Największa katastrofa w historii Słowenii. Powódź sięgająca 2/3 powierzchni kraju. Straty już znacznie przekraczające pół miliarda euro. Takie wieści przedstawiał w mediach społecznościowych premier Robert Golob. W Polsce w ostatnią niedzielę zbierano w kościołach datki na pomoc ofiarom słoweńskiej powodzi. Postanowiliśmy sprawdzić, jak wygląda życie w państwie, które na początku sierpnia zostało zalane.
– Powódź miała miejsce raczej na południu kraju, od strony Lublany i okolic. Ja mieszkam na północy w Ptuju nad Drawą. U nas też były ulewy, praktycznie przez tydzień intensywnie padało, ale nic wielkiego się nie działo. Miasto ma system odpływów wody i było przygotowane. Gorzej z mniejszymi miastami i wsiami. Kto mógł się spodziewać? Rok temu o tej porze mieliśmy tu 35 stopni i skwar z nieba – mówi nam Daniel Skiba. 22-letni napastnik latem 2022 zamienił czwartoligową Polonię Łaziska Górne na słoweńskiego drugoligowca NK Aluminij Kidricevo, z którym wywalczył awans do ekstraklasy. Przyczynił się do tego sukcesu dziesięcioma golami i siedmioma asystami w sezonie zasadniczym oraz bramką i asystą w zwycięskim dwumeczu barażowym z ND Gorica.
Były obrońca Piasta Gliwice, Uros Korun na szczęście również nie został bezpośrednio dotknięty przez kataklizm. – Mam wielu przyjaciół na południu, którzy zostali mocno poszkodowani. Jeden ze znajomych prowadzi firmę przewozową, miał 55 samochodów na stanie i wszystkie znalazły się 3-4 metry pod wodą. Straty co najmniej na milion euro. Inny kolega, z którym grałem w Olimpiji Lublana, budował dom, a teraz musi zaczynać od nowa – wymienia mistrz Polski z 2019 roku, obecnie grający w ekstraklasowym NK Radomlje.
– To był szok. Wszystko działo się bardzo szybko, w niektórych miejscach dosłownie w ciągu piętnastu minut woda podnosiła się o kilka metrów. Wcześniej zdarzały się jakieś incydenty tego typu, ale teraz to zupełnie inna skala – dodaje Korun.
Skiba: – Niektórzy ze znajomych pojechali w okolice Celje, żeby pomagać, ale chwilami chyba skala zniszczeń była większa medialnie niż w rzeczywistości. Co nie znaczy, że nic się nie działo. Niektóre wioski zostały zalane. Nasz trener od przygotowania fizycznego miał zalany parter domu i wyjechał na trzy dni, żeby ratować, co się da.
Słowa Skiby pokrywały się z tym, co Polsatowi News mówił Piotr Skrzypiec, polski fotograf i przewodnik po Słowenii, komentujący, że powódź mimo wszystko miała charakter lokalny i dotyczyła zlewu trzech górskich rzek.
ZAKŁADY BEZ RYZYKA DO 500 ZŁOTYCH i DARMOWE 20 ZŁOTYCH NA LA LIGA W FUKSIARZ.PL!
Zdaniem Koruna jedynym plusem tej sytuacji jest solidarność całego społeczeństwa. – Ludzie się zjednoczyli, każdy pomagał jak mógł. Środowisko sportowe także, praktycznie każdy klub organizował jakąś pomoc i zbiórkę – mówi doświadczony stoper.
I dodaje: – Dziękuję wszystkim Polakom, którzy pomogli Słowenii. Fotograf z Piasta Gliwice, Ireneusz Dorożański był tu nawet osobiście. Od lat współpracuje z wojskiem przy różnych projektach i przyjechał pomóc.
Korun uważa, że skala zniszczeń mogłaby być o wiele mniejsza, gdyby wcześniej rządzący stanęli na wysokości zadania. – Słoweński rząd musi się wziąć do roboty, nie ma innego wyjścia. Niektóre zagrożenia były sygnalizowane od dawna, ostrzegano, że jeśli dojdzie do takich opadów, to niektóre miejsce natychmiast zostaną zalane. Trwały dyskusje, ale jak to często bywa w polityce, na tym się skończyło. No i w końcu doszło do katastrofy.
A jak ta powódź wpłynęła na słoweński futbol? – Mieliśmy grać mecz u siebie z FC Koper, ale trzeba go było przełożyć, bo goście nie mogli do nas dojechać. Cała autostrada została zalana, musieliby chyba przypłynąć tratwami. Najpierw spotkanie zostało przesunięte na poniedziałek, a potem ostatecznie odwołane, podobnie jak cała 3. kolejka. Trzeba było skupić się na ratowaniu domów i dobytku poszkodowanych – tłumaczy Skiba.
– Słowenia ucierpiała jako kraj, ale środowisko piłkarsko odczuło to mniej. Kluby nie zostawały bez stadionu czy boisk, 4. kolejka została już normalnie rozegrana – dodaje Korun.
Na szczęście od tygodnia w Słowenii znów jest słoneczna pogoda, woda opadła i można zacząć dokładne liczenie strat. – Ślady po tej powodzi pozostaną. Sądzę, że w niektórych regionach będzie to nawet kwestia lat, żeby przywrócić wszystko do pełnej równowagi – podsumowuje Korun.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Floyd Patterson – ostatnia nadzieja… białych
- „Bałabym się prób genetycznego ulepszania człowieka”. Wywiad z prof. Ewą Bartnik
- Ligi regionalne. Dlaczego zawsze kończy się tylko na ekscytujących pomysłach?
- Gdzie tłumy, a gdzie pustki? Frekwencja na europejskich stadionach [ANALIZA]
Fot. Newspix