Wojciech Nowicki zdobył srebrny medal mistrzostw świata i był z niego bardzo zadowolony. Podobnie jak Joanna Fiodorow, jego trenerka. Oboje też jednak cieszą się, że to już koniec sezonu, bo wreszcie… od siebie odpoczną. Choć widać, że nadają na tych samych falach i mają wspólne cele. Jeden z nich? Dotrwać do 2028 roku i igrzysk w Los Angeles na dobrym poziomie. To po nich Nowicki chciałby skończyć karierę. A potem może wreszcie ułożyć puzzle i medale.
Spis treści
Wojtek Nowicki zadowolony. A trenerka? Też zadowolona
Jasne, że był faworytem do złota. Ale gdy osiąga się ponad 81 metrów, niewiele można sobie zarzucić. Po prostu rywal był lepszy. Zresztą i Wojciech Nowicki, i Joanna Fiodorow spodziewali się, że konkurs będzie stał na bardzo wysokim poziomie. Choć są i takie myśli, że można było niektóre rzeczy zrobić lepiej.
– Szykowaliśmy się do tego startu, oboje liczyliśmy na więcej, ale jest jak jest. Nie zawsze wszystko wyjdzie. Ten konkurs był na pograniczu. Sam Wojtek po nim mówił mi, że gdyby dobrze technicznie trafił jeden rzut, to mistrzostwo byłoby jego. Ale trochę się tam posypało, niektóre rzeczy na treningach nie wyszły w pełni tak, jakbyśmy chcieli – mówi Joanna Fiodorow.
Choć dodaje, że na same mistrzostwa Wojtek przyjechał już w dobrej formie fizycznej. Tylko z tą techniką nie zawsze było jak trzeba. Przez to młot raz latał daleko, raz nieco – jak na możliwości Nowickiego – blisko. W niedzielę w sumie było tak pomiędzy. Pewnie mógł dalej, ale nie wyszło. Trudno. Oboje twierdzą, że trzeba się cieszyć z tego, co jest.
– Fajnie, że przywiozę kolejny medal. Wiadomo, że mogłoby być nieco lepiej, jakby mi wyszedł rzut od początku do końca, to może byłoby nieco dalej. Ale to kwestia dnia, 81 metrów to też bardzo dobry wynik. Kolejny rok na dobrym poziomie, to też cieszy – mówił sam Wojciech Nowicki. On zaskoczył wczoraj dziennikarzy, bo do strefy wywiadów przyszedł… w dobrym humorze, z uśmiechem na ustach.
Słowem: zadowolony. A to się zwykle nie zdarzało. Nawet gdy zdobywał złote medale, szukał u siebie czegoś, co mógł zrobić lepiej. Teraz cieszy się ze srebra. Skąd ta zmiana?
– Starzeję się – śmieje się Nowicki. Ale po chwili poważnieje. – Naprawdę, z wiekiem zaczynam sobie uświadamiać, że z roku na rok jest trudniej. Bardziej się odczuwa trening, to wszystko, co robimy. Więc cieszy mnie to, jak zmotywowany byłem wczoraj do walki. I że faktycznie walczyłem do ostatniej kolejki, gdy przerzucaliśmy się z rywalami. To było piękno sportu.
– Najważniejsze, że Wojtek jest zadowolony. Zmienia się jego nastawienie – mówi Fiodorow. – Czy to ja je zmieniłam? Nie wiem, ale czasem rozmawiamy o tych aspektach sportu. Bo to nie jest tak, że musi jechać na zawody i zawsze wyjeżdżać z medalem. Mówiłam mu, że powinien cieszyć się rzucaniem i że to on ma być zadowolony. Nie zadowalać mnie, kibiców czy dziennikarzy.
W niedzielę Nowicki zadowolił medalem i siebie, i swoją trenerkę. To już jego dziesiąty krążek imprezy mistrzowskiej z rzędu. Na dziesięć startów. – Życzę każdemu, by miał taką serię. A może i dłuższą. Będzie miał satysfakcję z tego, co robi – mówi srebrny medalista mistrzostw.
Pytanie brzmi: czy będzie w stanie tę serię przedłużyć jeszcze o kilka imprez? Bo przecież zawody w Budapeszcie pokazały, że młodsi młociarze nie mają zamiaru odpuszczać weteranom.
Młodzież naciera
– Staram się doceniać to coraz bardziej. Z roku na rok będzie trudniej, jest dużo młodych zawodników. Mi i Pawłowi będzie coraz ciężej, zresztą szkoda, że 80 metrów Pawła nie dało medalu – mówił Wojciech Nowicki.
Oczywiście, najbardziej wyrazistym przykładem tego, że pojawili się młodzi młociarze, był zwycięzca. Ethan Katzberg, ledwie 21-letni Kanadyjczyk, najmłodszy mistrz świata w historii. Ale nie on jeden jest tu w stanie wkradać się na podia, a nawet na ich najwyższe stopnie.
– Wojtek ma już 34 lata, a młodzi cisną. Jest choćby Mychajło Kochan [22 lata]. Trzeba się cieszyć z tego, co jest. Nie możemy oczekiwać, że za każdym razem będzie złoto, season best czy życiówka – mówi Joanna Fiodorow.
CZYTAJ TEŻ: KATZBERG I JEGO PROGRES. “NIE ZNAM TAKIEJ METODY”
W rzucie młotem zresztą “młodość” ma różne znaczenia. I Wojtek, i Joanna przywoływali w tej wyliczance choćby Quentina Bigot, mimo że Francuz ma już trzydziestkę na karku i był wicemistrzem świata w Dosze Nie dziwi jednak, że przyszedł im do głów – w końcu za rok, w czasie igrzysk w Paryżu, z pewnością będzie chciał powalczyć o medal. A już na mistrzostwach świata w Dosze potrafił z Nowickim wygrać. Wojtek był wtedy trzeci.
Z młociarzy młodszych jest za to choćby 26-letni Bence Halasz, to jego w Budapeszcie najbardziej wspierały trybuny i dostały w zamian powód do radości – Węgier skończył trzeci. Ale bez życiówki, bo po złożonych protestach anulowano jego najdalszy rzut w konkursie – 81,02. Protestach, dodajmy, polskich.
– Śmiejemy się, że nie będą z nami rozmawiać, bo Polacy złożyli protest – mówi Joanna Fiodorow. Ale od razu dodaje, że to nie jej “wina”.
– Nie ja uwaliłam Halasza. (śmiech) Trener Bukowiecki oglądał konkurs w telewizji i trzymał rękę na pulsie. Od razu wysyłał screeny, a Filip [Moterski, szef polskich sędziów] od razu składał protesty. Wiemy o tym, że Bence ma problemy z utrzymaniem się w kole od 2019 roku, kiedy Wojtek zdobył przez to blachę, mimo że na początku był czwarty. Gdy idzie na maksa, zdarzają mu się takie błędy. A dziś nie jest w stanie się wyłgać, jest tyle kamer, że któraś to wyłapie. Wiadomo, jest pewnie trochę zawiedziony, bo usunęli mu rekord życiowy, zapewne liczył, że wygra zawody przed swoimi kibicami. Ale byli lepsi – rozwija temat Fiodorow.
Wojciech Nowicki, Ethan Katzberg i Bence Halasz z medalami MŚ. Fot. Newspix
Halasz będzie chciał się zrewanżować za rok na igrzyskach w Paryżu. A będą tam również – choć nie tak młodzi – Rudy Winkler czy Eivind Henriksen, który ten sezon ma nieco gorszy, bo jest po operacji. W dodatku poza Winklerem to wszystko Europejczycy, a Nowicki planuje startować też na mistrzostwach Europy.
– Jedziemy na obie duże imprezy w przyszłym sezonie. Ale mistrzostwa Europy będziemy traktować z treningu, ale chcemy tam być, poczuć tę atmosferę i rytm: że są eliminacje, potem finał. Na innych zawodach tak nie jest. Wystartujemy, ale z marszu. Forma raczej będzie szykowana tylko pod igrzyska – mówił.
Zanim jednak o przyszłym sezonie, to przyda się nieco relaksu. A wicemistrz świata ma już wolne, po Budapeszcie skończył starty w tym roku. Do właściwych treningów wróci dopiero 6 listopada.
Odpoczynek… w wojsku
– Ja z nim spędzam 300 dni w roku, niech jedzie z rodziną gdziekolwiek! – wręcz krzyczy Joanna Fiodorow zapytana o to, czy nie planują spędzić wakacji razem ze swoimi rodzinami wspólnie z Nowickim. A potem dodaje:
– Trzeba od siebie odpocząć. Spędzamy więcej czasu ze sobą niż z rodzinami. Choć mieszkamy blisko, dziesięć minut drogi od siebie. Pewnie się odwiedzimy kilka razy, mamy też wspólnych spotkań trochę w Białymstoku. Na pewno będzie jakaś kolacja, po pięknym sezonie trzeba poświętować.
Oboje jednak na czas wakacji wcale nie mają zaplanowanego tylko obijania się. Wiadomo, raz, że sportowiec nie może leżeć do góry brzuchem i nic nie robić przez tak długi okres. Dwa, że mają swoje obowiązki. Fiodorow chce w tym czasie zrobić kurs trenera klasy pierwszej PZLA. A Nowicki? Cóż, on akurat pójdzie w kamasze.
– Muszę załatwić swoje obowiązki wojskowe. Szykuje się przeszkolenie. Takie będzie moje wolne, na razie w wojsku. Czy będzie awans? Nie wiem, może tak. Teraz jestem starszym szeregowym, potem może kapralem. Na razie czekam na decyzję, żeby wybrać się na to przeszkolenie, najprawdopodobniej do Ustki – mówił.
CZYTAJ TEŻ: “NIGDY CZEGOŚ TAKIEGO NIE DOŚWIADCZYŁAM”. JAK EWA SWOBODA POBIEGŁA W FINALE MŚ
A poza tym? Poza tym to faktycznie spędzenie czasu z rodziną. Córki w końcu dopingują tatę regularnie, ale ten przez tryb życia sportowców stosunkowo rzadko bywa w domu. Przy tak długim urlopie warto ten czas nadrobić, nawet jeśli na chwilę trzeba będzie się ewakuować z Białegostoku nad morze. Choć może w międzyczasie uda się też zaliczyć jakieś atrakcje. Jakie?
– Chciałbym się przelecieć balonem z żoną. W Białymstoku jest aeroklub. Wrażenia muszą być fajne, obejrzeć tak panoramę okolicy – mówi Wojtek.
Dla trenerki i jej zawodnika ważne jest też to, o czym mówiła Fiodorow – że od siebie odpoczną. Bo choć ich współpraca przebiega bardzo dobrze, to nie tak, że w ogóle się nie kłócą.
– Kłótnie są, bywają ciężkie dni. Ta robota to trudna harówka. Bywają momenty, gdy głowa chce, a ciało nie i dochodzi do ostrej wymiany zdań. Wtedy coś do siebie rzucimy, pogadamy i jest już dobrze. Ale jeśli chodzi o trening, to dziękuję Wojtkowi, który mi zaufał, i jak coś mówię treningowo, to on tego nie podważa – twierdzi była wicemistrzyni świata.
O współpracy z Wojtkiem opowiada nieco więcej. Przede wszystkim – że to nie zawsze tak spokojny człowiek, jak przed kamerami i w rozmowach z dziennikarzami. Ale też o tym, jak udało się im przejść z relacji “przyjaciele z grupy treningowej” do “trenerka i jej zawodnik”. Oboje są w końcu z tego samego rocznika, dzielą ich niespełna dwa tygodnie. Przez wiele lat wspólnie przygotowywali się do startów.
– Dalej jesteśmy przyjaciółmi, ale na treningach to ja jestem trenerem, ja podejmuję decyzje, których on nie podważa. A jeśli czegoś nie czuje, to rozmawiamy, dyskutujemy. Dochodzimy do konsensusu. Innej drogi w tym przypadku nie ma. Wojtek jest doświadczony, ma już mnóstwo medali. A ja jestem młodą trenerką, wciąż się uczę. Przyznaję to bez bicia.
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinna móc uczyć się, prowadząc Nowickiego, jeszcze przez pięć lat.
Koniec kariery, czyli Los Angeles i puzzle
– Wojtek chce skończyć karierę w Los Angeles [w 2028 roku]. Jeżeli będzie zdrowie i będzie rzucać na swoim poziomie, to może się udać. Ale jak powiedział sam Wojtek: jeżeli będzie “paździerzył” po 70 metrów, to od razu przejdzie na sportową emeryturę – mówi Fiodorow.
– Tak, cel i marzenie są takie, by dotrwać do Los Angeles – potwierdza Nowicki. – Chciałbym tam pojechać i potem skończyć karierę. To jest plan, życie go zweryfikuje. Rozmawiałem już o tym z żoną, zaakceptowała to. Pewnie też będę nieco więcej w domu w kolejnych latach, zmodyfikujemy przygotowania.
SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ
– Jeżeli młot nie będzie latał i nie będzie wyników, to nawet się tam nie wybieram. Lepiej, żeby pojechał w moje miejsce młody zawodnik. Większą wartość by to miało, niż mój występ na odhaczenie. Nawet jakbym miał skończyć z dnia na dzień tę karierę, to i tak osiągnąłem więcej, niż sobie zakładałem. Rzucać 70 metrów, wiedząc, że to nic nie da? Szkoda zachodu, czasu, a nawet kosztów przelotu do takiego Los Angeles.
Wystartować, o ile dotrwa, chciałby też w tamtym sezonie w mistrzostwach Europy, bo te odbędą się wówczas w Chorzowie. Własna publiczność, aplauz jak dla Bence Halasza w Budapeszcie – to kusi i motywuje. Choć nie tylko o motywację się tu rozchodzi.
– Motywacji mi nie brakuje, mam swoje cele. Dotrwanie do tego momentu może być problemem fizycznym. Zdaje się, że to tylko pięć lat, ale na treningu to aż pięć lat. Spore obciążenia dla organizmu.
Wychodzi więc, że polski młot ma właśnie pięć lat na znalezienie zastępców dla Wojtka Nowickiego. Tak, by kontynuować piękne tradycje naszego mistrza olimpijskiego, ale też Pawła Fajdka, Anity Włodarczyk, Szymona Ziółkowskiego, Kamili Skolimowskiej, a nawet Joanny Fiodorow i wciąż rzucającej Malwiny Kopron. Na razie o młodych, przebijających się na światowy poziom, nam trudno.
Nowicki jednak pozostaje optymistą.
– Pięć lat to dużo, a mamy młodych młociarzy, któryś może się rozwinąć. Są Marcin Wrotyński [choć on ma akurat już 27 lat – przyp. red.], Tomek Ratajczyk, Dawid Piłat. Może któryś z nich w tym czasie coś zrobi. Dużo pracy można w takim okresie wykonać, poprawić technikę. Nie mówię o igrzyskach w Paryżu, ale do tego Los Angeles to dużo czasu, żeby spokojnie trenować – twierdzi.
Dawid Piłat. Fot. Newspix
Jeśli jest coś, czego Wojtek nie może się doczekać, przy okazji końca kariery, to pewnie… ułożenia puzzli. Bardzo to lubi, a ma takie na kilka tysięcy elementów, na które brak czasu. Jak ułoży, to od razu pójdą w antyramę i na ścianę – będzie z tego spory obraz, jakiś metr na półtora. Może potem powiesi dookoła niego medale. – W tej chwili leżą na półce i się kurzą. I niech leżą. Może po karierze się je jakoś ułoży – mówi.
Na pewno przed igrzyskami w Paryżu będzie chciał za to ułożyć klocki LEGO. Te też uwielbia, ma dostać zestaw od Fiodorow za srebrny medal. Wieżę Eiffla. O dziwo, ta nie ma związku z przyszłorocznymi igrzyskami.
– Byłem niedawno na lotnisku w Kopenhadze, mieli tam gabloty, a w jednej z nich ułożoną właśnie taką. Spodobała mi się od razu. Mogliby mnie zamknąć w muzeum LEGO, wszystko bym tam ułożył. (śmiech) Lubię takie klocki, właściwie od dzieciństwa. Ale bez instrukcji się tego ułożyć nie da. Jak złożyłem pierwszą koparkę, to byłem pod wrażeniem, jak to się da zrobić z klocków, by wszystko tam się ruszało i działało – mówi.
Na razie na klocki czeka, ale zapewnia, że jak już dostanie, to ułożyć da radę. Gdyby zdobył złoto, miałby zresztą dwa zestawy. – Jakby wygrał, dostałby wieżę Eiffela i Ferrari. A tak to tylko wieżę – mówi Fiodorow. Ona też zresztą ma otrzymać prezent od Wojtka. Ale znacznie bardziej przyziemny.
– Dostanę piękne talerze! Jakie? Muszę wybrać!
Fot. Newspix