Najmłodszy piłkarz w historii Barcelony. Najmłodszy zawodnik w historii reprezentacji Hiszpanii. Najmłodszy mistrz Hiszpanii. Najmłodszy strzelec gola w historii kadry. Najmłodszy asystent w historii LaLiga. A już niedługo pewnie też najmłodszy zdobywca bramki w historii LaLiga, Blaugrany i Ligi Mistrzów. Lamine Yamal to chłopak dotknięty czarodziejską różdżką, dla którego granice nie istnieją.
– To wyjątkowy chłopak, jestem nim zachwycony.
Xavi Hernández, trener Barcelony.
– Lamine jest geniuszem, po prostu.
Luis de la Fuente, selekcjoner kadry Hiszpanii
– Mam być szczery? Jest przekozakiem.
Robert Lewandowski, kolega z szatni Barçy
Skoro nawet tak oszczędny w komplementach Polak wypowiada się w ten sposób o Laminie Yamalu, to coś musi być na rzeczy. Dzieciak, który ma 16 lat i dwa miesiące, w ciągu miesiąca stał się gwiazdą światowego formatu. I jasne – zaraz przejdziemy do dywagacji, czy się nie spali, czy nie pójdzie w ślady Ansu Fatiego, Gaia Assulina lub Bojana Krkicia, czy dziecięce ciało i umysł udźwignie presję przygniatającą wielu dorosłych, ale dziś trzeba rozmawiać o futbolu. Chłopiec, który jeszcze niedawno rywalizował z dziećmi, teraz bez kompleksów rzuca wyzwania najlepszym zawodnikom na świecie i wygląda na ich tle jak kosmita.
Lamine Yamal gra jak Brazylijczyk
O Laminie Yamalu świat dowiedział się rok temu, gdy Xavi Hernández niespodziewanie zaprosił go na trening pierwszego zespołu. Wiosną przypomniał o sobie, gdy wyrzucono jego i trzech jego kolegów z kadry do lat 17 za niesubordynację. Potem mówiliśmy już tylko o sporcie. W debiucie grał tak, jak zapowiadano: odważnie, przebojowo. Brał na siebie ciężar rozgrywania akcji, co widzieliśmy np. gdy posłał niesamowite podanie do Ousmane Dembélé. W nowym sezonie rękę podał mu Raphinha, który wyleciał z boiska w starciu z Getafe. Xavi dał dzieciakowi szansę, a ten sprawił, że fani Barçy w mgnieniu oka zapomnieli o innych skrzydłowych.
Licząc klub i kadrę, to było tylko siedem występów, ale ludzie drodzy – co to były za występy!
Szybko zamilkli ci, którzy mówili, że Xavi działa z desperacji (po sprzedaży Dembélé nie miał w kadrze innego dryblującego skrzydłowego), a Luis de la Fuente z pobudek politycznych, by „zaklepać” sobie młodziana, o którego walczy też Maroko. Mimo wieku Lamine broni się sportowo. Gra nie jak Hiszpan, a jak Brazylijczyk. Swoimi ruchami przypomina Neymara. W repertuarze zwodów ma wszystko – od rulety przez przekładanie piłki pod nogami po zmiany rytmu, umiejętność posyłania piłek zewnętrzną częścią stopy… Wszystko.
Jakby był zawodnikiem wziętym nie z La Masii, ale prosto z ulic, tyle że nie brazylijskiej faweli, a leżącej w podbarcelońskim Mataró Rocafondy.
Sukces dzielnicy
To bardzo biedna (ok. 50 proc. mieszkańców zagrożonych jest ubóstwem) i w konsekwencji niebezpieczna okolica, w której ok. 40 proc. populacji stanowią imigranci. Są nimi też rodzice Lamine’a – mama pochodzi z Gwinei Równikowej, tato — który „zasłynął” bójką z przedstawicielami partii VOX, za co został skazany na zapłatę 650 euro kary — z Maroka. Mounir chciał, by jego syn grał dla Lwów Atlasu, nawet fotografował go w reprezentacyjnej koszulce, ale pogodził się z tym, że młodzian wybrał Hiszpanię, tak samo zresztą jak z wyborem Barcelony ponad Realem, któremu kibicuje ojciec.
Lamine jest dziś idolem każdego dziecka z Rocafondy. Dowodem, że nawet stamtąd można trafić na szczyt. Piłkarz o korzeniach nie zapomina. W wielu miejscach (na butach czy podczas celebracji goli) towarzyszy mu liczba 304 – to końcówka kodu pocztowego Rocafondy, widoczna w dzielnicy na każdym kroku. ESPN opisywało, że dziś każdy w okolicy ma swoją historię o Laminie i każdy twierdzi, że sukces nastolatka to też „jego” sukces. Jego pierwszy klub, CF La Torreta, organizuje już kampus imienia Yamala, choć zbyt długo się nim nie nacieszył – chłopiec już w wieku siedmiu lat trafił do La Masii, a jego ojciec postawił tylko jeden warunek: by Barcelona zapewniła mu dobrą edukację, na którą rodziny nie było stać.
Trudne zgrupowanie
Nauki szkolne Barça połączyła z lekcjami futbolu. Lamine był gwiazdą każdej młodzieżowej drużyny, w której grał. Albert Puig, który prowadził go w zespołach U-9 i U-13, opowiadał ESPN, że najbardziej zaskakujące było to, iż tak samo wyróżniał się w obu ekipach. – Zwykle, z biegiem lat różnice się zacierają. W przypadku Yamala były nawet większe – wspominał trener, komplementując skrzydłowego, który w 241 meczach dla drużyn młodzieżowych Barcelony zdobył aż 357 bramek.
Lamine to jeden z 51 chłopców mieszkających w La Masii. Zwykle Barcelona nie godziła się, by zawodnicy z regionu (województwa) mieszkali w internacie. W tym przypadku zrobiono wyjątek. Szesnastolatek nawet po meczach na Camp Nou wraca do kolegów, co ma pomagać trzymać go przy ziemi – nie oszukujmy się, osiągając taki sukces w tak krótkim czasie, łatwo jest odlecieć.
– To jeszcze dziecko. On ma szesnaście lat. Uwielbiam go i staram się mu pomóc, ale wiem, że niedługo pojawią się oczekiwania. Ten chłopak powinien mieć jeszcze dzieciństwo – mówił z troską Lewandowski w wywiadzie z Mateuszem Święcickim.
Dojrzałość skrzydłowego jednak zaskakuje. – Kiedy byłem w jego wieku, w głowie miałem siano, a Lamine jest naprawdę poukładany – uśmiechał się Álvaro Morata, który jest dwukrotnie starszy od Yamala.
Młodzian trafił do kadry w wyjątkowo złym momencie, w trakcie rozwiązywania kryzysu wizerunkowego związanego z Luisem Rubialesem. Pierwszego dnia zgrupowania uczestniczył nie tylko w otwartym treningu, ale jeszcze „konklawe” piłkarzy, którzy starali się przygotować komunikat, pod jakim podpisać się mogłoby 25 zawodników o różnych poglądach.
– Lamine dobrze zintegrował się z drużyną, ale tu wyróżniłbym znaczenie zespołu. Został wchłonięty do grupy, która naprawdę o niego dba – przekonywał de la Fuente, a młodzianem opiekowali się przede wszystkim jego kumple z Barcelony – Gavi czy Alejandro Baldé – ale też Nico Williams z Athletiku.
Wiek to nie problem
Dziennikarze „El País” zwracają uwagę, że charakterystyka hiszpańskiego piłkarza-syna imigrantów jest inna, niż np. jego francuskiego odpowiednika. Gdy nad Sekwaną większość czarnoskórych piłkarzy wychowywanych w prestiżowych akademiach charakteryzuje się znakomitym przygotowaniem taktycznym czy zdolnościami defensywnymi, na Półwyspie Iberyjskim chwalą się graczami zdolnymi do rozrywania rywali. Nico, Ansu Fati, Balde czy Lamine pierwsze szlify zbierali w piłce ulicznej i są piłkarzami, którzy wnoszą coś innego, coś nieszablonowego do gry swoich drużyn.
Stawiając na nastolatka, Xavi wykazał się dużą odwagą, ale już pół roku temu podkreślał, że Lamine to „piłkarz, który może wyznaczyć nową erę w historii Barçy”. I choć wiemy, że trener Barcelony ma tendencję do hiperbolizowania, to jeśli w kogoś wierzy (casus Dembélé), to będzie na niego stawiać, nawet jeśli zawodnik ma dziecinną twarz.
– Skupiamy się na teraźniejszości. Wiem, ile ma lat, ale wiem też, że może nam pomóc – przekonuje szkoleniowiec Blaugrany.
Niby każdy w Barcelonie wie, że nakładanie na nastolatka presji może być dla niego krzywdzące, ale nie da się grać w bordowo-granatowej koszulce i nie czuć zewnętrznych nacisków. Porównania do Leo Messiego nasuwają się tak szybko, jak te do wspomnianych Krkicia, Assulina czy innych „nowych Messich” z La Masii. – Pozwólmy mu dorastać – apeluje Jordi Roura, były koordynator drużyn młodzieżowych Barçy. Ale czasu na to nie ma ani Barça, ani kadra Hiszpanii, więc Yamal został rzucony na głęboką wodę i – na razie? – doskonale w niej pływa.
Zimnokrwisty
– Lamine jest w fazie kształcenia, a zespół potrzebuje go, by wygrywać – mówi Bojan Krkić senior, były skaut Barcelony. – Z punktu widzenia sportowego, Yamal znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, ale jest ona jednocześnie trudna i dla piłkarza, i dla trenera, i dla klubu, którzy muszą odpowiednio nią zarządzać. Trzeba działać z rozwagą, ostrożnie, szczególnie że dziś mecze z Manchesterem City czy Bayernem, gdy skrzydłowy musi nieustannie wracać się do obrony, mogą być dla niego zbyt trudne, zbyt wymagające, tak samo jak rywalizacja z fizycznymi przeciwnikami, jak Alphonso Daviesem – twierdzi Krkić.
– Jak na swój wiek, jest wyjątkowy – twierdzi Aureli Altimira, inny były dyrektor grup młodzieżowych w Barcelonie.
– Ma wrodzony talent. Robi rzeczy, których nie podejmują się zawodnicy wiele starsi od niego, a do tego zawsze zachowuje zimną krew w polu karnym – podkreśla. Ważne jest to ostatnie zdanie. W pierwszych czterech kolejkach LaLiga nikt (!) nie podjął więcej prób dryblingu w szesnastce rywala. Jest skrzydłowym, ale może też grać i w roli fałszywej dziewiątki. Tym, co najbardziej imponuje Xaviemu, jest jego timing. Lamine praktycznie nie podejmuje złych decyzji. Im trudniejszy moment, im więcej rywali, tym lepiej się czuje. Zawsze gra z podniesioną głową, analizując sytuację na boisku. Ma znakomitą wizję gry i kreatywność. Jest obunożny, więc działa automatycznie, bez zastanawiania się, jak zagrać. Już teraz jest trzecim piłkarzem z największą liczbą celnych zagrań w pole karne rywala czy udanych dryblingów.
I znów – możemy wrócić do niewywierania presji, do unikania porównań z Messim i do apeli o zachowanie spokoju. Ale czy można nie ekscytować się tym chłopakiem?
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Hiszpańskie transfery? Nędza i rozpacz. LaLiga się broni: „Perspektywy są znakomite”
- Rubiales chciał być gwiazdą, a doszczętnie się skompromitował. Na placu boju został prawie sam
- Kepa odrzucił Bayern, by pójść w nieznane w Realu. Czy ryzyko mu się opłaci?
JAKUB KRĘCIDŁO
fot. Newspix