– Pojechaliśmy na jeden sparing, mieliśmy trenować na bardzo dobrym boisku, lecz z różnych powodów trenowaliśmy na nieskoszonej trawie. Delikatne pastwisko. Powiedziałem zawodnikom – dziś gracie na festynie, ale jutro możecie w filharmonii. Od ciebie zależy, gdzie wystąpisz, bo wielu artystów z filharmonii zaczynało, grając do kotleta. Gdyby nie robili tego świetnie, nikt by ich nie zauważył. Zawodnicy muszą wiedzieć, że dzięki swojej energii, pasji, zaangażowaniu, odpowiedniej mentalności, mogą zagrać dobrą rundę i następny sezon rozpocząć w Premier League. Kto im broni? – mówił Jacek Magiera w Weszłopolskich.
Trenerze, najpierw o meczach – w dwóch pierwszych kolejkach Śląsk miał dobre pierwsze połowy, a gorsze drugie. Dlaczego?
A ja odbiję piłeczkę – dlaczego pan uważa, że druga połowa z Koroną była zła?
Takie odniosłem wrażenie, pan może mieć oczywiście inne zdanie.
Proszę zauważyć, że w 48. minucie strzelamy gola po świetnej akcji, jesteśmy drużyną dominującą, a w 60. mamy kolejną sytuację. Są różne momenty w meczu, gdyby Śląsk dowiózł ten wynik, to nie mówilibyśmy o tym, tylko że dobrze sobie radził w niskiej obronie, wyprowadzał kontry. No a tak to zostaliśmy skarceni golem. Specjalnie odbiłem tę piłeczkę, bo sam rozważałem drugą połowę na konferencji, ale po analizie wiem, że nie do końca tak źle z nią było – po 70. minucie Korona przycisnęła nas mocno, zrobiliśmy dwie zmiany, które nie dały impulsu. Wymagaliśmy od zawodników intensywności, determinacji, podostrzenia, a tego zabrakło.
A mecz z Zagłębiem?
Pierwsza połowa była bardzo dobra, chcieliśmy to powtórzyć w drugiej części, utrzymać energię, determinację, powtarzaliśmy to po pięć razy. Natomiast przez początkowe pięć minut drugiej połowy nie zauważyłem, żebyśmy mieli piłkę przy nodze przez 10 sekund. Zagłębie to wykorzystało, potem błąd Rafał Leszczyńskiego i gol, to nam podcięło skrzydła, ale przypomnę, że za chwilę Jastrzembski miał sam na sam. Więc to nie jest tak, że nie zrobiliśmy nic w drugiej części. Energia była. Gol przy okazji Dennisa, który dałby nam pozytywnego kopa, i odbiór byłby inny. Trzeba sobie jednak z tym radzić. Mogliśmy mieć sześć punktów, minimum cztery, a mamy jeden. Można gadać, a najważniejsza jest tabela i jesteśmy wkurzeni, źli, bo zasługiwaliśmy na więcej, ale więcej nie mamy!
Czy Śląsk ma dziś mocniejszą kadrę względem poprzedniego sezonu?
Nie wiem. Nie powiem, czy lepszą, czy gorszą. Inną! Nie ma zawodnika wybitnego jak na polskie warunki, czyli Yeboaha, którego kupił Raków za 1,5 miliona euro. Siła ofensywna została osłabiona, to nie podlega dyskusji. Zobaczymy, jak będzie, jesteśmy na razie zbyt krótko ze sobą z tymi wszystkimi zawodnikami, by powiedzieć, czy ta kadra jest lepsza, czy gorsza. Zrobiliśmy kilka ciekawych transferów, które – jestem przekonany – pomogą zespołowi wejść na wyższy poziom. Cały czas pracujemy nad tym, by dwóch piłkarzy trafiło do Śląska. Ja się podpisałem pod odejściem Johna, zdecydowałem, że nie będę korzystał z Verdaski i Garcii. I teraz koncentruję się na piłkarzach, których mam w klubie. Przyszedł Petkov, reprezentant Bułgarii, który wkomponował się w zespół bardzo dobrze, ładnie współpracuje z Bejgerem. Trelowski będzie rywalizował z Rafałem Leszczyńskim. Mam duże oczekiwania wobec Mateusza Żukowskiego…
Niepotrzebnie.
Dlaczego? On nie wykorzystał swojego potencjału, trzeba mu otworzyć głowę. Ja wiem, że w tych programach musi się dziać, natomiast patrzę na to szerzej niż dziennikarze, bardziej znam tych zawodników. Wiem, jakie mają możliwości, jaką mieli drogę, która im albo zahamowała rozwój, albo nie pozwoliła wejść na wyższy poziom.
SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ
Okej, to lecimy dalej.
Ostatnim naszym transferem był lewy obrońca, Borthwick-Jackson – nie powiem o nim za wiele, bo znamy się trzy dni. Będzie wzmocnieniem, ale na razie był na jednym treningu, dajmy mu czas. Natomiast Zohore i Ince to piłkarze, którzy przyszli nieprzygotowani pod względem fizyczności. Widać, że długo nie grali, trzeba zrobić wszystko, by wrócili do swojej dyspozycji. Zohore piłkarsko się obroni, pod warunkiem, że będzie miał siłę biegać. Co do Ince’a – dla mnie głupio, że tak młody chłopak, rocznik 2004, pozwolił sobie na to, by nie trenować przez kilkanaście dni. Między transferem z poprzedniego klubu do nas. No, ale nic nie byłem w stanie zrobić miesiąc temu, bo go nie znałem. A dziś mogę wymagać. Tak samo, jak Zohore, dostanie indywidualny plan. Zohore zagrał w meczu z Koroną, ale to nie było to, czego od niego oczekuję. Wiem, że musi spędzić czas na treningach, a mniej na meczach mistrzowskich, bo nie możemy sobie pozwolić, by tak to wyglądało.
Śląsk ma takie, a nie inne możliwości finansowe, ale ściągacie piłkarzy na zakrętach. Statystycznie rzecz biorąc, nie każdy z tego zakrętu wyjdzie.
Statystycznie tak, ale są też tacy, co wychodzą. Zresztą nie wzięliśmy aż tak wielu piłkarzy z zakrętu, Zohore jest najbardziej widocznym przypadkiem.
Żukowski też, o Ince sam pan przed chwilą powiedział.
Żukowski dwa sezony temu grał w Lechii i był wyróżniającym się zawodnikiem.
Nieee.
Proszę zobaczyć parę meczów Żukowskiego.
Widziałem wszystkie mecze Żukowskiego w Lechii.
W to nie uwierzę! Mogę się założyć o dobry trunek, że nie!
95%!
Czyli nie wszystkie.
Z Pogonią nie oglądałem, ale nie mam czego żałować. Grosicki nim kręcił niemiłosiernie.
No to jest nad czym pracować – jakby przyszedł wybitny, to mógłbym go tylko zepsuć, a teraz mogę go zbudować. Co do zakrętów – jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy, nie możemy wydać dużych pieniędzy. Wiedziałem o tym, mogłem nie zostawać, szukać innego wyzwania, ale podjąłem się tego. I tak, to są wyzwania, a nie problemy, niemniej z Davidem Baldą jesteśmy w stanie stworzyć drużynę, która będzie miała swoją tożsamość i będzie się ją dało oglądać. Na dzisiaj Śląsk da się oglądać.
To była trudna decyzja, by w Śląsku zostać?
Nie aż tak trudna. Nie sądziłem w kwietniu, że zostanę na kolejny sezon, bo nie miałem takiego planu, ale też po rozmowie z rodziną uznaliśmy, że Wrocław będzie życiowo bardzo dobrym miejscem do funkcjonowania. Futbol futbolem, ale na pierwszy miejscu stawiam rodzinę.
Skąd decyzja o zrobieniu kapitanem Erika Exposito? Wiemy, że ma umiejętności, ale też wiemy o jego pozaboiskowych przebojach.
Erik doskonale zdaje sobie sprawę, że jak zasłuży na krytykę, to tę krytykę usłyszy. Ona może być w cztery oczy, może być przy drużynie, a może być otwarta na konferencji czy w innym miejscu. Na dziś chcę tak pracować. Za mojej pierwszej kadencji Erik był jednym z lepszych napastników w Ekstraklasie, a za drugiej – po jego powrocie z Hiszpanii, gdzie trenował indywidualnie – też jest. Przyczynił się bardzo do utrzymania Śląska – miał trzy asysty z Wisłą Płock, bardzo dobry mecz z Miedzią i bardzo pomógł w Białymstoku. Wiem, że wiele osób stawia mi zarzut z tej opaski kapitańskiej, bo często wyjeżdżał, chciał odejść i tak dalej, ale ja patrzę szerzej i z innej perspektywy. Więcej o nim wiem, więcej z nim przebywam, znam jego potencjał, co może dać zespołowi. To jest piłkarz, który może być liderem, a opaska może doprowadzić do tego, że stanie się lepszym zawodnikiem, bardziej odpowiedzialnym za zespół. Natomiast gdyby Erik odszedł, kapitanem byłby Łukasz Bejger, tak działamy, że ja wybieram kapitana.
Chciałbym prosić o rozwinięcie jednej myśli z konferencji prasowej – „w tej drużynie jest zupełnie inna mentalność niż była”. Zastał pan wtedy zespół bez ambicji, chęci do walki?
Chcemy pracować nad mentalnością. To jest klucz. Tutaj mamy najwięcej miejsca do rozwoju w całej polskiej piłce – mentalność, świadomość i tak dalej. Mówię to z perspektywy lat doświadczeń. Ja zastałem drużynę zbitą jak psy – nie było energii, wiary, światełka w tunelu, że można cokolwiek osiągnąć. Przed drugim przyjściem do Śląska, mimo że miałem na to 10 godzin, zebrałem informacje ze środowiska: dzwoniłem do moich kolegów, byłych podopiecznych, pytając o to, jak widzą Śląsk. Mówili, że nie ma wiary w utrzymanie. Dlatego dzisiaj jest zupełnie inna energia, mowa ciała, postawa. Roszady, które zostały zrobione, miały wpłynąć pozytywnie na drużynę, by ją pobudzić do grania, większej pracy i determinacji. Jesteśmy zespołem bez gwiazd. No, Erika można określić mianem gwiazdy, ale w innych przypadkach to jest mieszanka rutyny z młodością, która nie ma nic do stracenia. Wszystko do zyskania. Pojechaliśmy na jeden sparing, mieliśmy trenować na bardzo dobrym boisku, lecz z różnych powodów trenowaliśmy na nieskoszonej trawie. Delikatne pastwisko. Powiedziałem zawodnikom – dziś gracie na festynie, ale jutro możecie w filharmonii. Od ciebie zależy, gdzie wystąpisz, bo wielu artystów z filharmonii zaczynało, grając do kotleta. Gdyby nie robili tego świetnie, nikt by ich nie zauważył. Zawodnicy muszą wiedzieć, że dzięki swojej energii, pasji, zaangażowaniu, odpowiedniej mentalności, mogą zagrać dobrą rundę i następny sezon rozpocząć w Premier League. Kto im broni? Dlatego zwracam taką uwagę na podejście.
To na koniec, trenerze, załóżmy się jeszcze o sezon Mateusza Żukowskiego. O dobry trunek. Ja mówię, że zagra mniej niż piętnaście meczów w pierwszym składzie.
Dla tego trunku jestem w stanie sprawić, że zagra następne 32! Niech to będzie obojętnie jaki trunek, ale dobry. Lubię wyzwania i podejmuję je!
Więcej o Ekstraklasie:
- Wyluzowany, pewny siebie, odporny na stres. Jak Zwoliński dorastał do gry w mistrzu Polski
- Janczyk: Moskal i ŁKS się zmienili. Problem leży gdzie indziej
Fot. Newspix