Reklama

Kolejny dobry dzień Polaków na Igrzyskach Europejskich

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

26 czerwca 2023, 22:42 • 5 min czytania 7 komentarzy

Zakończyły się już lekkoatletyczne i kajakarskie zmagania, które w pierwszych dniach Igrzysk Europejskich dawały nam dużo medali, ale to nie oznacza, że Polacy zwolnili tempo. Dziś nasi reprezentanci zdobyli kolejnych sześć krążków i łącznie w całej imprezie mają ich już 30!

Kolejny dobry dzień Polaków na Igrzyskach Europejskich

Muaythai jest biało-czerwone

Wiemy, że muaythai to jeden z tych sportów, którymi na razie nie ma się co przesadnie zachwycać w kontekście olimpijskim. A to z tego powodu, że na igrzyskach ten akurat sport walki na razie nie gości i w najbliższym czasie raczej się to nie zmieni. Ale na IE już się znalazł. I bardzo dobrze, bo okazało się, że Polacy radzą sobie w boksie tajskim świetnie. Przy okazji przypomnijmy – dla tych, którzy niekoniecznie muaythai znają – że uderzać można tu rękami, ale też łokciami, kolanami czy stopami. Duży nacisk w muaythai kładziony jest też na walkę w klinczu i szybkie ataki. Generalnie: jest widowiskowo.

Są też medale dla Polski.

Reklama

Dziś wpadły dwa. Już po wczorajszym dniu wiedzieliśmy, że warto będzie odpalić myślenickie zmagania. Z dziesięciu Polaków aż piątka awansowała wtedy do półfinałów turniejów w swoich kategoriach wagowych. Dziś trójka poszła dalej i choć ich medali oficjalnie nie zapisujemy jeszcze w polskim dorobku, to już wiemy, że Oskar Siegert (kategoria do 57 kg), Martyna Kieczyńska (do 54 kg) i Roksana Dargiel (do 51 kg) na pewno staną na co najmniej drugim stopniu podium. Z kolei Jakub Rajewski (do 71 kg)  i Dominika Filec (do 60 kg) swoje walki półfinałowe co prawda przegrali, ale to i tak oznaczało, że zdobędą brązowe medale. Dwa krążki już więc muaythai nam dało, kolejne trzy da jutro po godzinie 15.

To co, może warto apelować do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, żeby pokusił się o włączenie tego sportu w grono olimpijskich? My jesteśmy za.

Dwa medale szermierzy

W szermierce tradycje mamy ogromne. Wielu naszych mistrzów olimpijskich to właśnie szermierze, ogółem to piąty najbardziej medalodajny sport – po lekkiej atletyce, boksie, podnoszeniu ciężarów i zapasach – w historii występów Polaków na igrzyskach olimpijskich. 4 złota i po 9 srebrnych oraz brązowych krążków to dorobek, który musi robić wrażenie. Inna sprawa, że duża jego część to melodia dość odległych czasów. W XXI wieku na szermierczym podium stawali tylko Sylwia Gruchała (2004, brąz we florecie) i drużyna szpadzistów (2008, srebro). I to mimo tego, że na mistrzostwach Europy czy świata nasi szermierze oraz szermierki regularnie radzą sobie naprawdę dobrze.

Kto wie, może na igrzyskach europejskich oglądamy kogoś, kto w Paryżu da nam medal?

Jednym z kandydatów może być Michał Siess, który do tej pory nie imponował osiągnięciami. Dziś jednak Polak zdobył złoty medal w turnieju florecistów (swoją drogą medal olimpijski dał nam już kiedyś jego ojciec Cezary – zdobył drużynowy brąz w 1992 roku). Przez cały turniej Siess przeszedł pewnie, a najtrudniejszy był dla niego finał i… pierwsza walka. W tej ostatniej 15:13 pokonał Czecha Jana Krejcika. A potem poszło: 1/16 finału to 15:5 z Chorwatem Ivanem Komsicą, potem 15:10 z Austriakiem Tobiasem Reichetzerem, 15:11 ze Stefem De Greefem z Belgii i 15:7 z jego rodakiem, Stefem Van Campenhoutem. W finale z kolei skończył, jak zaczął – zwycięstwem 15:13. To było świetne starcie, już po pierwszej rundzie było 13:11 dla Polaka, obaj szermierze nie kalkulowali, szli po punkty. W drugiej rundzie Polak wytrzymał wszystko nerwowo. I zgarnął złoto.

– Myślę, że walka była całościowo na wyższym poziomie, niż ta półfinałowa. Fajnie, że doszło do ciekawej końcówki. Cieszę się, ze dałem radę, wytrzymałem. Musiałem zwracać uwagę, by popełniać jak najmniej błędów. Starałem się uzyskać inicjatywę, ale też uważać na uniki przeciwnika. Ważny moment? Przy 11:10 dla rywala, sędzia przyznał mu punkt, ja poprosiłem o weryfikację. Nastąpiła zmiana decyzji, od razu po niej zdobyłem punkt i zrobiło się 12:11. Na przerwę schodziliśmy przy 13:11. Bardzo się cieszę z sukcesu. Myślę jednak, że podejdę do tego na chłodno, za trzy dni mamy turniej drużynowy – mówił potem na antenie TVP Sport.

Reklama

Do jego sukcesu swój medal w szpadzie dołożyła Martyna Swatowska-Wenglarczyk. Jej dotarcie do finału sprawiło więcej problemów. Swoje pojedynki wygrywała kolejno 15:11, 15:14 (z Magdaleną Pawłowską, koleżanką z kadry), 15:10, 15:14 i 15:10. Dopiero w finale musiała uznać wyższość Ukrainki Dżoan Bedury, z którą przegrała 12:15.

Jeszcze dwa srebra i nadzieje na jutro

Srebrne medale zdobywaliśmy też dziś i w innych arenach. We Wrocławiu za sprawą Natalii Kochańskiej, która stanęła na drugim stopniu podium w konkurencji karabin na 50 metrów z trzech postaw. Polska strzelczyni wywalczyła przy okazji coś być może nawet cenniejszego – awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Z kolei w Krynicy-Zdroju, na zakończenie zmagań w taekwondo, srebrny medal wywalczyła Aleksandra Kowalczuk. Olimpijka z Tokio, która zajęła tam czwarte miejsce, po drodze zrewanżowała się swojej pogromczyni z Japonii – Biance Cook, właśnie brązowej medalistce tamtych igrzysk. Zrobiła to w półfinale i już wówczas była pewna medalu. Liczyliśmy jednak, że skoro pokonała najwyżej rozstawioną zawodniczkę, to pójdzie po złoto. Niestety, w decydującej walce lepsza okazała się kolejna bardzo groźna rywalka – Turczynka Nafia Kus, niedawna mistrzyni świata z Baku.

Dla Kowalczuk to, jak sama mówiła, z jednej strony świetny rezultat, a z drugiej pewne rozczarowanie:

– Plan był taki, by do walki podejść ostrożnie i to działało. Pierwsza runda skończyła się 0:0, wskazanie sędziów było jednak nie na moją korzyść i rundę przegrałam. W drugiej trzeba było troszkę podgonić, ale nie pykło. Mega mi przykro, bo przegrane finały odczuwa się gorzej, niż brązowe medale na takich imprezach. […] Nie spodziewałam się finału igrzysk europejskich. Liczyłam na brąz, cieszyłabym się z niego. A teraz jest ogromny niedosyt, bo przegrałam w finale – mówiła Polka.

Niemniej, mimo że odczuwa niedosyt, to ona dołożyła ostatni tego dnia medal dla Polski i trzydziesty w ogóle, od startu imprezy. Jutro z kolei kolejne medalowe szanse, między innymi w tenisie stołowym, gdzie niespodziewanie w półfinale singla kobiet znalazła się Natalia Bajor, czy też w rugby 7, gdzie o medal – i historyczny awans na igrzyska olimpijskie – walczy nasza kobieca kadra. Ona też jest już w półfinale.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
1
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Komentarze

7 komentarzy

Loading...