W teorii zastosowanie VAR miało wykluczyć błędy sędziów. Niestety ostatnia kolejka Ekstraklasy udowadnia, że nawet obecność technologii nie do końca wyklucza wpadki arbitrów. Tych jaskrawych naliczyliśmy trzy w miniony weekend.
Niewydrukowana Tabela – 7. kolejka Ekstraklasy
Zaczynamy od meczu na szczycie. Lider po 6. kolejce – Jagiellonia wybrała się do trzeciej drużyny – Śląska Wrocław. Na boisku lepsi byli gospodarze, a zwycięskiego gola strzelili po kontrowersyjnym rzucie karnym. Chodzi o starcie skrzydłowego gości – Jose Naranjo z Erikiem Exposito. W pierwsze tempo wydawało się, że sędzia Paweł Malec podjął dobrą decyzję, bo wyglądało to jakby pomocnik gości zahaczył kapitana wrocławian. Z każdą kolejną powtórką nabieraliśmy wątpliwości. Jeżeli był kontakt między zawodnikami, to bardzo subtelny, a stroną która do niego dążyła, był napastnik Śląska.
VAR ma interweniować w sytuacjach czarno-białych. Ta z pewnością taka nie była. Siedzący w wozie asystenci VAR: Jarosław Przybył i Paweł Sokolnicki nie byli pewni, co tak naprawdę się wydarzyło i pozostawili w mocy decyzję z boiska Malca. W efekcie Exposito wykorzystał jedenastkę, a wrocławski zespół wygrał spotkanie 2:1.
Zresztą najlepszy gracz tego meczu (hiszpański napastnik Ślaska zdobył dwie bramki) powinien dostać drugą żółtą kartkę. Już po objęciu prowadzenia przez gospodarzy w doliczonym czasie gry zrobił „stempel” Pawłowi Olszewskiemu. Sędzia Malec podyktował faul, ale nie pokazał agresorowi drugiego napomnienia, co równałoby się czerwonej kartce.
Wychodzi więc na to, że arbiter główny popełnił dwa dość spore błędy. VAR w tej sytuacji z drugą żółtą kartką nie mógł interweniować, bo asystenci z wozu mogą rozstrzygać w momentach, kiedy rozważana jest tylko bezpośrednia czerwona kartka. Wydźwięk tej błędnej decyzji łagodzi fakt, że to była już sama końcówka meczu.
Niemniej w naszej klasyfikacji zabieramy dwa punkty Śląskowi i dodajemy jeden Jagiellonii.
Goście z Gliwic powinni mieć dwa karne
Drugi mecz, w którym arbitrzy się zdrzemnęli, to spotkanie Radomiak – Piast. Na boisku padł wynik 1:1, ale goście powinni mieć w drugiej połowie dwa rzuty karne. Jan Grzesik poczęstował Serhija Krykuna „stemplem” w polu karnym. Było to dość subtelne nadepnięcie, ale jednak miało miejsce. Na murawie umknęło to sędziemu Jarosławowi Przybyłowi. OK, to może się zdarzyć, ale już brak zwrócenia uwagi na to przez asystentów VAR – Pawła Malca i Daniela Stefańskiego – jest niezrozumiałe.
Zabieramy u nas punkt Radomiakowi i dodajemy dwa gliwiczanom.
Ręka to nie zawsze ręka
W 7. kolejce były jeszcze dwie tożsame kontrowersje, które jednak bronią decyzję sędziów. Chodzi o mecze: Cracovia – Korona (0:0) i Legia – Widzew (3:1). W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z zagraniami ręką, które przy obecnym brzmieniu przepisów nie mogły zostać odgwizdane jako przewinienia. W Krakowie chodzi o akcję, w której Patryk Makuch mocno podawał piłkę w pole karne, a próbujący blokować zagranie Dominick Zator robił wślizg. Kanadyjczyk został trafiony w rękę, którą się podpierał przy swojej interwencji, co wyklucza podyktowanie „jedenastki”. Dobrze zinterpretował wszystko arbiter Piotr Lasyk, a jego decyzję potwierdzili zapewne asystenci VAR: Paweł Raczkowski i Radosław Siejka.
Z kolei w spotkaniu przy Łazienkowskiej Radovan Pankov sam nabił się w rękę po nieudanym wybiciu-kiksie. To tzw. „błąd techniczny”, po którym arbitrzy mają nie dyktować karnych. Mecz w stolicy prowadził sędzia Tomasz Musiał.
W obu przypadkach nie będziemy interweniować do naszej klasyfikacji.
Słuszne zmiany decyzji
Jak już jesteśmy przy meczu w Warszawie, to trzeba odnotować decyzję o wykluczeniu Luisa Silvy z samej końcówki. Hiszpan z Widzewa bardzo sprytnie i w sumie delikatnie pociągnął swojego rodaka – Marca Guala. Napastnik Legii dokończył akcję i nie strzelił gola. Asystenci VAR (Piotr Lasyk i Krzysztof Myrmus) zaprosili Musiała przed monitor i ten po obejrzeniu sytuacji zmienił swoją decyzję, dyktując karnego. Dodatkowo przewinienie obrońcy Widzewa zostało potraktowane jako DOGSO (zatrzymanie akcji bramkowej), za co musiał on zobaczyć czerwoną kartkę. Finalnie trafna decyzja zespołu sędziowskiego.
Dobrą decyzję arbitrzy podjęli także odwołując gola Puszczy Niepołomice w starciu z Rakowem Częstochowa (2:0). Powtórki pokazały, że Gustav Berggren był faulowany przy przejęciu piłki, rozpoczynającej bramkową akcję piłkarzy beniaminka. Po interwencji VAR (czujność dwójki: Paweł Pskit i Konrad Sapela) sędzia główny Krzysztof Jakubik anulował trafienie gości.
Trudna sytuacja debiutanta
Jeszcze jedna kontrowersja wymaga nieco szerszego omówienia. Chodzi o mecz Zagłębie Lubin – Pogoń Szczecin (1:0). Linus Wahlqvist ucierpiał w powietrznym starciu z Tomaszem Makowskim. Wszystko działo się w polu karnym Miedziowych. W walce o piłkę pomocnik Zagłębia drasnął Szweda łokciem. Wpływ na zachowanie gracza gospodarzy miał też inny piłkarz Portowców – Alexander Gorgon, który również wyskoczył do piłki za plecami Makowskiego. Drugi zawodnik Pogoni delikatnie popchnął gracza lubinian, co wpłynęło na to, że ten z kolei zahaczył łokciem Wahlqvista. Dość przypadkowa sytuacja, która wyniknęła z tłoku. Dlatego nie ma mowy o karnym. Wahlqvist w tej sytuacji doznał rozcięcia głowy i do końca spotkania grał w specjalnym opatrunku.
Dobrą decyzję podjął tutaj sędzia Marcin Szczerbowicz, dla którego to był debiut w Ekstraklasie.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Madejski: Nie byłem klasycznym fusem. Sprawdzali mnie na 90minut [WYWIAD]
- Jak Daniel Myśliwiec został trenerem Widzewa. Kulisy sprawy
Fot. Newspix, grafiki/screeny: Canal+ Sport