Reklama

115 zarzutów, dwa niedoszłe zawieszenia. Czy sukces Manchesteru City to jedno wielkie oszustwo?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

11 czerwca 2023, 14:23 • 9 min czytania 41 komentarzy

Szejk Mansour bin Zayed Al Nayhan zasiadł na trybunach po raz pierwszy od trzynastu lat. Zabrał ze sobą błękitny szalik, uśmiechał się od ucha do ucha. Okazja była nie byle jaka, bo jego klub – Manchester City – stanął przed szansą na długo wyczekiwany sukces w Lidze Mistrzów. Mansour zabrał więc do Stambułu także swojego brata: Mohameda bin Zayeda, prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Po ostatnim gwizdku obaj skakali z radości. Miliardy wpompowane w angielski klub zrobiły swoje. City wygrało tryplet.

115 zarzutów, dwa niedoszłe zawieszenia. Czy sukces Manchesteru City to jedno wielkie oszustwo?

Lance Armstrong FC. Tak złośliwcy i przeciwnicy nazywają Manchester City. Złośliwcy albo ci, którzy pilnują historii. Nawiązanie do kolarza, którego seryjne zwycięstwa okazały się wielkim oszustwem z powodu dopingu, nie jest przypadkowe. Nick Harris ze „Sporting Intelligence” wylicza:

– Manchester City wygrał dziesięć trofeów od kiedy Premier League otworzyło dochodzenie, które doprowadziło do postawienia stu piętnastu zarzutów dotyczących nieprawidłowości finansowych. Liga Mistrzów, cztery mistrzostwa Anglii, pięć krajowych pucharów. Pierwszy raz od lat nie przedstawię tabeli angielskich klubów z największą liczbą tytułów. Dopóki nie będzie wiadomo, że to tytuły zdobyte legalnie.

Dominacja drużyny Pepa Guardioli jest bezwzględna i niepodważalna. Jednocześnie jednak ponury cień na sukcesy The Citizens rzuca stos oskarżeń o oszustwa, które doprowadziły Manchester City do roli hegemona światowej piłki.

„Angielski futbol nabrał stylu Pepa”. Jak Guardiola zmienił Premier League?

Reklama

Manchester City i oszustwa – Financial Fair Play, Premier League, UEFA

– Jeden z głowy, jeszcze sześciu – napisał Simon Cliff, prawnik pracujący dla Manchesteru City, gdy zmarł Jean-Luc Dehaene. Belg kierował śledztwem przeciwko klubowi, badając łamanie zasad Financial Fair Play. Zasad, których już w 2014 roku The Citizens nie poważali; które klub prowadzony przez szejków łamał z premedytacją i pełną świadomością bezkarności. Kiedy audytorzy wysłani przez UEFA przyjrzeli się finansom Manchesteru City, okazało się, że:

  • 94% „pozostałych dochodów komercyjnych” pochodziło z Abu Zabi
  • klub ukrył 35 milionów kosztów
  • trzy z czterech kontraktów sponsorskich z firmami z ZEA było zawyżone o ponad 80%

Bilans był tak druzgocący, że Andrew Widdowson, dyrektor finansowy City, nie widział ratunku. Stwierdził, że złamanie zasad jest ewidentne i jedyne, na co Anglicy mogą liczyć, to wyjątkowe okoliczności łagodzące. Na szali leżała przyszłość klubu — UEFA, wprowadzając FFP deklarowała, że ci, którzy nie stosują się do zasad, zostaną wykluczeni z rozgrywek Ligi Mistrzów. Wizerunek City byłby zrujnowany. Cele klubu stałyby się nieosiągalne.

W połowie maja Manchester City zaśmiał się wszystkim w twarz. Deficyt rzędu 188 milionów euro, wielokrotnie przekraczający ustalone normy, kosztował klub 20 milionów euro. To jedyna kara wymierzona za bezczelne zakpienie z FFP.

Wszyscy wiedzieli, że coś tu śmierdzi. Szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kataru jednocześnie wynegocjowali bardzo korzystne porozumienie, które w praktyce oznaczało, że UEFA może swój dokument wyrzucić do kosza. Jednak dopiero Rui Pinto, sygnalista stojący za „Football Leaks”, pokazał skalę obłudy, gdy ujawnił, jak przebiegały negocjacje między stronami. Gianni Infantino został w nich przedstawiony jako człowiek, który za plecami organizacji, którą reprezentuje, dogaduje się z władzami klubu, klęcząc na kolanach i nie kryjąc uległości.

– Możecie mi zaufać, bądźcie pozytywnie nastawieni – zapewnia w mailu wysłanym do Khaldoona Al-Mubaraka. Jedna z najważniejszych osób w zarządzie City była też adresatem innej wiadomości. Ferran Soriano pisał do swojego przełożonego: – Miałem dobrą rozmowę z Giannim Infantino. Uzgodniliśmy, jak poinstruować prawników, żeby nie zaszkodzić interesom MCFC.

Infantino przekazywał władzom Manchesteru City tajne informacje i ustalenia dotyczące śledztwa prowadzonego przez UEFA. Wprost opowiadał swoim przyjaciołom, jak obejść przepisy organizacji, którą reprezentuje i uniknąć dotkliwych kar. Dzień przed jednym z kluczowych spotkań w całej sprawie Infantino udał się do Londynu, żeby ustalić taktykę dla City. Brzmi to tak, jakby tuż przed finałem Ligi Mistrzów jeden z asystentów Simone Inzaghiego siedział w loży z Pepem Guardiolą i tłumaczył mu ze szczegółami, co jego klub szykuje i jak to zatrzymać. Nic dziwnego, że działacze The Citizens byli bezczelni.

Reklama

– Wolimy wydać 30 milionów na 50 najlepszych prawników i pozywać was przez następne dziesięć lat – odpowiedzieli na jedną z propozycji ugody. Mimo że Gianni Infantino płaszczył się przed nimi, oferując śmieszną karę, oni i tak próbowali zbić cenę. City żądało usunięcia fragmentów raportu, który obnażał złamanie zasad FFP, a w końcu zaatakowało nawet samego Infantino. Angielski klub zapowiadał, że pozwie jego i Michela Platiniego, a także wszystkich, którzy współpracowali z europejską federacją w tej sprawie. Spanikowany Platini rozmawiał z Patrickiem Vieirą.

– Przekaż szefom, że muszą nam zaufać. Podoba nam się to, co robią w klubie, jak go prowadzą – zapewniał.

Kiedy UEFA ugięła się przed Manchesterem City, jego działacze nie kryli satysfakcji wynegocjowanymi warunkami. – To nas nie zaboli – skwitowali i ruszyli w świat, wydawać kolejne miliardy.

Gianni Infantino i Michel Platini jako działacze UEFA pomogli Manchesterowi City uniknąć dotkliwej kary za złamanie Financial Fair Play

2020. Manchester City wykluczony z Ligi Mistrzów? Nic z tego

Rui Pinto ujawniając szczegóły obrzydliwego dealu, doprowadził jednak do tego, że złamania zasad Financial Fair Play nie dało się zamieść pod dywan. W 2020 roku sprawa wróciła i uderzyła w Manchester City z podwójną siłą. Tym razem obok grzywny (30 milionów euro) The Citizens mieli zostać wykluczeni z europejskich rozgrywek na dwa lata. Haker z Portugalii przedstawił niezbite dowody na to, że sponsoring angielskiej drużyny to jedno wielkie szachrajstwo. Dla przykładu umowa z Etihad Airways była tak wysoka, bo większość pieniędzy przelewały klubowi nie linie lotnicze, a sam szejk Mansour.

Na jaw wyszły także inne fakty. Kontrakt Roberto Manciniego opłacała w dużej mierze spółka, którą kieruje Mansour. Trener na papierze dostawał grosze za pracę w City, ale już „konsultacje” w Zjednoczonych Emiratach Arabskich gwarantowały mu fortunę. Podobne sztuczki stosowano w przypadku piłkarzy. Okazało się także, że wszystko, co klub obiecał zrobić kilka lat temu, żeby zapobiec ponownym kłopotom związanym ze złamaniem FFP, to obietnice pisane patykiem na piasku.

Manchester City się oburzył. Manchester City zaprzeczył. Pep Guardiola zapewniał, że szefowie obiecali mu, że wszystko się wyjaśni i klub nie zostanie wyrzucony z pucharów.

I — rzecz jasna — nie został. Gdyby kara weszła w życie, nie mówilibyśmy dziś o wielkim triumfie w Stambule. The Citizens mieli bowiem odbębnić ją albo w sezonach 2020/2021 i 2021/2022, albo w sezonach 2021/2022 i 2022/2023. Drugi przypadek oznaczałby, że piłkarze z Manchesteru byliby dziś na wakacjach. Sterowany przez Zjednoczone Emiraty Arabskie klub ponownie jednak uniknął zawieszenia. W cudownych okolicznościach Trybunał w Lozannie stwierdził, że większość zarzutów jest albo nieprecyzyjna, albo przedawniona. Nawet 30 milionów euro grzywny za utrudnianie śledztwa okazało się nieadekwatną karą. Kwotę zmniejszono do 10 milionów.

– Financial Fair Play w ostatnich latach odegrało znaczącą rolę w ochronie klubów i zapewnieniu stabilności w europejskich rozgrywkach – dumnie oświadczyła UEFA.

 Jeśli Manchester City nie jest winny, kara finansowa jest haniebna. Jeśli nie jesteś winny, nie możesz zostać ukarany. Z drugiej strony, jeśli jesteś winny, powinieneś być wyrzucony z rozgrywek. Więc pod tym kątem… to też haniebna decyzja. W każdym wypadku: to katastrofa – grzmiał Jose Mourinho.

Manchester City przyjął zmianę werdyktu z „ogromnym zadowoleniem”.

Premier League postawiło Manchesterowi City 115 zarzutów

Ukręcenie łba tak poważnej aferze finansowej nie jest jednak takie proste. W lutym 2023 roku jak grom z nieba huknęła informacja o tym, że Manchester City znalazł się na celowniku kolejnej organizacji. Tym razem wewnętrznej, bo oskarżenia wobec The Citizens wysunęła Premier League. Dziewięć lat perfidnego łamania przepisów, lekceważenia zasad przejrzystości finansowej i FFP. Dziewięć lat kłamania w sprawozdaniach finansowych, lawirowania budżetem, zatrudniania ludzi, którzy wykorzystają każdą lukę i dziurę w przepisach, żeby coś ukryć, przemycić, zatuszować.

Tak zdaniem Premier League wyglądało budowanie potęgi drużyny, z którą Pep Guardiola wygrał pięć z sześciu ostatnich rozgrywek o mistrzostwo Anglii. Oczywiście nie jest tak, że ktoś obudził się pewnego dnia i stwierdził, że City gra nie fair. Zarzuty postawiono tuż przed planowaną przez rząd reformą rynku piłkarskiego, której przeciwna jest liga. Premier League chciało udowodnić, że radzi sobie świetnie samo. Faktem jest jednak to, że śledztwo trwało od kilku lat. Czasami obśmiewano je za powolne tempo i brak konkretów, ale łącznie postawiono klubowi 115 zarzutów, w tym o:

  • niedostarczanie rzetelnych i kompletnych raportów finansowych, zwłaszcza w odniesieniu do przychodów klubu ze sponsoringu
  • zatajanie szczegółów umów z managerem i zawodnikami (w domyśle: zaniżanie ich w sprawozdaniach finansowych)
  • nieprzestrzeganie przepisów UEFA, w szczególności tych, które wynikają z Finansowego Fair Play
  • łamanie wewnętrznych regulacji Premier League odnośnie zrównoważonego rozwoju
  • utrudnianie dochodzenia i brak współpracy z przedstawicielami Premier League (od grudnia 2018 roku)

W różnych zakątkach Anglii zapanowała satysfakcja. „The Athletic” informował, że w trakcie śledztwa różne kluby wielokrotnie wywierały presję na Premier League, dopytując o to, kiedy City oberwie za nieczystą grę. Wśród szefów klubów dominowała niechęć do tego, w jaki sposób szejkowie budują The Citizens, która była widoczna na różnych spotkaniach. Takie rzeczy zwykle zostawały za kulisami, ale zdarzały się momenty publicznej szczerości, takie jak słynne zdanie Juergena Kloppa:

– Są na świecie trzy kluby, które mogą robić co chcą, jeśli chodzi o finanse.

Majowa ceremonia wręczenia drużynie Pepa Guardioli trofeum i medali za wygranie mistrzostwa Anglii była jedną z najdziwniejszych w historii futbolu. Oto władze ligi, które otwarcie oskarżają Manchester City o liczne oszustwa, swego rodzaju „doping” w walce o puchary, zakładają domniemanym oszustom złote medale na szyję.

Manchester City kontra Premier League. Mecz, który może odmienić angielski futbol

Pep Guardiola zbudował potwora. U podstaw leży jednak oszustwo

Medalami dekorował The Citizens także Aleksander Ceferin, szef UEFA. Szejkowie ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich swego czasu „darowali” winy europejskiej federacji. No hard feeling, nadal możemy być przyjaciółmi. Gorzej byłoby, gdyby City tegoroczną Ligę Mistrzów oglądali z wysokości kanapy. Mówimy rzecz jasna o działaczach, bo Pep Guardiola i piłkarze, wokół których budował swój wielki projekt, bez wątpienia nie czekaliby przez dwa lata na wypełnienie kary i powrót do najbardziej prestiżowych rozgrywek w Europie.

– Manchester City ma niewyobrażalnie utalentowany skład i menedżera, który zredefiniował futbol i pracę trenera. Grają niesamowitą piłkę. Chwalmy ich za wszystkie te rzeczy. Jedynie odpowiedź na to „jak?” jest problematyczna – pisze cytowany już wcześniej Harris.

Guardiola sprawił, że City to jedna z najwspanialszych drużyn w historii futbolu. Sposób, w jaki grają, pomysły szkoleniowca, fantastyczne wyniki – to, że Pep dostarczył nam ekipę, o której będziemy mówić latami, jest niepodważalne. Jego praca zmieniła całą angielską piłkę, z czego wyspiarze będą czerpać długimi latami. Przypomnienie o tym, że u podstaw tego wszystkiego leżą oszustwa działaczy, nie umniejsza jego dokonań. Owszem, korzystał z tego, że Financial Fair Play w przypadku The Citizens było tylko kulką papieru wyrzuconą do kosza, ściągając piłkarzy na warunkach lepszych niż inni.

Nie mówmy jednak, że to przekreśla wszystkie taktyczne zawiłości, które wprowadził i rozwinął.

W chwili triumfu Manchesteru City nie można też jednak pominąć wieloletniego szydzenia z prawa i regulaminów tylko dlatego, że na ławce trenerskiej mają geniusza i grają piękny futbol. Styl gry i osiągnięcia nie są w tej dyskusji argumentem, który może The Citizens wybielić, usprawiedliwić. Nie zapomnimy przecież o tym, co z FFP robi PSG, jeśli Guardiola nagle zamieni Anglię na Paryż i za parę lat zbuduje tam podobną maszynę, spełniając marzenia innych arabskich inwestorów.

– Nie ma wątpliwości, że na murawie to najlepszy zespół, jaki kiedykolwiek widzieliśmy w Premier League. Ale… ech, wszyscy wiemy, jak do tego doprowadzili – napisał jeden z czytelników pod artykułem, w którym City zostało nazwane „mistrzem*”.

Lance Armstrong wygrał Tour de France. Manchester City wygrał tryplet.

WIĘCEJ O MANCHESTERZE CITY:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

41 komentarzy

Loading...