Fernando Santos powinien zostać zwolniony. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości – jutro musi otrzymać wypowiedzenie. Trzymanie go każdy kolejny dzień to niepotrzebna strata czasu.
Mieliśmy Siwego Bajeranta, teraz mamy Siwego Darmozjada. Takie wyniki, jakie osiąga Santos, mógłby osiągać dowolny trener z Polski. Naprawdę nie trzeba szukać w Portugalii i przepłacać, żeby wymęczyć Wyspy Owcze, ale dostać po ryju od Mołdawii i Albanii. Może tak pracować każdy szkoleniowiec. Rumak, Żurek, ten łysy z Lechii. Ba, nie ograniczajmy się do trenerów, po co? Reprezentacja Polski tak jak pod wodzą Santosa może się prezentować z każdym z nas i was za kierownicą.
Sklepikarz, sprzątacz, tramwajarz, piekarz, kolejarz, marynarz. Każdy jest w stanie zrobić sześć punktów przez pięć meczów w tej kuriozalnej grupie. Zatem po co płacić tyle pieniędzy facetowi, który nic ponad piekarza nie proponuje? Przecież to absurdalne.
Jeszcze gdybyśmy przegrywali pechowo, obijali słupki i poprzeczki, ale byłoby widać postęp i pomysł w naszej grze… No, ale właśnie nie – nikt obecnie nie wie jak ma się prezentować ta kadra. Nie wie trener. Nie wiedzą piłkarze. Kibice. Eksperci. Nikt. Wychodzi zbieranina jedenastu zawodników i kopie się po czole. Selekcjoner chodzi i robi miny, ale prawdę mówiąc – jak on ma być tylko od tego, to weźmy jednak Lecha Dyblika.
Albo tego piekarza czy marynarza. Kurwa, kogokolwiek.
Jest wrzesień 2023, a ten gość wychodzi Krychowiakiem w środku pola i daje Grosickiego na zmiany. Ślepy by zauważył, że Krychowiak nie nadaje się już do niczego, a żółtą kartkę złapałby nawet w sparingu z zakonem Urszulanek. Największy dureń dostrzegłby, że Grosicki jest bez formy. Tymczasem Santos w kluczowym momencie sięga właśnie po nich. Po tak zgrane karty.
Dlaczego? Bo nic nie wie o polskich piłkarzach. Jest jak widz wrzucony w oglądanie serialu od siódmego odcinka czwartego sezonu.
Bo nic nie zbudował.
Przez tyle miesięcy osiągnął zero. A może nie zero, gdyż przy utrzymaniu naszej dyspozycji mamy w tej chwili 12 punktów (tylko wpierdziel z Czechami mógłby się zdarzyć). Santos nas więc uwstecznił, zdegradował do mniej niż europejskich średniaków. Przecież my za Michniewicza czy Brzęczka nie baliśmy się takich Wysp Owczych. A dziś? Pełne portki, co to będzie. Gdyby nie przypadkowy karny można być przekonanym, że zremisowalibyśmy z amatorami.
Santos jeśli ma wpływ na kadrę, to jedynie negatywny. Nie sposób znaleźć jakiegokolwiek pozytywu tej kadencji. Kogo on wykreował, kogo chociaż spróbował wykreować? Nikogo. Zaczął od Karbownika, żeby go pogrzebać po pierwszej połowie. To dlaczego go wystawiał? Co nim kierowało? Dlaczego na ławce siedzi Świderski? Dlaczego wcześniej nie został sprawdzony Wieteska? Jak ma na imię Wszołek?
Wiesz, naciągaczu, jak ma na imię Wszołek? Dolary przeciwko orzechom, że myślisz: Piotrek.
To wydawało się niemożliwe, ale to może być najgorszy selekcjoner reprezentacji w XXI wieku. Zostaliśmy oszukani przez blagiera, który chciał tylko dorobić do emerytury. Cóż – jakkolwiek to zabrzmi – bywa. Lepiej jednak oprzytomnieć wcześniej niż później. Oczekujemy zwolnienia Fernando Santosa w trybie natychmiastowym. Małpa po wylewie miałaby lepszy pomysł na ten zespół.
Krótko: WON!
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Upiór uciekł z piekła. Futbol w szponach Envera Hodży [REPORTAŻ]
- Król disco błysko. W poszukiwaniu klasy Cezarego Kuleszy [REPORTAŻ]
- Ucieczka od odpowiedzialności. Afera premiowa pokazała prawdę o kadrze
- Krychowiak – symbol minimalizmu. Jak mówi, tak gra
Fot. FotoPyk