Gdy w Polsce trwa debata na temat przyszłości Fernando Santosa, w Niemczech podobna decyzja zapadła już w niedzielę. DFB nie dało więcej szans Hansiemu Flickowi i zwolniło selekcjonera po porażce 1:4 z Japonią. We wtorkowym towarzyskim spotkaniu z Francją kadrę naszych zachodnich sąsiadów poprowadzi Rudi Voeller. Co stoi za tak ogromnym kryzysem Niemców, którzy w przyszłym roku będą gościć mistrzostwa Europy?
Niemiecka drużyna narodowa w ostatnich dniach wykręciła niesamowity rezultat. Podczas międzynarodowego turnieju wygrała wszystkie spotkania. Na swojej drodze ograła największe światowe tuzy, finalnie zdobywając pierwsze w historii mistrzostwo świata. Czekaj, co? Przecież Niemcy to czterokrotni triumfatorzy mundialu. Opis dotyczy bowiem koszykarskiej drużyny, która stała się nową dumą narodową, podbijając azjatyckie parkiety i eliminując na swojej drodze m.in. Amerykanów. O ile miłość do zawodników Gordona Herberta dopiero się rozpala, o tyle do piłkarzy stopniowo gaśnie. Dają oni bowiem swoim kibicom trosk i kolejne dawki wstydu.
Hansi Flick zwolniony z reprezentacji Niemiec: analiza
–
Spis treści
„Wszystko albo nic” to tytuł dokumentu Amazona opowiadającego o występie reprezentacji Niemiec na mundialu w Katarze. Podczas mistrzostw świata nasi zachodni sąsiedzi wykazali się wyjątkową bezkompromisowością, grając bardzo ofensywnie, zapominając zupełnie o obronie. Z tego powodu nie wyszli nawet z grupy, pomimo że ich wskaźnik goli oczekiwanych wyniósł przeszło dziesięć i uplasował kadrę na czwartym miejscu w całym turnieju. Rozczarowujący występ na katarskim mundialu miał być jedynie zimnym prysznicem przed narodzinami nowej drużyny, która miała przynieść wiele radości kibicom w rodzimym Euro 2024. Na dziewięć miesięcy przed turniejem w Die Mannschaft nie ma nic, włącznie z selekcjonerem.
Samoloty puszczone z wiatrem
Atmosfera wokół kadry jest fatalna. Może nawet gorsza niż ta, którą możemy doświadczyć w Polsce. Panuje marazm i niewielkie oczekiwania. A te, które są stawiane i tak pozostają niezrealizowane. Symboliczne były wydarzenia z sobotniego starcia z Japonią. Na stadionie w Wolfsburgu panowała atmosfera pikniku przerywanego masowymi gwizdami. Bardziej niż samym spotkaniem kibice interesowali się budowaniem i rzucaniem samolotów. Materiał na nie wzięli z zaplanowanej oprawy, która miała stworzyć napis „Jetzt erst recht”, czyli „Teraz tym bardziej”. Miała zachęcić fanów, by w tym trudnym okresie byli jeszcze bliżej kadry. Ci puścili jednak słowa z wiatrem.
Widzą bowiem, że z miesiąca na miesiąc z ich reprezentacją jest coraz gorzej. W końcu przed rokiem Niemcy przegrali z Japonią na mundialu 1:2. W sobotę ponieśli porażkę 1:4. Doprowadziło to do zwolnienia Hansiego Flicka. Pierwszego w 123-letniej historii DFB zwolnienia. Nigdy wcześniej związek jednostronnie nie rozstawał się z trenerem. Zwykle starano się pożegnać za porozumieniem stron, najczęściej po dużych turniejach i z wcześniej znanym następcą. Teraz zrobiono to w popłochu, między dwoma meczami towarzyskimi. Skali zaskoczenia nie zmniejszyło ultimatum, które Flick otrzymał po czerwcowym zgrupowania. Świadczą też o tym jego słowa.
– Nadal czuję, że jestem właściwym człowiekiem na to stanowisko w Niemczech. Ale wiem też, że futbol jest dynamiczny, więc nie mogę przewidzieć, co będzie dalej. Ja i mój sztab robimy wszystko, co w naszej mocy, aby jak najlepiej przygotować skład do kolejnych wyzwań – stwierdził na konferencji prasowej były już selekcjoner reprezentacji Niemiec. Jego słowa biją teraz, jak echo bowiem wypowiedział je na kilkanaście godzin przed oficjalnym zwolnieniem, co nie daje najlepszego obrazu o trenerze, który powinien mieć pełną świadomość i kontrolę tego, co się dzieje w kadrze i wokół niej.
Nieuniknione zwolnienie
Flicka nie bronią jednak ani wyniki, ani decyzje personalne. Jest drugim najgorzej punktującym trenerem Niemców w historii. Gorzej radził sobie jedynie Erich Ribbeck. W tym roku piłkarze Die Mannschaft wygrali tylko jedno spotkanie – z Peru, a w kolejnych trech schodzili na tarczy. Taka seria zdarzyła im się po raz pierwszy od 38 lat. To pokazuje skalę degrengolady w grze Niemców. Głosy, że Flick może zostać zwolniony, były coraz mocniejsze, a mimo to szkoleniowiec i tak się tego nie spodziewał. Hiobowe wieści spadły na niego, gdy odpoczywał w luksusowym hotelu “Ritz Carlton”, gdzie odbyło się kryzysowe spotkanie między prezydentem związku Berndem Neuendorfem, wiceprezesem Hansem-Joachimem Watzke i dyrektorem sportowym kadry Rudim Voellerem. Ustalili, że zwolnienie selekcjonera jest nieuniknione, a jego tymczasowym następcą będzie ostatni z nich.
– Przykro mi z powodu Hansiego. Powiedziałem mu to osobiście, ale niestety nie mogliśmy podjąć innej decyzji – powiedział Watzke, cytowany przez „Bilda”. – Mecz z Japonią jasno pokazał nam, że nie robimy żadnego progresu. Naszym najpilniejszym zadaniem będzie zatrudnienie trenera, który w krótkim czasie przeorientuje zespół i przygotuje go do przyszłorocznych mistrzostw Europy, z których popłyną pozytywne impulsy dla niemieckiego futbolu i całego kraju. Naszą inspiracją jest zatrudnienie trenera, który w dłuższej perspektywie podniesie drużynę narodową na poziom, który znamy i jakiego od niej oczekujemy – dodał Voeller.
Niezrozumiałe decyzje
Choć Flick bronił się, że na obecną formę kadry wpływ mają błędy popełnione lata wcześniej, to inne wrażenie mieli prezesi. Coraz więcej osób powątpiewało w decyzje selekcjonera. W końcu, dlaczego z uporem maniaka wystawiał Joshuę Kimmicha na prawej obronie, skoro na tej pozycji nie występuje już od wielu lat. Dlaczego nominalnego stopera Nico Schlotterbecka – wystawiał na lewej stronie defensywy, mając do dyspozycji takich zawodników jak Pascal Gross, Robin Gosens czy Benjamin Henrichs. Jakimi kategoriami się kierował, nie powołując Leona Goretzki czy Timo Wernera, a odkurzając Thomasa Muellera.
– Na początku trener Flick zdecydował, że będę grać na „szóstce”. To moja docelowa pozycja. Podczas mistrzostw świata zostałem przeniesiony w jednym meczu na prawą obronę. Musimy zaufać trenerowi, że podejmuje właściwe decyzje i wie, co jest dobre dla zespołu – powiedział Kimmich, cytowany przez Sport1. Ten sam zawodnik w Bayernie Monachium wykłócał się z Thomasem Tuchelem, że jest jedyną „szóstką”, jakiej potrzebuje i nie będzie grał na innej pozycji. Z tego powodu na prawą obronę został oddelegowany Konrad Laimer. Obrazuje to jednak, że choć piłkarze mówią jedno w mediach, to zupełnie inne odczucia mają w szatni. Podobnych rozłamów w niemieckiej kadrze Flicka było więcej.
Dlaczego stawiał na Kaia Havertza, który przeciętnie radził sobie w Chelsea i Arsenalu? Z jakiego powodu dawał kolejne szanse Thilo Kehrerowi (piąty najczęściej grający u Flicka piłkarz) skoro obrońca nie potrafił na stałe wywalczyć sobie miejsce w West Hamie? Dlaczego pod nieobecność Manuela Neuera przekazał opaskę Ilkayowi Guendoganowi? Z jakiego powodu wystawiał zawodników na innych pozycjach, niż grają w klubie? Dlaczego Niemcy stracili aż 30 goli w 25 meczach? Te pytania pozostaną już bez odpowiedzi, a przynajmniej dla Flicka.
Wielu kandydatów, żaden idealny
Zwolnienie 58-latka to również duży problem logistyczno-organizacyjny dla związku. By wyciągnąć go z Bayernu Monachium, DFB zapłaciło nie tylko wysoką kwotę odstępnego, ale również zapowiedziało mecz sparingowy między niemiecką kadrą a Die Roten. Prawdopodobnie już do niego nie dojdzie. W końcu mało kto spodziewał się, że człowiek, który z Bayernem zdobył wszystko, kadrę znał od podszewki i nazywano go cichym ojcem sukcesu, bądź szarą eminencją Niemiec na mundialu w 2014 roku, okaże się takim niewypałem.
Ponadto szkoleniowiec, którego związek najbardziej chce na ławce, wciąż posiada ważny kontrakt z Bayernem. Mowa o Julianie Nagelsmannie, którego zwolnienie z umowy byłoby kolejnym nadwyrężeniem budżetu. Na dziewięć miesięcy przed Euro 2024 Niemcy, podobnie jak Polacy, nie wiedzą, kto będzie ich prowadził w turnieju. Znajdują się jednak w o tyle lepszej sytuacji, że żyją ze świadomością, że na mistrzostwach i tak wystąpią. U nas to wciąż niewiadoma.
W niemieckich mediach w kontekście przejęcia Die Mannschaft przewija się wiele nazwisk. Nagelsmann to najgorętsze z nich. Wymienia się jednak jeszcze Olivera Glasnera, Matthiasa Sammera, Louisa van Gaala czy Voellera. Żadne z nich nie jest idealne, bo albo to szkoleniowiec bez doświadczenia z kadrą jak Nagelsmann czy Glasner, od lat w ogóle nie pracuje jak Sammer czy Voeller, bądź z pracą już rzekomo skończył, czyli van Gaal.
Wobec tego w przededniu hitowego meczu z Francją mówi się więcej o trenerach niż samym spotkaniu. Mało tego, w Dortmundzie, gdzie odbędzie się starcie, kibice bardziej przeżywają to, że Gregor Kobel doznał kontuzji mięśnia dwugłowego podczas zgrupowania reprezentacji Szwajcarii niż to, że na wtorek na Signal Iduna Park dojdzie do meczu drużyny narodowej. Przed Niemcami zatem bardzo intensywne dziewięć miesięcy. Prawdziwa ciąża, która nie zakończy się bez boleści. Pytanie, czy podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy można jeszcze liczyć na szczęśliwe rozwiązanie, bowiem nasi zachodni sąsiedzi będą musieli zacząć do zera.
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Joshua Kimmich. Więzień złotej klatki czy małostkowy atencjusz?
- 60 faktów o Bundeslidze. Dziś mija 60 lat od pierwszego meczu
- Polak Niemiec dwa bratanki… w piłkarskiej niedoli
Fot. Newspix