Reklama

Kamery na placu zabaw. Z wizytą na stadionie w Niepołomicach

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

02 lipca 2023, 13:27 • 16 min czytania 26 komentarzy

Żeby spełnić wymagania Komisji Licencyjnej dotyczące liczby kamer, gmina musi dogadać się z właścicielami działki leżącej przy stadionie. Postawienie wieżyczek na kamery Live Parku wiąże się z przesunięciem ślizgawki i huśtawki z okolicznego placu zabaw. Jedenastu właścicieli ziem musiało wyrazić zgodę na poszerzenie wjazdu na ulicę Kusocińskiego. Budowa parkingu nie byłaby możliwa, gdyby nie życzliwość człowieka związanego z Niepołomicami, który wydzierżawił gminie działkę. Choć na obiekt dojedzie się z dwóch stron, to ani z jednej, ani z drugiej nie przeciśnie się wóz transmisyjny Live Parku. Oto folklorystyczna rzeczywistość Puszczy Niepołomice, która walczy o to, żeby zagrać na własnym stadionie w Ekstraklasie i chce to zrobić jeszcze w tym sezonie. Odwiedzamy obiekt w podkrakowskiej miejscowości, żeby pokazać wam, czego konkretnie brakuje mu, by dostać licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

Kamery na placu zabaw. Z wizytą na stadionie w Niepołomicach

Nowa Huta, owiana niegdyś złą sławą robotnicza dzielnica Krakowa, uchodzi za samowystarczalną i perfekcyjnie rozplanowaną część dawnej stolicy Polski. Gdy patrzy się na szerokie drogi, wszechobecną zieleń czy zaskakująco dużą liczbę miejsc do zawracania, nie da się oprzeć wrażeniu, że ktoś to wszystko skrupulatnie rozrysował. To właśnie z Nowej Huty udajemy się do Niepołomic.

Do Niepołomic, które stanowią przeciwieństwo Nowej Huty, przynajmniej od strony infrastruktury piłkarskiej.

To nie zarzut, bardziej symbol tego, jak bardzo gmina odpowiedzialna za rozwój Puszczy została zaskoczona tym, że doszła na sam szczyt ligowej hierarchii.

Z jednej strony ma stadion na miarę możliwości, bo i po co 16-tysięcznemu miasteczku większy obiekt?

Reklama

Z drugiej…

Nie wjedzie tu tir Live Parku niezbędny do przeprowadzenia telewizyjnej transmisji.

Po zachodniej stronie są posesje, przez które nie można już rozbudować głównej trybuny. Po wschodniej stronie również są posesje, przez które nie tyle nie można poszerzyć trybuny, co wręcz nie można jej wybudować bez ingerencji w domy mieszkalne.

Stadion znajduje się w samym centrum. Wysiadamy na przystanku „Niepołomice Rynek”. Mijamy lodziarnię „Ambrozja”, cukiernię „Jaga”, rondo oraz szkołę i po pięciu minutach jesteśmy przy Kusocińskiego.

– Plan jest taki, by dostosować ten obiekt na tyle szybko, ile to możliwe i zagrać na nim jeszcze w tym sezonie w Ekstraklasie. Szanse na to są, ale nikt nie postawi kilkumetrowych wież na kamery w ciągu trzech tygodni – mówi nam prezes klubu, Marek Bartoszek, który oprowadza nas po stadionie i opowiada o pracach, jakie Niepołomice muszą wykonać na tym obiekcie, by gościć u siebie drużyny pokroju Legii, Lecha, Rakowa czy Pogoni.

Puszcza Niepołomice. Mały klub, wielkie marzenia

Reklama

Ekstraklasa Ekstraklasą, szczytne cele też trzeba spełnić.

Niepołomice już gotowe na przyjęcie gości z Białegostoku.

Problem numer jeden: droga dojazdowa

Stadion Puszczy ma jeden, zasadniczy mankament: posiada dwa razy mniej krzesełek niż stanowią ekstraklasowe wymagania.

Teoretycznie Komisja Licencyjna ma narzędzia, by dopuścić „Żubry” do gry na własnym obiekcie bez konieczności rozbudowywania go. Przynajmniej na jakiś czas.

Zanim rozpoczniemy dyskusję o tym, jak bardzo organ PZPN może przymknąć oko na niewystarczającą pojemność stadionu, gmina musi dostosować go pod warunki transmisji telewizyjnej produkowanej przez Live Park.

Tu kryteria są z żelaza i bardzo dobrze: Canal+ płaci horrendalnie wysokie pieniądze za możliwość pokazywania Ekstraklasy, więc ma pełne prawo, by wymagać jakościowego i atrakcyjnego obrazka.

Niepołomice muszą więc zacząć od spełnienia wymagań Live Parku.

A Live Park na stadion póki co nawet nie dojedzie.

Do produkcji transmisji potrzebny jest wielki wóz, tir z ogromną naczepą, który nie przedostanie się na stadion ani ani od strony rynku, ani od strony drogi krajowej 75. Pierwszy wjazd wygląda następująco…

Wygląda karkołomnie, a wcześniej jest jeszcze malutkie rondo i inna ciasna uliczka, słowem: bez szans, by wjechał tędy tir z naczepą.

To ulica Kusocińskiego, przy której mieści się stadion. Kiedy tą drogą przejeżdża jakiś samochód, trzeba uciekać na prowizoryczny, wąziutki chodnik, służący tylko do ucieczek (nie za bardzo da się po nim iść). Jeśli tir jakimś cudem by do tego miejsca dotarł i je pokonał, to tuż za tą aleją czekałoby na niego starcie ze stromym pagórkiem.

Tak wygląda wóz transmisyjny Live Parku. Nie trzeba spędzić na tirach dwudziestu lat, by pokusić się o wniosek, że od strony Kusocińskiego taki byk nie przejedzie (fot. 400mm.pl)

Wjazd od drugiej strony wygląda z kolei tak:

Lepiej. Niewiele lepiej, ale lepiej. Jeszcze nie ma szans, by tak wielka maszyna „złamała się” na tak wąskiej uliczce, lecz atutem wjazdu od tej strony jest fakt, że wokół nie ma żadnych zabudowań, które mogłyby zablokować ewentualną rozbudowę.

Gmina planuje poszerzyć zjazd, by zmieścił się w nim Live Park.

Marek Bartoszek, prezes Puszczy: – Prace są już na bardzo zaawansowanym poziomie. To ingerencja w jedenaście działek, więc trzeba było więc uzyskać zgody od jedenastu właścicieli.

– Odkupić fragment terenu?

– Potrzebna była tylko mała część, po dwa metry, więc to pewnie forma użyczenia. To już zostało załatwione, dokumentacja jest na bardzo zaawansowanym poziomie, pozostała kwestia przygotowania prac budowlanych.

Problem numer dwa: parking

Gdy wóz Live Parku wjedzie już na Kusocińskiego, wciąż nie ma gdzie zaparkować. Pod budynkiem klubowym wita nas skromny parking kilkanaście samochodów. Tir producenta sygnału telewizyjnego zająłby połowę dostępnej powierzchni.

Niepołomice planują więc wybudować nowy parking.

Tak wygląda obecny. Parking potrzebny jest nie tylko Live Parkowi. Jeśli do Niepołomic ma zajechać 4,5 tysiąca osób, przydałaby się większa powierzchnia na pozostawienie samochodu.

Teren na parking z prawdziwego zdarzenia jest już przygotowany (co istotne: mieści się przed skarpą, na którą wóz mógłby nie wjechać).

Bartoszek: – Największa działka, która mieści się pod stadionem, przy skarpie, jest wydzierżawiona w całości przez gminę na 20 lat. Powstanie tam parking miejski. My będziemy z niego korzystać siedemnaście razy w roku, czyli w dni meczowe, ale w Niepołomicach ogólnie brakuje miejsca, gdzie mogą zatrzymać się autokary, gdy przyjeżdżają turyści do zamku czy na błonia, więc parking będzie wykorzystywany też do innych celów.

Teren jest już przygotowany i utwardzony, za niedługo rozpoczną się na nim prace. Miasto wydzierżawiło działkę dzięki życzliwości osoby związanej z klubem.

– Będzie tam specjalne miejsce dla Live Parku. Cała infrastruktura, wpięcia do internetu, do prądu, wszystko co tylko potrzebne, by przeprowadzić transmisję – tłumaczy Bartoszek.

Problem numer trzy: kamery

Nasz wóz stoi już pod stadionem, zaparkowany, podpięty do prądu i internetu. Operatorzy transmisji podążają na stadion, na którym nie da się zamontować kamer.

Pozostałości po pierwszej lidze. Oto rusztowanie usytuowane na środku boiska…

A tutaj, na odpowiednio mniejszej konstrukcji, kamery ustawione na wysokości pola karnego.

Przy stadionie usytuowane są trzy prowizoryczne rusztowania. Tymczasowe konstrukcje służyły Polsatowi do ustawienia kamer na wysokości wyższej niż poziom murawy, ale warunków Live Parku nie spełnią. Po pierwsze dlatego, że jego sprzęt jest cięższy i bardziej zaawansowany technicznie. Po drugie: Ekstraklasa rości sobie większe wymagania dotyczące jakości obrazka (kamera musi być ustawiona wyżej). Nie ma przypadku w tym, że Polsat niechętnie transmitował mecze rozgrywane w Niepołomicach, zdarzało się, że w kamerę wchodził fragment rusztowania, gdy akcja toczyła się tuż przy linii.

Puszcza musi wygospodarować miejsce na pięć nowych kamer:

  • jedną na samym środku,
  • dwie przy szesnastkach,
  • dwie w narożnikach.

Prezes Puszczy: – Nowe wieżyczki będą miały wysokość sześciu czy siedmiu metrów. Live Park wymaga specjalnych kątów w odniesieniu do danej wysokości i mamy to wszystko już wyliczone. Same konstrukcje nie są żadnym problemem. To kwestia przetargu na zaprojektowanie i wykonanie. Kamery musimy przesunąć o 3-4 metry do tyłu, czyli tam, gdzie jest obecnie plac zabaw.

– Zajmiecie teren placu zabaw?

– Nie, na szczęście nie. To kwestia przestawienia obok dwóch czy trzech zabawek. Zabierzemy tylko część tego terenu. Chcemy być jak najmniej uciążliwi dla mieszkańców. Na tyle, ile się da przy stadionie w samym centrum.

Plac zabaw ma już na szczęście za sobą swoje chwile świetności.

Plac zabaw należy do gminy, więc ingerencja w jego teren odbędzie się bez wielkiej papierologii. Większych wątpliwości moralnych też nie ma: dzieci nie ucierpią, bo rekordy popularności bije Kraina Zabaw, czyli wybudowany w czerwcu 2022 za 1,5 miliona innowacyjny plac zabaw nawiązujący stylem do historii Niepołomic.

Większy kłopot stanowi postawienie jednej z kamer w narożniku. Jeśli ma spełniać wymogi Komisji Licencyjnej, musi zostać usytuowana na prywatnej posesji.

Nie mamy prawa do dysponowania gruntem, na którym możemy postawić drugą kamerę. Rozmawiamy. Sprawa nie jest jeszcze rozwiązania. Jest dwóch właścicieli działki i wszystko zależy od ich otwartości – opowiada prezes Puszczy.

Innymi słowy: Puszcza musi przekonać swoich sąsiadów, by na ich terenie postawić kamerę.

Brzmi jak coś, co nie musi się wydarzyć.

Właśnie to mieliśmy na myśli pisząc, że planując stadion w Niepołomicach nikt nie myślał o tym, że kiedyś będzie na nim wielka piłka.

Wieżyczki nie będą już prowizorką. Plan jest taki, by pasowały wizualnie do reszty stadionu.

Bartoszek: – Musi wejść po nich jeszcze operator i 180-kilogramowa kamera. Widzimy dużą otwartość ze strony Live Parku, który pokazuje nam, jak pewne rozwiązania wyglądają na innych stadionach i czego oczekuje na naszym, by było mu wygodnie. Nie będziemy wymyślać niczego na nowo. Plus jest taki, że po wcześniejszej przebudowie stadionu mamy pozostawiane studnie teletechniczne. Nie musimy kopać czy ingerować w murawę, by podciągnąć prąd lub internet.

Po poprzednich modernizacjach zostały też inne elementy spełniające wymogi licencyjne: jak podgrzewana murawa czy świecące z odpowiednią mocą jupitery.

Bartoszek: – Ekstraklasa wymaga 250 miejsc VIP, co oznacza, że cała trybuna stanie się trochę sektorem VIP.

Jedyny stadion w lidze, na którym dziennikarze obejrzą mecze z poziomu murawy. 

Miejsce dla służb medycznych…

…i ławka szefa.

Klimatyczny punkt gastronomiczny.

W rogu miejsce na petunie.

Problem numer cztery: pojemność

I kiedy Niepołomice już to wszystko ogarną…

Wtedy muszą już tylko dwukrotnie powiększyć pojemność swojego stadionu.

Minimalna liczba miejsc dopuszczana przez Komisję Licencyjną na poziomie Ekstraklasy wynosi 4,5 tysiąca. Obiekt Puszczy może wpuścić na ten moment dwa razy mniej widzów. Czy gdyby nie wymogi KL, Niepołomice w ogóle by myślały o rozbudowie swojego obiektu? Absolutnie nie. Tylko raz zdarzyło się, by trybuny wypełniły się po brzegi – gdy przyjechała Wisła Kraków. Średnia frekwencja na meczach „Żubrów” wyniosła 1208 osób. Rozgrywki 22/23 są pierwszymi, w których średnia liczba widzów przekroczyła pułap tysiąca.

W tym mieście po prostu nie ma zapotrzebowania na 4,5-tysięczny stadion. Budowanie go wyłącznie po to, by spełnić przepisy, trąci niegospodarnością. Mierzyliśmy się z tym dylematem moralnym w tym miejscu.

Jeśli Puszcza dostosuje swój obiekt do transmisji telewizyjnej, będzie mogła już na nim WARUNKOWO grać. Organ PZPN-u da jej trzy lata na rozbudowę. Niepołomice mają już wszystko zaplanowane.

Bartoszek: – Gdy składaliśmy wniosek o licencję, rozpoczęliśmy już prace koncepcyjne nad rozbudową stadionu. Chcemy narysować to tak, by na tej nieco ograniczonej powierzchni zmieściło się 4,5 tysiąca miejsc. Roboczo wyglądałoby to odwrotnie niż jest w Niecieczy, gdzie postawiono dwie trybuny wzdłuż boiska i żadnej za bramką. My dostawilibyśmy za bramką trybunę na około 1800 miejsc. Tę z drugiej strony powiększylibyśmy do 1800 krzesełek, co dałoby nam ich już 3600. Do tego tysiąc na trybunie z boku i spełniamy wymagania.

– 3/4 stadionu obejrzy mecz w niezbyt komfortowych warunkach. 

– Jeżeli stadion ma stać w tym miejscu, to ze względu na uwarunkowania terenu nie da się tego zrobić inaczej. Z jednej strony gorzej ogląda się mecz zza bramki, z drugiej tu jest bardzo blisko boiska. Nie ma bieżni czy czegoś takiego. Ogląda się więc trochę jak w niższej lidze angielskiej. Czuć rywalizację. Na rozbudowę mielibyśmy trzy lata, więc tu sytuacja jest prostsza, choć sama procedura jest trudniejsza i musielibyśmy pozyskać finansowanie zewnętrzne.

Rzut oka na rys satelitarny.

Obecnej trybuny głównej nie da się rozbudować, bo tuż za nią są posesje (tam przy Kusocińskiego, dopiero z góry widać, jak niewielkich jest ona rozmiarów). Po przeciwległej stronie również nie dałoby się jej wybudować bez ingerencji w domy mieszkalne.

– Poszła po mieście plotka, że będziemy teraz chcieli burzyć domy, więc dementuję ją w dwustu procentach! – żartuje Bartoszek.

Ze względu na to, że stadion jest postawiony w samym centrum, klub i mieszkańcy żyją ze sobą w symbiozie. Po zakończeniu spotkania, kiedy na obiekcie trwają jeszcze pomeczowe prace, klub gasi trzy z czterech jupiterów, by nie przeszkadzały one mieszkańcom. 

Jeśli Puszcza chciałaby postawić trybunę wzdłuż boiska, musiałaby wysiedlić mieszkańców, co się nigdy nie wydarzy.

Szatnia dla przyjezdnych znajduje się w tymczasowym baraku, podobnie jak biuro zarządu. Niepołomice wybudują za bramką jeden dodatkowy budynek klubowy. Niestety, zostaną poświęcone w tym celu korty tenisowe, które służą mieszkańcom Niepołomic.

Co, jeśli Puszcza spadnie?

Na palcach jednej ręki można policzyć beniaminków, którzy utrzymali się w elicie dłużej niż trzy lata. Trudno traktować więc Puszczę jak projekt, który spędzi w Ekstraklasie całe dekady.

Z tego tytułu zasadne wydaje się pytanie: co, jeśli Puszcza spadnie?

– Prac dotyczących trybuny raczej nie przerwiemy, bo już teraz brakuje nam jednego budynku klubowego, mamy swój charakterystyczny zielony baraczek. Trener Tułacz powtarza, że nigdy nie spadł. Nie zakładamy więc tego scenariusza. Chcemy zmierzyć się z tym wyzwaniem i robimy wszystko, żeby podejść do tego wiarygodnie. Wiemy, że z budżetu gminy ciężko będzie dźwignąć taką inwestycję, więc szukamy finansowania zewnętrznego. Co byłoby, gdybyśmy spadli? Odwrócę to pytanie: im szybciej wrócimy na nasz stadion, tym większe szanse, by tak się nie stało. Chłopaki znają tu każdą kępkę trawy.   

Choć niepołomicka murawa wygląda na pierwszy rzut oka całkiem korzystnie, krążą o niej już legendy. Plotki narosły zwłaszcza przed meczem pierwszej ligi z Wisłą Kraków. Tydzień przed przyjazdem „Białej Gwiazdy” na głównej płycie wystąpił drugi zespół. Mówiło się wtedy, że Puszcza zaprasza przed trudnymi spotkaniami grupy młodzieżowe i orze boisko, by zwiększyć swoje szanse ze stałych fragmentów gry.

Bartoszek wyjaśnia: – Tłumaczyłem już wielokrotnie: nasza murawa wyglądała tak też dlatego, że grała na niej również Sandecja. Rozegraliśmy tu de facto dwa sezony ligowe. W lutym-marcu, kiedy trawa nie rośnie nawet przy podgrzewanej murawie, Sandecja grała tu tydzień w tydzień. Sławetny mecz drugiego zespołu przed meczem z Wisłą? Nasze rezerwy grają na co dzień na sztucznym boisku. Nie wszyscy zawodnicy byli w rytmie meczowym. Trenerowi zależało, bo to był nasz mecz stulecia, by wszyscy byli po przetarciu. W meczu rezerw wystąpiło dziesięciu-jedenastu zawodników z szerokiej kadry, w tym na przykład Michał Koj, który miał problemy mięśniowe. Gdyby nie zagrał, a na sztucznej ryzykowałby kontuzją, pewnie nie wyszedłby na Wisłę, której finalnie strzelił na 1:0. Nie zrobiliśmy tego specjalnie. To tylko jeden mecz więcej. Mówienie, że odbywały się tu treningi drużyn młodzieżowych… bzdury.

Trela: Królowa stojącej piłki. Co Puszcza Niepołomice wniesie do Ekstraklasy?

Czy podręcznik licencyjny określa odległość drzewa od chorągiewki? Chyba nie, a może powinien?

Od Reymonta do Kałuży

Mecze z Wisłą, jak na starcia dwóch lokalnych rywali przystało, miały sporą temperaturę. Wygrany przez Puszczę baraż to apogeum emocji i kolejna z historii o Dawidzie i Goliacie. Wcześniej „Żubry” wygrały z krakowską ekipą dwa spotkania ligowe (3:2 przy Reymonta i 2:1 u siebie) oraz dały się pokonać w Pucharze Polski (ale dopiero po karnych).

Pierwotnie Puszcza miała grać na stadionie przy Reymonta, którego operatorem jest miasto. Do wniosku licencyjnego klub dołączył dwie promesy: pierwszą podpisaną przez zarządcę obiektu oraz drugą podpisaną przez Jarosława Królewskiego, bo operatorem murawy jest „Biała Gwiazda”. – Prezes Królewski zachował się naprawdę kapitalnie. Po prostu nam pomógł. Podpisał promesę nie stawiając żadnych warunków, mieliśmy dogadać się później po ewentualnym awansie. Gdyby nam jej nie podpisał, pojawiłyby się nerwy i medialnie zamieszanie. Mówiłoby się, że skoro Puszcza nie dostała licencji, to albo odpuszcza, albo coś zawaliła – opowiada z ulgą Bartoszek.

Potem, już po awansie, w miejsce promesy, mającej charakter formalnej obietnicy, trzeba było dostarczyć konkretną umowę o wynajem stadionu. – Musieliśmy jeszcze przekształcić się w spółkę akcyjną. Mieliśmy czas do 30 czerwca. Zrobiliśmy to do 29, więc zdążyliśmy w 37 dni. Nie wiem, czy ktoś zrobił to szybciej… – opowiada o kolejnym wyzwaniu prezes klubu z Niepołomic.

Podczas tworzenia spółki akcyjnej w gabinetach było gorąco, podobnie jak w mediach społecznościowych, gdzie kibice Wisły opublikowali swoje oświadczenie:

“Dla stadionu przy Reymonta nadciąga wielkie zagrożenie. Jeśli bowiem jegomość Komar będzie przeżywał swoje dramatyczne kontuzje tak regularnie jak w barażach, trawa pod bramkami odgniecie się w kształt jego cielska na długie lata. To byłoby traumatyczne przeżycie dla naszych greenkeperów.

Już poważniej: stadion przy Reymonta to dla nas miejsce święte. Mówimy jasno i wprost: nie chcemy, by Puszcza swoje mecze rozgrywała właśnie tutaj. Po drugiej stronie Błoń jest miejsce, gdzie mają doświadczenie z obsługiwaniem tak niewielkiej grupy kibiców.

Nasza drużyna ma znów walczyć o awans i musi mieć ku temu jak najlepsze warunki. Ryzyko dodatkowego rycia naszej murawy musi zatem rodzić zrozumiałe obawy. Nie możemy samodzielnie pozbawiać się własnych atutów. Nie ma żadnych argumentów za tym, żeby Puszcza rozgrywała swoje mecze właśnie u nas.

Żadne dokumenty nie są jeszcze podpisane. Z tego miejsca apelujemy więc, aby osoby decyzyjne w tych tematach podjęły wszelkie możliwe kroki przeciwko takiemu rozwiązaniu. NIE dla Puszczy przy Reymonta!”

Pojawił się problem.

Choć władze Wisły Kraków utrzymywały, że obie strony się dogadają, Puszcza obawiała się sytuacji, w której niezadowoleni wiślacy uprzykrzają się Bogu ducha winnym kibicom w drodze na stadion bądź podczas oglądania meczów. Klub zaczął sondować inne opcje. Po spojrzeniu w terminarz dostał kolejny argument o słuszności zmiany obiektu: okazało się, że starcia Puszczy pokrywają się ze spotkaniami Wisły. Do tego doszła wizja gry przy pustych trybunach na wielkim 33-tysięcznym stadionie, o czym nikt w klubie nie myślał w lutym czy marcu, podczas kompletowania dokumentów dla Komisji Licencyjnej.

Puszcza dogadała się więc z Cracovią i to na jej stadionie rozegra nadchodzące mecze Ekstraklasy.

Bartoszek tłumaczy powody tej zmiany: – Obawialiśmy się konsekwencji związanych z bezpieczeństwem kibiców. Ale zadecydowała też logistyka. Sandecja rozgrywała swoje mecze u nas, więc mamy doświadczenia, jak wygląda organizowanie meczów dwóch drużyn na jednym obiekcie. Kiedy grają w dwóch różnych ligach, to choćby kwestia ledów. W Ekstraklasie każdy klub ma swoje lub wynajmuje je na cały sezon, bo każdy mecz jest transmitowany w telewizji. W pierwszej lidze ledy przyjeżdżają razem z Polsatem. Wisła nie ma ich na wyposażeniu, więc ktoś musiałby je przywieźć, rozłożyć, potem schować, do tego rozłożyć i złożyć cały branding… Wyszło na to, że my i Cracovia gramy praktycznie na zakładkę. Tylko raz jesteśmy gospodarzem w ten sam weekend, co „Pasy”, gdy gramy z Legią u siebie. O wiele łatwiejsze jest wtedy zarządzanie murawą.

Stadion przy Kałuży, dwa razy mniejszy niż ten przy Reymonta, z pewnością lepiej wypadnie w telewizyjnym obrazku. Choć Puszcza wniesie do Ekstraklasy trochę świeżości, nie ma co się nastawiać na okazałe frekwencje. W Niepołomicach spekulują, że jeśli dzień meczowy miałby się zwrócić, na stadion Cracovii musi przyjść 3,5 tysiąca widzów. W pierwszym domowym meczu „Żubry” grają ze Stalą. Dobra pogoda i efekt świeżości mogą zachęcić krakowską publikę. Później przyjeżdża Legia. W tym spotkaniu Puszcza również może iść za ciosem. Później będzie już ciężko o dobrą widownię.

– Kilka tysięcy ludzi na Cracovii wygląda lepiej niż na Wiśle. Nie ma przecież złudzeń, że stadionu przy Reymonta byśmy nie zapełnili. Poczuliśmy się miło zaproszeni przez Cracovię i profesora Filipiaka. Podeszli do nas bardzo partnersko. Negocjacje dotyczące stawek odbyły się błyskawicznie – opowiada Bartoszek.

Pozostaje życzyć Puszczy, by przy Kałuży grała jak najkrócej. Nawet, jeśli niepołomicki stadion jest przaśny i sam w sobie nie przystoi do Ekstraklasy, to i tak będzie stanowił dla ligi większą wartość niż świecące pustkami trybuny Cracovii, które goszczą klub z małego, podkrakowskiego miasta. Klub, który musi zapłacić teraz cenę za to, że zrobił wynik ponad stan. 

WIĘCEJ O PUSZCZY NIEPOŁOMICE: 

Fot. własne / 400mm.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

26 komentarzy

Loading...