Reklama

Zagłębie jak Salieri przy Mozarcie. Na cesarskim dworze, ale w cieniu lepszych

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 lipca 2023, 09:18 • 10 min czytania 15 komentarzy

Waldemar Fornalik przyznał niedawno, że kilkadziesiąt lat temu zachwycił się słynnym „Amadeuszem” Milosa Formana. To quasi-biograficzna fantazja o rywalizacji dwóch słynnych kompozytorów muzyki klasycznej z XVIII wieku – koniunkturalisty Antonio Salieriego i geniusza Wolfganga Amadeusza Mozarta. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w nowym wydaniu Zagłębie Lubin będzie przypominać pierwszego z nich. 

Zagłębie jak Salieri przy Mozarcie. Na cesarskim dworze, ale w cieniu lepszych

Nie zamierzamy mędrkować o artystycznej wartości oper, symfonii, kantat, mszy czy oratoriów. Umowność komercyjnego „Amadeusza” Formana wystarczy w zupełności. Rzecz dzieje się na cesarskim dworze Józefa II, którego Antonio Salieri jest nadwornym kompozytorem. Wolfgang Amadeusza Mozart pojawia się w tym świecie znienacka, chichocze jak opętany, zachowuje się jak ostatni kretyn, ale każdym ruchem i każdą kompozycją objawia talent niedostępny dla ciut starszego rywala: tak wygląda i brzmi wielkość.

Cały ten film to jedna wielka opowieść o zderzeniu nieposkromionego geniuszu z mierną przeciętnością, o parszywej niemożności osiągnięcia mistrzostwa w swoim fachu, o zwykłym zjadaczu chleba, którego egzystencja zaczyna sprowadzać się do podziwiania i uznawania wyższości jednostki wybitnej. Dzieła Salieriego były bowiem absolutnie stosowne i do bólu poprawne, ale nie miały w sobie nic z niemal rockandrollowego błysku arcydzieł Mozarta.

I oto odwieczny problem Zagłębia.

To klub ciepłej wody w kranie. Płynność finansowa. Atrakcyjne pensje. Porządna infrastruktura. Uznana akademia. Stabilna pozycja w Ekstraklasie. Rezerwy w II lidze. Stałe dofinansowanie od KGHM-u. Pozornie niczego nie brakuje, a jednak w ostatnich latach mniejsze lub większe sukcesy odnoszą inne kluby. Czołówka odjechała na kilometry, inni średniacy przyspieszają, beniaminkowie ostrzą noże, a oni jak to oni: na cesarskim dworze, ale w cieniu lepszych, mądrzejszych, bardziej pomysłowych.

Reklama

ZAGŁĘBIE LUBIN – ZAPOWIEDŹ SEZONU 2023/24

Spis treści

  1. PUBLIKA OSZALEJE

CHCIELIBY GRAĆ JAK…

Któryś z ulubionych rockowych zespołów Waldemara Fornalika: Pink Floyd z Rogerem Watersem albo Marillion z Fishem. Najlepiej w wersji późniejszej, poważniejszej, dojrzalszej, zawierającej liczne elementy symfoniczne, bo drużyny 60-letniego szkoleniowca raczej nie mają w zwyczaju ponosić się duchowi młodzieńczej fantazji.

Zagłębie ma opierać się na starych i sprawdzonych klasykach. Trwa ostateczne sprzątanie po bajzlu, który powstał dwa lata temu wskutek ogłoszenia absurdalnego planu na „rozwój klub”, którego główne założenia opierały się na porzuceniu jakichkolwiek celów ściśle sportowych na rzecz przesunięcia wajchy w stronę wychowywania i sprzedawania piłkarzy poniżej 25. roku życia, którzy docelowo stanowić mieli 70% pierwszego składu.

Fornalik mówił nam zaś ostatnio w dużym wywiadzie: – Nie mówię, że kadra musi być wiekowa, ale na pewno konieczna jest obecność piłkarzy, którzy znają wymagania Ekstraklasy, żeby w trudnych czy ekstremalnych momentach byli w stanie wziąć ciężar odpowiedzialności na swoje barki. Ważna jest konstrukcja psychiczna, odporność na stres. Nie wyobrażam sobie, że utrzymalibyśmy się w Ekstraklasie tylko z młodymi zawodnikami, nawet przy proporcji pół na pół mógłby być problem.

Zagłębie ma być więc typowym zespołem Fornalika. Przede wszystkim szczelnym w defensywie, poukładanym taktycznie i skleconym wokół doświadczonych piłkarzy. W konsekwencji: godnie punktującym. Nic dziwnego, w końcu największy polski specjalista od tworzenia cieplarnianych warunków będzie rządził w klubie, który… słynie z cieplarnianych warunków. I istnieje całkiem niemałe prawdopodobieństwo, że akurat on się na tym nie wywróci.

SUPERPUCHAR POLSKI BEZ RYZYKA! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

Reklama

NOWI W KAPELI

Marek Mróz. Przerastał I ligę. Zasłużył na szansę w Ekstraklasie. Latem biły się o niego też Cracovia i Korona, wybrał Zagłębie. W Resovii zaliczył dwa udane sezony, wcześniej wyróżniał się w GKS-ie Jastrzębie, w kilka lat nabił 130 występów na zapleczu elity. To typ aktywnej i pożytecznej „dziesiątki”. Nie jest może goleadorem, ale potrafi przymierzyć z rzutu wolnego, uderzyć z dystansu, zakręcić się w polu karnym. Kiwa, podaje, w obronie nie bumeluje, w jednym poprzednich sezonów zakręcił się nawet w pierwszoligowej czołówce piłkarzy z największą liczbą odbiorów. Wejście do zespołu będzie miał o tyle łatwiejsze, że w Lubinie nie ma już Filipa Starzyńskiego.

Damian Dąbrowski. Wykręcił dwucyfrówkę w poszerzonej klasyfikacji kanadyjskiej poprzedniego sezonu Ekstraklasy – cztery gole, trzy asysty, cztery asysty drugiego stopnia. Wciąż był jednym z liderów Pogoni Szczecin. Nasze noty? 5,13, Dobry wynik, rzadko schodził poniżej wyjściowej, słabe występy przydarzały mu się od wielkiego dzwonu. Jeszcze rok temu umieszczaliśmy go za plecami Jespera Karlströma w klasyfikacji najlepszych środkowych pomocników ligi. Przez ostatnie dwanaście miesięcy nieco obniżył loty, w nowym rankingu zajmował już nie drugą, a dopiero dziewiątą lokatę. Nie jest stworzony do dużego futbolu, zbyt wolno operuje piłką pod presją, wyeksponowały to głównie europejskie puchary, ale w Zagłębiu powinien być naturalnym liderem.

Michał Nalepa. Ma za sobą tragiczny sezon w Lechii. Mnóstwo błędów, wielbłądów, obcinek, kretyńskich zachowań. Aż pięć razy lądował w Badziewiakach. To więcej niż ktokolwiek inny w ekipie z Gdańska, a grały tam postaci, na których widok i wspomnienie niemal samoistnie odpala się nam w głowie muzyczka z Benny’ego Hilla. Choćby jego kompan ze środka defensywy – elektryczny Mario Maloca, którego zresztą we wcześniejszych latach Nalepa ciągnął za uszy w górę. W Zagłębiu 30-letni stoper dostaje szansę objawienia prawdy o sobie: więcej w nim parodysty z minionego sezonu czy bardzo solidnego grajka z wcześniejszych lat?

Juan Muñoz. Zagłębie nie ma za grosz szczęścia do napastników od czasu odejścia Bartosza Białka do Niemiec i Patryka Szysza do Turcji. Albo, nie, inaczej, bo tamto zdanie usprawiedliwiałoby pudła transferowe: Zagłębie nie potrafi sprowadzić bramkostrzelnego napastnika od czasu odejścia Bartosza Białka do Wolfsburga i Patryka Szysza do Turcji. Rok Sirk, Samuel Mraz, Karol Podliński, Martin Doleżal, Cheikhou Dieng, Tomas Zajić… O, Jezu Chryste, Maryjo Panno, ratujcie. Spróbowali ze Świerczokiem, Świerczok nie był sobą. Normalnie: przekleństwo. Juan Muñoz ma rozwiązać ten problem. Kiedyś liznął LaLigi w barwach Sevilli, asystował nawet przy jakimś trafieniu Grzegorza Krychowiaka, ale od jakiegoś czasu w polskiej piłce na szczęście odchodzi się od przywiązywania wagi do zakurzonych rubryk CV. Ma 27 lat, w LaLiga2 zagrał prawie 200 meczów, strzelił blisko 50 goli, ostatni sezon w CD Leganés: 31 spotkań, 7 bramek. Nie przychodzi poturbowany, w optymistycznym scenariuszu: to potencjał na gwiazdę.

Dawid Kurminowski. Zagłębie wykupiło go z Aarhus, już wiosnę spędził na wypożyczeniu w Ekstraklasie. Załadował cztery gole, wszystkie ważne w kontekście gry o utrzymanie – z Lechem (2:1), z Koroną (2:2), z Widzewem (2:0), Stalą (1:0). Nie miał w sobie tego zblazowania Świerczoka, nie przejawiał też patologicznych skłonności do partaczenia jak Sirk, Mraz, Podliński, Doleżal czy inny Zajić. Wciąż jest stosunkowo młody, dosyć perspektywiczny, strzelać potrafi, zaufanie mu posłuży.

Wszystko wskazuje też, że nowym zawodnikiem Miedziowych lada dzień zostanie także Mateusz Wdowiak, jeśli oczywiście zgodzi się na to Raków Częstochowa, w którym jest istotnym elementem rotacji. Świeżo upieczony mistrz Polski, „pan Puchar Polski”, pomocnik uniwersalny, strzeli, asystuje, w defensywie popracuje, potencjalny transfer bez oczywistych wad.

FRONTMAN

Waldemar Fornalik, bo któż inny? No dobra, pewnie jeszcze Piotr Burlikowski, sprawny dyrektor sportowy, do tego umiejętniej niż ktokolwiek inny poruszający się w lubińskim środowisku. Ten drugi opowiadał nam zresztą jakiś czas temu zgrabną anegdotkę o pewnej pogawędce z doświadczonym szkoleniowcem: – Nie chcę teraz pompować balonika, nie chcę zabrzmieć buńczucznie, ale dodam w ramach luźnej ciekawostki: kiedy rozmawialiśmy z trenerem Fornalikiem o klubie, usłyszeliśmy „Panowie, udało mi się wygrać mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice, więc dlaczego miałoby nie udać się z Zagłębiem?”. Z jednej strony to mógł być żartobliwy ton, ale z drugiej świadczy o ambicji trenera.

Z samym Fornalikiem uderzyliśmy w podobne tony.

– Ma pan jeszcze jakieś marzenie trenerskie?

– Pewnie, że mam.

– Jakie?

– Brakuje mi zwycięstwa w Pucharze Polski. I fajnie byłoby o ten Puchar Polski jeszcze powalczyć.

Rozumiecie? Już w tym głowa Fornalika i Burlikowskiego, ludzi z bardzo dużą wiedzą o branży, żeby Zagłębie Lubin przestało być tak nijakie, bezpłciowe, nudne i dołujące.

PUBLIKA OSZALEJE

Zagłębie pod batutą KGHM-u jest taką mini-republiką korporacyjną. Wszyscy tam drżą byle tylko nie podpaść ludziom z tego KGHM-u, bo KGHM płaci, KGHM płaci dużo i KGHM wymaga. Procesy decyzyjne w KGHM-ie zapadają długo, ludzie z KGHM-u nie są milczącym ciałem, tylko faktycznie ludźmi z KGHM-u, więc koniec końców zawsze ten KGHM może najtrwalszy nawet ład wywrócić do góry nogami, jeśli tylko KGHM będzie miał taką wolę.

No bo nie ma przypadku w tym, że w minionych latach Zagłębie popadło w tożsamościowy bezład, zarządzane było przez ludzi niezdolnych i błądzących, królowała stagnacja. Wcale nie tak trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym władzom z KGHM-u nagle odwidzą się sensowne wizje Fornalika i Burlikowskiego…

Wtedy faktycznie „publika oszaleje”.

Oj, oszaleje.

FAŁSZUJĄ…

Najlepiej kiedyś ujął to Martin Sevela: „mentalność zawodników Zagłębia została na ósmym miejscu”. W całej opowieści o tym klubie jest coś fałszywego, prawda?

Zagłębie przez dekadę zaliczyło tyle awansów do eliminacji europejskich pucharów, ile spadków z ligi, gdzie od sześciu sezonów nie podskoczyło powyżej szóstej lokaty, a tak generalnie to bujało się gdzieś między dołem a środkiem tabeli.

Zagłębie od lat prowadzi uznaną akademię, od czasu do czasu promuje i spienięża zdolnych polskich piłkarzy (Filipa Jagiełłę, Bartosza Slisza, Jarosława Jacha, Bartosza Białka, Jakuba Świerczoka, Bartłomieja Pawłowskiego, Patryka Szysza czy ostatnio Łukasza Łakomego), ale wśród pięćdziesięciu najdroższych transferów wychodzących z Ekstraklasy tylko dwóch piłkarzy odchodziło właśnie z Lubina.

Zagłębie w ostatnich latach podcinało skrzydła kolejnym trenerom: polegli tu spektakularnie i boleśnie Mariusz Lewandowski i Ben van Dael, mimo wszystko Martin Sevela, sromotnie i całościowo Dariusz Żuraw, przykro i niespodziewanie Piotr Stokowiec. Trudny to teren.

Miedziowi wydają naprawdę spore pieniądze na wzmocnienia i pensje, szczególnie w tym okienku transferowym. Spore pieniądze, słyszymy, naprawdę niespodziewanie spore, jakby obliczone na sukces, który… nadejdzie albo nie nadejdzie, nic pewnego. A w takich klubach rzadko Excel świeci się na czerwono, więc w przypadku jakiegoś niepowodzenia może być gorąco, bardzo gorąco.

USTAWIENIE NA SCENIE

Nie brakuje znaków zapytania. Dużo szans dostawać ma Tomasz Pieńko. Bartosza Kopacza podgryza Michał Nalepa. Mateusz Grzybek to awaryjna opcja na lewą obronę, tam docelowo grać miał Luis Mata, ale blokuje go kontuzja, klub rozgląda się za nowym piłkarzem na tę pozycję. Słyszymy, że jeszcze nie wiadomo do końca, jak ustawiony zostanie środek pola ekipy Miedziowych. W końcu Marko Poletanović i Damian Dąbrowski to piłkarze o niemal bliźniaczym profilu. Na ataku sezon zacznie pewnie Dawid Kurminowski, ale Juan Muñoz nie trafił do Zagłębia, żeby grzać ławę.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE LEPSZA NIŻ POPRZEDNIA?

  1. Bo Waldemar Fornalik jest świetnym trenerem z klarowną wizją budowania zespołu.
  2. Bo Zagłębie przeprowadziło bardzo solidne i raczej gruntownie przemyślane transfery.
  3. Bo na prawie wszystkich pozycjach Miedziowi dysponują piłkarzami, którzy zaliczają się do grona dobrych lub obiecujących ligowców.
  4. Bo w lecie nie odbyła się w Lubinie żadna głupia rewolucja.
  5. Bo z Fornalikiem i Burlikowskim u sterów klubowi raczej nie grozi uwikłanie się w walkę o utrzymanie, a to już coś, bo przecież dwa ostatnie sezony wiązały się z drżeniem o ligowy byt.

DLACZEGO TA PŁYTA BĘDZIE GORSZA NIŻ POPRZEDNIA?

  1. Bo KGHM jak był nieprzewidywalny, tak jest i będzie nieprzewidywalny, a może nawet bardziej nieprzewidywalny niż dotychczas.
  2. Bo bywa, że opieranie drużyny na doświadczonych ligowcach kończy się katastrofą, gdy okazuje się, że tym samym doświadczonym ligowcom już nie za bardzo chce się zapieprzać w imię jakichś nieokreślonych i nieprzesadnie ambitnych idei.
  3. Bo polityka ciepłej wody w kranie nie przynosi spektakularnego sukcesu.
  4. Bo nie ma w drużynie żadnej gwiazdy, która samą siłą talentu ciągnęłaby zespół w najtrudniejszych momentach.
  5. Bo Zagłębie źle działa na trenerów, a ewentualny kryzys może skończyć się pożarem.

NA REPEACIE

Jak na ironię, ilekroć tylko myślimy o Zagłębiu Lubin, wyświetla nam się hit T.Love – „Jest Super”.

„Mamy extra rząd i super prezydenta
Ci wszyscy ludzie to wspaniali fachowcy
Ufam im i wiem, że wybrałem swoją przyszłość
Za rękę poprowadzą mnie do Europy

Jest super, jest super
Więc o co ci chodzi?
Jest super, jest super
Więc o co ci chodzi?”

Coś nam jednak podpowiada, że w Lubinie woleliby posłuchać czegoś bardziej optymistycznego, więc niech będzie refren szlagieru Tiltu – „Jeszcze będzie przepięknie”.

„Jeszcze będzie przepięknie
Jeszcze będzie normalnie
Jeszcze będzie przepięknie”

Salierim raczyć nikt się nie będzie.

Ani tym bardziej Mozartem.

Czytaj więcej o Ekstraklasie:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”

Patryk Stec
6
Błaszczykowski o aferze zdjęciowej. “Mnie nie pozwoliłoby wewnętrzne ego”
Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
7
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Komentarze

15 komentarzy

Loading...