Reklama

Diwa spod Frankfurtu. Sonny Kittel – wielki talent, który zatrzymały kontuzje

Szymon Piórek

Autor:Szymon Piórek

25 lipca 2023, 12:34 • 8 min czytania 57 komentarzy

Został najmłodszym debiutantem Eintrachtu Frankfurt w Bundeslidze spośród piłkarzy z pola. Wróżono mu wielką karierę i taką zrobił, ale w 2. Bundeslidze, gdzie co sezon wykręcał niesamowite statystyki. W Bundeslidze nie szło mu aż tak dobrze, rozwój popsuły mu kontuzje i kaprysy. Sonny Kittel to również opowieść o wiecznie powracającej grze dla reprezentacji Polski. Przychodząc do Rakowa Częstochowa, oczekiwania wobec niego są ogromne i już niebawem przekonamy się, czy im sprosta.

Diwa spod Frankfurtu. Sonny Kittel – wielki talent, który zatrzymały kontuzje

W karierze Sonny’ego Kittela prym wiodą dwa kluby. Eintracht Frankfurt i Hamburger SV, choć – szczególnie na początku – do drzwi jego domu walili skauci, działacze i trenerzy różnych zespołów. Wybór był jednak prosty. Urodził się w Giessen oddalonym od Frankfurtu o godzinę drogi, dlatego padło na Eintracht. Łącznie spędził w tej drużynie 17 lat. W Bundeslidze zadebiutował, mając 17 lat, siedem miesięcy i 22 dni. Stał się wtedy najmłodszym debiutantem z pola w barwach Eintrachtu w Bundeslidze (później ten rekord pobił Marc Stendera, który niedawno był łączony z Wartą Poznań). Kittel dokonał tego przeciwko HSV, który pokonał Orły 3:1 po golach m.in. Ruuda van Nistelrooya czy asyście Ze Roberto. To pokazuje, o jak odległych czasach rozmawiamy, bowiem jeszcze w czerwcu 30-latek walczył przy przywrócić hamburczyków do Bundesligi po pięciu latach.

Sonny Kittel w Rakowie Częstochowa: sylwetka piłkarza

Pomimo tego niewiele zmieniło się w podejściu pomocnika, jak i do pomocnika. Przez te lata traktowano go jak wielki talent. Wielki talent niósł jednak za sobą również dużą pewność siebie, niekiedy zamieniającą się w arogancję. Gdy zadebiutował w Bundeslidze, od razu zaczął się domagać podpisania profesjonalnego kontraktu z Eintrachtem. Otrzymał go sześć tygodni później, bardziej z obawy Eintrachtu przed stratą dużego talentu, niż realnej chęci. Kittel zadebiutował bowiem w Bundeslidze tuż przed końcem okna transferowego latem 2010 roku. Trzeba jednak przyznać, że kolejni trenerzy Orłów rozpływali się nad jego grą.

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ 

Reklama

Miał podbić Bundesligę

Nie chcemy tylko, żeby zadebiutował w Bundeslidze, ale ją zdobył – powiedział cytowany przez spox.com trener Michael Skibbe, który dał mu szansę pierwszego występu. – To niesamowity talent. Jest bardzo interesującym piłkarzem. Sonny bardzo szybko odnalazł się w zespole. Błyskawicznie uczy się nowych rzeczy – kontynuował szkoleniowiec.

To pokazuje, jaki ogromny potencjał posiada. Otrzymał powołanie do pierwszej drużyny i trener w pełni mu ufa. Jeśli weźmiesz pod uwagę, że przy takiej rywalizacji, szkoleniowiec wciąż rozważa go jako pierwszą czy drugą alternatywę na jego pozycji, daje to obraz jego niezwykłego rozwoju. Jest bardzo sympatycznym, miłym, kulturalnym chłopakiem. Może nie wchodzi do szatni i wszystkich przegaduje, jest dużo bardziej powściągliwy, ale na pewno się nie ukrywa – rozpływał się nad jego talentem szef młodzieży we Frankfurcie Armin Kraaz. Nieco bardziej zachowawczy był Alexander Schur jego trener z grup juniorskich.

Pewność siebie zbyt szybko może przerodzić się w arogancję. A arogancja zniszczyła już wiele karier. Obecnie nie martwię się o Sonny’ego. Ma wobec siebie duże wymagania i wie, że na szczęście musi sobie zapracować. 

Trela: Piłkarz od konkretów. Dlaczego transfer Sonny’ego Kittela to hit lata w Ekstraklasie?

Kariera zatrzymana na 1200 dni

Po latach historie o arogancji dalej trzymają się Kittela, którego w HSV nazywaną “diwą”. – Jego największymi atutami są kreatywność i prawa noga. Jest utalentowanym piłkarzem, ale czasem nie angażuje się tak bardzo w obronę. Niekiedy jego mowa ciała jest negatywna, gdy gra nie toczy się tak, jakby tego chciał. Od zawsze miał reputację “diwy”. Ale zawodnikiem jest bardzo dobrym. Świetnie bije rzuty wolne i karne. Ma mocne uderzenie z dystansu. Większość czasu występował na lewym skrzydle. Myślę jednak, że jest bardziej środkowym pomocnikiem. To typowa dziesiątka – opowiada nam Alexander Berthold, dziennikarz, który na co dzień opisywał jego występy na łamach “Hamburger Abendblatt”.

Pod koniec jego gry na taką mowę ciała składały się dwie rzeczy. Obustronne zmęczenie grą w Hamburgu i kontuzje. Wielu trenerów Kittela powtarzało, że gdyby nie urazy mógłby zrobić o wiele większą karierę. W 2011 roku zajął drugie miejsce w plebiscycie Fritza Waltera na najlepszego piłkarza w swoim roczniku w Niemczech. Jeszcze w tym samym roku zerwał więzadła krzyżowe. Łącznie z kontuzjami kolana i rehabilitacje zajęły mu we Frankfurcie blisko 1200 dni, stąd tak spory żal u pomocnika, że jego kariera potoczyła się innym torem, niż wszyscy przypuszczali. Trzeba jednak oddać, że urazy go nie podłamały i dzięki odpowiedniemu reżimowi treningowemu, problemy z kolanem już do niego nie wracały.

Reklama

Moje problemy z kolanem są niestety częścią mojej historii, ale kiedy jest to jedyna rzecz, o której ludzie mówią, robi się to trochę irytujące. Wzniosłem się ponad to, skupiłem się na moim planie powrotu do zdrowia i ćwiczeniach, które wykonuję od lat – mówił 30-latek na oficjalnej stronie Hamburgera SV, z którym nie rozstawał się w najlepszych relacjach. Można nawet powiedzieć, że są to zupełne odwrotne związki, jakie łączą Kittela z Eintrachtem Frankfurt, pomimo że w HSV grał zdecydowanie częściej i lepiej.

Zakochany we Frankfurcie, skłócony z HSV

Eintracht Frankfurt to nie tylko mój pierwszy klub. Nadal czuję z nim silny związek. Lubię obserwować, jak sobie radzi i nie mogę powstrzymać się od kibicowania Orłom, kiedy oglądam ich mecze. Kiedy dorastasz w tym rejonie i grasz w klubie przez 17 lat, przechodząc przez wszystkie grupy wiekowe, myślę, że to całkiem normalne, że Eintracht znaczy dla ciebie coś wyjątkowego. Stadion, kibice i klub nadal są dla mnie domem. Wiele zawdzięczam też mamie, która zawsze całym sercem wspierała mnie we wszystkim, co robiłem. Praktycznie codziennie od szóstego roku życia woziła mnie aż do Frankfurtu, żebym grał w piłkę Pracowała niesamowicie ciężko, żeby móc zapłacić za benzynę, zawieźć mnie, bez jakiejkolwiek gwarancji, że to się opłaci. Z tego powodu zawsze będę jej dłużnikiem – opowiadał dalej Kittel.

Za nim bardzo solidny czas w Hamburgu. Grał dużo, strzelał ważne gole. Przed jego transferem pojawiało się wiele znaków zapytania, szczególnie jeśli chodzi o jego zdrowie, ale był niemal non stop pod grą. Szczególnie dobrze dogadywał się z trenerem Timem Walterem – zaczyna mówić o pozytywach Kittela w HSV Berthold. Szybko przechodzi jednak do tych gorszych aspektów.

– Chciał odejść z HSV w 2022 roku i dołączyć do swojego przyjaciela Tima Leibolda w MLS. Ofertę latem wysłało DC United. Nie dostał zgody, bo Hamburg nie znalazł dla niego następcy. Podobnie zimą, gdy wpłynęła propozycja z Arabii Saudyjskiej. Kittel się wtedy bardzo wściekł. Koło nosa przeszła mu duża kasa. Wiosną zawładnęła nim jeszcze większa złość, gdy nie dostawał tyle szans na grę, ile oczekiwał. Gdy pod koniec sezonu znowu zaczął występować częściej i chciał przedłużyć umowę z HSV, dyrektor sportowy ściągnął Immanuela Pheraia z Eintrachtu Brunszwik. Wtedy stało się jasne, że to koniec przygody pomocnika na Volksparkstadion – kreśli nam dalszą przygodę 30-latka w Hamburgu dziennikarz.

Walka o polski paszport

30-latek miał propozycję gry w Hannoverze, ale zdecydował się na transfer do Polski. Dlaczego? Poniekąd urzeczywistnia się jego dawno wymarzona okazja do gry w naszym kraju. – Ma 30 lat, grał głównie w drugiej lidze niemieckiej. Nie sądzę, by teraz interesowały się nim jeszcze jakieś kluby Bundesligi. Generalnie uważam, że nie był dość dobry, by w niej występować. Transfer Kittela do Polski ma sens. Jego rodzice i dziadkowie są Polakami. Ma dobre relacje z waszym krajem, mówi w tym języku i otrzymał szansę gry w Lidze Mistrzów. Nie jest to dla mnie zaskoczenie – ocenił Barthold.

Kittel od 2018 roku starał się usilnie wcisnąć do naszej kadry. W wywiadach powtarzał o rychłym terminie odbioru polskiego paszportu i bliskich relacjach z Polską. Jego rodzicami są Marzena i Zbigniew, czyli emigranci, którzy osiedlili się w Giessen. Związek, a szczególnie Zbigniew Boniek nie specjalnie garnęli się do naturalizacji kolejnych zawodników, co zmieniło się przy okazji Matty’ego Casha. Samego Kittela ominęła fala wielkiej smudowej naturalizacji przed Euro 2012 i w zasadzie marzenia o debiucie w kadrze można odłożyć między bajki.

Lada moment będę miał paszport. Dosłownie kilka dni temu moja mama była w konsulacie w Monachium. Usłyszała od pani tam pracującej, że wszystko jest gotowe i razem z moim młodszym bratem Sammym, który złożył wniosek razem ze mną, dostaniemy paszporty za dwa, maksymalnie trzy tygodnie. Wszystko jest już załatwione, zapłaciliśmy, czekamy już tylko na odbiór dokumentów. Oglądałem mecze Polski. W domu z mamą, bratem i babcią od zawsze rozmawiamy po polsku i kibicujemy reprezentacji. Jeśli będę zdobywał bramki i odezwie się do mnie ktoś z PZPN z opcją, żebym dostał powołanie do reprezentacji Polski, będę bardzo szczęśliwy – mówił na łamach “Przeglądu Sportowego” Kittel w 2018 roku.

Brzęczek walczył, Boniek stopował

Po tych słowach w naszym kraju wybuchła dyskusja, czy warto powoływać zawodnika, który na poziomie 2. Bundesligi walczył o utrzymanie z Ingolstadt, choć zdobył dla niego 11 bramek i zanotował sześć asyst w sezonie 2018/19. Z jednej strony ówczesny selekcjoner Jerzy Brzęczek potwierdzał zainteresowanie pomocnikiem. Z drugiej zaprzeczał wszystkiemu Boniek.

Obserwujemy go, odkąd zostałem selekcjonerem, jeszcze zanim jego nazwisko pojawiło się w mediach – stwierdził Brzęczek przed meczem eliminacyjnym ze Słowenią w 2019 roku, co szybko spotkało się z odpowiedzią Bońka. – Nie ma tematu. Gdy w 2012 roku zostałem prezesem PZPN, powiedziałem co zrobimy, a czego nie. We wszystkich reprezentacjach gramy Polakami, nie chcemy zawodników, którzy poczuli się Polakami tylko dlatego, że reprezentacja awansowała na jakąś imprezę. Nie znam Kittela, ale jeśli obywatelstwo potwierdza dopiero w wieku 26 lat i wtedy wyrabia paszport, gdy akurat jedziemy na mistrzostwa Europy, to nie interesuje nas taki piłkarz. To nie jest zawodnik, który 10 lat temu pukał do reprezentacji i chciał grać dla biało-czerwonych – deklarował kategorycznie prezes PZPN na łamach kanału “Prawda Futbolu”, co jak widać po latach pozostało aktualne mocno się przedawniło.

Teraz Kittel związał się z Rakowem Częstochowa. Oczekiwania wobec niego na starcie są bardzo duże. Ale jakie mają być, skoro w ostatnich sześciu latach dla Ingolstadt i HSV w 2. Bundeslidze zdobył 57 bramek i zanotował 61 asyst w 207 meczach? Potrafi zrobić coś z niczego, strzelając pięknego gola z dystansu bądź popisując się świetnym otwierającym podaniem. Z drugiej strony ma manię znikania, raczej nie będzie liderem szatni i gdy mu nie idzie, potrafi do siebie zrazić otoczenie. Na papierze to świetny transfer. Sam pomocnik ma również sporo do udowodnienia i okazję pokazania się przed polskimi kibicami. Już niebawem przekonamy się, jak z niej skorzysta. Czy będą to mecze w stylu Dawida Kownackiego, czy raczej Adama Matuszczyka.

WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:

Fot. Newspix

Urodzony z piłką, a przynajmniej tak mówią wszyscy w rodzinie. Wspomnienia pierwszej koszulki są dość mgliste, ale raz po raz powtarzano, że był to trykot Micheala Owena z Liverpoolu przywieziony z saksów przez stryjka. Wychowany na opowieściach taty o Leszku Piszu i drużynie Legii Warszawa z lat 80. i 90. Były trzecioligowy zawodnik Startu Działdowo, który na rzecz dziennikarstwa zrezygnował z kopania się po czole. Od 19. roku życia związany z pisaniem. Najpierw w "Przeglądzie Sportowym", a teraz w"Weszło". Fan polskiej kopanej na różnych poziomach od Ekstraklasy do B-klasy, niemieckiego futbolu, piłkarskich opowieści historycznych i ciekawostek różnej maści.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

57 komentarzy

Loading...