż gwiazdora wiązać będzie się z pobiciem rekordu świata, sugerowano więc, że ta szopka to przykrywka i gra na transfer do Anglii lub Hiszpanii, gdzie pewnie prędzej czy później Nigeryjczyk i tak trafić musi. Trzeci obóz zwracał jednak uwagę na bardziej przyziemny aspekt całej afery: jakież to wszystko kretyńskie!

TikTok zmienia społeczeństwo. Miliard ludzi miesięcznie aktywnie z niego korzysta. 60% z nich to ludzie w przedziale wiekowym 16-24. Zaskakująco duża część z nich futbol zna głównie z kilkunastosekundowych śmiesznych trendów, tych „coconutów” i „gimme penalty please”. 13% milenialsów deklaruje nienawiść do piłki nożnej. 40% przedstawicieli pokolenia Z w ogóle nie interesuje się tą kopaniną. Ten sport ogląda się gdzieś pomiędzy przesuwaniem palcem po ekranie telefonu w poszukiwaniu aktualności a klikaniem w śmieszne filmiki w tropieniu ożywczych bodźców. Czy hołdowanie tej części „kibiców” naprawdę było warte wyśmiewania się z własnego napastnika, który już zapracował sobie na tytuł klubowej ikony? Nie, warte tego nie było, nie miejmy w tej kwestii nawet najmniejszych wątpliwości. Piłka nożna nie powinna kłaniać się kulturze bezmyślnego rechotu, nawet jeśli wszyscy wszystkich przeprosili. Osimhen napisał, że kocha lud Napoli, trafił z Udinese i Lecce, straszy teraz Real Madryt, a Włochy żyły tą sprawą niewiele krócej niż trwały później w popłochu skasowane TikToki…

Rozkład wtorkowych meczów Ligi Mistrzów:

  • Union Berlin-Braga (18:45)
  • RB Salzburg-Real Sociedad (18:45)
  • Inter-Benfica (21:00)
  • PSV-Sevilla (21:00)
  • FC Kopenhaga-Bayern Monachium (21:00)
  • Manchester United-Galatasaray (21:00)
  • Napoli-Real Madryt (21:00)
  • Lens-Arsenal (21:00)

Czytaj więcej o włoskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Liga Mistrzów

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
53
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

13 komentarzy

Loading...