Michał Rakoczy dostanie od Janusza Filipiaka podwyżkę, ale z ligi i tak chce wyjechać – w rozmowie z nami po raz pierwszy mówi o tym wprost. Pomocnik Cracovii zdradza nam sekrety pracy Michała Probierza w kadrze u-21, tłumaczy, dlaczego warto zerkać na grę Piotra Zielińskiego i jak to jest być liderem ekstraklasowej drużyny w tak młodym wieku.
Jacek Zieliński powiedział ostatnio, że im mniej mówi się o twoim talencie, tym lepiej. A może to już moment, w którym nie powinno się tego tematu wyciszać?
Nie czytam mediów, więc nie robi mi różnicy to, co ktoś o mnie mówi, pisze. Wiem, że na boisku muszę udowadniać, że jestem jakościowym zawodnikiem.
Jesteś też jednym z najbardziej doświadczonych młodzieżowców w Ekstraklasie. Jakie różnice widzisz między Michałem Rakoczym, który miał na koncie 25 występów w lidze, 50 i — za moment – 75?
Im więcej występów, tym lepiej czuję się na boisku. Na początku ciężko było wejść do ligi, zobaczyć, jak wszystko funkcjonuje. Teraz ranga poszczególnych meczów nie robi już na mnie takiego wrażenia. Czuję, że mam większą jakość operowania piłką i podejmuję lepsze wybory niż w przeszłości. Częściej decyduję się też na bardziej ryzykowne podania niż na początkowym etapie. Wtedy raczej były to podania bezpieczne, teraz częściej są otwierające.
To wynikało z tremy, obaw?
Każdy, wchodząc do pierwszej drużyny, chce grać jak najlepiej. Rośnie po prostu pewność siebie.
Trela: Michał Rakoczy – złote dziecko Cracovii
Najtrudniejszy moment przyszedł po pierwszym występie? Na kolejny trochę poczekałeś, czułeś, że trochę przepadasz?
Nie, nie, kompletnie nie. Wiedziałem, że gdy jeśli będę pracował, kolejne występy będą. Debiut był nagrodą od trenera za moją pracę.
Nie wkurzało, że mecze leciały, a kolejnej szansy nie było?
Może na początku. Wiadomo, że każdy chce grać od razu, ale wiedziałem, że muszę jeszcze chwilę poczekać.
Podobno wypożyczenie do Puszczy Niepołomice odebrałeś jako lekki zawód.
Tak, na treningach w Cracovii nie czułem się gorszy od kolegów, więc było myślenie w stylu “co by było, gdyby…”. Później jednak patrzyłem na to tak, że muszę grać, bo rezerwy mi nie wystarczają. Poziom był zbyt niski. Wypożyczenie do Puszczy było dobre pod względem zebrania doświadczenia w seniorskiej piłce. Stwierdziłem, że jeśli będę grał i wrócę do Cracovii, to wszystko się ułoży.
Trener Tomasz Tułacz prosił cię, żebyś częściej się uśmiechał.
Tak było. Chciałem od razu wejść i grać, a gdy zmieniasz klub, musisz powalczyć o swoje miejsce w drużynie, na boisku. Gdy to zrobiłem, było tylko lepiej.
Czego potrzebowałeś, żeby się odblokować?
Wejścia do zespołu, poznania atmosfery, zawodników, funkcjonowania klubu. Wyglądało to inaczej niż w Cracovii, więc potrzebowałem chwilę czasu. Po dwóch, trzech meczach wiedziałem, że dam sobie radę. Szatnię wspominam pozytywnie, mieliśmy fajną atmosferę i charakter. Zejście do niższej ligi, zobaczenie tych realiów, pozwoliło mi też myśleć o tym, żeby już nigdy tam nie wrócić, tylko ciągle iść w górę.
W juniorach byłeś pewnie przyzwyczajony do tego, że twój zespół gra piłką i dąży do dominacji. Styl Puszczy był inny.
Wiem, że juniorska i seniorska piłka się różnią. To już nie jest piękne granie, tylko walka o punkty, więc może początkowo było ciężko, ale przyzwyczaiłem się i wiedziałem, czego oczekuje ode mnie trener. Było widać różnicę, gdy przychodziłem z Ekstraklasy, bo trenowałem z lepszymi zawodnikami, ale nikt nie oddał mi miejsca za darmo. Dostałem duże zaufanie od trenera, miałem dużą dowolność w ofensywie i dobrze się z tym czułem.
W pierwszoligowej Puszczy Niepołomice Michał Rakoczy zanotował pięć asyst w sezonie 2020/2021
A w defensywie ciężka praca?
Bardzo ciężka. Wiadomo, że u trenera Tomasza Tułacza bronią wszyscy. Czy jesteś ofensywnym pomocnikiem, czy nie, swoją rolę i zadania w defensywie masz. Dużo było wyjaśniania, przesuwania się, taktyki — to było dobre dla nowych zawodników, bo wiedzieliśmy, jak funkcjonować na boisku.
Czułeś, że twoja kariera była ciągłą walką o wywalczenie sobie statusu, miejsca?
Nie. Musiałem walczyć o minuty w Ekstraklasie, ale wiedziałem, że jestem na to gotowy. Wróciłem z wypożyczenia, nie grałem, ale zdawałem sobie sprawę, że wystarczy tylko poczekać, bo gdy zagram, to już miejsca nie oddam.
Odnoszę się też do tego, co kiedyś powiedział nam o tobie Przemysław Małecki — że w twoim roczniku większy talent mieli Jakub Kamiński czy Filip Marchwiński, ale nadrabiałeś to pracowitością i wytrwałością.
Starałem się wszystko nadrabiać, żeby wejść do Ekstraklasy i zacząć grać. Na razie poradziłem sobie z wyzwaniami, które miałem. Czy to więcej pracy niż talentu? Zależy, jak na to patrzeć. Wiedziałem, że zmysł do piłki mam, ale dużo pracowałem nad sobą, nad fizycznością, bo trochę tego brakowało. Wchodząc do seniorskiej piłki, było mi ciężko ze względu na mój wzrost, ale pracowałem nad tym i czuję, że jestem silny; że nie odstaję.
Fakt, trochę urosłeś.
Pracowaliśmy nad tym z moim trenerem, rozkładaliśmy wszystko tak, żeby nie było tak, że urosłem nagle, żebym nie stracił dynamiki.
Teraz jest moment na to, żeby trochę od tej pracy odpocząć i popatrzeć na resztę z góry?
Tak to nie działa. W każdym aspekcie trzeba się szkolić, szlifować. To, że mam już jakąś rolę w zespole, nie zwalnia mnie z dalszej pracy. Chyba, że ktoś jest z siebie zadowolony, ale ja tego zadowolenia nie mam.
Nad czym więc jeszcze pracujecie?
Zmienia się to w zależności od momentu sezonu. Przed startem rozgrywek dochodzi boisko — bieganie, interwały. Siłownia zależy od tego, co dzieje się w trakcie tygodnia. Trzy dni przed meczem więcej dynamiki, mniej ciężarów. Zaraz po meczu więcej ciężarów, mniej dynamiki. Początkowo za trenera Michała Probierza dużo pracowałem też mentalnie. Potrzebowałem tego. Teraz już z tej pomocy nie korzystam, bo sam wiem, jak przygotować się do meczu.
Potrzebowałeś tego, bo…?
Chodziło o to, żeby przełożyć moje atuty piłkarskie na boisko, żeby skupiać się na tym, a nie na tym, co dookoła. Potrzebowałem wyciszenia przed meczem, rozmowy z panią psycholog i zwizualizować sobie, jak ten mecz powinien wyglądać.
Czujesz się liderem Cracovii?
Myślę, że można tak powiedzieć. Mamy wielu liderów w zespole, każdy ma coś do powiedzenia, ale jeżeli chodzi o boisko, to staram się brać grę na siebie, podpowiadać. Lubię to robić i się tego nie boję.
Mówi się o tobie, że jesteś graczem zespołowym. Nie jest to oczywiste w przypadku ofensywnych piłkarzy.
Dużo dał mi czas w kadrze u trenera Przemysława Małeckiego. Grałem wtedy “szóstkę”, cofniętego, defensywnego pomocnika. To we mnie zostało, powrót, odzyskanie piłki i kreowanie gry od nowa, sprawiają mi satysfakcję, więc chcę to robić. Mogę zagrać na wszystkich pozycjach w środku, to pomaga.
Stwierdziłeś jednak, że musisz pracować nad ostatnim podaniem.
Na pewno tak, bo w tamtym sezonie było tego zbyt mało. Chciałbym kreować więcej okazji, zaliczać asysty. Zwracałem uwagę na to, żeby moje otwierające podania były dokładne i stwarzały zagrożenie. Już jest lepiej niż rok temu.
Podglądasz Piotra Zielińskiego.
Lubię jego swobodę w grze. To zawodnik, któremu piłka nie przeszkadza i fajnie zobaczyć, jakie ma zagrania, jak się porusza. Mamy w Polsce wielu zawodników, na których można się wzorować, od których można coś podpatrzeć. Piotrek pokazuje jakość w każdym meczu, kreuje sytuacje i grę, ma udział przy bramkach. Widać, że to zawodnik, który bardzo chce. W reprezentacji Polski nie chowa głowy, tylko wychodzi i bierze grę na siebie.
Dane “StatsBomb” wskazują, że Michał Rakoczy faktycznie poprawił jakość sytuacji stwarzanych kolegom
Skoro mówimy o polskich talentach. Czujesz, że szkolenie w Polsce idzie w górę?
Szkolenie jest lepsze, tak jak trenerzy. To widać nawet wtedy, gdy przejmują młodzieżowe reprezentacje, jak Marcin Włodarski, którego pamiętam z czasów pracy w Karpatach Krosno. Dla młodych zawodników praca z takimi trenerami jest fajna, sam jestem tego przykładem. W grupach juniorskich dużo pracowałem nad panowaniem nad piłką, dryblingami, otwarciem się do piłki. Trenerzy mają dużą wiedzą i przekuwają ją na nas.
Podkarpacie piłkarsko odżyło. Samo Jasło to ty i Kamil Piątkowski, ale też trener Daniel Myśliwiec.
Moja rodzina. Szkoda, że trafiliśmy na siebie akurat teraz, w debiucie. Jak rozmawialiśmy, to było widać, kto jest zadowolony, a kto nie. Ale fajnie, że udało mu się trafić do Ekstraklasy. Będę go obserwował i życzę mu jak najlepiej. Z Kamilem mamy kontakt, ćwiczył u tego samego trenera w Krakowie, więc łapaliśmy się na wspólne treningi.
Wyjątkowy debiut Daniela Myśliwca. Zmierzył się z mentorem i kuzynem
Trener Myśliwiec imponuje ci tym, jakie ma podejście do piłki, jak się wypowiada? To też nowa fala w naszym futbolu.
Na pewno ma całkowicie inne spostrzeżenia, spojrzenie i wypowiedzi niż inni trenerzy. To nowe. Ma dużą wiedzę, jest trenerem, przed którym stoi wielka przyszłość. Osobiście lubię trenerów, którzy tak dobierają słowa, żeby przekazać coś zawodnikowi. Dla piłkarza to istotne.
Konkret daje więcej niż pompka?
Jedno i drugie jest dobre, to zależy od tego, czego potrzebuje zawodnik. Czy potrzebuje pomocy mentalnej, czy wskazówek, które trzeba mu przekazać, żeby zaczął coś robić.
Trener Małecki zaznaczał, że już w U-15 rozmawiało się z tobą jak z dojrzałym facetem i można było pytać cię o kwestie taktyczne.
Mieliśmy dobry kontakt, byłem kapitanem jego drużyny. Może nie była to relacja koleżeńska, ale otwarta. Kiedy nie szło, mogłem zwrócić na coś uwagę i nie przyjmował tego jako krytyki, tylko reagował, żeby nam się lepiej grało. Jestem osobą, która lubi powiedzieć swoje zdanie, nie zawsze idzie za tłumem.
A jakiej piłki oczekiwałbyś od swojej drużyny?
Dominującej. Krótkich podań, gry kombinacyjnej.
O Piotrze Zielińskim możesz już powoli myśleć jak o koledze z kadry? Powołanie na wstępne zgrupowanie od Fernando Santosa sprawiło, że reprezentacja nie jest już dla ciebie mrzonką.
Zobaczymy, jak przyjdzie powołanie, to będzie to spełnienie moich marzeń. Muszę potwierdzać swoją dyspozycję w kolejnych meczach, żeby ono w końcu przyszło. Dochodziły mnie słuchy, że gdyby nie kontuzja, to pojechałbym na główne zgrupowanie.
Od Fernando Santosa?
Nie, raczej nie było takich otwartych rozmów. Dowiedziałem się o tym przez kogoś.
Michał Rakoczy na czerwcowym zgrupowaniu reprezentacji Polski. Z udziału w głównym zgrupowaniu wyeliminowała go kontuzja
W jednym z ostatnich wywiadów mówiłeś, że jeśli jesienią będzie kilka dobrych meczów, to telefon od selekcjonera zadzwoni.
Ostatecznie nie zadzwonił, ale wiadomo, jaka jest sytuacja kadry. Potrzebowała zwycięstw, doświadczonych zawodników.
Albo te mecze nie były dobre.
Na to wygląda!
Ale na poważnie: ze startu sezonu możesz być raczej zadowolony.
Myślę, że tak. Wielu bramek i asyst nie ma, ale czuję, że gram lepsze mecze niż przed rokiem, gdy liczby były lepsze.
Czyli Michał Probierz raczej zadzwoni. Zwłaszcza że na ostatnim zgrupowaniu kadry U21 pokazałeś, że dobrze wam się współpracuje.
Współpraca z trenerem czasem bywa ciężka, ale dobrze ją wspominam. Wygraliśmy obydwa mecze eliminacyjne, mieliśmy fajną atmosferę. Mam nadzieję, że będzie mu się wiodło.
Dlaczego bywa ciężko?
Trener ma swój charakter do piłki, charyzmę. Nie wszystkim musi to pasować. Bardzo dużo od nas wymagał; chciał, żebyśmy przyjeżdżali na kadrę gotowi, chętni do gry i rywalizacji.
Jaki był jego największy atut w roli selekcjonera?
Miał duży respekt od zawodników. Każdy pilnował się, żeby wykonać swoją robotę, bo gdy ona nie była wykonana, czekałaby go rozmowa z trenerem. Porównując reprezentację i klub, trener bardziej otworzył się na współpracę. W kadrze nie widzimy się codziennie, nie ma dużo trenowania, jest więcej taktyki i teorii. Myślę, że trener dobrze to sobie poukładał. Mieliśmy własne tablety i analizy z trenerami, sporo odpraw pod przeciwnika i pod naszą grę.
A ludzie i tak wytykali, że brzydko gracie.
Naszym celem jest awans na mistrzostwa Europy, a z drużynami, z którymi rywalizujemy, gra się ciężko. Jesteś faworytem, musisz wygrać, za ładne porażki pochwał nie będzie. Nie powiedziałbym, że graliśmy brzydko, bo graliśmy w piłkę i choć nie zawsze wychodziło, to były to pozytywne mecze. Trener cały czas uczulał nas, żebyśmy podejmowali ryzyko, grali jeden na jeden w obronie i ofensywie. Prowadziliśmy grę, ale ciężko było strzelać bramki, bo rywale stali na 20-25 metrze. Przed eliminacjami świadomie dobieraliśmy mecze towarzyskie, żeby przećwiczyć grę w ataku pozycyjnym przed meczami z Kosowem czy Estonią.
Michał Rakoczy po strzeleniu bramki na Łazienkowskiej 3
Nas jako środowisko martwi to, że o jego Cracovii mówiło się Dośrodkovia, Międzynarodovia. To średnio pasuje do kadry i selekcjonera.
Praca w klubie i reprezentacji to co innego. W klubie musiał grać takimi zawodnikami, jakimi miał.
A jaka jest Cracovia teraz? Co czułeś, gdy latem klub ociągał się z transferami i trochę ucieka wam szansa grania o coś więcej?
Jest większa stabilność, lepiej siebie znamy. Więcej będziemy wiedzieli po rundzie. Na pewno nie mieliśmy szerokiej kadry i gdy doszły kontuzje, trochę się to posypało, ale myślę, że gdy każdy będzie w optymalnej formie, pomoże drużynie i będziemy wygrywać. Pierwsza jedenastka jest mocna, ale ławka też nie jest słaba. Może kadra nie jest szeroka, ale jest mocna.
Fantazje kontra rzeczywistość. Na co naprawdę stać Cracovię?
W ostatnim czasie zamiast transferów do klubu były transfery z klubu. Twój też się powoli zbliża.
Chciałbym spróbować czegoś nowego. Zobaczymy, czy będzie jakaś oferta, która mnie i klub zadowoli, wtedy podejmiemy decyzję. Myślę, że jestem już gotowy na wyjazd zagraniczny; żeby zobaczyć, jak to wygląda. Wiem, jakim zawodnikiem jestem, lubię wyzwania i chciałbym spełnić cel, jakim jest gra w lidze zagranicznej.
Twoja ścieżka jest lepsza? Lepiej zebrać około 80-90 gier w Ekstraklasie, czy lepiej wyjechać jak najszybciej?
Nie chciałem szybko wyjeżdżać. Postanowiłem obrać drogę, która sprawi, że wyjadę i zadomowię się w jednym klubie, będę regularnie grał. Ekstraklasa nie jest złą ligą do rozwoju.
To co, kierunek Włochy?
Docelowo najbardziej chciałbym tam trafić. Ciekawa jest też liga holenderska. Serie A i Eredivisie to ligi piłkarskie, jest tam więcej miejsca, więcej gry w piłkę. To dobre miejsca na pierwszy krok. Psychicznie i mentalnie jestem mocny. Wiem, że dam sobie radę.
WIĘCEJ O CRACOVII:
- Połączenie mentalności zwycięzcy z umiejętnościami. Historia Michała Rakoczego
- Janusz Filipiak obiecał Michałowi Rakoczemu podwyżkę na wizji
- Fuszerka roku na lodowisku. Cracovio, kto ci to tak spierdzielił?
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. Newspix, FotoPyK