Reklama

Na Zachodzie sobie nie radzą. Kibole trzęsą Europą

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

09 lipca 2023, 13:47 • 6 min czytania 150 komentarzy

W publicznej telewizji NOS padają słowa o „kibicowskiej anarchii”. Ponoć prawie 90% meczów poprzedniego sezonu Eredivisie odbyło się w obliczu mniej lub bardziej restrykcyjnie ograniczonej frekwencji na stadionie. Przedstawiciele KNVB twierdzą, że chuligani to mniejszość, która zatruwa życie „99% normalnych entuzjastów futbolu”. Jest to jednak mniejszość tak głośna i dominująca, że zwyczajnie niebezpieczna. 

Na Zachodzie sobie nie radzą. Kibole trzęsą Europą

W zachodniej Europie wcale sobie nie poradzili.

I sobie nie radzą.

Anarchia w Holandii

Mark Rutte był najdłużej rządzącym europejskim przywódcą po Viktorze Orbanie. Właśnie rezygnację jego rozbitego kruchymi koalicjami gabinetu przyjął król Wilhelm-Aleksander. Sondaże pokazują, że dwie trzecie Holendrów wyraża zadowolenie z upadku tego rządu. Premier Holandii nie potrafił dogadać się z politycznymi sojusznikami i wątpiącym elektoratem w sprawie wdrażania rozwiązań wobec kryzysu mieszkaniowego, wysokich cen gazu i rosnącej inflacji, za co winę zrzucić próbował na migrantów z biedniejszych cywilizacji.

Wcześniej Rutte zadarł z kibicami. Na krótko po odwieszeniu koronawirusowych obostrzeń potrafił nakazywać im w jakimś dziwnie pryncypialnym trybie, żeby „zamknęli buzię na kłódkę i siedzieli w ciszy na stadionach”. Irytowało go, że licznik zarażonych bije, a fani piłki nożnej nie stosują się do rządowego zalecenia zmiany sposobu dopingowania swoim ulubionym zespołom: trzymania się swojego miejsca, zachowywania bezpiecznego dystansu, ograniczenia klasycznych praktyk kibicowskich.

Reklama

Nie miało to prawa powodzenia.

Tylko mu się dostało.

Rutte w tę grupę społeczną uderzył jednak ponownie, do tego całkiem niedawno, kiedy rzucił, że „nie można tolerować wszechobecnej przemocy na stadionach”. W tej krucjacie wyręczać zaczęła go jednak Dilan Yesilgoz-Zegerius, minister sprawiedliwości i bezpieczeństwa narodowego, według zdania której holenderscy kibole „nigdy nie upadli niżej”. Czy to uzasadniona panika? Jan Brouwer, profesor prawa i specjalista od stosunków kibicowskich na Uniwersytecie w Groningen, w publicznej telewizji NOS nie bał się powiedzieć, że w badanym przez siebie środowisku „istotnie zapanowała groźna anarchia”.

Chaos narodził się wiosną 2023 roku. Chuligani z Holandii poczuli wrogi zew. Davy Klaassen z Ajaksu zalał się krwią, kiedy dostał zapalniczką w głowę od jednego z pseudokibiców Feeyenordu. Spotkanie Ajaksu z Groningen trzeba było przerwać przez dym na murawie i wtargnięcia kiboli na płytę. Bandyckie akcje uniemożliwiały też rozgrywanie starć Utrechtu, Twente, Go Ahead Eagles, RKC Waalwijk czy Sparty Rotterdam. Dwudziestoletni ultras PSV Eindhoven w kurtce The North Face rzucił się na Marko Dmitrovicia z Sevilli. Dostał czterdziestoletni zakaz stadionowy.

Policja aresztowała 154 członków bojówki Alkmaaru, kiedy nie mogła doprosić się zaprzestania intonowania antysemickich przyśpiewek na stacji metra w pobliżu stołecznego Johan Cruyff Arena. Zamaskowani i zakapturzeni bandyci z Alkmaaru „rozsławili” się też atakiem na sektor rodzin piłkarzy West Hamu podczas półfinału Ligi Konferencji. Tylko interwencja Lucasa Paquety, Saida Benrahmy, Aarona Cresswella, Flynna Downesa i przede wszystkim słynnego już 58-letniego Chrisa Knolla, zwanego „Knollsy”, sprawiła, że nie doszło do tragedii. Wszyscy trąbili o wstydzie.

Reklama

KNVB wpadło w panikę. Podniosło mandaty i zaostrzyło kary. Zapowiedziało wprowadzenie bardziej zaawansowanego systemu identyfikacji cyfrowej, poszerzenie współpracy z policyjnymi śledczymi, a przede wszystkim klarowną procedurę działania w obliczu zamieszek na spotkaniach Eredivisie. Po pierwsze: jeśli jakiś przedmiot zostanie rzucony z trybun i trafi w zawodnika lub sędziego, mecz zostanie natychmiastowo przerwany. Po drugie: jeśli obiekt chybi celu, arbiter ma zagwizdać, zaprosić drużyny do szatni i po jakimś czasie wznowić rywalizację, ale jeśli ta sama sytuacja zdarzy się po raz drugi, mecz należy bezwzględnie zakończyć.

Jan Brouwer w NOS próbował wytłumaczyć powody upadku obyczajów na holenderskich stadionach: – Starsze pokolenie kiboli wykurzył koronawirus. Podczas pandemii oglądali mecze w telewizji, a po zniesieniu ograniczeń ociągali się z masowym powrotem na trybuny. Jednocześnie w ich miejsce wskoczyli młodzi ultrasi, którzy dopiero budowali swoją pozycję w grupie, więc ich głównym sposobem zdobywania uznania w oczach rówieśników stało się wszczynanie burd i wywoływanie skandali. Tam naprawdę rządzi anarchia. 

Rasiści, bandyci i ćpuny

Przedstawiciele KNVB ruszają do Anglii, żeby uczyć się obcowania z grupami kibicowskimi od kolegów z FA, którzy uchodzą za wzór wyciągania wniosków po po tragediach na Heysel i na Hillsborough. Problem w tym, że od Euro 2020 na stadionach Premier League panoszy i rozrasta się patologia godna dokonań poprzedników z generacji ujętej w słynnej książce „Między Kibolami” Billa Buforda.

W latach 80. i 90. angielscy fani stanowili najbardziej nieprzewidywalną i dynamiczną subkulturę młodzieżową. Dziką wściekłością reagowali na polityczne rewolucje i systemowe niesprawiedliwości, tłoczyli się w masie, upijali się tanim barowym piwskiem, narkotykowe piguły żarli jak cukierki, nadawali swoim ruchom siłę niszczycielskiego żywiołu i demolowali wszystko na swojej drodze. Najnowsze badania wykazują, że infekcja znów toczy to środowisko.

Na ponad połowie meczów Premier League po pandemii rejestruje się incydenty z udziałem kiboli. Rokrocznie więcej niż dwa tysiące pseudokibiców trafia do aresztu. Biznes napędza kokaina. International Journal of Drug Policy informuje, że co trzeci kibic na brytyjskich stadionach był świadkiem brania narkotyków, a co dwunasty otwarcie przyznaje się do wciągania kokainy. Wysoko postawiony policjant Mark Roberts w materiale The Athletic zdradzał, że ćpa głównie najmłodsze pokolenie ultrasów. Oni nadają rytm reszcie.

W większości przestarzałe obiekty Serie A toczy zaś rak rasizmu i ksenofobii. Dusan Vlahović usłyszał, że jest „gównianym cyganem”. Romelu Lukaku w Turynie kopał w upokarzającym akompaniamencie małpich odgłosów. Pisaliśmy niedawno: „Rasizm łączy Włochów. Turyn, Mediolan, Bergamo, Werona, Bolonia, Florencja, Rzym, Cagliari. Do wyboru, do koloru. Byle białego, rzecz jasna. I to w odpowiednim odcieniu, bo możesz być za mało biały i w takim wypadku, cóż, nie ma rady”. Innym razem przedstawialiśmy Włochy jako europejską stolicę braku kultury, gdzie tłum obraża matki, żony i dziewczyny piłkarzy. Podobne sceny dzieją się w Hiszpanii. Tylko w minionym sezonie wybuchło jakieś kilkanaście skandali wokół lżonego na tle rasistowskim Viniciusa Juniora.

I to jest na porządku dziennym.

Niepokoje targają też Francją. Mecze Marsylii z PSG to kibicowskie piekło. Inne kluby Ligue 1 również borykają się z różnymi skutkami gniewu, złości lub miłości własnych fanów. Czasami ma się wrażenie, że gdyby nie specjalnie założona siatka, która uniemożliwia ultrasom rzucanie przedmiotów na boisko, nie dałoby się ani wykonywać stałych fragmentów gry w bocznych strefach boiska, ani w ogóle przeprowadzać bojów w tych bardziej zapalnych spotkaniach.

Żeby było mało: rozwarstwienie społeczne całego kraju, jego coraz bardziej imigrancki charakter, tworzy pieprznik. Na tym tle doszło przecież do katastrofy organizacyjnej paryskiego finału Ligi Mistrzów 2022, kiedy zaniechania francuskich służb bezpieczeństwa doprowadziły do ataków bandytów z biedackich blokowisk i tzw. „nieletnich cudzoziemcy bez opieki” na bezbronnych przyjezdnych kibiców. Trzystu z nich trafiło na ostry dyżur. Raport UEFA był alarmujący: ktoś tu siebie nie radzi.

Na Zachodzie sobie nie radzą

Profesor Clifford Stott, który stworzył niezależny raport dla UEFA po finale Ligi Mistrzów z 2022 roku, przestrzegał w Guardianie, że organizacja wydarzeń Ligi Mistrzów, Ligi Europy i Ligi Konferencji wciąż szwankuje i niemal zachęca grupy kiboli do awanturnictwa. Patologia na spotkaniach europejskich pucharów to jednak tylko efekt większej nienawiści stadionowej powszedniej z trybun Premier League, Serie A, La Ligi, Ligue 1 czy ostatnio Eredivisie.

W zachodniej Europie wcale sobie nie poradzili.

I sobie nie radzą.

Trzeba o tym pamiętać za każdym razem, kiedy idioci ze Śląska Wrocław poprą Władimira Putina w krwawej inwazji na Ukrainę albo zaczną imitować małpie odgłosy na widok Maissy Falla z Sandecji Nowy Sącz, kiedy troglodyci z Lecha Poznań zdemolują kibel na stadionie Widzewa Łódź, kiedy pseudokibice Lechii Gdańsk dołożą cegiełkę do dramatycznej sytuacji finansowej klubu i obrzucają racami gliwicką murawę…

Że to głupie, durne, na wskroś prymitywne i godne piętnowania, ale wciąż takie jak wszędzie.

Czytaj więcej o kibicach piłkarskich:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

150 komentarzy

Loading...