Kilka miesięcy temu w Dubaju Iga Świątek spędziła na korcie godzinę i 29 minut, pokonując Cori Gauff 6:4, 6:2. Dzisiaj, już w wielkoszlemowym turnieju, doszło do… powtórki z rozrywki. Polka ponownie nie dała szans młodszej o trzy lata Amerykance i wygrała w tym samym czasie oraz tym samym wynikiem. Dzięki temu po raz trzeci w swojej karierze awansowała do półfinału French Open.
Zacząć możemy od tego, że Amerykanka w pewnym stopniu przypomina naszą tenisistkę. Również wybiła się na światowej scenie w młodym wieku (ba, jeszcze młodszym od Igi) i również prezentuje imponującą regularność. Gauff to tenisistka, która rzadko odpada w pierwszych rundach turniejów wielkoszlemowych – choć jeszcze żadnego nie zdołała wygrać. Rok temu w Paryżu była w finale, dwa lata temu w ćwierćfinale. Tym razem też dotarła do 1/4 i miała apetyt na więcej.
Inna sprawa, że akurat z amerykańską tenisistką Świątek od zawsze grało się znakomicie. Z sześciu pojedynków, które stoczyła z Gauff, wygrała wszystkie! Powiemy więcej: nigdy nawet nie oddała swojej rywalce seta. Jest zatem coś w grze Igi, co absolutnie nie odpowiada 19-latce.
Trzeba było jednak przyznać, że akurat w trwającym Roland Garros polska tenisistka się z taką zawodniczką nie mierzyła. Nie ukrywajmy: drabinka nie ułożyła się dla pierwszej rakiety świata najgorzej. Co prawda w czwartej rundzie miała w teorii zmierzyć się z Barborą Krejcikovą, ale ta wcześniej odpadła. A Łesia Curenko czy Xinyu Wang, z którą Iga grała rundę wcześniej… no cóż, to nie były zawodniczki, po których można było się spodziewać sprawienia jakiejkolwiek niespodzianki.
Jak zatem Iga poradziła sobie ze znacznie lepszą od nich Gauff?
Rutyna
Odpowiedź brzmi: bardzo dobrze. Było widać po Polce, że jest świetnie przygotowana do tego meczu. W większości przypadków pewnie zgarniała gemy przy własnym podaniu. Nie popełniała zbyt wiele błędów. Jedyne, co mogło dziwić, to jak popsuła parę uderzeń znad głowy przy “pustym korcie”. Ale generalnie: wszystko szło we właściwym kierunku, nawet kiedy Gauff też nie składała broni. Przy stanie 4:5 w pierwszym secie nie była jednak w stanie wytrzymać naporu Polki. I musiała odrabiać straty w meczu.
Amerykanka to oczywiście tenisistka, która jest w stanie przeciwstawić się Idze w dłuższych wymianach. Ale generalnie jej szansa na wygraną leżała w mocnej zagrywce, narzucaniu błyskawicznie presji na Polkę. No i tu leżał problem: Coco stosunkowo rzadko trafiała pierwszym serwisem. Na dodatek Iga przyjęła taką taktykę, żeby agresywnie returnować serwisy rywalki. Szczególnie w drugim secie, gdy Polka lepiej wstrzeliła się z tymi zagraniami w kort, 19-latka miała z tego powodu kłopoty.
Trzeba jednak Gauff też pochwalić. Starała się wykorzystać warunki panujące na korcie, spory wiatr, przebijając piłki wysoko na drugą stronę. To momentami przynosiło jej korzyści. Koniec końców to był jednak “rutynowy” mecz dla Igi. Drugą partię wygrała (co zresztą jest charakterystyczne) znacznie łatwiej niż pierwszą, oddając Coco dwa gemy.
– Nie było łatwo. Cori grała bardzo dobrze, wykorzystywała warunki, jakie panowały na korcie. Ćwierćfinały często są najtrudniejszymi meczami. Coco jest młoda, ale bardzo doświadczona, dlatego cieszę się, że udało mi się ją pokonać. […] Będę musiała grać dzień po dniu? To już się w tym sezonie zdarzało. Będę miała te same przygotowania. Dotychczas [w tym turnieju] nie spędziłam na korcie zbyt dużo czasu, dlatego cieszę się, że dzisiejszy mecz był trudniejszy.
Czwartkową rywalką Polki, w 1/2 Roland Garros, będzie Beatriz Haddad Maia. Początek starcia Polki z Brazylijką nie wcześniej niż o 16:30.
Fot. Newspix.pl