Wyrwa była wielka, więc działać trzeba było szybko. Real błyskawicznie zakończył poszukiwania następcy Thibauta Courtoisa i w trybie awaryjnym ściągnął Kepę Arrizabalagę. Niewiadomą pozostaje jednak jego rola – będzie numerem jeden czy zmiennikiem dla Andrija Łunina?
Najczęściej powtarzanym słowem przez Carlo Ancelottiego jest „confianza”. Wiara. Wiara w Andrija Łunina, czyli bramkarza, do którego Włoch nie był przekonany i któremu – z konieczności – powierzył miejsce w jedenastce Królewskich. Pytanie, na jak długo? Sam fakt, że Łunin zagrał od pierwszej minuty na San Mames, dziwić nie mógł – był jedynym zdrowym bramkarzem w kadrze Realu. Teraz, gdy po transferze Kepy Arrizabalagi w szatni jest już dwóch golkiperów, sytuacja ma się jednak nie zmienić.
– W Almeríi zagra Andrij. Kepa pokazał duże umiejętności i charakter, ale proces jego aklimatyzacji trwa. Co dalej? Zobaczymy – powiedział tajemniczo Włoch.
Ostatnia szansa Łunina
Zerwane więzadło i prawdopodobieństwo opuszczenia całego sezonu przez Courtoisa sprawia, że wśród kibiców Realu pojawiła się wątpliwość: broni Łunin czy Kepa? Ukrainiec zachował czyste konto na San Mames, ale to był dla niego łatwy mecz. Tylko raz musiał interweniować. Jasne, imponował grą w powietrzu czy rozgrywaniem piłki, ale nie był to występ, po którym Ancelotti mógł stać się jego fanem. A nim do tej pory nie był. Dość wspomnieć, że np. w Pucharze Króla, który miał być rozgrywkami 24-latka, od 1/8 finału stawiał na Courtoisa. Dopóki Belg był zdrowy, włoski szkoleniowiec prosił o sprowadzenie innego rezerwowego golkipera, np. Davida Sorii z Getafe, któremu nie przydarzają się wpadki jak Andrijowi. Były bramkarz Zorii Ługańsk nosił się z zamiarem odejścia, po zakończeniu sezonu był jedną nogą poza Realem, aż… zmienił zdanie.
Dlaczego?
Jedni sugerowali, że Łunin chce mieć ostatnią szansę walki o miejsce w jedenastce Realu. Inni, że Ukrainiec pragnie przyjąć spory bonus za podpisanie kontraktu, bo jego umowa z madrytczykami wygasa już za dwanaście miesięcy. Jakkolwiek byśmy tego nie próbowali odczytać, fakty są takie, że teraz przed 24-latkiem pojawiła się życiowa szansa na zwiększenie swojej wartości i pokazanie, że nie przez przypadek był gwiazdą mundialu do lat 20.
W ostatnich dniach w hiszpańskich mediach pojawiło się sporo tekstów o psychice Łunina, który ma być radosnym, lubianym w szatni i który niezbyt dobrze znosił ciosy, jakie otrzymywał od Ancelottiego. Gdyby Ukrainiec został teraz odsunięty na boczny tor, mogłoby się to na nim źle odbić, o czym Carletto dobrze wie, bo – jak informuje Relevo – w tym tygodniu przez godzinę z nim rozmawiał, by w mediach stwierdzić: – Jeśli ściągniemy nowego bramkarza, Łunin będzie numerem jeden.
Zidane powiedział „nie”
Choć to frazes, kluczowe będą najbliższe dni. Przed wrześniową przerwą reprezentacyjną Real rozegra jeszcze trzy mecze – z Almerią, Celtą i Getafe. Scenariusz, w którym Łunin występuje w każdym z nich, nie byłby zaskakujący. Tak samo jak ten, w którym Kepa od połowy września wskakuje między słupki. Arrizabalaga potrzebuje czasu, by zrozumieć mechanizmy funkcjonowania drużyny – od wyprowadzania piłki, przez dyrygowanie linią obrony, aż po komunikację. Wątpliwym jest, by Hiszpan zdołał nadrobić braki w ciągu najbliższych dwóch tygodni, ale później nadchodzi czternaście dni bez gry – i to byłby moment na uzupełnienie braków, o ile Luis de la Fuente nie powoła Hiszpana do reprezentacji.
Dla Realu to będą kluczowe tygodnie. Ostatnie miesiące były dla drużyny trudne. Nie dość, że niespodziewanie odszedł najlepszy strzelec – Karim Benzema, to jeszcze w pierwszych dwóch dniach sezonu więzadła zerwali dwaj kluczowi piłkarze formacji defensywnej – Courtois i Eder Militao. To wymaga zbudowania nowego kręgosłupa zespołu przynajmniej na okres sześciu-ośmiu miesięcy nieobecności Belga oraz Brazylijczyka, co może okazać się misją niemożliwą do zrealizowania, szczególnie, że w poprzednich latach sukcesy Królewskich oparte były o duet Courtois – Benzema.
Kepę trudno porównywać jest z belgijskim bramkarzem, będącym w gronie trzech najlepszych na świecie, jednak nikt nie ma wątpliwości, iż Hiszpan to piłkarz z kompletnie innej półki niż Łunin. Jest najdroższym golkiperem w historii futbolu. Chelsea zapłaciła za niego 80 milionów euro i zagwarantowała gwiazdorski kontrakt. Hiszpan sięgnął z londyńczykami po Ligę Mistrzów, ale wygórowanych oczekiwań nie spełnił.
– Ja ten okres oceniam pozytywnie – przekonuje Arrizabalaga, który mógł wylądować w Madrycie pięć lat wcześniej. Kilka miesięcy przed przenosinami do Chelsea, Real był dogadany z piłkarzem ws. zimowego transferu. Operacja byłą tak zaawansowana, że Hiszpan przeszedł nawet testy medyczne w Valdebebas, tyle że „nie” powiedział Zinedine Zidane.
– Teraz nie potrzebuję bramkarza. Nie widzę potrzeby realizowania tego transferu. Nie chcę zmian – ucinał Francuz w styczniu 2018 roku, słusznie wierząc w umiejętności Keylora Navasa.
Ryzyko Kepy
– Jestem przygotowany na grę dla Realu. Dziś, jestem znacznie silniejszym, dojrzalszym piłkarzem. Przez ostatnie lata przeżyłem wiele sytuacji i czuję się gotowy na wszystko – zapewnia golkiper. Początkowo, był pewniakiem w Chelsea. Później było sinusoidalnie. Dobre momenty przeplatał karykaturalnymi, jak np. zamieszaniem związanym z odmową wejścia na boisko w finale Pucharu Ligi. Nie miał pewnego miejsca w składzie, często przegrywając rywalizację z np. Edouardem Mendym, a gdy The Blues latem tego roku sprowadzili Roberta Sancheza, Kepa znalazł się na wylocie.
Był bliski przenosin do Bayernu, jednak gdy dostał telefon z klubu z Chamartin, zmienił plany. Kontuzja Courtoisa, któremu w rozmowie telefonicznej życzył szybkiego powrotu do zdrowia, otworzyła mu drzwi do gry w barwach Królewskich.
– Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Miałem propozycje z wielkich klubów, ale gdy na stole pojawiła się oferta z Realu, nie miałem wątpliwości – deklarował Arrizabalaga, któremu nie przeszkadzał fakt, iż madrytczycy chcieli sprowadzić go wyłącznie w ramach wypożyczenia bez opcji wykupu. – Mam nadzieję, że swoimi występami udowodnię, iż warto mnie zatrzymać – mówił z nadzieją Kepa.
Wielkie buty Courtoisa
Z pozoru, to prosta misja. Ale w rzeczywistości wydaje się niemożliwa do zrealizowania. W XXI wieku Real nie zatrzymał ani jednego wypożyczonego zawodnika. Jose Antonio Reyes, Julien Faubert, Emmanuel Adebayor, Michael Essien, Javier Hernandez i Alphonse Areola nie zdołali przekonać do siebie działaczy Królewskich. Teraz spróbują tego i Kepa, i Joselu, choć napastnikowi będzie łatwiej zostać w stolicy, bo w jego kontrakcie zapisano opcję transferu definitywnego.
Przenosiny do Realu to ryzykowny, ale potencjalnie ważny ruch dla Arrizabalagi. Jeśli przegra rywalizację z Łuninem, trudno będzie mu wrócić do gry na najwyższym poziomie. Jeśli ją wygra i będzie grał na solidnym, wysokim poziomie, powinien wygrać rywalizację o miejsce w reprezentacji, której w bramce brakuje pewniaków. Luis de la Fuente poszukuje numeru jeden na mistrzostwa Europy i z żadnego innego klubu Kepie nie byłoby do tego miana bliżej, niż właśnie z Królewskich, szczególnie, że w Madrycie w roli trenera bramkarzy jest zatrudniony Luis Llopis, którego 28-latek zna z czasów wspólnej pracy w Athleticu.
Operacja, w ramach której Arrizabalaga wylądował na Bernabeu, zadowala każdą ze stron. Kepa ma szansę na przypomnienie o sobie światu. Chelsea pozbyła się balastu. Real, działając w desperackiej sytuacji, znalazł naprawdę solidnego golkipera. I paradoksem jest, że losy Hiszpana i Courtoisa znów się przecinają. W 2018, pół roku po niedoszłym transferze wychowanka Athleticu do Królewskich, madrytczycy zainteresowali się Belgiem. Chelsea, by nie stracić go za darmo, zgodziła się na negocjacje, ale pod jednym warunkiem – że najpierw musi znaleźć następcę Thibauta. Tym bramkarzem okazał się Kepa. W Londynie, Arrizabalaga nie wszedł w buty Courtoisa. Czy uda mu się to na Bernabeu?
JAKUB KRĘCIDŁO (CANAL+)
- Dziś wraca LaLiga. Co musisz wiedzieć o każdym z klubów?
- Atlético jak miś z Krupówek. Simeone przeklina presezon, ale czy ma inne wyjście?
- Saudyjski Football Manager w Almeríi. Jak zbudować klub na napastnikach?
foto. Newspix