Reklama

Jagiellonia wyciska maksa, Ruch wręcz przeciwnie

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

19 sierpnia 2023, 22:59 • 3 min czytania 19 komentarzy

Gdy Jagiellonia po raz ostatni wygrała w lidze trzy mecze z rzędu, na lewej obronie miała Zorana Arsenicia, na prawej Jakuba Wójcickiego, na stoperze jeszcze zdrowego Ivana Runje, a w ataku Jakova Puljicia. Działo się to wiosną 2020, kiedy białostocką drużyną dowodził Iwajło Petew. Szmat czasu. Trzeba było dopiero postawić na młodego Adriana Siemieńca, by znów cieszyć się z kompletu punktów w trzech kolejnych spotkaniach.

Jagiellonia wyciska maksa, Ruch wręcz przeciwnie

Wyjazdowe zwycięstwo nad Ruchem nie zostało odniesione w ładnym stylu, zdecydowanie nie. „Niebiescy”, mimo mniejszej kultury gry, przez większość spotkania walczyli jak równy z równym, a nawet w drugiej połowie dość długimi fragmentami to oni naciskali i oddalali grę od własnej bramki. I właśnie w takim okresie niespodziewanie stracili gola, którego Wdowik strzelił za pośrednictwem Nene. Facet nawet nie potrafi zostać brzydko nabity, sytuacyjnie wystawił jeszcze nogę i Michał Buchalik skapitulował. Bez rykoszetu zapewne spokojnie by interweniował, a tak niewiele mógł zrobić.

Ruch Chorzów – Jagiellonia 0:1. Udane zmiany w składzie gości

Siemieniec miał dwa tygodnie na przemyślenia ze względu na przełożony mecz z poprzedniej kolejki, więc przemeblował skład. Na prawej obronie pojawił się Sacek, na skrzydle szansę od początku dostał Naranjo, na „dziesiątkę” wrócił Imaz, a do ataku powędrował Pululu, dający wcześniej ożywcze zmiany z ławki. Do tego za niedysponowanego Matysika do jedenastki wskoczył Skrzypczak i tym razem dał radę. Zabrakło miejsca dla Nene, ale przydał się jako rezerwowy.

W zasadzie wszystkie te decyzje się obroniły, choć od Imaza i Pululu oczekujemy czegoś więcej niż jednej ciekawej kombinacji między sobą i paru pojedynczych błysków. Generalnie jednak widać było, że taki model współpracy w ataku ma przyszłość, lepsza forma prawdopodobnie dopiero nadejdzie.

Jagiellonia miała problem z kreowaniem konkretnych sytuacji. Dwa razy dość groźnie strzelał Naranjo, jednak były to mało komfortowe pozycje. Po rzucie rożnym Wdowika lepiej powinien uderzyć Dieguez, podobnie jak Imaz po kombinacji z Pululu. Nawet sama bramka padła w okolicznościach, w których raczej się jej nie spodziewaliśmy.

Reklama

Zawodzący napastnicy

Na Ruch jednak wystarczyło, bo gospodarze sami nie grzeszyli skutecznością. Ten mecz jak w soczewce pokazał wszystkie wady i zalety Daniela Szczepana. Z dobrej strony zaprezentował się w meczu z ŁKS-em, jeszcze umocnił swoją pozycję, ale coraz bardziej na wierzch wychodzą jego ograniczenia. Biega, walczy, poprzepycha się z obrońcami, wymusi faul, będąc dalej od pola karnego przytomnie odegra, tyle że jak już zbliża się do bramki i następuje etap finalizacji, zaczynają się schody. Przykłady? Gdy Michalski wyłożył mu piłkę na piętnastym metrze, nieczysto w nią trafił. Gdy Sikora zagrał mu za plecy obrońców tak, że przy dobrym pierwszym kontakcie mógłby wyjść sam na sam, to źle przyjął piłkę i wygonił się do boku. Gdy Wójtowicz przedarł się na skrzydle i świetnie dośrodkował, to niepilnowany źle uderzał na wślizgu. W takim zespole jak Ruch napastnik musi być do bólu skuteczny.

Nie dotyczy to jedynie Szczepana. Najlepszą sytuację zmarnował bowiem Dominik Steczyk. Maciej Sadlok wypieścił dośrodkowanie, Steczyk był sam między dwoma rywalami i strzelił w poprzeczkę. Tak się nie da w Ekstraklasie, zwłaszcza że „Niebiescy” nie mają u siebie gigantów defensywy i jakiś błąd w tyłach prędzej czy później się przytrafi.

Zastanawia nas też, jak długo Jarosław Skrobacz będzie miał cierpliwość do Filipa Starzyńskiego. Można byłoby mu wybaczyć poruszanie się w niezbyt intensywny sposób, gdyby nadrabiał to jakościowymi momentami z piłką przy nodze. Nic takiego jednak się nie dzieje, nawet stałe fragmenty w jego wykonaniu nie stanowią zagrożenia. Więcej z ławki wnosi Tomasz Foszmańczyk.

Ruch ma czego żałować, punktów straconych w taki sposób najbardziej może brakować na finiszu. Jagiellonia po bezdyskusyjnym 0:3 w Częstochowie wycisnęła sto procent z drugich połów z Puszczą, Widzewem i „Niebieskimi”. W efekcie przynajmniej do niedzieli jest na podium.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Reklama

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

19 komentarzy

Loading...