Niby to „tylko” Liga Konferencji, a trudno mieć wrażenie, że Legię czeka jakoś specjalnie łatwiejsze zadanie niż Raków w walce o Ligę Mistrzów. Rywal, Midtjylland, jest mocny, jest bogaty i spacerku nie będzie. Oj, co to, to nie.
Wojskowi jadą na teren gdzie ostatnio Omonia wyłapała 1:5, a prawdę mówiąc potrafimy sobie wyobrazić polskiego pucharowicza, który dostaje 1:5 od Omonii. Legia zmierzy się z zespołem, który tylko w tym okienku wydał 10 milionów euro na transfery, a – znów – umiemy sobie wyobrazić, że to polskie kluby wydają tyle łącznie na przyjścia. Wszystkie łącznie. Przez parę lat.
Zdaje się, że my zawsze jak losujemy duńskiego rywala, to myślimy sobie – do ogrania, a potem ten duński rywal uświadamia nas, że absolutnie nie jest do ogrania. Opisywaliśmy to zresztą w ostatnim tekście, bilans mamy fatalny. Jak przyjedzie do nas, to jeszcze Duńczyk się uśmiechnie, że może-może, czemu nie, a potem przyjmuje nas na własnym obiekcie i jest w łeb.
Poza tym – skoro Omonia dostała piątkę, a my znamy defensywę Legii, boimy się jak to spotkanie może faktycznie wyglądać. Przypomnijmy: Ordobasy w pierwszym spotkaniu siekły jej dwie sztuki. W rewanżu też dwa razy. Austria dwa razy, potem trzy razy. No nie jest to monolit, szczerze mówiąc. Łatwo jest zgubić defensywę Legii, łatwo wyprowadzić ją w pole. Jak widzimy Jędrzejczyka, który robi tak durną czerwoną kartkę z Koroną Kielce, to łapiemy się za głowę. Doświadczony chłop, a przekręcony jak junior.
Zatem skoro Omonia piątkę, to ile Legia?
Ale może nie myślmy tak, bo może nie będzie źle? Patrzymy też na to Midtjylland i oni dopiero co męczyli się z FC Progrès Niederkorn. Czy to zespół mówców motywacyjnych? Nie, to podobno drużyna piłkarska z Luksemburga, a Duńczycy potrzebowali dogrywki, żeby ich odpalić. W lidze ostatnio w łeb od Schifflange 95 (?). Wcześniej męczarnie z Marisca Mersch. Są to bogaci herosi, zgrani herosi, ale jednak herosi do ogrania.
Jak wygląda FC Midtjylland od środka? Polski skaut odsłania kulisy pracy w klubie
Tym bardziej z tą ofensywą Legii. Co, jak co, ale przód w Warszawie zbudowano przemocny, aż trudno sobie wyobrazić, jak pogodzić tych wszystkich chłopaków przy jednym froncie (no, dwóch, ale Puchar Polski to taki froncik bardziej). Zatem trzeba zrobić ważną rzecz: nie odpuszczać frontu europejskiego.
To może być znów strzelanina. To znaczy – masa goli tam, masa goli tu. I okej, różne są drogi, by dochodzić daleko w Europie, przypomnijcie sobie legendarną Wisłę – nie grała na 1:0. Dawała show, a jednocześnie dawała nam radość.
No to Legio – też daj nam radość.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Pech? Był. Ale nie tylko dlatego Raków dziś przegrał
- Raków Częstochowa sonduje temat młodego napastnika z Bundesligi
- Fran Tudor jest najpiękniejszy
Fot. FotoPyk