Alexander Ceferin, szef UEFA, stwierdził w rozmowie z serbskim portalem Sportklub, iż „Rosjanie wrócą do piłki nożnej dopiero, gdy skończy się wojna na Ukrainie”. Zapewne jest z tego zdania zadowolony, ha, pewnie myśli, że pokazał się jako odpowiedzialny rządzący, stróż prawa wręcz, który nie dopuści kraju agresora do sportu przed zawieszeniem broni. A nie powinien się tak czuć, bo jednak nie powiedział nic mądrego.
Właściwe zdanie brzmi w tym kontekście bowiem zupełnie inaczej. Mianowicie: Rosjanie wrócą do piłki nożnej lata po tym, gdy skończy się wojna na Ukrainie, o ile w ogóle.
Zdaje się niestety, że Ceferin zakłada, iż pierwszy dzień po zakończonych działaniach wojennych będzie tym dniem, kiedy ludziom na ziemi wykasuje się pamięć i wrócimy do normalnego życia jak przed lutym 2022. Zapomnimy o ofiarach, o zbrodniach, rozbitych rodzinach, dramatach, o tym wszystkim, co przyniosła wywołana przez Rosjan wojna. Padniemy sobie w ramiona, bo jeszcze wczoraj się zabijano, a już dzisiaj nie, więc fajnie, sympatycznie. Zatem trzeba pograć w piłkę i – no tak, tak – zarobić trochę pieniędzy.
Otóż nie, panie Ceferin, tak nie będzie. A przynajmniej tak być nie powinno, bo po UEFA oczywiście można spodziewać się różnych niegodziwości.
Niemniej przyzwoici ludzie będą ignorować najeźdźców jeszcze przez długie lata. Nikt normalny nie wyobraża sobie, że chwilkę po skończonej wojnie będziemy na luzie słuchać rosyjskiego hymnu przed jakimś spotkaniem, na bandach wyświetli się Gazprom, a kamery pokażą na trybunach jednego czy drugiego zbrodniarza. Tylko dlatego, że – jak wskazuje historia – jedynie chwilowo już nie mordują.
Ukraina nie odbuduje się w tydzień, w miesiąc, zajmie jej to długie lata. A Ceferin chciałby, żeby w trakcie tej odbudowy Rosjanie wrócili do europejskiej społeczności… Przecież to absurd i po prostu świńskie myślenie. Niech się kiszą we własnym sosie, ewentualnie kumplują ze swoimi druhami z Chin czy Korei Północnej. Ale od cywilizowanej Europy – wara.
Zresztą Ceferin w ogóle nie wspomina o rezultacie wojny. A gdyby – odpukać po stokroć – Ukraina przegrała, to co wtedy? Okupanci też wracają do gry, bo akurat po drugiej stronie nie ma kto strzelać? Jednym zdaniem, które w założeniu miało być stanowcze, Ceferin doszedł do tylu paskudnych niedomówień, że tylko i wyłącznie wstyd.
No, ale czego spodziewać się po szefie organizacji, która pozwala, by Crvena wybiegła dziś z Gazpromem na koszulkach w starciu z City. Która przyznaje Rosjanom punkty do rankingu za nic. Która – bez nacisku z zewnątrz – zapewne zostawiłaby ten kraj na boisku, przymykając oko, ewentualnie nakazując grać bez swojej flagi.
Powtórzmy – bandyci wypisali się z cywilizowanego świata na lata, a może i dekady. Koniec wojny, a konkretnie zwycięski koniec wojny dla Ukrainy, będzie chwilowym świętem, po którym musi nastąpić rozliczenie. A ono nie ma polegać na tym, że zaprosimy morderców do stołu, by znów robić biznesy i jeszcze pograć w piłeczkę.
To oczywiście teoria. Praktyka obecnego świata może się okazać jednak inna, na co Ceferin i ludzie mu podobni zdają się nas przygotowywać…
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Jak kraść, to od niego. Fenomen Roberto De Zerbiego
- Niewolnicy algorytmów. Dlaczego nie umiemy rozmawiać o Robercie Lewandowskim
Fot. Newspix