Ostatnie dni upłynęły pod znakiem wrażeń towarzyszących meczom Pucharu Polski, ale także w Ekstraklasie było cholernie gorąco. Legia Warszawa po elektryzującym starciu pokonała Pogoń Szczecin, Lech Poznań zdemolował Raków Częstochowa. Nie zdążyliśmy nawet dobrze po tych spotkaniach ochłonąć, a tu już kolejne ligowe emocje przed nami. Trzeba zatem koniecznie postawić pięć szalenie ważnych pytań przed startem 10. kolejki Ekstraklasy.
Zapowiedź: 10. kolejka Ekstraklasy
Piast Gliwice – Widzew Łódź (piątek, 29 września, 20:30)
Czy czas się niepokoić o formę Piasta Gliwice?
W sezonie 2022/23 Aleksandar Vuković zasługiwał na pochwały za swoją pracę w Piaście Gliwice. Choć jego nominacja na następcę Waldemara Fornalika wywołała sporo kontrowersji, “Vuko” jak najbardziej dźwignął temat. Nie tylko wyciągnął gliwicki zespół z dołka, ale w rundzie wiosennej przywrócił go do ligowej czołówki, sprawiając przy okazji, że pod jego okiem rozkwitło kilku zawodników.
Krótko mówiąc – wszystko się w drużynie Piasta zgadzało i z niecierpliwością czekamy, co podopieczni serbskiego szkoleniowca będą mieli do zaproponowania w kolejnej kampanii. Piast mógł nawet uchodzić za kandydata do namieszania w grze o europejskie puchary.
Mógł i teoretycznie wciąż w sumie może, ale im dłużej trwają bieżące rozgrywki, tym mniej na to wskazuje. Naturalnie gliwiczanie niejako przyzwyczaili do tego, że wiosną wiedzie im się w Ekstraklasie znacznie lepiej niż jesienią, ale na razie – co tu kryć – jest blado. Wprawdzie w Pucharze Polski udało się gładko rozbić Wieczystą Kraków, niedawny remis z Legią Warszawa także należy traktować w kategoriach mini-sukcesu, biorąc pod uwagę dyspozycję “Wojskowych”, ale poza tym? Całe mnóstwo mniej i bardziej bolesnych potknięć. Dość powiedzieć, że po dziewięciu kolejkach Piast ma na koncie tylko jedno zwycięstwo przy aż sześciu remisach i punktuje niedużo skuteczniej od Puszczy Niepołomice czy ŁKS-u Łódź. A to nie wystawia ekipie z Gliwic najlepszego świadectwa.
Czas wreszcie coś wygrać i to najlepiej w obiecującym stylu, bo – jak tak dalej pójdzie – stołek pod tyłkiem Vukovicia może się wkrótce rozgrzać. Pewnie jeszcze nie do czerwoności, lecz temperatura niewątpliwie rośnie.
Wpadka z Widzewem Łódź byłaby w tych okolicznościach bardzo kłopotliwa.
ŁKS Łódź – Cracovia (sobota, 30 września, 15:00)
Dokąd zmierzasz, Cracovio?
Klęska 1:5 w starciu z Pogonią Szczecin każe zadać sakramentalne pytanie – czy Cracovia aby na pewno zmierza we właściwym kierunku? Ekipa Jacka Zielińskiego z ośmiu dotychczasowych meczów w Ekstraklasie wygrała zaledwie dwa. I to kiedy? “Pasy” zgarnęły sześć ligowych punktów na początku sierpnia, potem zaczęły seryjnie remisować, a ostatnio – przegrywać. Jasne, w Pucharze Polski udało się zespołowi z Krakowa wygrać z Górnikiem Łęczna, lecz triumf 4:3 z pierwszoligowym oponentem wielkiej chluby przecież nie przynosi.
A wręcz przeciwnie – mnoży wątpliwości. Jeśli bowiem za coś można było Cracovię w ostatnich miesiącach chwalić, to była to swego rodzaju stabilność w grze obronnej. Tymczasem ostatnio “Pasy” tracą naprawdę mnóstwo bramek. Jak na ironię, nie pomaga im obecność w kadrze Kamila Glika, który ewidentnie pozostaje wciąż bardzo daleki od optymalnej dyspozycji.
Choć nie należy wykluczyć ewentualności, że Glik lepiej już grać po prostu nie będzie.
W trakcie letniego okna transferowego trener Zieliński dość otwarcie dawał wyraz rozgoryczeniu postawą klubu na rynku. Domagał się wzmocnień, które nie nadeszły. Natomiast w ostatniej Lidze+Extra narzekaniami zrewanżował mu się profesor Janusz Filipiak. – Nie przespałem nocy, powinienem zrezygnować z obecności w programie, jest zmęczenie psychiczne i fizyczne. Mamy problem, ostatnie pięć meczów to trzy remisy, przegrana i w sobotę tragiczna przegrana. Zawodnicy zagrali zdecydowanie poniżej swoich możliwości. Pogoń przebiegła 113 km, a my 107. Byliśmy gorsi w każdym elemencie, wyprzedzali nas o pół metra w każdym przypadku. Musimy sobie dać czas, by przeanalizować – stwierdził właściciel klubu. Widać, że Zieliński musi się spieszyć w wyciąganiu drużyny z dołka.
Albo tę misję przejmie z jego rąk ktoś inny. Być może Marek Papszun, od dawna łączony z Cracovią, choć Filipiak na antenie Canal+ z całą stanowczością zaprzeczał, jakoby już latem starał się o zatrudnienie byłego trenera Rakowa Częstochowa.
Warta Poznań – Śląsk Wrocław (sobota, 30 września, 20:00)
Czy Śląsk wyhamuje?
Bez wątpienia postawa Śląska Wrocław to największe pozytywne zaskoczenie pierwszej fazy sezonu 2023/24 w Ekstraklasie. W poprzednim sezonie ekipa z Dolnego Śląska rozpaczliwie wybroniła się przed degradacją, tymczasem w tej chwili podopieczni Jacka Magiery znajdują się w czubie ligowej stawki, a w pięciu ostatnich występach zanotowali komplet zwycięstw. Co tu dużo mówić, zespół jest na fali. I nie zmienia tego faktu nawet niepowodzenie w starciu pucharowym z Jagiellonią Białystok, tym bardziej, że trener Magiera sporo namieszał w wyjściowym składzie, a największe gwiazdy oddelegował na murawę dopiero w momencie, gdy grunt osuwał się drużynie spod nóg.
Z drugiej strony, nie trzeba daleko szukać przykładów drużyn, które fenomenalnie rozpoczęły sezon ligowy, by koniec końców uplasować się w dolnych rejonach tabeli. Rewelacją pierwszych kolejek minionej kampanii była przecież Wisła Płock, która ostatecznie spadła z ligi, zresztą ratując tym samym skórę właśnie Śląskowi. Magiera bez wątpienia świetnie o tym pamięta i wie, że jego podopieczni nie mogą poczuć się zbyt pewnie. Aczkolwiek ten medal ma również drugą stronę – kiedy zespół wygrywa mecz za meczem, trudno podcinać mu skrzydła.
Trzeba dać się ponieść tej fali.
Inna sprawa, że trudno przypuszczać, by seria ligowych zwycięstw Śląska miała jeszcze długo potrwać. Tak naprawdę już w spotkaniu z Puszczą wrocławianie wyglądali dość kiepsko, z Piastem też byli bardzo blisko straty punktów. Do tego dodajmy odpadnięcie z Pucharu Polski. To nie jest maszyna rozpędzona do porównywalnych obrotów, co warszawska Legia. Choć byłoby mimo wszystko pewnym zaskoczeniem, gdyby kij w szprychy ekipie Magiery włożyła akurat osłabiona Warta Poznań, której ostatnimi czasy problemy sprawia nawet nie tyle zdobywanie punktów, co kreowanie jakichkolwiek sytuacji strzeleckich w polu karnym rywala.
Pogoń Szczecin – Lech Poznań (niedziela, 1 października, 17:30)
Czy Pogoń popełniła błąd?
Jeśli chodzi o trenerów drużyn celujących w najwyższe ligowe lokaty, Jens Gustafsson i John van den Brom mieli ostatnio najgorszą prasę. Ten drugi nagrabił sobie przede wszystkim wpadką w eliminacjach do europejskich pucharów, ale porażka ze Śląskiem Wrocław czy remis z Górnikiem Zabrze również mu nie pomogły. Pożar udało się jednak ugasić i to w całkiem spektakularnym stylu – “Kolejorz” wygrał z Wartą, wygrał ze Stalą, a wczoraj zmiażdżył Raków Częstochowa. Kolejne trafienie do kolejki dołożył Filip Marchwiński, którego nie odważymy się jeszcze nazwać największą gwiazdą poznańskiego zespołu, ale trzeba mu oddać, że sumiennie na ten status pracuje.
Van den Brom ma zatem na jakiś czas spokój. Co innego Gustafsson.
Pogoń też szybko wypisała się z europejskich rozgrywek, lecz wcale nie przełożyło się to na solidne punktowanie w Ekstraklasie. Okej, ostatnio “Portowcy” zdawali się wracać na właściwe tory, pokonując Koronę i rozbijając w pył Cracovię. Ale potem przyszedł nieszczęsny mecz z Legią i porażka u siebie mimo trzykrotnego wyjścia na prowadzenie i długiej gry w przewadze liczebnej. Trudno po takim spotkaniu nie mieć pretensji do szkoleniowca. Indywidualne błędy zawodników to jedna sprawa, lecz takie starcia należy po prostu zabijać od strony taktycznej, czego Pogoń ewidentnie nie potrafiła uczynić. Cały czas pozostawiała przed Legią otwartą furtkę, umożliwiając “Wojskowym” kolejne powroty z dalekiej podróży. No i efekt jest taki, że “Portowcy”, zamiast zgarnąć trzy punkty, dostali po łbie.
Na dodatek na ławce trenerskiej Legii zasiada przecież obecnie Kosta Runjaic. No więc trudno było nie pomyśleć, że Pogoń – najzwyczajniej w świecie – zastępując Runjaica Gustafssonem, zamieniła trenera lepszego na gorszego. Szwed buduje ekipę ze Szczecina na swoją modłę już całkiem długo i wydaje się, że obserwujemy produkt finalny jego działań – ten zespół tak po prostu będzie wyglądał. Pozostanie zdolny do naprawdę efektownych zwycięstw i brawurowej postawy w ofensywie, przy jednoczesnych słabościach w grze obronnej i nieumiejętności kontrolowania spotkań z równie silnymi, czy też silniejszymi rywalami. Gustafsson nie umie przeskoczyć tej przeszkody.
Z tej perspektywy, nadchodzące spotkanie z Pogoni z Lechem zapowiada się naprawdę ciekawie. Jeśli szczecinianie znowu dadzą się wypunktować topowemu oponentowi, niechęć kibiców “Portowców” do szwedzkiego trenera sięgnie zenitu.
Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa (niedziela, 1 października, 20:00)
Czy Probierz postawi na Wszołka?
Już w poprzednim sezonie Paweł Wszołek należał do najważniejszych elementów taktycznej układanki Kosty Runjaica i dołożył sporą cegiełkę do wicemistrzowskiego tytułu Legii Warszawa. Ale w ostatnich tygodniach 31-latek znalazł się w takim gazie, że zaczynamy się zastanawiać, czy to nie jest przypadkiem jego życiowa forma, najlepszy okres w karierze.
Liczby mówią same za siebie:
- gol i pięć asyst w eliminacjach do Ligi Konferencji
- gol i dwie asyst w dwóch ostatnich meczach ligowych (w sumie gol i cztery asysty w Ekstraklasie)
- gol i asysta w meczu z Aston Villą w fazie grupowej LKE
Wszołkowi wychodzi po prostu wszystko, stał się absolutnie nieuchwytny dla przeciwników, nawet jeśli są to rywale z tak klasowego zespołu jak Aston Villa. W takiej dyspozycji wydaje się on być nie tylko murowanym kandydatem do wyjazdu na kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski, ale wręcz piłkarzem do pierwszego składu kadry. Nie wiemy oczywiście, jaki plan taktyczny na drużynę narodową ma nowy selekcjoner, ale zupełnie nas nie zdziwi, jeśli na starcie kadencji Michała Probierza to właśnie Wszołek wyrośnie na jednego z głównych zwycięzców zmiany na ławce trenerskiej w reprezentacji. Ostatecznie Fernando Santos widział w nim tylko “kolejnego prawego obrońcę”.
Jagiellonia będzie musiała wymyślić coś specjalnego, by znaleźć sposób na Wszołka i w ogóle całą Legię, która tylko się nakręca kolejnymi efektownymi zwycięstwami. Aż się przypomina powstrzymywanie Vadisa “na plaster” przez Góralskiego. Swoją drogą – czy obecnie obserwujemy najlepszą Legię od czasu tej, która rywalizowała w Lidze Mistrzów? Wydaje się, że tak.
A już na pewno najbardziej spektakularną. Mecze “Wojskowych” to gwarancja gigantycznych emocji. Oby zatem starcie z “Jagą” nie zawiodło, ostatecznie białostocko-warszawskie konfrontacje bywały w ostatnich latach naprawdę interesujące.
Stal Mielec – Korona Kielce (piątek, 29 września, 18:00)
Puszcza Niepołomice – Ruch Chorzów (sobota, 30 września, 17:30)
Raków Częstochowa – Radomiak Radom (niedziela, 1 października, 15:00)
Górnik Zabrze – Zagłębie Lubin (poniedziałek, 2 października, 19:00)
***
Na zakończenie – nasz kupon na tę kolejkę Ekstraklasy. Stawiamy rzecz jasna u naszych kumpli z Fuksiarza. Raków powinien się odbić – tym bardziej że Radomiak jest w marnej formie – a Legia, Jaga, Lech i Pogoń zadbać o strzelaniny. Z 50 złotych można zrobić ponad tysiąc!
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Trela: Szóstka w totka. Dlaczego tak trudno o kompletnych defensywnych pomocników
- Czy Magiera odbuduje też Nahuela Leivę? [Kozacy i Badziewiacy]
- Kittel – hit, który może stać się bardzo drogim kitem. Zaległości treningowe, adaptacja i frustracja
fot. NewsPix.pl