Nie da się nie chwalić Piasta Gliwice, który w pół roku zamienił strefę spadkową na czołowe miejsce w lidze za Lechem, Pogonią, Legią i Rakowem. Tylko ślepy mógłby podważyć efekty pracy trenera Vukovicia, a przecież niewykluczone, że może być jeszcze lepiej. Piast ma świetną serię, a Lech mający tylko trzy punkty więcej w tabeli ostatnio złapał zadyszkę. Choć to scenariusz mało prawdopodobny, Chrapek i spółka mogą dodatkowo motywować się wizją wygrania ostatnich trzech meczów i zrobienia sensacji.
Dziś Piast mógł zdobyć komplet punktów, bo Radomiak wyglądał jak wyglądał. W ofensywie dużo szumu i momentami całkiem sporo wymian podań, ale poza rzutem karnym brak klarownych okazji. A defensywa Radomiaka? Oj, momentami wyglądała jak zespół naprędce złożony z chłopaków z podwórka. Doskonałym tego świadectwem był gol Michała Chrapka, przy którym co najmniej 50% wkładu miał Grzegorz Tomasiewicz. Pomocnik Piasta był faulowany na środku boiska, ale sprytnie i szybko posłał celną lagę za plecy Cestora. Ten, jako że w pojedynkach biegowych wygląda jak wóz z węglem, oczywiście nie zdążył za Chrapkiem, który z kolei popisał się ładnym lobikiem.
Radomiak – Piast 0:1. Kobylak poszedł na grzyby
Brawa za pomysł obu panów z ekipy gości, ale tutaj należy się również nagana dla obrońcy z bramkarzem na czele. Kobylak w tamtej chwili poszedł chyba na grzyby, choć w drugiej połowie zdążył się ogarnąć i zrobić tyle kluczowych interwencji, że finalnie zasłużył na dobrą notę. W błyskawicznej akcji bramkowej Piasta można było jeszcze przyczepić się do Dionisa, który totalnie zlekceważył Tomasiewicza, spacerując z odwróconą głową do piłki. A zatem – winnych było kilku.
Żeby nie było – Cestor miał na koncie również dobre interwencje, ale w tym jednym momencie wraz z kolegami po prostu przysnął na robocie. Trzeba było odrabiać jednobramkową stratę, co nie mogło być łatwe, skoro Radomiak grał bez swojego najlepszego strzelca. Z całym szacunkiem, ale Sarmiento to nie Rocha. I właśnie takiego strzelca z prawdziwego zdarzenia gospodarzom brakowało.
Piast po golu się cofnął (dopiero w ostatniej fazie meczu włączył wyższy bieg), bo w sumie nie musiał żyłować się w pogoni za kolejnym trafieniem. Sezon uratowany, czołówka ligi zaraz przyklepana, totalny luzik. A że coś wpadło i mecz układał się po myśli trenera Vukovicia, postawienie na kontry akurat z Radomiakiem, mającym problemy z szybkimi zawodnikami, wydawało się niegłupim pomysłem. Tym bardziej że ekipa z Gliwic potrafi bronić własnej bramki jak mało kto w tym roku, co pokazuje liczba czystych kont (teraz osiem). Ba, dzisiaj nawet Plach, któremu zdarza się narzekać na bezrobocie, dołożył w tej kwestii swoją cegiełkę. Obronił dziesiąty rzut karny w karierze, a to dobry moment do podania ciekawostki, że Słowak broni jedenastki ze skutecznością 25%. Całkiem nieźle.
Radomiak – Piast 0:1. Kapitalne tygodnie gości
Lepiej niż nieźle Piast wyglądał w tym meczu i ogółem w ostatnich tygodniach. Dzisiaj mógł spokojnie wygrać 3:0, miał naprawdę fajne okazje (najlepszą miał Pyrka, 1 na 1 z bramkarzem), ale w tym wypadku sądzić zwycięzcy nie będziemy, bo całokształt wiosennych podbojów “Piastunek” może imponować. Patrząc na ostatnie 10 kolejek, żaden zespół w Ekstraklasie nie punktuje lepiej. Osiem zwycięstw, dwa remisy, 26 punktów – to obecny dorobek Lechii Gdańsk po 30 meczach, na którą Piast musiał patrzeć z dołu po rundzie jesiennej. Jak widzicie, sporo się pozmieniało.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Rewolucja w Ekstraklasie? Większość ligi chce zmian w podziale pieniędzy
- Apogeum zapaści klubów na Dolnym Śląsku
- Górnik miał pod nosem odpowiedniego trenera i go nie zauważył
Fot. Newspix