Raków wyciąga Johna Yeboaha ze Śląska za 1,5 mln euro z bonusami. We Wrocławiu płaczą, że to zdecydowanie za mało, a w Częstochowie się cieszą, bo szybko i sensownie łatają dziurę po ciężko kontuzjowanym Ivim Lopezie. Poszkodowany w tej historii jest tylko jeden, ale nie idźmy zaraz w narrację, że WKS się skompromitował. Wszyscy na rynku wiedzą, że bieduje, więc nikt o zdrowych zmysłach nie spełniłby wymagań sięgających 3 mln euro.
Poważny chętny na Yeboaha był do tej pory tylko jeden: Le Havre, beniaminek Ligue 1. Problem polegał na tym, że Francuzi proponowali jedynie bańkę, a nowy dyrektor sportowy Śląska w jednym z wywiadów zapowiedział, że maili z ofertą poniżej dwóch nie otwiera. I słusznie, że nie puścił swojego najlepszego zawodnika za dwa razy mniej, czyli frytki, bo teraz Raków zaproponował – umówmy się – wystarczającą kwotę jak na fakt, że Niemiec tupie nogami z myślą o odejściu, a Śląsk pilnie potrzebuje zarobku. Rzecz jasna, nie jest to wymarzona propozycja, ale kwestię finansów zostawmy. Omówiliśmy ją w innym tekście.
Zmiany w skautingu i akademii Rakowa. Kiedy mistrz zapłaci karę za przepis o młodzieżowcu?
No więc, czy Raków wykonuje dobry ruch, sięgając po gwiazdę zespołu z dołu tabeli? Pamiętając o fakcie, że John Yeboah do tej pory wykazał się tylko w dwóch rozgrywkach: na trzecim poziomie rozgrywkowym w Niemczech i Ekstraklasie? A wcześniej nie poradził sobie w trzech średnich klubach Eredivisie i generalnie nigdzie nie zagrzał miejsca na dłużej? Kibice mogą myśleć inaczej, ale takie aspekty są dość istotne przy ocenie transferu. Mogą coś podpowiedzieć, szczególnie że mówimy o zawodniku, który chce wykonać krok do przodu, nie sprawdzonym w boju ligowcu z kawałem kariery za sobą. A to wiąże się z wyjściem ze strefy komfortu, dostosowaniem się do nowego progu oczekiwań i wielkości wyzwania. W takiej sytuacji naturalnie ma prawo pojawić się obawa, że rekordowy wydatek w historii klubu okaże się niewypałem.
Gdybyśmy mieli sugerować się przede wszystkim przebiegiem dotychczasowej kariery Yeboaha, nie uwzględniając jego rozwoju w ostatnim roku, musielibyśmy na wstępie powiedzieć, że Raków trochę ryzykuje. Tak jak kilka lat temu choćby Norwich, które zdecydowało się rzucić 3 mln euro za Przemysława Płachetę z tylko jednym udanym rokiem w Ekstraklasie. Wtedy rok młodszego od Yeboaha w analogicznej sytuacji.
Istotną różnicą był jednak fakt, w jakich zespołach obaj panowie mieli okazję zagrać. W sezonie 2019/2020 klimat wokół Śląska był zupełnie inny. Ekipa trenera Laviczki rundę zasadniczą skończyła na trzecim miejscu w tabeli, a po podziale zajęła piątą lokatę. Nie ma zatem porównania względem obecnych, nędznych czasów dla WKS-u. Płacheta błyszczał w lepiej poukładanej drużynie, a Yeboah momentami w pojedynkę ratował Śląsk przed spadkiem. Słowem: tylko jeden z nich miał komfortowe warunki do wypromowania się i oczywiście nie był to niemiecki skrzydłowy. Punkt dla niego, że w trudnych okolicznościach dał radę. Prawdopodobnie dzięki temu dojrzał, wiele zyskał mentalnie, czego nie potrafił osiągnąć wcześniej w Holandii. Patrząc z tej perspektywy, nie dziwi, że Raków był konkretny w dopięciu transferu. Zawsze się mówi, że dobrego piłkarza poznaje się po tym, jak unosi trudne momenty. A skoro tyle ich uniósł, łatwo sobie wyobrazić, że 2023 rok to moment zwrotny w jego przygodzie z piłką.
Na szczęście dla Rakowa wszystkie strony dogadały się dość szybko, co wcale nie musiało być takie oczywiste. Najpierw z Wrocławia „Medaliki” chciały wyciągnąć Erika Exposito, ale ten marudził i odwalił manianę z walką o jakieś grosze w potencjalnym kontrakcie. Nie było to poważne, tak jak nie zawsze Hiszpan sprawia wrażenie poważnego sportowca. Yeboah to inna bajka. Gość nastawiony na rozwój, pracuś, bardziej ambitny człowiek. Raków będzie mógł teraz wziąć go na warsztat i zweryfikować na arenie europejskiej. Nie będziemy ukrywać: brzmi to naprawdę obiecująco. Nawet jeśli w części opiera się na niewiadomej.
No i Raków ściąga kolejnego zawodnika z rynku wewnętrznego. Kolejnego, który prezentował barwy klubu z dna tabeli. Było już drenowanie Miedzi i Lechii, a teraz wreszcie przyszła kolej na Śląsk. Nikt raczej nie powie, że taka polityka nie ma sensu, szczególnie że tym razem mistrz Polski wszedł z nią na wyżyny. Wyłożył półtorej bańki na jednego z trzech najlepszych skrzydłowych w lidze (własny peleton mieli Grosicki, Skóraś i Yeboah). I to z perspektywą, że za rok czy dwa będzie można go sprzedać z zyskiem lub chociaż oddać za podobną kwotę w razie fiaska. Z całym szacunkiem do Śląska, ale to właśnie Raków może i będzie mógł dyktować warunki. Nie klub, który ledwo utrzymał się w Ekstraklasie i nie ma kasy na transfery, dlatego musi ściągać na testy ananasów pokroju Michala Jerabka.
Źródło: Twitter @sz_janczyk
Zapytacie pewnie: kim John Yeboah będzie w Częstochowie? Cóż, na pewno nie zlecą mu przestawiania zwrotnic na zajezdni tramwajowej, czyli roli drugoplanowej. 23-latek najpewniej będzie istotną postacią na pozycję jednej z „dziesiątek”, która może grać szeroko lub być podwieszona pod napastnika. W Śląsku już tak grał. Nie był przyklejony do linii bocznej. No i ze swoim dryblingiem, eksplozywnością, dobrymi wrzutkami, nieoczywistymi decyzjami i skutecznością w polu karnym Niemiec potrafi wypełnić kilka potrzeb na raz. Czyli wszystko się zgadza, bo Raków szuka przecież piłkarzy wszechstronnych.
Ale nie zaryzykujemy tezy, że Yeboah okaże się ważnym wzmocnieniem pod kątem gry w pucharach. W realiach Ekstraklasy to powinna być gwarancja wysokiej jakości, jednak dopiero okaże się, czy ruszanie z kimś takim na podbój jakichkolwiek rozgrywek europejskich przyniesie pozytywne efekty. Pozostaje zaufać, że Raków wie, co robi. Zazwyczaj we wciąganiu zawodników z niższej półki na wyższy poziom się nie mylił, a teraz zrobić tego po prostu nie może, bo nigdy nie wydał tyle złotówek na pojedynczy transfer. Głupio byłoby je przepalić, choć poczekajmy. Obecnie niewiele na to wskazuje.
WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Arsenić: W szatni nie mówimy o planie minimum, naszym celem jest Liga Mistrzów [WYWIAD]
- Szwarga: Wywracanie wszystkiego do góry nogami byłoby głupotą || Raport z Arłamowa
- Źle, gorzej, strata Iviego Lopeza. Raków i wyzwanie, które ciężko udźwignąć
Fot. Newpix